logo
Czwartek, 28 marca 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Kto nie chce pracować, a kto nie może pracować?
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2018-10-11 20:25

Szczęść Boże.

Chciałbym poprosić o pomoc w zrozumieniu takiej kwestii. Pismo mówi, prawo mówi: „Kto nie chce pracować, niech też nie je!” – 2 Tesaloniczan 3,10b. Jest tu użyte słowo „kto nie chce”. Rozumiem z tego, że jak tylko ktoś „nie chce” pracować, to ma też nie jeść.

Czy należy rozumieć, że gdzieś w tym zdaniu, w tych słowach, ukryte jest jakby pomiędzy wierszami to, że „kto nie może” pracować, to może jeść, to wolno mu jeść i nie złamie tego prawa, bo dotyczy ono tylko tych co jedzą, a nie chcą pracować, ale mogą pracować?

Tu mam w związku z takim rozumieniem tę zawiłość i pytanie, dlatego proszę o podpowiedzenie. Pominę na razie to, że na Andersa można mieć orzeczenie o stopniu niepełnosprawności (1-wszy, 2-gi lub 3-ci stopień/grupę niepełnosprawności). Pominę też to, że w ZUS są między innymi orzeczenia o „całkowitej niezdolności do pracy” i w związku z tym określona renta. Pominę to, bo wiem, że są osoby z orzeczeniem takim z ZUS, czy nawet z orzeczeniem tego najcięższego stopnia niepełnosprawności z Andersa, które to osoby pracują mimo tych orzeczeń.

Chcę się skupić na tym, kto to jest ten co „nie chce pracować” i kto to jest ten co „nie może pracować”?

Wydawać by się mogło, że jałmużna należy się żebrakowi, który „nie może pracować”, a nie temu, który „nie chce pracować”.

Przykładowo jest ktoś ciężko chory, sparaliżowany, na wózku, albo niewidomy, albo bez kończyny lub kończyn, albo jeszcze inne ciężkie fizyczne dolegliwości, albo psychiczne, można by wymieniać różne ciężkie przypadłości. Czy znajdzie się wśród nich jakaś osoba, o której można powiedzieć: „ta osoba, ten człowiek nie może pracować, ale może/wolno mu jeść”? Bo przykładowo wielu jest ludzi na wózkach inwalidzkich, a pracują, są tacy podobnie jak św. pamięci S. Hawking, co nie mógł się ruszyć w ogóle a pracował. Czy taki ktoś na wózku, albo chory psychicznie na schizofrenię, albo nerwicę natręctw, ma czuć się winny i prześladowany przez to słowo z Tesaloniczan ilekroć je czyta, że nie pracuje a mimo to je (mówiąc w skrócie)?

Przykładowo taki na wózku, widząc że inni na wózkach pracują, a on nie pracuje, ma po przeczytaniu tego słowa stwierdzić, że: „wygląda na to, że ja tak naprawdę nie chcę pracować, a nie że nie mogę, bo widzę innych na wózkach i oni pracują, czyli mogę pracować, a nie chcę”. Pomyśli sobie, że może pracować, ale nie chce, a do tego jeszcze je pożywienie. Tak samo ktoś z nerwicą, schizofrenią, depresją, bo będzie go prześladował fragment z Tesaloniczan.

Co zrobić by nie wpaść w niewolę wypełniania tego prawa, gdy rzeczywiście „nie może się pracować, a nie to że nie chce”. Jak stwierdzić ma ktoś, czy należy do przypadku osoby „nie mogącej pracować” – i że może jeść jałmużnę manny od bliźnich i Boga i dach nad głową mieć, i że nie ma prawa go prześladować fragment z Tesaloniczan? A jak ma stwierdzić ktoś, że należy do przypadku osoby „nie chcącej pracować, a jedzącej” i że ma powód do nawrócenia i słusznie go prześladuje ten fragment?

Czy bez daru pracowitości, odwagi, męstwa, umiejętności, rozumu należy stwierdzić, że nie można pracować, czy to żadna przeszkoda do tego by szukać pracy i ją podjąć – i że ktoś z takimi ułomnościami jak nie pracuje to tylko dlatego, że nie chce, a nie że nie umie, nie że się boi, nie że nie może? Bez tych darów jest się ułomnym leniem, tchórzem, puchem, nieumiejętnym, nierozumnym. Czy to znaczy, że takie ułomności są powodem do oskarżenia samego siebie, że jem a nie chcę pracować/boję się pracować/nie umiem pracować z tą chorobą psychiczną? Czy przykładowo te dwie ułomności: lenistwo i tchórzostwo – jako paraliżujące w fobii społecznej, mogą być powodem „nie-możności pracowania”? Tchórzostwo, brak odwagi, może paraliżować do odejścia od opiekuńczej mamy, do pójścia by szukać pracy. Czy tchórzostwo, to coś takiego co mówi: „spokojnie, ty nie to że nie chcesz pracować, ty się po prostu boisz, masz wadę tchórzostwa i nie możesz pracować, jedz teraz, ale jak otrzymasz dar odwagi, jak wyzdrowiejesz, to będziesz pracował, ale teraz jedz, możesz jeść, bo nie możesz w takim stanie pracować”?

Zawsze mi się wydawało, że podwód taki jak w moim przypadku, czyli tchórzostwo i nerwica natręctw i schizofrenia i depresja, to żaden powód do tego by uważać, że nie mogę pracować. Zawsze prześladował mnie fragment z Tesaloniczan i fragment ze Starego Testamentu: „Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką twą pracę” – Powtórzonego Prawa 5,13. I z powodu tego prześladowania przez to słowo i poczucia potępienia, poszedłem wypełniać to prawo, w całym trudzie tego bagażu moich przypadłości.

Ktoś z nerwicą pójdzie do pracy, ktoś na wózku pójdzie do pracy. Popracuje taka osoba, choroba da mu katorgę i męczarnię w pracy, i jak po pewnym czasie stwierdzi, że z tym bagażem nie daje po prostu po ludzku rady, to czy przerywając pracę, ma stwierdzić:

{{„Popatrz, inni z takimi rzeczami pracują, patrz na tych na wózku, patrz na tych z depresją i schizofrenią w pracy, patrz na tych znerwicowanych perfekcjonistów, którzy sami siebie swoim rygorem, zasadami, zarzynają i sprawdzają po setki razy i pilnują skarbów. Zobacz oni pracują i się katują, więc ty też możesz, dociśnij jeszcze. Popatrz też na siebie – no i co, nie dało się pracować? No widzisz, dało się, a teraz chcesz przerwać? Nie dajesz rady? Uważasz że nie możesz pracować? Możesz, ale nie chcesz ty leniu i tchórzu. Jeszcze ośmielasz się jeść? Czuj presję tego słowa z Tesaloniczan cały czas, ani na chwilę nie miej wytchnienia. Zobacz że pracowałeś, więc jak teraz przerwiesz, to nie będziesz mógł już powiedzieć, że nie możesz pracować, bo sam widziałeś że możesz, że jest to możliwe, że wypełniasz tę Literę z Tesaloniczan, ale jak przerwiesz, to jesteś tchórzem i leniem i tak naprawdę nie chcesz pracować. Weź się w garść, bo pójdziesz tam gdzie sługa leniwy i tchórzliwy, tam gdzie płacz i zgrzytanie zębów - jeśli będziesz jadł. Bo ty nie chcesz pracować, a chcesz jeść; a nie to, że nie możesz pracować.”}}

Czy tak ma stwierdzić taka chora osoba, która po pewnym czasie stwierdzi, że z takim bagażem choroby nie daje rady pracować? Czy może ma uważać jednak ze spokojem, że nie może pracować i wolno jej jeść jałmużnę?

Zatem jak stwierdzić ma ktoś, czy należy do przypadku osoby „nie mogącej pracować” – i że wtedy może jeść jałmużnę manny od bliźnich i Boga i dach nad głową mieć, i że nie ma prawa go prześladować fragment z Tesaloniczan? A jak ma stwierdzić ktoś, że należy do przypadku osoby „nie chcącej pracować, a jedzącej” i że ma powód do nawrócenia i słusznie go prześladuje ten fragment?

Dziękuję za odpowiedzi.

 Re: Kto nie chce pracować, a kto nie może pracować?
Autor: refleksja (---.eaw.com.pl)
Data:   2018-10-11 22:26

1) w Biblii trzeba patrzeć na kontekst wypowiedzi (kto mówi, do kogo mówi, w jakich okolicznościach mówi).

Zatem, jaki jest kontekst słow: "kto nie pracuje, niech też nie je"?
A taki, że św. Paweł mówił do ludzi, którzy uparli się do swojej tezy, że będzie koniec świata, więc nie muszą pracować tylko będą sobie spokojnie czekać na ten koniec świata. Św. Paweł NIE mówił do ludzi, którzy się bali.

2) wypowiedzi Biblijne to nie jest bezwzględna wyrocznia - czyli, jeśli ich nie spełnisz słowo w słowo, to grzeszysz. Nie. Wypowiedzi biblijne czasem są po prostu intelektualną prowokacją - aby dać do myślenia. W tym wypadku prowokacja jest taka: czy to sprawiedliwe, że jedni pracują, a inni sobie spokojnie marzą o końcu świata i nic nie robią? Nie ma w tym fragmencie mowy o lęku przed pracą, albo przed życiem. Lęk też - uwaga - nie jest grzechem. Lęk jest emocją. Emocje nie są grzechem (patrz Katechizm Kościoła Katolickiego). W tym fragmencie jest intelektualna prowokacja i nic więcej. Podobnie jak fragment o wyłupywaniu oczu, gdy są one powodem grzechu - też nie należy go rozumieć dosłownie. Absolutnie nie chodzi o nakaz - czyli, że jeśli jesz, to masz grzech. Przeciwnie - niejedzenie byłoby grzechem przeciwko własnemu zdrowiu, nawet, jak ktoś grzeszy lenistwem i niesprawiedliwością wobec innych pracujących i - na przykład - mimo, że czuje się świetnie, spokojnie czeka na koniec świata, a niech inni za niego robią.

3) Bóg jest miłością, a nie prześladowcą (piszesz, że słowo Cię prześladuje - NIE. Słowo Boże nie ma na celu nikogo prześladować). Słowo stało się Ciałem = Jezusem, który umarł z miłości do Ciebie - i to Słowo=Jezus kochający to końca - to najważniejsze Słowo, do którego trzeba odnosić wszystkie słowa w Biblii.

 Re: Kto nie chce pracować, a kto nie może pracować?
Autor: fx (---.dyn.optonline.net)
Data:   2018-10-11 23:44

Ma Pan rację. Kto nie chce pracować (choć może) ten niech nie je. A nie kto nie pracuje (bo często właśnie z powodu niepełnosprawności lub starości ludzie nie mogą) - zdanie tak brzmiące używali komuniści w łagrach i więzieniach do usprawiedliwiania mordowania chorych lub starych, którzy nie byli już w stanie pracować.

 Re: Kto nie chce pracować, a kto nie może pracować?
Autor: Mateusz (84.38.84.---)
Data:   2018-10-12 13:55

Nie mogą pracować ci, którzy nie posiadają wystarczających zdolności do podjęcia pracy (np. dzieci) oraz ci, którzy nie mogą jej wykonywać ze względu na stan zdrowia. Ani jednych, ani drugich nie zagłodzimy ze względu na niezadowolenie jednostek.

 Re: Kto nie chce pracować, a kto nie może pracować?
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2018-10-12 20:22

Dziękuję za odpowiedzi. Będę rozważał to co napisaliście. Musi to do mnie dotrzeć. Nie potrafię skomentować, ale wszystko biorę serio i do serca. Proszę jeśli ktoś ma jeszcze jakieś refleksje. Dziękuję.

 Re: Kto nie chce pracować, a kto nie może pracować?
Autor: Katriel (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2018-10-13 01:26

Jeśli naprawdę chcesz pracować, a nie pracujesz, to najwidoczniej nie możesz.
("Jeśli ogórek nie śpiewa,
i to o żadnej porze,
to widać z woli nieba
prawdopodobnie nie może."
- pisał Mistrz Gałczyński.)
Nie ma znaczenia, czy inni ludzie z tym samym schorzeniem pracują. Oni nie są tobą, a ty nie jesteś nimi. Ty i tylko ty możesz wiedzieć, czy chcesz pracować; ty i tylko ty możesz wiedzieć, czy jesteś w stanie.

Ponadto: pamiętaj, że św. Paweł pisze o pracowaniu, a nie o byciu zatrudnionym i zarabianiu na siebie. Niektórzy mogą pracować więcej, inni mniej. Może być tak, że przy swoim schorzeniu nie jesteś w stanie być na tyle produktywnym, aby utrzymać się z owoców swojej pracy i musisz korzystać z jałmużny, ale to nie znaczy, że masz pozostać bezczynnym. Dbaj o siebie i o innych, czyń świat lepszym i piękniejszym choćby w drobnych rzeczach.

 Re: Kto nie chce pracować, a kto nie może pracować?
Autor: Michał (---.static.ip.netia.com.pl)
Data:   2018-10-13 18:57

Chodzi o to, że pracuję od prawie dwóch lat – nie wiem czy to wynikło z tego co napisałem na początku. To moja pierwsza praca zarobkowa w życiu. Poszedłem do niej w wieku 32 lat.

„Jeśli naprawdę chcesz pracować, a nie pracujesz, to najwidoczniej nie możesz.” oraz „Ty i tylko ty możesz wiedzieć, czy chcesz pracować; ty i tylko ty możesz wiedzieć, czy jesteś w stanie.”.

Te dwa zdania dotykają tego o co mi chodzi. Bo wydawało mi się, zanim poszedłem wypełniać Literę z Tesaloniczan, że chcę pracować. Ale czy ja mogę być tego pewny – że chcę/chciałem? Teraz mam tę pracę zarobkową. Wydawało mi się że chcę. Czy ja mogę wiedzieć, że jestem w stanie pracować, że mogę, ale że na przykład nie chcę? Czy mogę to wiedzieć? Czy to, że teraz pracuję zarobkowo, świadczy o tym, że mogę pracować? Pisałem o tym na początkowym wpisie, o tym czy mogę - w sensie „ale jakim kosztem”.

Zawsze mi się wydawało, że powód dla którego unikałem decyzji nawet o myśleniu by szukać pracy, by iść do pracy, a było tym powodem to że bałem się panicznie nowego, ludzi, zmian, tego, że z tą nerwicą, schizofrenią, depresją zarżnie mnie to wszystko i ukatrupi, że zamieni się to w koszmar, męczarnię (ze względu na ten anankastyczny rygor, zasady, perfekcjonizm, obsesje porządku), to zawsze myślałem, że takie tchórzostwo, lęk przed wysiłkiem (a jest ten wysiłek powiększony przy tych natręctwach), nie jest powodem nie-możności pracowania, a świadczy jedynie o błahym powodzie tchórzostwa, lęków, fobii, na który łatwo się mówi: „dalej, weź się w garść chłopie, odwagi trochę, leniu, tchórzu”. Ja nie tylko bałem się ludzi, ale tego jakim koszmarem jest życie z anankastycznym rygorem i sprawdzaniem, po setki razy, bez satysfakcji. Mam doświadczenie ze studiów technicznych magisterskich. Studiowałem tam zaraz po liceum, miałem jeden z lepszych wyników na egzaminach wstępnych na studia, uczyniono mnie wbrew mojej woli starostą –nieasertywność – i dano dodatkowe obowiązki od samego rozpoczęcia roku. Przez dwa lata studiów (a na marginesie całą edukację, od podstawówki, wkuwałem, bez rozumienia, na melodię słów, zdań) miałem stypendium naukowe za wysoką średnią. Ale nerwica już zaczynała mnie niszczyć od 2 klasy liceum, na studiach było to apogeum i koszmar. Mając doświadczenie tego sprawdzania i męczarni, głównie też z tego powodu bałem się myśląc o pracy, już lata po studiach, z których też z resztą zostałem wydalony przez dziekana, bo nie zdążyłem z absolutorium, i zostałem skreślony z listy studentów, bo zaległości ciągnęły się od 3 roku studiów, bo już organizm tego nie wytrzymywał. Wtedy też krótko po tym z nerwicy poszło na epizod psychotyczny i diagnozę schizofrenii paranoidalnej. Więc bałem się tego wszystkiego myśląc o pracy, no i te urojenia i ksobności też. Czy było zatem tchórzostwo? Lenistwo? Nie chciałem pracować, a mogłem? Nie wiem. Bałem się tego wzmożonego wysiłku w czynach i innych sprawach w pracy, ze względu na to dodatkowe utrudnienie, ten rygor choroby, natręctwa. Przez lata szukałem powrotu do Pana Boga, nadal szukam. Wydawało mi się, że jestem w 99% Marią, a w 1% Martą. Szukałem Boga i ratunku z tego wszystkiego, bym mógł pracować normalnie, bez tej obsesji, już nie samemu, ale z Panem Bogiem. Ale prześladowali mnie Tesaloniczanie, i poszedłem wypełniać Literę, bez uzdrowienia.

Jak na studiach, za ten mój perfekcjonizm i wkuwanie dali mnie starostą, tak teraz w pracy podoba się ta moja dokładność i chcą bym był brygadzistą. Ale nikt nie wie jaką męczarnią jest sprawdzanie, perfekcjonizm i cały ten bagaż tej choroby, fobii, lęków, depresji, znaków, braku odwagi, męstwa, podejmowania decyzji, asertywności.

Jeśli bym teraz zrezygnował z tej pracy (albo wziął chorobowe – nie wiem na jak długi czas i kiedy jako Maria bym znalazł Boga i uzdrowienie), to pewnie zaczął bym myśleć: „ty leniu, ty tchórzu, nie chcesz pracować, a chcesz jeść, ty możesz pracować, jak przerwiesz będziesz leniem i tchórzem, a wiesz co Bóg zrobi z tchórzem”. A ja myślałem, że muszę ze spokojem znaleźć pierwsze przykazanie, wpuścić Pana Jezusa do serca, powiedzieć Mu „Tak”. Że chcę być Marią i ze spokojem jako Maria szukać powrotu do pierwszego przykazania. Ale tego spokoju nie miałem, mimo iż szukałem Boga 24/7 – gdy nie pracowałem (choć teraz też nieustannie szukam), to katowali mnie wtedy Tesaloniczanie, i że jestem pasożytem i leniem a jem, a jeśli chcę jeść to muszę pracować (a mój stan to drobnostka, to że się boję, że jestem leniem i tchórzem to żadem powód do nie-możności pracowania, samo to banie się, to wielka wada i grzech, a banie się równa się --> „nie chcesz pracować leniu i tchórzu”). A byłem i jestem chorym, który nie mówi Jezusowi „Tak”, nie chce tego zrobić lub boi się zrobić. Chciałem najpierw być uzdrowiony, by móc z Panem Bogiem razem, normalnie pracować, bez obsesji, w męstwie, asertywności, może w jakiejś innej pracy kiedyś. Że może kiedyś czegoś się nauczę, że otrzymam dar odwagi i męstwa i asertywności. Bo mam wrażenie, że próbuję wypełniać takie Litery, przykazania od 2 do 10 (ale głównie to z pracą), a nie wypełniam ciągle przykazania pierwszego.

Kolega mówił mi, że można harować w pracy, a po pracy nie dbać o swoich a zwłaszcza o domowników i być gorszym od niewierzącego. Może dokładanie się z zarobionych pieniędzy byłoby jakimś dbaniem o nich, ale nie wiem. W każdym razie temat pracy, zarobkowej czy innej, ciągle mnie jakoś prześladuje.

Na zakończenie zacytuję i spytam. Napisał Katriel pięknie i sedno: „Może być tak, że przy swoim schorzeniu nie jesteś w stanie być na tyle produktywnym, aby utrzymać się z owoców swojej pracy i musisz korzystać z jałmużny, ale to nie znaczy, że masz pozostać bezczynnym. Dbaj o siebie i o innych, czyń świat lepszym i piękniejszym choćby w drobnych rzeczach.”. Tu mi przychodzi taka refleksja, że co jeśli ja w tym poranieniu i chorobie, jestem w stanie być tylko w 100% Marią i szukać powrotu do pierwotnej Miłości i tylko skupić się na podjęciu pierwszych czynów? Czy mogę to robić, tylko temu się poświęcić? I porzucić tę pracę, lub na ten czas wziąć chorobowe? Ale kto mi zagwarantuje to, że w ciągu 3 miesięcy spotkam Pana Jezusa? Że porzucę bunt, że pozwolę Panu Jezusowi wejść do mojego serca? Czy to o czym teraz piszę będzie pozostaniem bezczynnym (jak pisze Katriel, „by nie pozostać bezczynnym”)? Czy Maria była bezczynna? Czy będąc taką Marią nie będę właśnie dbał o siebie? A o innych? A modlitwa, a czynienie świata lepszym i piękniejszym przez taką ofiarę i szukanie Boga i takie drobne rzeczy Marii, ale najlepsza cząstka?

Właśnie co do tego co pisze Katriel, o tym by nie pozostać bezczynnym. Jak nie pracowałem zarobkowo, to robiłem inne drobne rzeczy w domu, trochę pomagałem, różne rzeczy domowe, ale zawsze mnie katowało, że za mało, za mało, że to nie praca, no i że nie zarabiam pieniędzy, tych pieniędzy, papierka czy monety z liczbą narysowaną. Że praca, to tylko ma związek z zarobieniem pieniędzy. A tu Katriel pisze właśnie, że św. Pawłowi chodziło o pracę, a nie o bycie zatrudnionym i zarabianie na siebie pieniędzy. Co to zatem jest praca myślałem też, o jaką pracę chodzi Pawłowi, pytałem siebie wtedy? Nawet próbowałem sobie tłumaczyć, że tym, że odkurzę dom (jak nie pracowałem), że to jest praca, że zarobkiem i pieniędzmi za tę pracę, będzie to, że mam dach nad głową od rodziców, że mieszkam z nimi, że jem obiad, który oni kupili i ugotowali. Że ten obiad to takie pieniądze które zarabiam i je jem od razu, pieniądze za to, że pomagam w domu, jakby pieniądz, zapłata ukryta w tym dachu nad głową, i obiedzie, wodzie do umycia się. Ale myślałem, że to mała praca, a wynagrodzenie olbrzymie mam i wygody (ale bez wdzięczności bo ciągła presja i potępienie że kradnę, że pasożytuję – taki obraz Boga czułem, nawet jak chciałem dziękować i depresja). A choroba trwała. I prześladowało mnie że to za mało, że to nie praca. Że powinienem więcej robić, że mogę, ale nie chcę. Że powinienem zarabiać, a nie być pasożytem. I tu znów mógłbym się powtarzać i pisać o tym, co wyżej napisałem, z czym się zmagam i jak to wyglądało i wygląda z tą chorobą w życiu a teraz i w pracy zarobkowej.

Czy mam się zarzynać w tych natręctwach i nieasertywnie być pchanym na różne rzeczy, które dają mi coraz większe obciążenie, bo podoba się innym mój perfekcjonizm? Ja od 16 roku życia nie odpoczywam. Jakbym żył w przekleństwie jakimś, nie pod Łaską. Cały czas czuwam wokół skarbów i sprawdzam mackami ośmiornicy i kontroluję i pilnuję. Jest to obciążenie. Czy zatem mogę pracować w takim stanie, ale nie chcę? Czy chcę, ale nie mogę? Na razie jestem w pracy, ale jestem w niej, bo zmusiła mnie do tego Litera z Tesaloniczan i poszedłem do niej z całym tym bagażem choroby – choroby, która nie wiem czy mówi „nie możesz pracować w takim stanie, ukatrupisz się”, czy mówi „możesz pracować”. W każdym razie wiem, że chciałem ze spokojem znaleźć powrót do wpuszczenia Pana Jezusa do serca, być Marią, ale dręczyła mnie Litera o pracy – przykleiła się do mnie jak obsesja i zmuszony, poszedłem ją wypełniać. Może te męczarnie z perfekcją i tak dalej, ta praca, to jakaś droga pokuty ku pokorze by zmądrzeć i wpuścić Pana Jezusa do serca. Nie wiem, ale daje mi się we znaki ta praca, z powodu nie samej pracy, ale stanu w jakim jestem – chodzi głównie o natręctwa, sprawdzanie, lęk, te macki ośmiornicy, kontrola, depresja, ksobności. Bo na razie jestem w pracy zarobkowej i robię inne rzeczy dla siebie i innych, ale bez Miłości, z nakazu. Nie żyję. Nie wiem czy w tym stanie mogę pracować. Coś z obrazem Boga nie tak. Chciałbym pracować i kochać i żyć normalnie. Gdzieś u podłoża tego wszystkiego leży pierwsze przykazanie, wpuszczenie Pana Jezusa do serca, powiedzenie Mu „Tak”. Chciałem być Marią i do tego dążyć usilnie, by spokojnie podjąć pierwsze czyny i powrócić do pierwotnej Miłości by było wszystko na swoim miejscu, ale prześladowało mnie poczucie winy z Tesaloniczan. A widzę, że teraz coraz więcej osób mnie chwali przy tym wypełnianiu Litery o pracy, i innych czynach perfekcjonistycznych (bez pierwszego przykazania, w tej chorobie natręctw). A przecież biada jeśli was chwalą – albo ja to urojeniowo i schizofrenicznie, ksobnie interpretuję jako brak Łaski i przekleństwo. Chciałem właśnie spokojnie jako Maria wypełnić pierwsze przykazanie, a później z pomocą Pana Boga, w męstwie i odwadze, wypełnić przykazanie o pracy – ale już nie z nakazu, w nieumiejętności, tchórzostwie, nie samemu; ale z chęci, z umiejętności, z odwagą, z Panem Bogiem i w Bogu i dla Boga, w wolności. Ale wygrało prześladowanie, przymus, taki obraz Boga. I teraz jestem tu gdzie jestem i nie wiem co robić. Czy mogę pracować, a nie chcę, czy chcę a nie mogę w takim stanie. Czy mam wziąć chorobowe lub zwolnić się i być Marią w 100%, bo to nie będzie bezczynność? Nie wiem.

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.

 Re: Kto nie chce pracować, a kto nie może pracować?
Autor: Krystyna (---.elblag.vectranet.pl)
Data:   2018-10-15 09:30

Michał, jeśli praca zarobkowa służy Twojemu zdrowiu, sprawia, że czujesz się potrzebny, przydatny, to pracuj. Jeśli bez pracy byłbyś zmuszony szukać żywności w śmietniku to też, wiadomo - o pracę zabiegaj. Niekoniecznie jednak o tę obecną, która zdaje się, jest niezbyt odpowiednia dla Ciebie...
Jeśli natomiast praca zarobkowa jest powodem nasilenia uciążliwych objawów chorobowych - zaniechaj. Stosuj się do zaleceń lekarskich. Czy rozmawiałeś na ten temat ze swoim lekarzem prowadzącym?

I ważne: Św. Paweł pisał te słowa o potrzebie pracy nie do ludzi chorych, ale do mieszkańców Tesaloniki, którzy będąc przekonani o szybkiej paruzji porzucili swoje obowiązki zawodowe i rodzinne na rzecz intensywnych praktyk religijnych.

Przeczytaj, proszę:

https://www.przewodnik-katolicki.pl/Archiwum/2012/Przewodnik-Katolicki-10-2012/Przewodnik-liturgiczny/Kto-nie-pracuje-ten-nie-je

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: