Autor: wyszywaczek wredny (---.net.pulawy.pl)
Data: 2018-03-02 08:38
Wydaje mi się, że w pytaniu nie chodzi "czy można" - bo oczywiście, że jest to wykonalne i ludzie tak robią - tylko "czy ma to jakąś wartość w oczach Boga" albo "czy zwiększa to skuteczność modlitwy". W sensie: czy ma to podstawy teologiczne.
Ja nie wiem. Jest to praktyka, którą stosowali niektórzy święci, ok. Z drugiej strony slyszalam na płomiennym kazaniu, że jest to traktowanie Boga jak tyrana, który nic nie robi, tylko czyha na cierpienie, jak smok, który musi cos pożreć, bo inaczej nie będzie zadowolony, i wszystko mu jedno, kogo pożera - w tym sensie np. ja oddaję moje cierpienie, żeby ktoś inny nie cierpiał...
Tyle ksiądz, który mówił kazanie. A ja widzę kilka innych aspektów.
Po pierwsze, gdyby cierpienie miało taką wartość w oczach Boga, to nadawałoby mu sens - moim cierpieniem coś "kupuję" - a tak łatwo chyba nie ma. W końcu nie ja jestem zbawicielem świata, tak?
Po drugie, w relacji z Bogiem źle jest mówić w terminologii kupno-sprzedaż-handel wymienny - ja Ci pocierpię, ale Ty mi daj... Myślę, że jeśli ofiarowuję cierpienie, to nie żeby coś wydębić, tylko z miłości, na zmarnowanie. A to dużo trudniejsze.
Co z tym Bóg zrobi i czy zrobi, to już Jego sprawa.
Po trzecie, widzę w tym związek z postem. Post to też ofiarowanie cierpienia. Praktyka bez dwóch zdań dobra - o ile w granicach rozsądku i o ile podejmowany z miłości, dla miłości i tylko ze względu na miłość. Czy post zwiększa skuteczność modlitwy? Niektórzy świeci mówią, że tak. Czy zapewnia stuprocentową skuteczność modlitwie? Na pewno nie. Bo Boga nie da się (prze)kupić, tak?
Czy ofiarowanie cierpienia może być zle? Może. Jeśli przyjmiemy postawę roszczeniową i zaczniemy wymagać od Boga, że "musi" mi spełniać modlitwy, bo ja tu poszczę/cierpię. Albo jeśli będziemy szukać w cierpieniu/ poście samych siebie albo czegokolwiek lub kogokolwiek oprócz Boga.
Tyle moje rozkminy, jeśli ktoś zna jakieś poważne podstawy teologiczne, to chętnie je zweryfikuję.
|
|