Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data: 2019-12-13 16:39
Trzeba otworzyć oczy i wtedy okaże się, że wokół Ciebie (chyba mieszkasz we współczesnej Polsce, a przynajmniej Europie, a nie w raju) jest mnóstwo ludzi, którzy potrzebują, żeby im:
- zdjąć, wyprać i przypiąć firanki (tak, to jest za trudne!, niedawno słyszałam taka prośbę),
- umyć okna,
- przynieść zakupy,
- ugotować zupę,
- przeczytać coś, bo nie widzą,
- pogadać z nimi,
- odrobić z nimi lub ich dziećmi lekcje,
- przypilnować dziecka,
- odebrać dziecko ze szkoły,
- pobyć w domu z niepełnosprawnym, żeby stały opiekun mógł wyjść,
- załatwić numerek u lekarza,
- odebrać receptę w przychodni,
- kupić leki z tej recepty i przynieść,
- posprzątać w domu, choćby zetrzeć kurze,
- pójść z nimi do... (lekarza, urzędu, do kościoła, na spacer),
- opłacić rachunki (nie, nie wszyscy robią to elektronicznie , czasem nie mogą, nie umieją, ale tu też wchodzi w rachubę kwestia zaufania...),
- wynieść rzeczy do piwnicy,
- posprzątać piwnicę,
- posprzątać grób (tak, to jest wycieczka na cmentarz i fizyczna praca),
- spakować paczkę i nadać na poczcie,
- oddać buty do szewca,
- przyszyć guzik (ostatnio dla kogoś to robiłam, ta osoba nie nawlecze igły),
- przynieść książki z biblioteki...
I tysiąc innych spraw. Wokół mnie jest wielu takich ludzi, potrzebujących, także w szerokim kręgu znajomych, i właśnie ostatnio rozmawiałam z koleżanką, że otoczenie (ze mną włącznie) nie daje rady pomóc. Tak wiele potrzeb! Kosmos!
Mam za sobą operację i kilkumiesięczną rekonwalescencję. Nauczyło mnie to, ilu rzeczy można nie być w stanie zrobić. Absolutnie nie można. Począwszy od tego, że wolno było przenosić tyko rzeczy ważące mniej niż kilogram, a w pewnej fazie, gdy coś się rozsypało , nie mogłam się tygodniami nachylić i podnieść, dopiero ktoś przyszedł (np. pojutrze) i posprzątał...
Takich potrzebujących są setki.
Rozejrzyj się...
|
|