logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: iza (---.mt.pl)
Data:   2017-11-24 21:23

Witam, proszę o pomoc, radę, modlitwę, cokolwiek, bo nie chce mi się żyć. Jestem niewiele ponad miesiąc po ślubie. Już w trakcie narzeczeństwa nie układało się między nami tak jak powinno, jednak mimo wszystko zdecydowaliśmy się pobrać. Uwierzyłam w jego zapewnienia, że się zmieni, bo przed ślubem mieliśmy dosyć napiętą sytuację (organizowanie wesela, praca i remont mieszkania) i usprawiedliwiałam jego ciągłe rozdrażnienie zmęczeniem. Mąż jest strasznym furiatem. Potrafi mnie zwyzywać najgorszymi obelgami i krzyczeć (chociaż to chyba za łagodnie powiedziane, on się po prostu drze niemiłosiernie). Ja nie jestem bez winy, bo wstyd się przyznać, ale jak mnie wyzywa to potrafię go nawet uderzyć z bezsilności (czego potem strasznie żałuję :(). Zanim go poznałam byłam bardzo spokojną dziewczyną i to nie jest tylko moja opinia, ale też przyjaciół. Teraz tylko siedzę w domu sama i płaczę w poduszkę. Nie mam się komu zwierzyć. Mieszkam daleko od przyjaciół, a rodziców nie chcę obarczać moimi problemami. Moja relacja z Bogiem też na tym cierpi. Nie modlę się już, czuję, że Bóg mi nie pomoże :(. W końcu jestem w takiej sytuacji przez swoją głupotę i naiwność. Wiem, że nie jestem idealną żoną, dużo rzeczy mogłabym robić lepiej, bardziej wspierać męża. Chciałabym jednak, żeby ze mną rozmawiał, mówił czego mu brakuje. On przez tydzień jest miły, widzę, że się stara nic złego mi nie powie i nagle wybucha z taką siłą, że jestem przerażona. Nie umie ze mną spokojnie rozmawiać, kumuluje w sobie wszystko, żeby nagle mnie zwyzywać nie mówiąc nawet dlaczego. To jest w tym wszystkim najgorsze. Nigdy nie wiem o co tym razem się drze. Słyszę, żebym "spi...." (przepraszam za wyrażenie, ale chce pokazać pełny obraz sytuacji). Mówi, że ma mnie dość. Kiedy pytam o co chodzi to znowu słyszę to słowo i gorsze. Proponuje mu wizytę u psychologa lub terapię małżeńską, on jednak uważa, że sobie sam z tą złością poradzi (co mu wychodzi na max. tydzień). Próbowałam też wspólnej modlitwy, ale mąż tego sam nie zaproponuje, a ja mam do niego taki uraz, że też już nie potrafię. Błagam... co ja mam robić :( kolejny wieczór spędzam płacząc. On tego tak nie przeżywa, bo u niego w domu zawsze były krzyki. U mnie wszystkie problemy rozwiązywało się spokojnie rozmową. Nigdy nie słyszałam, żeby tato podniósł głos, nie mówiąc już o wyzywaniu kogokolwiek. Jestem tak strasznie załamana, czuje się bezsilna. Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie. Nie zrobię tego tylko i wyłącznie dlatego, że obiecałam Bogu, że będę z tym człowiekiem na dobre i złe. Proszę doradźcie co mam robić. Jak rozmawiać, żeby to naprawić. Nie chcę żyć w takim piekle do końca życia, bo wpadnę (o ile już nie wpadłam) w depresję. I proszę nie piszcie, że to na własne życzenie, bo zdaje sobie z tego sprawę. Byłam strasznie naiwna. Miłość mnie zaślepiła. On jest dobrym człowiekiem, jednak coraz częściej zamienia się w potwora nie mówiąc mi co tym razem zrobiłam źle. Co robić? :(

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: kkub (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-24 22:36

