Autor: Asia (---.strzyzowski.net)
Data: 2018-03-31 18:52
Przykład pierwszy z brzegu: "Zawitaj Królowo Różańca Świętego, JEDYNA nadziejo człowieka grzesznego". Ostatnio był tu wątek o przyrzekaniu, mi też zdarza się w czasie jakichś nabożeństw dodawać w myśli od siebie różne "disclaimery", ale czuję się trochę nieuczciwie, bo mówię nie to, co myślę... (Oczywiście zazwyczaj chodzi właśnie o dziwne sformułowania, które odczytuję jako sprzeczne z moją wiarą, a najczęściej też z nauką Kościoła. Zdaję sobie sprawę z pobożnych intencji twórców tych słów, ale rezultat jest dla mnie nie do przyjęcia.) Tak więc powstaje problem: albo mogę zgorszyć innych swoim nieuczestniczeniem w śpiewie/odpowiedziach, albo śpiewać/mówić coś, czego nie myślę, nie uznaję za prawdę...
Jeśli chodzi o poziom śpiewu, to mnie (chórzystce) wpajano, że w 95% przypadków to jest do wyćwiczenia. Jeśli komuś naprawdę słoń nadepnął na ucho, to może jednak lepiej byłoby się powstrzymać od śpiewania, żeby nie mylić innym... A jeśli jednak (jak to przeważnie bywa) ma się poczucie rytmu i w miarę się człowiek trzyma melodii, to można poćwiczyć pieśni w domu, żeby czuć się w nich pewniej. I tak jak już ktoś podpowiedział, można śpiewanie w kościele potraktować jak małe umartwienie, wyrzeczenie się swojego komfortu dla dobra wspólnoty.
|
|