Autor: . (---.static.ip.netia.com.pl)
Data: 2018-04-22 16:32
Moja sytuacja wygląda tak, że nie mam sumienia. Nie mam dostępu chyba do sakramentu spowiedzi i w konsekwencji Eucharystii. Nie wiem co robić. Trwa jakiś bunt i niemoc i nie umiem z tym walczyć. Jestem wargami a nie sercem. Według litery, litery prawa, wiem że zrobiłem wiele złych rzeczy, bo tak je ta litera opisuje. Ale mój grzech (jeśli coś takiego dla mnie istnieje bo już sam nie wiem, czy uznaję mój grzech) jest poza innymi grzechami, jeden podstawowy, to znaczy: nie chcę przyznać, że jestem grzesznikiem i nie żałuję. Poprawa – tak, nawet mniej uczynków litery zła i zaniechań litery dobra mam niż nie jeden prawdziwy chrześcijanin – i nie mówię tego z sarkazmem. Ja wiem, że prawdziwym chrześcijaninem nie jestem i może to jedna dobra moja cecha – fakt że to wiem. Ja się poprawiam i się staram, bo potwornie, panicznie chce być ””dobry””. Jestem niewolnikiem prawa, buntu, grzechu. Nie żałuję. Nie umiem uznać się za grzesznika. Jeśli bym powiedział ze nazywam się Jan Kowalski, to ja, Jan Kowalski, nienawidzę Jana Kowalskiego, a Jan Kowalski nienawidzi mnie. Nienawidzę tez Boga. Nienawidzę tego wszystkiego sercem, a wargami kocham, modlę się, staram, walczę ze sobą.
Jak mam iść do spowiedzi? Co robić i jak to wyznać jak nie ma żalu a mój grzech trwa w teraźniejszości. Tak - w teraźniejszości. Bo prawdziwemu chrześcijaninowi zdarzy się upaść w nieczystość i stało się, ale żałuje i spowiada się i poprawia. To jest zły czyn jego uczyniony (grzech), ale jest w przeszłości, stało się i teraz działa na to żalem i spowiedzią. Sprawiedliwy z wiary żyć będzie. A mój grzech trwa teraz cały czas, nie należy do przeszłości. Jest tym grzechem bunt, mówienie Bogu „Nie” i to trwa. U mnie nie ma wiary. Bunt trwa. Zaczęło się to w prawdzie jakiś czas temu. To jak szatan co jest skłócony ze sobą. Wargami mówię „tak chcę”, a sercem „nie chcę”. Takie królestwo się nie ostoi.
Co robić? Czy na razie nie mam możliwości spowiedzi i Eucharystii? Spowiedź jest wyznaniem grzechów. Czy ja mam zatem wyznać grzech nie uważania się za grzesznika i grzech nieżałowania? Wyznać grzech nienawidzenia siebie i Boga? Grzech braku sumienia, grzech buntu, grzech chcenia bycia dobrym faryzejsko? Przecież nie dostanę rozgrzeszenia. Czyż nie? Z resztą nie wie czy chcę rozgrzeszenia i czego właściwie chcę. Źle się czuję. Co robić? Iść z tym do spowiedzi? Co robić? Bo na razie czuję tylko ból duszy, umieram, strach przed piekłem, bunt. Jak to pokonać i czy rzeczywiście na razie nie mam dostępu do spowiedzi i Eucharystii? I co zrobić - jak to wszystko moje walczenie z samym sobą pokonać i żałować? Nie wiem co robić. Dajcie jakąś radę, czy iść z tym wszystkim do spowiedzi co tu opisałem. Nie wiem jak to wyznać. Czy mam wyznać wargami, że nie uważam się za grzesznika, bo mam jakiś bunt z którym walczę, że nie żałuję? Można takie coś wyznać? To pomoże mi? Ale jak ja mam się czuć jak dostanę rozgrzeszenie? To będzie chyba jakieś kłamstwo? Nie wiem co robić.
|
|