Kochana, źle robisz nie modląc się dlatego, że uważasz, że obecna sytuacja jest wynikiem Twojej głupoty. A gdyby układało Wam się świetnie to znaczy, że byłaby to Twoja zasługa i nie należy się Bogu podziękowanie? Bóg widzi Twoje łzy i ból, widzi Twój smutek i cierpienie. To szatanowi zależy na tym, żeby utrzymać Cię z dala od Boga gdy przeżywasz trudności. To naprawdę nie ma znaczenia czy zawiniłaś czy nie - Bóg chce byś była blisko Niego i oddawała Mu swoje zmartwienia i radości, niezależnie od własnych zasług czy przewin. On umarł za grzeszników, za nas, tak wielkiej miłości nie można pojąć, nie można na nią zasłużyć.

Odnośnie sytuacji z mężem - polecam nowennę do św. Rity. Mnie pomaga w wielu małżeńskich problemach. Doskonale Cię rozumiem, najgorsze co można w takiej sytuacji usłyszeć to, że to Twoja wina. Ale nawet jeśli zawiniłaś naiwnością Bóg taki nie jest, nie chce Ci rzec: "sama tego chcialas, ostrzegałem cie, teraz radź sobie sama". On jest zupełnie inny, pragnie szczęścia dla Ciebie i Twojego męża i potrafi uczynić dla Was cud, dla nas czyni na co dzień, a też bywa ciężko. Jeśli mąż jest taki nerwowy staraj się nie narzucać mu się w najbliższym czasie i schodzić z drogi, módl się nowenną do św. Rity i czekaj na dobry moment by z nim porozmawiać. Jednak jeśli naprawdę nie będzie chcial pracować ze swoją złością (a obawiam się, że sam niewiele zdziała) to być może będziesz musiała chronić siebie poprzez nawet separację. Nie wyobrażasz sobie zapewne dziecka w takiej rodzinie. Dla męża polecam książkę, którą sama czytam "jak opanować złość zanim ona opanuje Ciebie". Być może chociaż lektura będzie jakimś rozwiązaniem, ponieważ on usiłuje swoją złość jedynie tłumić, a to jak widać nie działa. Modlę się za Was. Z Bogiem

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: B. (---.184.134.14.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2017-11-24 23:27

Izuniu, poczytaj strony Sycharu:

https://www.kryzys.org/
http://sychar.org/

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: Estera (---.146.37.147.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2017-11-25 00:29

Mąż stosuje wobec Ciebie przemoc. Masz prawo bronić się przed nią, nawet jeśli oznaczałoby to separację.
Psycholog przydałby się Tobie, żebyś nauczyła się stawiać granice i bronić.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: irena (---.d-com.pl)
Data:   2017-11-25 07:12

Iza ogromnie Ci współczuję, nie Ty jedna postawiłaś na miłość...
Spróbuj się dowiedzieć gdzie w twojej okolicy spotyka się wspólnota Sychar skupiająca się na trudnych problemach małżeńskich. Kiedy na świat przyjdzie dziecko problem może stać się bardziej złożony. Pomodlę się za Ciebie

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: Ania (---.146.108.120.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2017-11-25 10:17

"..bo u niego w domu zawsze były krzyki.." - i tu jest sedno problemu. On jest przyzwyczajony do takiej reakcji, bo miał to od dziecka. Obawiam się, że takie zachowanie łatwo się nie zmieni o ile w ogóle się zmieni. Zrobiłaś straszny błąd wychodzą za niego za mąż i WIEDZĄC jak wyglądały stosunki w jego domu rodzinnym. Mąż stosuje wobec Ciebie przemoc słowną i psychiczną. Postaw warunek: żadnych krzyków, wyzwisk, obrażania - to jest NIEDOPUSZCZALNE. Porozmawiaj z jakimś mądrym księdzem i jemu też zaproponuj spotkanie z księdzem lub psychologiem i ewentualną terapię. Jeśli na to się nie zgodzi i problem nie zniknie jest jeszcze w ostateczności Sąd Biskupi.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: EmGie (---.081015177.msitelekom.pl)
Data:   2017-11-25 12:04

