logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Czy miłość nigdy nie ustaje?
Autor: Emi (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2020-03-27 17:26

Kochani,

nie mam komu się wygadać, a zależy mi na tym, by ktoś spojrzał na moją sytuację także z punktu widzenia religijnego...

Sprawa jest bardzo banalna - przepraszam, może już podobne wątki były, ale dla mnie to trochę jak terapia żeby sie wygadać. Chodzi o beznadziejną miłość, w dodatku do przyjaciela. Jedynego ziemskiego przyjaciela, jakiego mam.

Nasza relacja zaczęła się kilka lat temu. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia - najpierw byliśmy sobie obojętni, ot znaliśmy się z widzenia, potem takie zwykłe koleżeństwo "na cześć". Potem on zainicjował pogłębienie znajomości no i... wpadłam po uszy. Z jego strony nie było wprost sugestii, że chodzi o coś więcej, ale ja - pewnie zaślepiona - miedzy wierszami coś tam czasem wyczytywałam. Dla mnie najważniejsze było to, ze nigdy wcześniej nie spotkałam osoby, z którą by mnie tyle łączyło - spojrzenie na świat, zainteresowania (a są dość specyficzne), podobne rozterki, no istne bratnie dusze. Wcześniej się zakochiwałam, owszem, ale nigdy nie byłam w związku, to były jakieś tylko takie chwilowe zauroczenia oparte na wyglądzie. Teraz - zupełnie coś innego, głębszego. Generalnie jak sie czyta o różnicach pomiędzy zakochaniem a miłością, no to to wygląda na miłość.

Na początku wydawało mi sie, że wszystko zmierza ku związkowi, ale nie chciałam tego przyspieszać - mieliśmy na tyle bliską relację, że wydawało sie, że powoli może samo to się jakoś ułoży. Ale ułożyło się tak, że po jakichś trzech latach naszej znajomości on się zakochał w innej... Nie wyszło im, właściwie skończyło się zanim się zaczęło, ale dla mnie to był sygnał, żeby się wycofać z nadziei i pozostać przy przyjaźni. Przebolałam swoje, ale o dziwo nie jakoś strasznie długo... I ta przyjaźń trwała kolejne lata. Ja zakochiwałam się w innych - ale specjalnie używam słowa zakochiwałam, bo nigdy nie było to nic poważnego, nie przerodziło się w żaden związek, były to tylko jakieś moje wewnętrzne fascynacje trwajace może z miesiąc. Ale... zawsze też wracała miłość do niego, ta nie tylko bratersko-przyjacielska. Na chwilę, co jakiś czas, to po prostu wracało. Na tyle, że nie przeszkadzało mi to normalnie żyć, ale wracało.

A jak wróciło parę miesięcy temu...To trwa do dziś i jest to duży ból w sercu; są dni, że ledwo funkcjonuję. Właściwie cieżko mi powiedzieć, co się stało, że to tak odżyło. Wcześniej miałam długą przerwę, wydawało mi sie nawet, że całkiem to przepracowałam. Może fakt, że on zaczął znów randkować z innymi, i włączył mi się syndrom psa ogrodnika? Może coś innego? Wiem tylko, że nigdy wcześniej tak nie cierpiałam z uczucia, nawet trochę nie wierzyłam że tak można (wydawało mi się to domeną egzaltowanych nastolatek, a dawno już nastolatką nie jestem, tylko poważną osobą na ponoć całkiem poważnym stanowisku...).

I teraz przechodzimy do clue problemu. Ja mu nigdy nie dałam żadnych znaków - przynajmniej nie wprost. Niektórzy może powiedzą, że teraz powinnam, ale on mi nieraz mówił, jaki jest ideał jego dziewczyny, no i cóż... nie wpisuję się. Sama też coraz bardziej czuję, że z tego by chyba nie było dobrego związku, bo mamy teraz już nieco inne oczekiwania wobec życia (co nie przeszkadza mi go dalej kochać). I co robić? Ja się boję, że się przez to zamknę na cokolwiek innego. A dodam, że mam problem z nawiązywaniem głębszych relacji (choć odludkiem też nie jestem i mam dużo "zwykłych znajomych"), nigdy nie miałam przyjaciół poza nim. Wszędzie czytam rady na tego typu problemy - i wszyscy mówią, żeby się odciąć. Ale wtedy ja zostaje bez nikogo. I on też traci wsparcie, którym chyba mimo wszystko dla niego jestem...

No i ten cytat ze św. Pawła... że miłość nigdy nie ustaje... Jak to z tym jest? Bo ja się trochę wzbraniam przed zduszaniem tego uczucia, no bo skoro nie ustaje, to jak ustać może w tym przypadku? I tak się miotam i boję, że przekreślam swoje szanse na jakiś inny związek w przyszłości. Podobno miłość to akt woli, ale nie mam siły żeby go raz a dobrze podjąć i przekierować na coś innego. Jak się modlę, to też czasem czuję, że Pan Bóg mówi, że to nie tędy droga, ale na ile to prawdziwe poczucie, a na ile jakieś moje autosugestie? Wiem też, że "po owocach poznacie", a u mnie ta miłość budzi niepokój w sercu i nieraz grzeszne odreagowywanie emocji... Mówię sobie także, że skoro go kocham, to powinnam dać temu spokój, bo ze mną nie będzie szczęśliwy... Ale to też nie za bardzo działa.

