Autor: n (78.11.236.---)
Data: 2017-07-19 01:23
Kinga, popatrz zupełnie gdzie indziej. Piszesz o wierze i jej braku, a sprawa dotyczy tego jak siebie postrzegasz i jak bardzo źle skoro wyładowujesz te złe uczucia i myślenie o samej sobie na innych. Spójrz w siebie, przyglądnij się samej sobie i... zobaczysz dokładnie to co Ci napisałam. Gdybyś dobrze o sobie samej myślała to, uwierz, w życiu byś tego nie robiła co robisz. Piszesz, że nie masz ani przyjaciół, ani znajomych. Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego tak jest? Pójdę drogą na skróty i Ci ułatwię odpowiedź, choć do niej na terapii dochodzi się po jakimś czasie dłuższym niż przeczytanie w sekundę tego na katoliku. Nie masz przyjaciół ani znajomych, bo coś w Tobie samej, jakieś lęki, zahamowania spowodowane z reguły jakimiś zranieniami, spowodowały w Tobie "zamknięcie, alienacje" co potęguje poczucie osamotnienia i tym samym jeszcze większy żal do świata, innych ludzi i... kółko się zamyka. Uciekasz do "kościoła", bo wiesz, że tam nie musisz uciekać, bo tam jest Bóg, który Cię nie zrani, nie dotknie, ale ucieczka choćby do samego Boga nie zabiera w Tobie tej blokad,y którą nosisz w sobie przed ludźmi, tych zahamowań. To taki plaster na ranę, a potrzeba operacji. Kinga, spójrz w siebie, taka moja rada konkretna na dobry początek. Przyjrzyj się swoim uczuciom do samej siebie, zobacz, jak o sobie myślisz, co czujesz do samej siebie i zacznij szukać źródła złego myślenia o samej sobie. To tak na początek. Później spróbuj zacząć patrzeć na siebie trochę innymi oczami, ok? Oczami miłości, która jest łagodna i miłosierna, wyrozumiała. Zobacz, że coś drgnie w Tobie, drgnie ku dobremu.
|
|