Tylko w Panu Bogu cała nasza nadzieja. Nic mi innego do głowy nie przychodzi, co ci podpowiedzieć, więc będę Cię, Was polecać w swoich modlitwach.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: Anna (---.dip0.t-ipconnect.de)
Data:   2017-11-25 13:43

https://www.youtube.com/watch?v=LZRg68C7b6g

Myślę, że po odsłuchaniu tego nagrania, będziesz wiedziała co robić... pozdrawiam.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: MM (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-25 14:39

"Moja relacja z Bogiem też na tym cierpi. Nie modlę się już, czuję, że Bóg mi nie pomoże :("

Bez Boga za daleko nie zajdziesz. Od naprawy relacji z Bogiem powinnas zacząć, pomimo, że kudłaty będzie Ci wmawiał inaczej. To element walki duchowej. Rozpacz to najgorsze rozwiązanie, najlepszym wyjściem jest ufność Jezusowi Chrystusowi. Sama teraz wpadłaś w taki stan emocjonalny, w którym nie jesteś w stanie stanie podejmować racjonalnych decyzji. Potrzebujesz bliskości Boga, żeby się z tego wydostać.

Na youtube znajdziesz wiele konferencji na tematy małżeńskie, księdza Pawlukiewicza, Dziewieckiego, o. Szustaka. Zacznij sobie słuchać.

Nie wiem w jakich sytuacjach mąż na ciebie krzyczy, ale kategorycznie powinnaś dać mu znać że nie jest to sytuacja dla Ciebie akceptowalna. Najlepiej odwrócić się na pięcie i wyjść, mówiąc, że możecie porozmawiać gdy się uspokoi.

Z Bogiem

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: iza (---.mt.pl)
Data:   2017-11-25 16:10

Dziękuję, za wszystkie linki B. i Anna :) Przyznam szczerze, że po wysłuchaniu świadectwa tej Pani jestem zmotywowana, żeby jeszcze jeden raz spróbować odmówić Nowennę Pompejańską. Może tym razem się uda. Chociaż, gdy słuchałam co ta Pani musiała przeżyć w trakcie jej odmawiania to się trochę przeraziłam. Bardzo proszę o jakieś małe westchnienie do Boga, żebym wytrwała.
Ireno dziękuję bardzo za modlitwę. Wiele dla mnie znaczy.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: Anna (---.dip0.t-ipconnect.de)
Data:   2017-11-25 21:54

Będzie dobrze. To tylko szatan chce Ciebie rozdzielić z mężem, poprzez Twoje zniechęcenie, wątpliwości, brak wiary, brak sensu. Przecież dobro wygrywa, nie zło. I tak będzie w Twoim przypadku. Jesteś silna, dasz radę. Poza tym, wybierz się na mszę o uzdrowienie, wraz z mężem, jeśli nie będzie chciał, idz sama. BÓG WAS POŁĄCZYŁ. Czy jest coś co może WAS rozdzielić? NIE.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: iza (---.mt.pl)
Data:   2017-11-26 09:22

Dziękuję wszystkim za rady i dobre słowo. Mąż dzisiaj zaproponował, że wybierze się do psychologa, bo nie chce, żebym tak cierpiała. Zobaczymy czy dotrzyma słowa, będę się bardzo modlić, żeby tak się stało.
Anno, na msze o uzdrowienie jeździmy jeśli mamy taką okazję. W najbliższym czasie poproszę go, żebyśmy pojechali znowu tym razem w naszej intencji.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: Anna (---.dip0.t-ipconnect.de)
Data:   2017-11-26 17:49

Serdecznie zapraszamy Cię do Łodzi na najbliższą Mszę z modlitwą o uzdrowienie - 26 i 27 listopada 2017. Msze odbędą się w kościele oo. Jezuitów w Łodzi przy ulicy Sienkiewicza 60.

Będziemy robili transmisję na żywo, dlatego jeśli nie możesz być z nami na miejscu, to pomódl się z nami przez internet. Linki do transmisji znajdziesz poniżej:

niedziela, 26 listopada 2017, godz. 17:30:

https://youtu.be/MTb7JIvYQhk?list=PLNCZDi-RY4iFsJBbltCf4A05pkFMhHTHP

poniedziałek, 27 listopada 2017, godz. 18:30:

https://youtu.be/fmKSR2ZeE2I?list=PLNCZDi-RY4iFsJBbltCf4A05pkFMhHTHP

Z modlitwą i uśmiechem :)

Mocni w Duchu

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: Asia (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-26 18:17

"Jezu, Ty się tym zajmij"
Poczytaj o tym zawołaniu.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: iza (---.mt.pl)
Data:   2017-11-27 00:27

Do Łodzi mam troszkę daleko. Z transmisji na żywo jak najbardziej skorzystam :)
Aniu, "Jezu, Ty się tym zajmij" powtarzam często, jednak chyba za mało jeszcze w tym ufności.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: Estera (---.165.kosman.pl)
Data:   2017-11-27 13:31

Moim zdaniem Ty też powinnaś pójść do psychologa. Zostałaś niestety ofiarą przemocy. Dobrze by było, gdybyś nauczyła się reagować w sytuacjach przemocy inaczej, konstruktywniej niż przemocą i bezsilnością. Bo też, nie oszukujmy się, to pewnie nie ostatnia taka akcja męża.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: iza (---.mt.pl)
Data:   2017-11-27 19:07

Pewnie masz rację, że nie ostatnia. Chociaż dużo bym dała, żeby jednak tak było. Na razie on idzie do psychologa. Widzę, że mu bardzo zależy, żeby się zmienić. Postanowiłam sobie, że po każdym wulgaryzmie skierowanym w moją stronę będę wychodziła do innego pomieszczenia i nie odzywała się do niego zanim nie przeprosi. Może to naiwne, ale mam nadzieję, że coś pomoże.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: justyna (---.sileman.net.pl)
Data:   2017-11-28 08:58

Potrzebna wam terapia i to szybko. Nie wiem gdzie mieszkasz, ale sprawdz na stronie kurii gdzie jest dobre poradnictwo psychologiczne dla małżeństw i zacznijcie od konkretów. Bóg daje narzędzia: terapia, psycholog. Nie można wszystkiego wrzucać do jednego worka typu modlitwa. Modlitwa i pomoc Boga tak, ale On również działa a może zwłaszcza przez specjalistów, bez których nie pójdziecie dalej nawet o krok.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: M. (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2017-11-28 12:20

Podoba mi się Twoja metoda - wyjść i nie rozmawiać, dopóki nie przeprosi.

Ekspertem nie jestem, ale moim zdaniem można tu wpaść w pułapkę i pomylić dwie postawy.
1. Obrażam się, wychodzę, nie rozmawiam z Tobą, najpierw przeproś.
2. Jestem otwarta na rozmowę z Tobą, ale nie chcę rozmawiać w taki sposób, że Ty na mnie krzyczysz / używasz wulgaryzmów itp.. Będziemy mogli kontynuować rozmowę kiedy będziesz gotowy rozmawiać spokojnie / bez wulgaryzmów itp..

Ta druga to obrona siebie, swoich granic, swoich praw.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: iza (---.mt.pl)
Data:   2017-11-29 01:41

Nawet nie wiecie jak jestem Wam wdzięczna za wszystkie odpowiedzi. Dużo sobie przemyślałam. Zamiast się załamywać, będę działać. Kocham męża mimo wszystko i spróbuję pomóc mu sobie z tym poradzić. On nie jest złym człowiekiem, chociaż po opisie sytuacji można tak pomyśleć. Po prostu nikt go w domu nie nauczył jak rozładowywać negatywne emocje i niestety z pomocą psychologa będziemy musieli się tego uczyć od podstaw.

I chciałam jeszcze dodać jedną rzecz. To, że mąż zdecydował się iść do psychologa po tym jak tutaj napisałam to dla mnie taki mały cud. Wcześniej był strasznie uparty. Bezinteresowna modlitwa za zupełnie obcą osobę potrafi dużo zdziałać. :)

Dziękuję jeszcze raz. Wszystkich was polecam w modlitwie :)

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2017-11-29 10:58

Izo, bądź przynajmniej świadoma stanu rzeczy i ratuj siebie póki masz jeszcze silę i młodość to co usłyszysz w katechezie bardzo psychologicznej, sprowadzi Cię na ziemię.

Trudne związki - czy warto? - ks. Sławomir Kostrzewa
https://www.youtube.com/watch?v=UgWc8XuMkW8&t=3s

Takie problemy jakie masz z mężem to są jego psychiczne niedomagania i to tylko będzie się pogłębiało. Mój mąż też był taki huśtawkowy, dużo się modliłam za moją rodzinę i chyba tylko dzięki temu jeszcze żyję i funkcjonuję ale przy stresie nasze zdrowie wysiada.
37 lat małżeństwa i niestety nie zresetujesz tego co siedzi w takim człowieku, to tylko bajki ,że się to zmieni.

Obecnie mój mąż ratuje się tabletkami nasennymi bo nie może spać , gwiżdże mu w uszach i po tabletkach na chwilę poprawia sobie nastrój ale zobaczyłam coś jeszcze,że nowe opakowanie zaczęte wieczorem a rano już brakuje 6 tabletek, gorzej bo mówi że to nie on. Zapomina wyjąć klucza z drzwi, w kuchence gazowej , dobrze że z zabezpieczeniami, kurki do połowy poodkręcane. Jest mi go bardzo żal, nie zmuszę go by szedł do specjalisty, mamy wspólny dom i postaraj się pomyśleć jaką podjęłabyś decyzje będąc bez środków do życia.

Obydwoje mamy ponad rok do emerytury. Mąż ciężko pracował przez 44 lata ale ma dopiero 63 lat życia więc emerytura mu się nie należy takie decyzje podjęło polskie państwo. Ma 886 zł. Musimy przeżyć we dwoje + z Mopsu 300-380zł. Nikogo nie obchodzi, że tona eko-groszku to 1000zł, węgla też 1000zł.

Posłuchaj tego co mówi ks. Kostrzewa i dzisiaj w życiu bym nie podjęła pracy z takim człowiekiem w takim małżeństwie. Nic się nie zmieniło prócz tego że przejrzał na oczy i przyznał rację, że moje dawniejsze prośby i decyzje były właściwe ale on nie chciał współpracować tylko wykańczał mnie i dzieci.

Dziewczyno uciekaj jak najdalej choćbyś całe życie miała być sama.
Danusia

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: Kitty (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-29 14:32

Danusiu, autorka jest miesiąc po ślubie i już ma się rozwodzić dlatego, że kilku osobom w życiu nie wyszło? Nie. Ona powinna podjąć walkę o małżeństwo, jak ratuje się zdrowie, życie, wszystko. Twój przypadek nie musi oznaczać, że jej będzie taki sam. Są młodziutkim małżeństwem i jeszcze będą uczyć się wspólnego życia, a dobra wola obydwu stron może wiele zmienić.
Przykro mi, że Tobie się nie powiodło, ale jeśli Twój mąż przyznał Ci rację, to czy na pewno nie udało się nic? Jest Wam ciężko, to rodzi rozgoryczenie, ale u autorki wcale tak być nie musi.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2017-11-29 19:41

Kitty, Iza mówi o konkretnych zachowaniach jej męża, mówi o rodzinie w jakiej żył jej mąż, więc zdejmij różowe okulary, nie wiesz o czym mówisz i na co dziewczynę wystawiasz.

