logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Marazm, choroby i samotne macierzyństwo.
Autor: Ewa (---.centertel.pl)
Data:   2018-08-05 14:53

Totalny marazm, chorobą psychiczna i kręgosłupa... porażające poczucie osamotnienia... I czekające wyzwanie- będę samotną matką
Witam.nie wiem od czego zacząć. chcę powiedzieć o wszystkim ale mam jakąś blokadę. bo trudno to wszystko co się ze mną dzieje, wszystko co stanowi moją rzeczywistość opisać słowami. Jestem 40letnią kobietą w piątym miesiącu ciąży. bez pracy (jutro kolejna próba jej otrzymania) ze stwierdzoną schizofrenią (ponoć małą bo jakoś żadnych omamów wzrokowych ani słuchowych nie miałam)za to z potwornymi objawami depresji i chorym powypadkowo kręgosłupem (wyprostowanie w dwóch odcinkach lordozy. wypukliny. I dyskopatie). Mam potworne poczucie samotności (ojciec dziecka niby chcę być razem ale od kiedy okazało się że jestem w ciąży zaczął narzucać w bardzo wulgarny i apodyktyczny sposób swoją wolę , znacząco zwiększając spożywanie alkoholu. pochodzę z patologicznej rodziny - ojciec alkoholik awanturnik. więc mam świadomość co takie zachowania ze sobą niosą). bliscy czyli najpierw rodzina- praktycznie bardzo niewielkie wsparcie. często słyszę weź się w garść. siostra (którą dość długo wspierałam mówi że nie do zniesienia są moje żale- chodzi jej o momenty gdy nie wytrzymuję i zaczynam szlochać. nigdy w takich momentach A była świadkiem jak odchodzilam prawie od zmysłów nie widząc nadziei nawet mnie nie przytuliła tylko po zdawkowym przestań czy coś w tym stylu poszła do cioci u której przebywa całymi dniami od kiedy przyjechała z Holandii uciekając przed kontaktem ze mną) poza tym słyszę że nigdy mi się pracować nie chciało itp rzeczy.np brat tu cytuję że na szacunek trzeba sobie zasłużyć. O dziwo drugi brat zaoferował się mi pomóc oferując darmowy garnuszek dla mnie i dziecka(bo nie mogę mieć renty. mało w życiu pracowałam A większość na czarno). taki jeden pozytyw! Ale jeśli chodzi o relacje to są one zdawkowe ograniczone do totalnego minimum. I tak mając czworo rodzeństwa ojca i dalszą rodzinę jestem 23 i pół h na dobę sama ze swoimi myślami. należę do wspólnoty neokatechumenalnej i oprócz spotkań dwa razy w tygodniu nie ma żadnych innych relacji. sporadycznie coś więcej. Ale nikogo naprawdę bliskiego. była co prawda kuzynka która również choruje na schizofrenie Ale posprzeczalysmy się i teraz już nikt (zarzuciła mi egoizm - nie wykluczam - lecz w momencie gdy otrzymałam odmowną odpowiedź dotyczącą pracy co bardzo mnie przygnębiło i zamiast zrozumienia doczekałam się nagany). co do historii. dzieciństwo bardzo trudne. było też molestowanie i coś w rodzaju lekcja gender która bardzo wpłynęła na moją psychikę nie tylko w wieku szkolnym ale też w dorosłym życiu. zawsze byłam zamknięta w sobie nie umiałam być w relacji z drugim bo nigdy normalnej relacji nie doświadczyłam- w domu przemoc przede wszystkim psychiczną Ale też fizyczną. pomiędzy rodzeństwem często prawo dżungli A w szkole izolacja i często wyzwiska raz nawet od kolegów z klasy dostałam w zęby A Pani tylko się zapytała czy powinna wezwać ich matkę. przy wszystkich. więc co miałam powiedzieć? dodam że jakoś zawsze wierzyłam w moc modlitwy. z tym że nigdy nie byłam wytrwała A później to już rozczarowanie samą sobą. czasem zastanawiam się czy do mojego nieszczęśliwego życia nie przyczyniły się zle odprawione spowiedzi a po jednej z nich takiej bardzo znaczącej.do bierzmowania. obietnica złożona Bogu i coś w stylu przekleństwa rzuconego na samą siebie. próbuję całą sobą zaufać Bogu ale kolejny raz za razem przychodzą slabosci i zwątpienia. czasem pojawiają się myśli samobójcze które jakoś strasznie przyciągają bo pokazują niby łatwą ucieczkę od tego wszystkiego czyli bólu psychicznego tj. smutku samotności marazmu i bólu fizycznego tj. codzienny ból kręgosłupa i związanego ze schorzeniem bólu głowy kończyn A także lęku przed przyszłością i obowiązkami macierzyńskim. poza tym dochodzi jeszcze nieuporzadkowana seksualność która jest wynikiem tamtych przeżyć i wynikiem pierwszego związku nie ukrywając patologicznego. no i zewsząd żadnego skutecznego na to wszystko ratunku. jak trochę lepiej jest z psychiką to kręgosłup doskwiera A jak lepsze samopoczucie fizyczne to np jakaś kłótnia. I ten ciągły lęk że jutro nie będę mieć na chleb.ostatnio coraz bardziej staram się to wszystko oddawać Bogu. tylko że jak do tej pory raczej nie widzę pozytywnych zmian. A nawet jest jakby gorzej? Chciałabym aby pomodlil się za mnie Elio Cataldo współczesny stygmaty i ponoć uzdrowiciel. Ale ksiądz z którym parę razy rozmawiałam w tym swoim udreczeniu odradzil mi to bardziej kazał skupić się na Jezusie ewentualnie polecał o. Bashobora. Nie bardzo teraz mnie stać jechać na drugi.koniec Polski na rekolekcje z uzdrowieniem więc muszę sobie odpuścić choć strasznie mnie kusilo by za wszelką cenę pojechać. I tak siedzę właśnie sama w domu z tym cholernie bolacym kręgosłupem i smutkiem i nie wiem co dalej. dodam że modlę się na różańcu (w tym za dziecko bo jest w grupie zagrożenia A ja dodatkowo nie odrzucilam całkowicie papierosów niby mało palę obecnie ok 3 ale strasznie mnie to gryzie) modlę się też o Ducha Świętego i do Św Rity o pracę Ale wiem że potrzebuję ratunku w każdej dziedzinie życia i to mnie przeraża że w ogóle sobie nie radzę i już nie mam siły na kolejne zmagania. i tak tylko na koniec z głębi duszy Boże ratuj

 Tematy Autor  Data
 Marazm, choroby i samotne macierzyństwo. nowy Ewa 
  Re: Marazm, choroby i samotne macierzyństwo. nowy Dziewczyna 
  Re: Marazm, choroby i samotne macierzyństwo. nowy Anna 
  Re: Marazm, choroby i samotne macierzyństwo. nowy Kalina 
  Re: Marazm, choroby i samotne macierzyństwo. nowy grześnica 
  Re: Marazm, choroby i samotne macierzyństwo. nowy
 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: