Autor: Anonim (62.244.131.---)
Data: 2018-04-22 14:05
Witajcie moi drodzy zwracam się ze szczególną prośbą o zrozumienie. Mam nogi mam ręcę, mam co jeść, mam rodzinę. Ale nie potrafię być szczęśliwy, czuję się gorszy od innych ludzi, Bóg wystawia mnie ciągle na pośmiewisko i znęca się nade mną, moja mam jest nałogową alkoholiczką, nie wytrzyma dnia bez piwa w ustach, muszę chodzić jej po alkohol w tajemnicy przed ojcem bo inaczej nie zrobi mi obiadu, nie będzie się do mnie odzywać i będzie palić papierosy w całym mieszkaniu. No właśnie kolejny problem papierosy, odbierają mi chęć i siłę do życia. Chciałem być sportowcem, biegaczem, bokserem, to były moje wielkie marzenia, które odebrali mi rodzice paląc przy mnie całe życie. Płakałem setki razy, prosiłem, mówiłem, że nie chcę tak żyć, za każdym razem słyszałem "Jesteśmy u siebie, nie będziesz nas gówniarzu ustawiać" "Jak będziesz na swoim to rób sobie jak będziesz chcieć" I tak w kółko. Ojciec to despota, ma zaburzenia psychiczne (jako dziecko był bity i poniżany, taka typowa rodzina za komuny), bije moją mamę, złamał jej rękę, wielokrotnie bił po twarzy (nawet pięściami), a ja od zawsze na to patrzyłem, nie mogę jej pomóc. Raz próbowałem, nie mogłem już patrzeć chwyciłem metalowy gryf od hantla i zdzieliłem go 2 razy w tył głowy, dostał krwotoku, prawie umarł i 3 dni był nie do życia. Ale wiem, że to było złe i nigdy już tak nie zrobię. Z flustracji cierpię na niekontrolowane ataki szału, połączone z agresją, histerią i płaczem. Nie wiem kim wtedy jestem, nie jestem sobą. Wielokrotnie miałem zamiary i myśli samobójcze, od 8 lat jestem uzależniony od pornografii i masturbacji, to jedyna rzecz która mi pomaga, plus słodycze od których tyje i staję się nieatrakcyjny. A ćwiczyć nie mogę, nie mam już płuc bo całe życie oni niszczyli mi zdrowie. Jedyne co mogę to płakać, przez 1,5 roku byłem bardzo gorliwy, modliłem się codziennie za moją rodzinę, za matkę za ojca, na różańcu w kościele. Płakałem pod krzyżem, ale teraz wiem, że Bóg ma nas wszystkich w d i dobrze bawi się w niebie przy popcornie oglądając jak Jego słabe stworzenia cierpią bo nie mogą nic zrobić. Nie chcę takiego życia, nie chcę, wszyscy dookoła mnie męczą, krzywdzą. Do kościoła nie chodzę, wielokrotnie bluzniłem i obrażałem Boga, potrafię spojrzeć na krzyż i powiedzieć coś w stylu (kiedy czuję dym papierosowy w ustach) "Nienawidzę Ciebie i Twojego Ojca, jesteście nic nie wartymi s*i, nienawidzę Was".
Nie chcę być człowiekiem, to największe przekleństwo jakie może spotkać żywą istotę, ciągły wybór pomiędzy grzechem, pragnieniem, ukojeniem a Bogiem który rozkazuje Ci robić wszystko co każe. Amen.
|
|