Wiem, że piszę chaotycznie, wiem, że historia strasznie banalna, przepraszam - mnie jest trudno o tym mówić, trudno nazwać emocje. Będę jednak wdzięczna za wszelkie rady i pociechę.

Pozdrawiam
E.

 Re: Czy miłość nigdy nie ustaje?
Autor: Ј (---.austin.res.rr.com)
Data:   2020-04-06 22:47

"Nie wyszło im, właściwie skończyło się zanim się zaczęło, ale dla mnie to był sygnał, żeby się wycofać z nadziei i pozostać przy przyjaźni".

Pozostanie przy przyjaźni było błędem. Tę relację należało zakończyć. Przyjaźń damsko-męska to wyższa szkoła jazdy. Dla przeciętnego człowieka, zwłaszcza będącego na etapie poszukiwania życiowego partnera, taka przyjaźń to bardzo poważna przeszkoda.

"No i ten cytat ze św. Pawła... że miłość nigdy nie ustaje... Jak to z tym
jest? Bo ja się trochę wzbraniam przed zduszaniem tego uczucia, no bo skoro
nie ustaje, to jak ustać może w tym przypadku".

Sposób wyrażania miłości zależy od rodzaju relacji. I od rodzaju relacji zależy, jakie uczucia powinniśmy w sobie pielęgnować, a jakich nie rozbudzać. Inne uczucia są odpowiednie w relacji mąż-żona, inne w relacji rodzic-dziecko, jeszcze inne w przyjaźni. U Ciebie nastąpiło pomieszanie. Uczuciowo jesteś w wyłącznej relacji damsko-męskiej, tyle że akceptujesz jeszcze u siebie "skoki w bok", a związek nazywasz przyjaźnią, w której to, co czujesz, nie jest akurat uczuciem zdrowym, właściwym przyjaźni.

Generalnie jestem przeciwniczką wyznawania uczuć, kiedy związek zmierza ku rozpadowi. Ale radziłabym Ci się zastanowić, czy jednak nie byłoby warto w tym przypadku powiedzieć chłopakowi, dlaczego chcesz znajomość zerwać (o ile chcesz). Takie wyznanie może przechylić szalę w jedną lub drugą stronę. Albo ułatwi Ci to odejście (chłopak potwierdzi, że nie takiej żony szuka), albo w obliczu definitywnej utraty Ciebie uzmysłowi sobie, że z jego strony to jednak coś więcej niż przyjaźń.

 Re: Czy miłość nigdy nie ustaje?
Autor: Hanna (---.wtvk.pl)
Data:   2020-04-07 01:19

""No i ten cytat ze św. Pawła... że miłość nigdy nie ustaje... Jak to z tym jest? Bo ja się trochę wzbraniam przed zduszaniem tego uczucia, no bo skoro nie ustaje, to jak ustać może w tym przypadku".

Pomieszanie z poplątaniem, to Cię na pewno męczy. Rozmycie pojęć oraz to, że mieszają się ulotne emocje oraz ewentualne świadome wybory...
Piszesz o zduszaniu uczucia w kontekście fragmentu z Listu do Koryntian, ale św. Paweł o uczuciach tu przecież wcale nie pisze.
Nie ma sensu pisanie ani zakładanie, że uczucie nigdy nie ustaje. Uczucia z definicji są zmienne. Uczuć się nie ślubuje, nie można. Za uczucia nie odpowiadam, one przychodzą i odchodzą.

Nim ewentualnie pogadasz z tym mężczyzną, warto byłoby wiedzieć, rozpoznać, co jest w Tobie. Ty nie do końca wiesz, mieszają Ci się pojęcia. Więc tym trudniej będzie klaropwnie opowiedzieć o nich. Jeśli nie chcesz przerzucać własnego niezłego zamętu na przyjaciela (to może obciążać), to najpierw spróbuj poukładać w sobie.

Przyjaźń damsko-męska jest możliwa. Pod warunkiem, że obie strony potrafią przyjąć w sobie, przepracować i przetrwać ewentualne fale zakochania, nie narzucając się z nimi drugiej stronie. Wielka praca i cudowny dar.

