Autor: Danusia (178.219.104.---)
Data: 2021-11-28 19:57
Czasem są sytuacje gdzie popełniamy błędy tego typu, co opisujesz a po czasie dojrzewamy do prawdy o sobie, swoich wadach, słabościach czy nawykach a nie mamy już tych osób w zasięgu naszego miejsca przebywania.
Myślę, że żal i pokuta oraz modlitwa za te posądzone osoby jest zadośćuczynieniem. Niestety tacy jesteśmy, trzeba panować nad językiem no i intencją jaką kierujemy w stronę bliźniego. Często się nie zastanawiamy nad biegiem myśli czy pochopnych, odruchowych "oskarżeń". Może jest tu problem panowania nad własnymi emocjami, które nakręcają i przechodzi to w nawyk. Może takie ćwiczenie, by wobec innych osób, przyznać się lub skrytykować samego siebie, poddać ocenie, tak jakbyś wyszedł z siebie i stanął obok i poddał się samokrytyce.
Pamiętam takie zdarzenie w swoim życiu, że podczas rachunku sumienia przed spowiedzią chyba wielkanocną, stwierdziłam że przecież jestem bezgrzeszna :) i z czego mam się spowiadać? Kiedy weszłam do kościoła w kolejkę ustawiła się kobieta, którą jedynie znałam z widzenia i z sytuacji gdzie wiedziałam, że stoi na przeszkodzie w zdobyciu pracy, gdzie jej warunki bytowe nie były tak trudne jak moje. Miałam żal i niesmak, że ludzie używają tak przeróżnych sposobów by osiągnąć cel. Tak więc kiedy szła do tej kolejki do konfesjonału, to zrozumiałam, że jesteśmy grzeszni wszyscy bez wyjątku.
Kocham Chrystusa, więc ten żal mam zostawić w konfesjonale i w sercu się pojednać z tą osobą mimo iż nigdy nawet nie rozmawiałyśmy. Zaufałam Bogu choć dawniej czułam i złość i bezradność ale mam taką maksymę że wszystko po coś się dzieje dla naszego dobra i wzrastania. Stałam się wolna od tego przywiązania wobec sądu o tej kobiecie. Przyjęłam to natchnienie jako wielką łaskę gdzie dostrzegłam wewnętrznie jak Bóg nas miłuje i pragnie byśmy wzajemnie się szanowali i kochali, tak po prostu.
|
|