Autor: Mateusz (84.38.85.---)
Data: 2021-01-27 08:44
Wiesz, Kalino, chyba po raz pierwszy spotykam się z tak niskim poważaniem życia doczesnego. Mało tego, ten brak szacunku dla życia, które wiedziemy tutaj na ziemi zdajesz się odnosić jedynie do innych ludzi, których według swojego osądu uznajesz chyba za głupców, skoro starają się je chronić, obecnie przed koronawirusem. Przyjmuję zatem, że Ciebie możliwość zakażenia absolutnie nie dotyczy? Ależ oczywiście, że dotyczy, tak jak wszystkich mieszkańców tej planety, wliczając takich (ponad dwa miliony osób), którzy z powodu koronawirusa zakończyli życie. Owszem, często jest tak, że zakażenie przechodzi się bezobjawowo, później dowiadując się jedynie, iż gdzieś "po drodze" go złapaliśmy, ale specyfika tego zjadliwego prionu polega na tym, że jeśli już ma to miejsce, potrafi on zintensyfikować przebieg chorób, na które do tej pory cierpieliśmy. W efekcie prawie nikt nie umiera z powodu samego koronawirusa, tylko chorób współistniejących, których objawy nagle uległy drastycznemu zaostrzeniu. Skoro zatem koronawirus "nie powoduje" zgonów, to po co się go bać? Stąd biorą się osoby, które później piszą o nim w internecie jako o ZwYkŁeJ GrYpCe (pisownia oryginalna, zastosowana przez autora w celu pokazania, jak rzekomo irracjonalny jest strach przed nim). Taka sytuacja trwa, dopóki taki "odważny" sam nie przekona się o swojej "delikatnej" pomyłce. Błędzie rozumowania, o którym potem napisze na jakimś forum/stronie...albo i nie.
Obok przyjmowania błędnych założeń odnośnie do samych możliwości zakażenia, w związku z koronawirusem szkodliwe jest również nadmierne generalizowanie w kwestii leków. Piszesz o amantadynie (nie ma potrzeby zapisywania nazwy własnej tego związku wielką literą, bo to nie marka, pod którą jest on dostępny na rynku farmaceutycznym), jako specyfiku, który pomógł tylu ludziom, więc można uznać, że wyleczy każdego. Otóż niekoniecznie i dlatego wciąż jeszcze potrzebujemy lekarzy, aby stwierdzali, że dany środek jest rzeczywiście odpowiedni dla konkretnego pacjenta. Inaczej może mu bardziej zaszkodzić, niż pomóc.
Dochodząc wreszcie do sedna sprawy: lęk o swoje zdrowie i życie, obojętnie z jakiego powodu powstaje, jest jak najbardziej zasadny. Choćby dlatego, że nasz pobyt na tym świecie jest jednorazowy. Jeśli dobiegnie końca, to nie wrócimy do niego już nigdy. Owszem, wierzymy "w ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny, amen", ale to już nie to samo. Jeśli nie osiągniemy na ziemi czegoś, co jest dostępne tylko tutaj, możemy co najwyżej pomachać temu na pożegnanie. A na pewno nie można stwierdzić, że obecna rzeczywistość składa się wyłącznie z cierpień i niedogodności, że nie da się z niej wykrzesać nic dobrego. Takich dóbr nietrwałych nie należy odrzucać ze względu na przeciwwskazania inne niż stwierdzone przez specjalistę oraz te, których jesteśmy świadomi po szczerej konfrontacji ze swoim „ja”. Mówię tu o sytuacjach, kiedy rezygnujemy z czegoś dlatego, że nie przyniesie nam to nic dobrego, a nie dlatego, że odrzucenie tego będzie dla nas łatwiejsze, wygodniejsze. Zdecydowanie się na takie właśnie rozwiązanie przynosi krótkotrwałą ulgę, a potem żal, być może nawet rozpacz, bo po opcjonalnym opamiętaniu się, najczęściej jest już za późno. Życie, rozumiane jako ograniczony momentami narodzin i śmierci przedział czasowy to jedyna i niepowtarzalna okazja aby robić naprawdę to, czego chcemy, korzystać w pełni z naszej wolnej woli. Ktoś mógłby próbować rozpaczliwie dowodzić, że z nieskrępowanego podejmowania przez nas różnych decyzji mogą wynikać jedynie kolejne grzechy, ale to nieprawda. Osoba o ukształtowanym sumieniu może, a niekiedy nawet powinna działać w sposób nieszablonowy, starając się jeśli to możliwe nie tylko czynić dobro innym, ale też realizować przy tym to, czego pragnie. Znany cytat "wtedy wszystko, kiedy nic dla siebie" aktualizuje wtedy swoje znaczenie, gdyż chcąc zastosować się do niego, z jednej strony mamy obietnicę zysku, a z drugiej warunek, aby nie oczekiwać niczego w zamian za to, co robimy. A przecież po zrobieniu czegoś naprawdę dobrego może pojawić się nagroda najlepsza z możliwych, bo nieoczekiwana i niepomierna finansowo.
|
|