 Re: Czy miłość nigdy nie ustaje?
Autor: B. (---.24.74.57.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2020-04-07 01:40

Emi, nie dopatruj się "między wierszami". Jemu nie zależy na Tobie, a Ty wbijasz się w lata. Takie związanie uczuciowe i czekanie może trwać 2-3 lata, potem należy przerwać tę huśtawkę i odejść. Albo w takiej chwili przerazi się że Cię straci i oświadczy się, albo do widzenia. Możesz modlić się o dobrego męża, bo chyba tego pragniesz, ale daj Panu Bogu swobodę. Módl się nie o to, aby "ten" został Twoim mężem, ale o dobrego męża. I niekoniecznie następny będzie "tym". Pan Bóg może Ci przedstawić jeszcze dwóch albo trzech kandydatów :)
Serdecznie pozdrawiam.

 Re: Czy miłość nigdy nie ustaje?
Autor: M. (---.play-internet.pl)
Data:   2020-04-07 09:39

Uważam, że to całkiem niedobrze, że tkwisz w takim zawieszeniu. Całkiem możliwe, że po prostu powinnaś wyjść z tego ukrywania uczuć, będzie to z korzyścią dla Twojego zdrowia psychicznego. Cały galimatias wypływa moim zdaniem z tego, że nie jesteś szczera. Nie dawałaś sygnałów, gdy z Twojej strony przyjaźń przerodziła się w coś więcej, nie okazywałaś złości czy zazdrości gdy zakochiwał się w innych. Jak długo jeszcze chcesz tłumić wszystkie swoje emocje? Tak się nie da, daj sobie prawo do uczuć i do tego by je komunikować (z szacunkiem do innych oczywiście).
Na tym etapie nie bawiłabym się w subtelne sygnały, mogą nie zostać odebrane i znowu zamkniesz się w sobie. Po prostu przeprowadź szczerą rozmowę, ustal co chcesz powiedzieć, przećwicz to sobie nawet. Nie musisz przecież się oświadczać, opowiedz o swoich wątpliwościach tak jak opowiedziałaś nam i o tym, że się w tym gubisz i że Cię to boli. Nie nastawiaj się na żadny konkretny sposób reakcji ze strony chłopaka. Zobacz jak się dalej sprawy potoczą, daj mu też czas na oswojenie się z nową sytuacją i jej przemyślenie. Zobacz na ile dojrzale podejdzie do Twoich uczuć.
Tak, to będzie duży skok na główkę, ale to będzie pierwszy krok do uporządkowania Twojej sytuacji. Wiem, narażasz się na odrzucenie, ale teraz narażasz się na nie przy każdym kontakcie. W razie zakończenia przyjaźni przepłaczesz sprawę, ale będziesz wiedziała na czym stoisz i będziesz miała czyste pole na dalsze plany dotyczące swojego życia. Samo powiedzenie, że kończysz przyjaźń - moim zdaniem byłoby bez sensu. Potem przez wiele lat możesz mieć poczucie, że Twoje życie ułożyłoby się inaczej gdybyś mu powiedziała.

"Ale wtedy ja zostaje bez nikogo."
Możliwe, że tak się stanie. W tej sytuacji mogłabyś szukać przyjaźni wśród kobiet albo szukać miłości wśród mężczyzn. Ale po pierwsze i najważniejsze pobyć sama ze sobą. Obecna sytuacja najwyraźniej Ci szkodzi, i żeby się zmieniła - trzeba dokonać jakiejś zmiany.

"mam problem z nawiązywaniem głębszych relacji "
A może jeśli wolisz, to jeszcze najpierw psycholog, który spojrzy na Twoje relacje, relację z ojcem czy rodzicami i pozwoli je uporządkować. Bo ta przyjaźnio-miłość z nim może stanowić też formę ucieczki przed wchodzeniem w inne relacje. I jest tylko jakimś czubkiem góry lodowej tego, co powinnaś w sobie poukładać.

Może i jest możliwa przyjaźń damsko-męska, ale w sytuacji gdy z obu stron jest to przyjaźń, żadna z osób nie cierpi i nie musi ukrywać uczuć.

 Re: Czy miłość nigdy nie ustaje?
Autor: Emi (---.centertel.pl)
Data:   2020-04-07 22:45

Dziękuję Wam serdecznie za odpowiedzi. Widzę, że mętlik w głowie mam większy niż myślałam, ale jakoś mi lżej dzięki Waszym wypowiedziom.

Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego na Wielkanoc.

 Re: Czy miłość nigdy nie ustaje?
Autor: Margaret (---.wieszowanet.pl)
Data:   2020-04-08 13:24

"No i ten cytat ze św. Pawła... że miłość nigdy nie ustaje... Jak to z tym jest? Bo ja się trochę wzbraniam przed zduszaniem tego uczucia, no bo skoro nie ustaje, to jak ustać może w tym przypadku?"

Czy kiedy słyszysz słowo "miłość" to zaraz Ci się kojarzy ta romantyczna? Przypuszczasz, że Paweł o tym pisze? A może raczej o tym, że chrześcijańska miłość do bliźniego ma trwać zawsze?

Charyzmaty nie są wieczne. Ale i w niebie miłość międzyosobowa będzie trwać. Całe zdanie trzeba czytać:
"Miłość nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie" (1 Kor 13,8).

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: