Autor: Natalie (---.centertel.pl)
Data: 2017-05-31 15:07
No właśnie. I mam problem. Bo nie wiem w końcu gdzie jest granica moich obowiązków względem chrześniaka. Ostatnio zostałam postawiona, (a właściwie osaczona podczas rozmowy) przed sprawami, o których wcześniej nawet nie myślałam. Rodzice dziecka, którego jestem matką chrzestną wyraźnie dali mi do zrozumienia, że powinnam włączyć się w zapewnienie mu przyszłości tzn.- zadbać o to by miało gdzie (i za co) rozwijać swoje zainteresowania oraz powinnam zabierać je ze sobą np. na wakacje (tym bardziej, że nie mam własnych dzieci). Dodam, że nie jestem zbyt blisko spokrewniona z tymi osobami, ponadto mieszkam daleko. Nie znaczy to, że nie pamiętam o swoim chrześniaku. Zarówno w modlitwie jak i w czasie świąt, urodzin etc. Kiedy mogę - odwiedzam. Zgodziłam się zostać matką chrzestną, bo wg mnie jest to przede wszystkim dbałość o to by dziecko wzrastało w wierze Chrześcijańskiej. Rodzice dziecka zresztą sami bardzo mnie prosili, mówili, że nie mają nikogo wierzącego w rodzinie, zresztą sami mają tylko ślub cywilny. A teraz taka sytuacja.
Szczerze - jestem świadoma swoich chrześcijańskich obowiązków względem dziecka, ale nie mam zamiaru wyręczać jego rodziców jak chodzi o resztę. Zwłaszcza, że okazali się osobami bardzo bezczelnymi i wyrachowanymi.
Proszę o radę co dalej mam robić.
|
|