Opowiem Ci bajkę o żabach a to akurat na rekolekcjach u jezuitów usłyszałam a prelekcja była na temat rozeznania.

Jedna żaba była wrzucona do wrzątku tak jak sorry Autorka wątku i żaba od razu zareagowała czyli wyskoczyła.

Była jeszcze druga żaba, którą wrzucono do garnka z zimną wodą ale gotowano tę wodę, tak że żaba oswajała się stopniowo w temperaturze która rosła.Żaba siedziała w garze i się gotowała. Żaba się ugotowała. Koniec bajki z morałem dla mądrych :)

Ja też wyskakiwałam z garnka i to sprawiło,że mój mąż przejrzał dzięki łasce Bożej ale na litość boską ileż można ?
Przecież ja nie wiem czy nie będę musiała uciekać z domu, nie daj Boże. Takie rzeczy można przewidzieć już u początku, tylko właśnie są osoby niekompetentne które nas mamią wizjami że trzeba żyć dalej z wariatem.

Kitty mnie nie jest ciężko, bo ja wierzę Bogu i w Nim jestem szczęśliwa. Mąż przeciwnie rzuca straszne słowa i na kapłanów i na rząd polski niesprawiedliwy i na ludzi którzy mu się nie podobają, nie mówiąc o naszych relacjach.

Spotyka kolegów co mieli szkodliwe i już siedzą na emeryturach. Są i tacy , którym się udało wcześniej , bo były inne przepisy itd. ma niskie poczucie wartości i obciążenia genem samobójczym. Jest czarnowidzem, straszy że się zabije. od początku małżeństwa mówił ,że umrze , bo po co żyć, tak mówiono w jego domu rodzinie, po co człowiek się rodzi.
Czy wiesz co znaczy słuchać takich tekstów? Nie wiesz, bo o tym co radzisz Izie to nie masz pojęcia co dziewczyna czuje.

Bóg nas kocha i broni przed wariatami. Trzeba tylko się nie dać.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: E (194.242.62.---)
Data:   2017-11-29 21:12

Nie przeczytałam wszystkich odpowiedzi, ale jestem pewna że moja będzie odrobinę przewrotna i inna od pozostałych.

Piszesz że mąż wytrzymuje max tydzień - czyli próbuje, stara się, ale pewnie mu ciężko zmienić to co wyniósł z domu.

Ty oczekujesz spokoju, on czuje potrzebe wszczynania wojen. Ja bardziej chyba identyfikuje się z Twoim mężem. Podejrzewam, że gdy emocje juz opadną po bitwie, on zachowuje się jakby nic się nie stało, a Ty przeżywasz.

Niestety trochę się źle dobraliście i niestety pewnie to Ty bedziesz musiała nauczyć się żyć z awanturami, bo one raczej całkiem nie znikną nawet jesli staną się rzadsze, jesli on się bedzie starał nad sobą pracować.

Za jakiś czas pewnie konfliktów bedzie tez troche mniej, w mirą jak Wam wspólne życie spowszednieje.

Piszę tak bo sama pochodzę z rodziny wiecznych awantur, rodziny która się bardzo kochała i która zapewniala mi zawsze poczucie bezpieczeństwa, pomimo wiecznych awantur. Były wyzwiska (chociaż nie wulgarne) między rodzicami groźby rozwodu, a potem po 20 min nagle rodzicom przechodziło i się kochali najbardziej na świecie.

W takim środowisku wyrosłam i na moje szczęście w podobnej rodzinie wychował się mój mąż. Oboje wiemy że w złości ludzie mówią rzeczy ktrórych nie myślą i one w ogóle nie mają znaczenia.

Efekt - bardzo szczęśliwe i kochające się małzeństwo, które stosunkowo często chce się nawzajem pozabijać. Nic nie odświeża tak atmosfery jak karczemna awantura. Z reszta każda groźba i wyzwisko, spakowana walizka, czy nawet popchnieci (bo zdażyło mi się męża zaatakować ręcznie, jak wygrywał na froncie werbalnym) nie ma znaczenia gdy człowiek ma przeświadczenia że to tylko złość. Złośc trwa chwilę a miłość całe życie.

Co z tego że czasem usłyszę że jestem gruba i wredna i że on żałuje że mnie w ogóle poznał, skoro wiem że on tak wcale nie myśli. Powiem więcej on sam wie, że ja wiem. Taka awantura trwa chwilę, najwazniejsze żeby się nie obrażać, tylko od razu się przeprosić i sobie wzajemnie wybaczyć.

Może się mylę, może Twój mąż nie jest taki jak my, tylko zwyczajnie agresywny. Jeśli tak jest to nic Ci nie mogę doradzić. Może psycholog Wam pomoże,

Jednak jeżeli jest choć trochę do nas podobny, to daj mu szanse. Nawet jeżeli bedziecie się kłócić możecie być szczesliwi, tylko nie można traktować tych awantur poważnie i trzeba się koniecznie od razu godzić.

Powodzenia

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2017-11-30 04:50

Posłuchałam poleconej konferencji "Trudne związki - czy warto?". Chcę podkreślić, że jest ona adresowana do osób, które nie zawarły jeszcze związków małżeńskich. Podsuwanie jej kobiecie, której małżeństwo może nigdy nie zostać uznane przez sąd biskupi za nieważnie zawarte, oraz zachęcanie jej, żeby natychmiast opuściła męża, jest jakimś grubym nieporozumieniem. Bynajmniej nie taka jest myśl przewodnia tej konferencji.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: Kitty (---.play-internet.pl)
Data:   2017-11-30 19:55

Nie radzę trzymania się małżeństwa za wszelką cenę, pomimo wykańczającej krzywdy. Radzę próbować podjąć walkę o nie. Iza jest od miesiąca w małżeństwie. Naprawdę taki czas wystarczy, by wszystko zostawić za sobą i nie dać sobie szans na ratunek? Poza tym, Iza chce walczyć, jej mąż także, dlaczego więc upierać się przy rozstaniu. Trzeba walczyć o małżeństwo, które ślubowało się przed Bogiem.

 Re: Po miesiącu małżeństwa myślę o rozwodzie.
Autor: iza (---.mt.pl)
Data:   2018-04-23 17:40

Witam ponownie. Nie radzę sobie już totalnie. Jest tylko gorzej. Coraz częściej mam myśli samobójcze. Sprawa wygląda tak, że mąż już kilka razy chciał składać pozew rozwodowy. Powodem według niego jest zbyt rzadkie współżycie, mówi, że nie będzie sobie ze mną życia marnował, że jest za młody. Wyzywa mnie od fanatyczek, ciągle powtarza, że każdy fanatyzm niszczy wszystko. Czy ja naprawdę jestem fanatyczką, bo chcę stosować NPR? Mąż przed ślubem niechętnie, ale się na to zgodził. Teraz straszy mnie zdradą, mówi, że ja nie jestem uczciwa w stosunku do niego jak przysięgałam to on też nie będzie uczciwy. Naprawdę jestem na skraju załamania, zrobienia jakiejś głupoty. Faktycznie, rzadko współżyjemy, ale jak ja mam być chętna do takiej bliskości jak ciągle żyje w nerwach, w strachu, ciągle na mnie krzyczy i mnie wyzywa. On nie rozumie, że nie współżyjemy przez NPR tylko przez jego ciągłe krzyki i pretensje. Kilka dni temu obiecywał ZNOWU, że pójdzie do psychologa, a kilka minut temu krzyczał, że mnie zdradzi. On mnie już nie kocha....jestem tego pewna. Czuje od niego nienawiść. Proszę pomóżcie co ja mam robić. Też myślę o rozwodzie, ale mam dopiero 25 lat. Mam być do końca życia sama??? Wolę umrzeć...

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: