logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Cat (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-02-01 13:03

Tak, moze zarzucicie mi nieuctwo, zla znajomosc Ewangelii itp. Ale nie rozumiem dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament? I to - "nie opuszcze cie az do smierci"- przeciez to jest jak wyrok smierci. Nie chce nikogo obrazac, moze po prostu nie dojrzalam. Ale osobiscie nie wyobrazam sobie kochac do smierci kogoś innego procz Boga, ojca i matki. NIECH MI TO KTOS WRESZCIE UZMYSLOWI. Czemu malzenstwo to sakrament? Czemu Az tyle?

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Lili (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-02-01 14:01

Też jestem ciekawa historycznego wywodu na temat sakramentu małżeństwa, może ktoś wie, jaka jest jego geneza?
Ale myślę, że tak naprawdę pytasz o coś innego, o czym zresztą świadczy ilość pytań następujących po tym tytułowym. Przeraża Cię zobowiązanie "na zawsze". Ale przecież to nie jedyna decyzja, którą w życiu podejmujemy "na zawsze". Rodzi się dziecko - dla rodziców to też zobowiązanie do końca życia. A nawet - bardziej trywialnie - bieżesz sobie psa i też masz wobec niego zobowiązanie do końca życia, jego lub Twojego. Życie jest pełne decyzji, które trzeba podjąć i już nie można się wycofać, jeśli się chce zachować ludzką godność i dobre imię.
Wielu ludzi, także Ciebie, przeraża dziś odpowiedzialność i konsekwencje poważnych decyzji. To taka choroba naszych czasów. Lepiej żyć bez żadnych zobowiązań, żeby z każdej sytuacji można się było wycofać, jeśli przypadkiem zrobi się niewygodna. Można wybrać takie życie, to decyzja każdego z nas. Ale trzeba sobie zdawać sprawę także z konsekwencji takiego wyboru. Ach, te konsekwencje, zawsze nas dopadną, bo w końcu zabraknie mamy/taty/starszego brata, którzy przybędą i jakimś cudownym sposobem anulują wszystkie trudności, w które wpadliśmy.
Cat, życie człowieka takie już jest, że nie ucieknie przed ostatecznymi wyborami. Można się oszukiwać, ale to działa na krótką metę.
Oczywiście, zawsze jest w człowieku lęk przed taki ostatecznymi wyborami. Nie ma w nim nic złego, ważne tylko, co z nim zrobisz. Czy pozwolisz mu sobą rządzić, czy też go opanujesz i twórczo przełożysz na dobre i szczęśliwe życie.
Wracając do małżeństwa - nie jest łatwo zdecydować się na powierzenie swojego całego życia jednemu człowiekowi. Ale są dwie rzeczy, które bardzo pomagają. Jedna z nich to miłość - nie zakochanie, uczucie, zauroczenie, ale dojrzała miłość nastawiona całkowicie na dobro drugiej osoby. A druga to ufność pokładana w Bogu.
Krótko mówiąc - pewnie się tak zdarzy (i bardzo Ci tego życzę), że pokochasz kogoś tak, że przysięga "aż do śmierci" nie będzie Cię przerażać. Że będzie ona raczej jak "pieczęć na Twoim sercu" (PnP 8, 6) a nie jak ograniczające i przerażające kajdany.

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Edyta (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-02-01 14:45

"kochac do smierci kogoś innego procz Boga, ojca i matki" - a w Piśmie św. jest napisane:
"Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta. Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem" Rdz 2, 23-24
Jak dojrzejesz to zrozumiesz. Również to czym jest miłość. Poznasz ją ale potrzebujesz jeszcze czasu.

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: moderator (---.hsd1.il.comcast.net)
Data:   2007-02-01 15:19

www.katechizm.diecezja.elk.pl/kkkII-2-3.htm#o11kkkII-2-3

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: moderator (---.hsd1.il.comcast.net)
Data:   2007-02-01 15:43

Katecheza środowa Jana Pawła II wygłoszona 28 lipca 1982

MAŁŻEŃSTWO JAKO SAKRAMENT

1 Rozpoczynamy dziś nowy rozdział w naszych rozważaniach o małżeństwie, odwołując się do słów św. Pawła z Listu do Efezjan.
„Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus — Głową Kościoła: On — Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom — we wszystkim. Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus — Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swoją żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!” (Ef 5,22-33).

2 Wypada nam poddać gruntownej analizie powyższy tekst zawarty w piątym rozdziale Listu do Efezjan, tak jak uprzednio poddawaliśmy analizie poszczególne słowa Chrystusa, które zdają się mieć kluczowe znaczenie dla teologii ciała. Były to te słowa, w których Chrystus odwołuje się do „początku” (Mt 19,4; Mk 10,6), do „serca” ludzkiego w Kazaniu na Górze (Mt 5,28) oraz do przyszłego zmartwychwstania (Mt 22,30; Mk 12,25; Łk 20,35). To wszystko co znajdujemy w przytoczonym fragmencie Listu do Efezjan, stanowi jak gdyby „zwieńczenie” tamtych, kluczowych i syntetycznych słów. Jeśli z nich wyłoniła się teologia ciała w swych ewangelicznych zarysach, najprostszych, a zarazem najbardziej podstawowych — to teologię tę trzeba niejako założyć przy interpretacji powyższego fragmentu Listu do Efezjan i dlatego też, interpretując ten fragment, należy to czynić w świetle tego, co o ciele ludzkim powiedział nam Chrystus. Powiedział zaś, odwołując się nie tylko do „historycznego” i przez to zawsze „współczesnego” człowieka pożądliwości (do jego „serca”), ale także otwierając z jednej strony perspektywę „początku”, czyli pierwotnej niewinności i sprawiedliwości, z drugiej zaś eschatologiczną perspektywę zmartwychwstania ciał, w którym ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić” (por. Łk 20,35). Wszystko to składa się na teologiczną optykę „odkupienia ciała” (por. Rz 8,23).

3 Słowa autora Listu do Efezjan1 też są skoncentrowane na ciele — i to równocześnie w znaczeniu przenośnym, metaforycznym: na Ciele Chrystusa, którym jest Kościół — i w znaczeniu dosłownym: na ciele ludzkim w jego odwiecznej męskości i kobiecości, w jego odwiecznym przeznaczeniu do jedności w małżeństwie, jak o tym mówi Księga Rodzaju: „mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 2,24).
W jaki sposób te dwa znaczenia ciała pojawiają się i spotykają w przytoczonym fragmencie Listu do Efezjan? Dlaczego się tam pojawiają i spotykają? — to właśnie są pytania, jakie wypada sobie postawić, oczekując na nie odpowiedzi — nie tyle doraźnych i bezpośrednich, ale możliwie gruntownych i „długofalowych”, tak jak do nich przygotowały nas poprzednie analizy. Bo też owego fragmentu Listu do Efezjan nie można poprawnie odczytać inaczej, jak tylko w bardzo szerokim kontekście biblijnym, widząc w nim jakby „zwieńczenie” tematów i prawd, które poprzez objawione w Biblii słowo Boga płyną i powracają niczym na fali. Są to tematy centralne i prawdy zasadnicze. Dlatego też nasz tekst z Listu do Efezjan jest znowu tekstem kluczowym i „klasycznym”.

4 Jest to tekst dobrze znany z liturgii. A w liturgii pojawia się zawsze w związku z sakramentem małżeństwa. Lex orandi Kościoła widzi w nim wyraźne odniesienie do tego sakramentu — a lex orandi zawsze zakłada i równocześnie wyraża lex credendi. Przyjmując to założenie, musimy zarazem pytać: w jaki sposób w owym „klasycznym” tekście Listu do Efezjan dochodzi do głosu prawda o sakramentalności małżeństwa? W jaki sposób zostaje w nim wypowiedziana lub potwierdzona? Okaże się, iż odpowiedź na te pytania nie może być tylko doraźna i bezpośrednia, ale musi być stopniowa i „długofalowa”. Wskazuje na to nawet pierwsze spojrzenie na tekst, który każe nam wrócić do Księgi Rodzaju, a więc do „początku”, a równocześnie w całym opisie stosunku pomiędzy Chrystusem a Kościołem podejmuje dobrze znaną z pism proroków Starego Testamentu analogię miłości oblubieńczej pomiędzy Bogiem – Jahwe a Jego wybranym ludem. Bez przebadania tych odniesień trudno będzie odpowiedzieć na pytanie o to, w jaki sposób i w jakiej mierze List do Efezjan mówi o sakramentalności małżeństwa. Okaże się też, że przewidywana odpowiedź musi prowadzić poprzez cały obszar zagadnień przeanalizowanych uprzednio: poprzez teologię ciała.

5 Sakrament, sakramentalność — w najogólniejszym tego słowa znaczeniu — spotyka się z ciałem i zakłada „teologię ciała”. Sakrament bowiem wedle — powszechnie przyjętego znaczenia — jest „znakiem widzialnym”. „Ciało” zaś oznacza to, co widzialne, oznacza „widzialność” świata i człowieka. W jakiś więc sposób — bodaj najogólniejszy — ciało wchodzi w definicję sakramentu, skoro jest on „znakiem widzialnym rzeczywistości niewidzialnej”: rzeczywistości duchowej, transcendentnej, Boskiej. W tym znaku — i poprzez ten znak — Bóg udziela się człowiekowi w swej transcendentnej Prawdzie i Miłości. Sakrament jest znakiem łaski — i to znakiem skutecznym. Nie tylko ją oznacza i wyraża na sposób widzialny, na sposób znaku — ale także sprawia ją, przyczynia się skutecznie do tego, że łaska staje się udziałem człowieka. Że dokonuje się w nim i urzeczywistnia dzieło zbawienia — dzieło odwiecznie zamierzone przez Boga, objawione zaś do końca w Jezusie Chrystusie.

6 Ten pierwszy niejako rzut oka na „klasyczny” tekst Listu do Efezjan wskazuje już w jakim kierunku mają się rozwijać nasze dalsze analizy, do których tekst ten stanowi podstawę i punkt wyjścia. Analizy te muszą rozpocząć się od wstępnego zrozumienia tekstu samego w sobie, w dalszym jednakże ciągu muszą wyprowadzić nas niejako poza granice — a to celem zrozumienia możliwie „do końca”, jaka kondensacja objawionej przez Boga prawdy mieści się w granicach tego niezwykłego tekstu. Używając znanego zwrotu z Konstytucji Gaudium et spes można powiedzieć, że wybrany przez nas fragment Listu do Efezjan w szczególny sposób objawia „człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie”2: temu człowiekowi, którego udziałem jest doświadczenie osoby wcielonej. Stwarzając go bowiem na swój obraz, Bóg od początku stworzył go „mężczyzną i kobietą” (por. Rdz 1,27).
W ciągu kolejnych analiz — przede wszystkim w świetle przytoczonego tekstu z Listu do Efezjan — będziemy się starali głębiej zrozumieć sakrament (w szczególności małżeństwo jako sakrament) naprzód w wymiarze przymierza i łaski. W dalszym ciągu zaś — tenże sam sakrament małżeństwa w wymiarze znaku sakramentalnego.

Przypisy
1 Problem autorstwa Listu do Efezjan — niektórzy egzegeci uznają autorstwo św. Pawła, inni temu zaprzeczają — może być rozwiązany za pomocą hipotezy kompromisowej, którą przyjmujemy tutaj jako roboczą, a mianowicie, że św. Paweł podyktował list swemu sekretarzowi, który następnie rozwinął go i dopracował. To właśnie rozwiązanie mamy na myśli, gdy mówimy: „autor Listu do Efezjan”, „Apostoł” czy też „św. Paweł”.
2 Gaudium et spes, 22.

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: moderator (---.hsd1.il.comcast.net)
Data:   2007-02-01 15:43

Katecheza środowa Jana Pawła II wygłoszona 20 października 1982

SAKRAMENTY KOŚCIOŁA

1 Mówiliśmy przed tygodniem o integralnym dziedzictwie Przymierza z Bogiem i łaski związanej pierwotnie z Boskim dziełem stworzenia.
W to integralne dziedzictwo — tak należy wnioskować z Ef 5,21-33 — weszło również małżeństwo jako sakrament najpierwotniejszy, ustanowiony „od początku” i związany z całym sakramentem stworzenia. Sakramentalność małżeństwa jest nie tylko wzorem i figurą sakramentu Kościoła (Chrystusa i Kościoła) — jest równocześnie bardzo istotną częścią nowego dziedzictwa: dziedzictwa sakramentu odkupienia, którym zostaje obdarowany Kościół w Chrystusie. Wypada tutaj raz jeszcze powołać się na te słowa Chrystusa z Mt 19,3-9 (por. również Mk 10,5-9), w których, odpowiadając na pytanie faryzeuszów o małżeństwo i jego właściwy charakter, Chrystus odwołuje się tylko i wyłącznie do pierwotnego ustanowienia dokonanego przez Stwórcę „na początku”. Rozważając znaczenie tej odpowiedzi w świetle Listu do Efezjan, a zwłaszcza Ef 5,21-33, wnioskujemy o dwojakim poniekąd odniesieniu małżeństwa do całego porządku sakramentalnego, który wyłania się w Nowym Przymierzu na gruncie samego sakramentu odkupienia.

2 Małżeństwo, sakrament najpierwotniejszy, stanowi z jednej strony figurę (a więc: podobieństwo, analogię), wedle której zostaje zbudowany sam podstawowy zrąb nowej ekonomii zbawczej oraz porządku sakramentalnego, jaki swój początek bierze w oblubieńczym obdarowaniu Kościoła przez Chrystusa wszystkimi dobrami odkupienia (można by powiedzieć, używając początkowych słów Listu do Efezjan: „wszelkim błogosławieństwem duchowym”). W ten sposób małżeństwo jako sakrament najpierwotniejszy zostaje przejęte i włączone w integralną strukturę nowej ekonomii sakramentalnej wyrosłej z odkupienia w sposób poniekąd „wzorczy”: zostaje przejęte i włączone niejako od samych podstaw. Chrystus sam w rozmowie z faryzeuszami (Mt 19,3-9) przede wszystkim potwierdza jego istnienie. Jeśli uwzględnić ten wymiar zagadnienia, należałoby wnosić, że wszystkie sakramenty Nowego Przymierza znajdują w małżeństwie, jako sakramencie najpierwotniejszym, poniekąd swoją rację wzorczą. Zdaje się to zaznaczać w owym klasycznym fragmencie Ef 5,21-33, o czym za chwilę będzie jeszcze mowa.

3 Jednakże odniesienie małżeństwa do całego porządku sakramentalnego, wyrastającego z obdarowania Kościoła dobrami odkupienia, nie ogranicza się tylko do wymiaru wzorczego. Chrystus w swej rozmowie z faryzeuszami (Mt 19,3-9) nie tylko potwierdza istnienie małżeństwa ustanowionego przez Stwórcę „od początku”, ale także czyni je integralną częścią tej nowej ekonomii sakramentalnej, nowego porządku zbawczych „znaków”, który bierze początek w sakramencie odkupienia, podobnie jak pierwotna ekonomia wyłoniła się z sakramentu stworzenia, ograniczając się właściwie do tego jedynego sakramentu, jakim było małżeństwo ustanowione w stanie pierwotnej niewinności, pierwotnej sprawiedliwości człowieka, stworzonego jako mężczyzna i kobieta „na obraz i podobieństwo Boga” (por. Rdz 1,27).

4 Nowa ekonomia sakramentalna, która zostaje ustanowiona na gruncie sakramentu odkupienia, wyłaniając się z oblubieńczego obdarowania Kościoła przez Chrystusa, różni się od ekonomii pierwotnej. Skierowana jest bowiem nie do człowieka pierwotnej sprawiedliwości i niewinności, ale do człowieka obarczonego dziedzictwem pierworodnego grzechu i stanem grzeszności (status naturae lapsae). Skierowana jest do człowieka troistej pożądliwości, wedle klasycznych słów z 1 Listu św. Jana (2,16), do człowieka, w którym „ciało pożąda przeciwko duchowi, a duch przeciw ciału” (por. Ga 5,17), wedle teologii (i antropologii) Pawłowej, której sporo miejsca poświęciliśmy w dawniejszych rozważaniach.

5 Rozważania te, związane z gruntowną analizą znaczenia wypowiedzi Chrystusa z Kazania na Górze na temat „pożądliwego patrzenia” jako „cudzołożenia w sercu”, przygotowują do rozumienia małżeństwa jako części nowego porządku sakramentalnego, który początek swój bierze w sakramencie odkupienia — czyli zarazem w owej „wielkiej tajemnicy”, która jako misterium Chrystusa i Kościoła stanowi o sakramentalności samego Kościoła. Przygotowują one również do zrozumienia małżeństwa jako sakramentu Nowego Przymierza, którego zbawcze działanie musi być organicznie zespolone z całokształtem owego etosu, jaki w dawniejszych analizach został określony jako etos odkupienia. List do Efezjan na swój sposób wyraża tę samą prawdę: o małżeństwie — jako sakramencie „wielkim” — mówi w rozległym kontekście parenetycznym, czyli w kontekście pouczeń moralnych dotyczących właśnie etosu, jaki powinien kwalifikować życie chrześcijan: ludzi żyjących świadomością owego wybrania, jakie urzeczywistnia się „w Chrystusie i w Kościele”.

6 Na tym rozległym tle rozważań, które wyłaniają się z lektury Listu do Efezjan (zwłaszcza Ef 5,21-33), można i trzeba na końcu dotknąć jeszcze zagadnienia sakramentów Kościoła. Sam tekst Ef 5,21-33 mówi o tym w sposób pośredni i poniekąd drugoplanowy, tym niemniej wystarczający, ażeby i to zagadnienie również znalazło się w granicach niniejszego rozdziału. Wypada jednakże w tym miejscu bodaj w kilku zdaniach scharakteryzować sam sposób posługiwania się wyrazem „sakrament”, który jest znamienny dla naszych rozważań.

7 Dotychczas bowiem wyrazem „sakrament” posługiwaliśmy się — zgodnie zresztą z całą tradycją biblijno-patrystyczną — w znaczeniu szerszym niż to, jakie jest właściwe dla późniejszego i współczesnego słownictwa teologicznego, które poprzez słowo „sakrament” wskazuje na ustanowione przez Chrystusa i wypełniane przez Kościół znaki, wyrażające łaskę udzielaną przez Boga osobie przyjmującej dany sakrament. W tym znaczeniu każdy z siedmiu sakramentów Kościoła posiada charakter określonej czynności liturgicznej, ukonstytuowanej przez słowo (forma) i specyficzną „materię” sakramentalną — zgodnie z rozpowszechnioną teorią „hylemorfizmu”, przyjętą przez Tomasza z Akwinu i całą tradycję scholastyczną.

8 W stosunku do tego, zacieśnionego już znaczenia, w naszych rozważaniach posługiwaliśmy się dotąd znaczeniem szerszym wyrazu „sakrament” — i chyba także pierwotniejszym oraz bardziej podstawowym. List do Efezjan, a zwłaszcza Ef 5,21-33, zdaje się w szczególny sposób do tego uprawniać. Sakrament oznacza tu samą tajemnicę Bożą, tajemnicę odwiecznie ukrytą w Bogu — jednakże nie w samym tym odwiecznym ukryciu, ale przede wszystkim w jej objawieniu i urzeczywistnieniu (również: w objawieniu przez urzeczywistnienie). W tym znaczeniu była mowa również o „sakramencie stworzenia” i o „sakramencie odkupienia”. Na gruncie sakramentu stworzenia należy rozumieć pierwotną sakramentalność małżeństwa (sakrament najpierwotniejszy). Z kolei zaś na gruncie sakramentu odkupienia można zrozumieć sakramentalność Kościoła — a raczej sakramentalność zjednoczenia Chrystusa z Kościołem, co autor Listu do Efezjan przedstawia na podobieństwo małżeństwa, związku oblubieńczego męża i żony. Wnikliwa analiza tekstu wskazuje na to, że nie chodzi w tym wypadku o porównanie w znaczeniu metaforycznym, ale o rzeczywiste odnowienie (czy też „odtworzenie”, to jest stworzenie na nowo) tego, co stanowiło zbawczą treść (poniekąd „zbawczą substancję”) najpierwotniejszego sakramentu. Stwierdzenie to posiada zasadnicze znaczenie zarówno dla wyjaśnienia sakramentalności Kościoła (do tego odnoszą się wiele mówiące słowa w pierwszym rozdziale konstytucji Lumen gentium), jak też dla zrozumienia sakramentalności małżeństwa jako jednego z sakramentów Kościoła.

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: moderator (---.hsd1.il.comcast.net)
Data:   2007-02-01 15:43

Katecheza środowa Jana Pawła II wygłoszona 27 paźdzernika 1982

SAKRAMENTALNOŚĆ MAŁŻEŃSTWA W ŚWIETLE SŁÓW CHRYSTUSA

1 Tekst Listu do Efezjan (5,21-33) mówi o sakramentach Kościoła — w szczególności o chrzcie i Eucharystii — ale mówi o nich w sposób tylko pośredni i poniekąd aluzyjny, rozwijając analogię małżeństwa w odniesieniu do Chrystusa i Kościoła. I tak czytamy naprzód, że Chrystus, który „umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie” (Ef 5,25), dokonał tego, „aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo” (Ef 5,26). Chodzi tu niewątpliwie o sakrament chrztu, tak jak z ustanowienia Chrystusa bywa on od początku udzielony tym, którzy się nawracają. Słowa przytoczone ukazują bardzo plastycznie, jak swe istotne znaczenie i moc sakramentalną czerpie chrzest z owej oblubieńczej miłości Odkupiciela, poprzez którą konstytuuje się przede wszystkim sakramentalność samego Kościoła: sacramentum magnum. To samo można odnieść i do Eucharystii, na którą zdają się wskazywać dalsze słowa o „żywieniu własnego ciała”, które każdy człowiek „żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus — Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała” (Ef 5,29-30). Otóż Chrystus żywi Kościół swoim Ciałem właśnie przez Eucharystię.

2 Widać jednakże, że nie możemy mówić w jednym i drugim wypadku o bardziej rozbudowanej sakramentologii. Nie można o niej mówić także, gdy chodzi o sakrament małżeństwa jako jeden z sakramentów Kościoła. List do Efezjan, wyrażając oblubieńczy stosunek Chrystusa do Kościoła, pozwala zrozumieć, że sam Kościół dzięki temu jest „wielkim sakramentem”, nowym znakiem Przymierza i łaski, wyrastającym z głębin sakramentu odkupienia — podobnie jak z głębin sakramentu stworzenia wyłoniło się małżeństwo: najpierwotniejszy znak Przymierza i łaski. Autor Listu do Efezjan głosi, że ów najpierwotniejszy sakrament urzeczywistnia się w nowy sposób w sakramencie Chrystusa i Kościoła. Na tej też podstawie Apostoł zwraca się w tymże samym „klasycznym” tekście Ef 5,21-33 do małżonków, ażeby — „wzajemnie sobie poddani w bojaźni Chrystusowej” (Ef 5,21) — kształtowali swe życie małżeńskie na gruncie sakramentu, ustanowionego na początku przez Stwórcę, który w oblubieńczym przymierzu łaski Chrystusa i Kościoła odnalazł swoją ostateczną wielkość i świętość.

3 Chociaż więc List do Efezjan nie mówi wprost i bezpośrednio o małżeństwie jako jednym z sakramentów Kościoła, to jednak sakramentalność małżeństwa zostaje w nim w sposób szczególny potwierdzona i pogłębiona. W „wielkim sakramencie” Chrystusa i Kościoła małżonkowie chrześcijańscy są wezwani do kształtowania swego życia i powołania na sakramentalnym fundamencie.

4 Po dokonanej analizie „klasycznego” tekstu Ef 5,21-33, który zaadresowany jest do małżonków chrześcijańskich, głosząc im „wielką tajemnicę” (sacramentum magnum) oblubieńczej miłości Chrystusa i Kościoła — wypada wrócić do owych znamiennych słów z Ewangelii, jakie wcześniej jeszcze poddaliśmy analizom, widząc w nich wypowiedzi kluczowe dla teologii ciała. Chrystus wypowiada owe słowa niejako z Bożej głębi „odkupienia ciała” (por. Rz 8,23). Wszystkie one mają podstawowe znaczenie dla człowieka właśnie o tyle, o ile jest on „ciałem” — o ile jest mężczyzną lub kobietą. Mają znaczenie dla małżeństwa, w którym mężczyzna i kobieta łączą się ze sobą tak ściśle, że „stają się jednym ciałem” (wedle wyrażenia z Rdz 2,24) — chociaż równocześnie słowa Chrystusa wskazują także na powołanie do „bezżenności dla królestwa niebieskiego” (por. Mt 19,12).

5 Na każdej z tych dróg „odkupienie ciała” jest nie tylko wielkim oczekiwaniem tych, którzy „posiadają pierwsze dary Ducha” (por. Rz 8,23), ale także stałym źródłem nadziei, że stworzenie „zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych” (Rz 8,21). Słowa Chrystusa, wypowiedziane z Bożej głębi tajemnicy odkupienia: „odkupienia ciała” — niosą w sobie zaczyn tej właśnie nadziei. Otwierają jej perspektywę zarówno w wymiarze eschatologicznym, jak też w wymiarze dnia powszedniego. Słowa bowiem skierowane do bezpośrednich słuchaczy, zaadresowane zostały równocześnie do człowieka „historycznego” różnych czasów i miejsc. Właśnie ten człowiek, który „posiadł pierwsze dary Ducha”, „wzdycha, oczekując […] odkupienia ciała” (Rz 8,23). Na nim też skupia się „kosmiczna” nadzieja całego stworzenia, które w nim: w człowieku, „z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych” (Rz 8,19).

6 Chrystus rozmawia z faryzeuszami, którzy pytają: „Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?” (Mt 19,3) — pytają zaś w taki sposób, gdyż prawo przypisywane Mojżeszowi dopuszczało tzw. „list rozwodowy” (Pwt 24,1). Odpowiedź Chrystusa brzmi: „Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela” (Mt 19,4-6). Jeśli zaś chodzi o „list rozwodowy”, Chrystus odpowiada tak: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było. A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę — chyba w wypadku nierządu — a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo” (Mt 19,8-9).

7 Horyzont „odkupienia ciała” otwiera się w tych słowach, które są odpowiedzią na konkretne pytanie z dziedziny prawno-moralnej — otwiera się przede wszystkim przez to, że Chrystus staje na gruncie owego sakramentu najpierwotniejszego, który Jego rozmówcy dziedziczą w sposób szczególny, skoro dziedziczą także objawienie tajemnicy Stworzenia zawarte w pierwszych rozdziałach Księgi Rodzaju. Równocześnie słowa te zawierają odpowiedź uniwersalną, skierowaną do człowieka „historycznego” wszystkich czasów i miejsc, skoro o małżeństwie i jego nierozerwalności orzekają, odwołując się do tego, kim jest człowiek jako mężczyzna i kobieta, kim stał się w sposób nieodwracalny poprzez fakt stworzenia go na obraz i podobieństwo Boga, kim nie przestaje być również po grzechu pierworodnym, chociaż ten pozbawił go pierwotnej niewinności i sprawiedliwości. Chrystus, który w odpowiedzi na pytanie faryzeuszów odwołuje się do „początku”, zdaje się w ten sposób szczególnie uwydatniać, że przemawia z głębi tajemnicy odkupienia, odkupienia ciała. Odkupienie oznacza bowiem poniekąd „nowe stworzenie” — oznacza podjęcie wszystkiego, co stworzone, ażeby wyrazić w stworzeniu pełnię sprawiedliwości, godziwości i świętości zamierzonej przez Boga. Wyrazić tę pełnię przede wszystkim w człowieku, stworzonym jako mężczyzna i kobieta na podobieństwo Boga.
Poprzez pryzmat słów Chrystusa wypowiedzianych do faryzeuszów na temat tego, czym było małżeństwo „od początku”, odczytujemy również „klasyczny” tekst Listu do Efezjan (5,21-33) jako świadectwo sakramentalności małżeństwa na gruncie „wielkiej tajemnicy” Chrystusa i Kościoła.

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: moderator (---.hsd1.il.comcast.net)
Data:   2007-02-01 15:44

Katecheza środowa Jana Pawła II wygłoszona 24 listopada 1982

SAKRAMENT „POCZĄTKU” I SAKRAMENT ZRODZONY Z ODKUPIENIA CIAŁA

1 Przeprowadziliśmy analizę Listu do Efezjan, przede wszystkim Ef 5,21-33, pod kątem sakramentalności małżeństwa. Patrzymy teraz jeszcze na ten sam tekst w pryzmacie słów Ewangelii.
Słowa Chrystusa wypowiedziane do faryzeuszów (por. Mt 19,3-9) mówią o małżeństwie jako o sakramencie, czyli o najpierwotniejszym objawieniu zbawczej woli i zbawczego działania Boga „na początku”: w samej tajemnicy stworzenia. Mocą tej zbawczej woli i zbawczego działania Boga mężczyzna i kobieta, jednocząc się ze sobą tak ściśle, że stają się „jednym ciałem” (Rdz 2,24), mieli być razem „zespoleni w prawdzie i miłości jako dzieci Boże”1, przybrani za synów w jedynym, odwiecznie umiłowanym Synu. Ku takiej jedności, ku takiej komunii osób „na podobieństwo jedności Osób boskich”2 zwracają się słowa Chrystusa, które mówią o małżeństwie jako o sakramencie najpierwotniejszym — i równocześnie potwierdzają tenże sakrament na gruncie tajemnicy odkupienia. Pierwotna bowiem „jedność w ciele” mężczyzny i kobiety nie przestaje kształtować dziejów człowieka na ziemi — chociaż straciła ową przejrzystość sakramentu, znaku zbawienia, jaką posiadała „na początku”.

2 Jeśli Chrystus wobec swoich rozmówców z ewangelii Mateusza i Marka (Mt 19,3-9; Mk 10,2-12) potwierdza małżeństwo jako sakrament ustanowiony przez Stwórcę „na początku”, jeśli stosownie do tego stawia pod jego adresem wymaganie nierozerwalności — to tym samym otwiera to małżeństwo na zbawcze działanie Boga, na moce płynące z „odkupienia ciała”, które pomagają przezwyciężać skutki grzechu i budować jedność mężczyzny i kobiety według odwiecznego ustanowienia Stwórcy. Zbawcze działanie, jakie płynie z tajemnicy odkupienia, przejmuje w siebie owo pierwotnie uświęcające działanie Boga w samej tajemnicy stworzenia.

3 Słowa z ewangelii Mateusza (19,3-9), a także Marka (10,2-12) mają równocześnie bardzo wyrazistą wymowę etyczną. Są to słowa potwierdzające najpierwotniejszy sakrament na gruncie tajemnicy odkupienia, a równocześnie ustanawiające stosowny do tego etos, który już uprzednio nazwaliśmy w tych rozważaniach „etosem odkupienia”. Etos ewangeliczny i chrześcijański w samym swoim teologicznym rdzeniu jest etosem odkupienia. Skądinąd możemy znaleźć dla tegoż etosu wykładnię rozumną, wykładnię filozoficzną o charakterze personalistycznym — jednakże w swoim teologicznym rdzeniu jest on etosem odkupienia, owszem: etosem odkupienia ciała. Odkupienie staje się zarazem podstawą zrozumienia szczególnej godności ciała ludzkiego, zakorzenionej w osobowej godności mężczyzny i kobiety. Właśnie racja tej godności stoi u podstaw nierozerwalności przymierza małżeńskiego.

4 Chrystus odwołuje się do nierozerwalnego charakteru małżeństwa jako najpierwotniejszego sakramentu, a potwierdzając ten sakrament na gruncie tajemnicy odkupienia, równocześnie wyciąga wnioski natury etycznej: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo” (Mk 10,11-12; por. Mt 19,9). Można powiedzieć, że w ten sposób odkupienie jest dane człowiekowi jako łaska nowego przymierza z Bogiem w Chrystusie — i równocześnie jest mu zadane jako etos: jako kształt moralności odpowiadający działaniu Boga w tajemnicy odkupienia. Jeśli małżeństwo jako sakrament jest skutecznym znakiem zbawczego działania Boga „od początku” — to równocześnie w świetle rozważanych tutaj słów Chrystusa sakrament ten stanowi zarazem słowo wzywające człowieka: mężczyznę i kobietę, aby świadomie uczestniczyli w odkupieniu ciała.

5 Ów etyczny wymiar odkupienia ciała zarysowuje się w sposób szczególnie głęboki, gdy rozważamy słowa Chrystusa wypowiedziane w Kazaniu na Górze w nawiązaniu do przykazania „Nie cudzołóż”. „Słyszeliście, że powiedziano: «Nie cudzołóż!» A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (lub w dawnym tłumaczeniu: „już ją scudzołożył w sercu swoim”) (Mt 5,27-28). Poświęciliśmy uprzednio tej lapidarnej wypowiedzi Chrystusa z Kazania na Górze obszerny komentarz, kierując się przeświadczeniem, że posiada ona podstawowe znaczenie dla całej teologii ciała, przede wszystkim w wymiarze człowieka „historycznego”. A chociaż słowa te nie mówią bezpośrednio i wprost o małżeństwie jako sakramencie, to jednak niepodobna ich oderwać od całego sakramentalnego podłoża, w którym z uwagi na przymierze małżeńskie osadzone zostało bytowanie człowieka jako mężczyzny i kobiety: zarówno w pierwotnym kontekście tajemnicy stworzenia, jak też z kolei w kontekście tajemnicy odkupienia. Owo sakramentalne podłoże dotyka za każdym razem konkretnych osób, przenika w to, czym (a raczej: kim) jest mężczyzna i kobieta w swej pierwotnej godności obrazu i podobieństwa Bożego z racji stworzenia, a zarazem w tejże samej godności, dziedziczonej pomimo grzechu i stale na nowo „zadawanej” człowiekowi poprzez rzeczywistość odkupienia.

6 Chrystus, który w Kazaniu na Górze daje swoją wykładnię przykazania „Nie cudzołóż” — wykładnię konstytutywną dla nowego etosu — „zadaje” w tychże samych lapidarnych słowach godność każdej kobiety każdemu mężczyźnie; i równocześnie (chociaż z brzmienia słów wynika to tylko w sposób pośredni) „zadaje” też każdej kobiecie godność każdego mężczyzny3. „Zadaje” wreszcie każdemu — zarówno mężczyźnie, jak kobiecie — jego własną godność: poniekąd sacrum osoby, i to ze względu na jej kobiecość czy męskość, ze względu na „ciało”. Trudno nie zauważyć, że słowa Chrystusa z Kazania na Górze dotyczą etosu. Równocześnie też trudno nie przyjąć po gruntowniejszej refleksji, że są to słowa wypowiedziane z samej głębi odkupienia ciała. Chociaż zaś nie mówią one wprost o małżeństwie jako sakramencie, nietrudno ustalić, że swoje właściwe i pełne znaczenie osiągają one w relacji do sakramentu: zarówno tego najpierwotniejszego, który związany jest z tajemnicą stworzenia, jak też z tego w którym człowiek „historyczny”, po grzechu i z racji swej dziedzicznej grzeszności, ma odnajdywać godność i świętość małżeńskiej jedności „w ciele” na gruncie tajemnicy odkupienia.

7 Chrystus w Kazaniu na Górze — jak również w rozmowie z faryzeuszami o nierozerwalności małżeństwa — przemawia z głębi tej Bożej tajemnicy. I równocześnie sięga do samej głębi ludzkiej tajemnicy. Dlatego odwołuje się do „serca” — do owego „miejsca wewnętrznego”, w którym przesilają się w człowieku dobro i zło, grzech i sprawiedliwość, pożądliwość i świętość. Mówiąc o pożądaniu (o „pożądliwym spojrzeniu”, por. Mt 5,28). Chrystus uświadamia swym słuchaczom, że każdy nosi w sobie wraz z tajemnicą grzechu wewnętrzny wymiar „człowieka pożądliwości” (trojakiej: pożądliwości ciała, oczu i pychy żywota, por. 1 J 2,16). Właśnie temu „człowiekowi pożądliwości” sakrament odkupienia jest dany w małżeństwie jako łaska i znak przymierza z Bogiem — i zadany jako etos. I równocześnie — w relacji do małżeństwa jako sakramentu — jest zadany jako etos każdemu człowiekowi, mężczyźnie i kobiecie. Jest zadany jego „sercu”, jego sumieniu, jego spojrzeniom i jego postępowaniu. Małżeństwo jest wedle słów Chrystusa (por. Mt 19,4) sakramentem samego „początku”, równocześnie zaś — na gruncie „historycznej” grzeszności człowieka — jest ono sakramentem zrodzonym z tajemnicy „odkupienia ciała”.

Przypisy
1 Por. Gaudium et spes, 24.
2 Por. tamże.
3 Tekst św. Marka mówiący o nierozerwalności małżeństwa stwierdza jasno, że kobieta staje się winna cudzołóstwa, kiedy porzuca małżonka i wiąże się z innym mężczyzną (por. Mk 10,12).

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: moderator (---.hsd1.il.comcast.net)
Data:   2007-02-01 15:45

Katechez Jana Pawła II na temat małżeństwa jest znacznie więcej.

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2007-02-01 16:39

A ja upraszam pytających o logiczne zadawanie pytań. Skoro ojca i matkę możesz do śmierci, to powiedz mi skąd się oni wzięli? W Kanadzie sąd ustalił, że dziecko może mieć dwie matki i jednego ojca (chodziło o transwestytów bodajże), więc rozumiem, że do pojęcia ojcostwa i macierzyństwa można mieć stosunek swobodny (gdzieś widziałem w TV 67-letnią matkę, której dziecko wszczepiono). Ale bądźmy poważni. Wiesz Ty po prostu tego jeszcze nie rozumiesz. Ale jest wiele rzeczy, których nie rozumiesz, a się nie buntujesz (np. teoria względności, jak myślę). Mogę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie inaczej. Na początku jest zauroczenie i przyjaźń, (bo te wielkie uczucia, im większe, tym szybciej przemijające, to dobre dla bardzo młodych) i pewna wspólnota poglądów, pragnień, zainteresowań. Później jest wspólna droga, z człowiekiem, który do końca pozostanie tajemnicą, droga poprzedzona tym widzialnym znakiem. Jak można taką drogę przerywać, podejmować na nowo z innym, drugim, trzecim, czwartym człowiekiem? Żyjecie w świecie wykreowanym przez media, którego ideałem jest pogoń za niczym. Życie jest zbyt krótkie, by tak się szarpać. A czas zbyt cenny by go marnować. A ten drugi człowiek zbyt wielką wartością, by go niszczyć swoim egoizmem. To jest rzecz hierarchii wartości, a nie uczuć. Dzisiaj kochasz, jutro nie nawidzisz, jesteś zafascynowana, zmęczona, zrozpaczona, szczęśliwa. To są uczucia, emocje. Życie to coś o wiele więcej niż emocje. Sakrament to znak rzeczywistości, która nas przerasta, która jest większa od nas, ale która jest. Ona istnieje, a naszym zadaniem jest dojrzewanie do niej z Bożą pomocą. Jeśli nie jeden człowiek na całe życie to jak inaczej?

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Tomasz (---.inco-veritas.pl)
Data:   2007-02-01 16:49

:-)) No tak to rzeczwiscie trudne, nawet do wyobrazenia. I taka bezwarunkowa milosc, i wiernosc, i taka uczciwosc, i trwanie przy drugim czlowieku ktory nie jest bo nie moze byc idealem nie tylko tak dlugo dopoki on nie umrze ale tak bardzo ze nawet bol czy cierpienie porownywalne ze smiercia nie sa wyrstarczajym powodem do odejscia
- zgoda to nie jest latwe a niektorzy twierdz nawetze to nie jest mozliwe do zrealizowania o wlasnych silach. Z drugiej jednak strony odczuwamy w sobie ogromna tesknote za taka miloscia, za taka wiernoscia , taka uczciwoscia , taka obecnoscia drugiego czlowieka obok nas. Wiecej nawet -niektorzy przeczuwaje ze uszczesliwic moze nie tyle doswiadczanie czegos takiego ale obdarowanie czyms takim drugiego czlowieka.
Bog rozumie widocznie i te nasze tesknoty i te nasza niemoznosc. Dlatego wlasnie uczynil malzenstwo sakramentem tzn miejscem, przestrznia w ktorej on sam nas uzdalnia do takiej milosci wiernosci, uczciwosci czy wrecz sam w nas tak kocha tak jest wierny tak uczciwy. Sakrament to dotykanie Boga, to doswiadczanie jego obecnosci i rzeczywistych jej skutkow. Latwo to mozna zobaczyc w ewangelicznych opisach spotkan Jezusa z Bartymeuszem -slepcem spod Jerycha, kobieta cierpiaca na krwotok, trendowatymi, lezacym w grobie Lazarzem czy Dobrym lotrem.
Bog uczynil malzenstwo skarementem zebysmy mogli byc szczesliwi. Zadem inny powod do glowy mi nie przychodzi.
pokoj Tobie
Tomek

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: mania (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-02-01 17:14

A jak bys niby kochala swoich rodzicow, gdyby nie byli razem? pewnie, mogliby byc osobno, ale jesli sie kogos naprade kocha to do smierci. Czemu małzenstwo to sakrament? Bo miłośc ludzka to namiastka Bożej miłości, dlatego jej owocem sa ukochane maluchy. Dlatego mozna kochac i trzeba az do smierci, tak jak jest sie kaplanem czy siostra zakonna. Widzisz różnice pomiedzy miłością do Boga a człowieka? Jezus stawiał tutaj znak równości.

-------

Tytulem doprecyzowania. Sluby malzenskie obowiazuja do smierci, nartomias sluby zakonne sklada sie 'na zawsze' ('sluby wieczyste'), podobnie sakrament kaplanstwa.
moderator

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Pax (---.such.nat.hnet.pl)
Data:   2007-02-01 17:37

nie opuścic aż do śmierci czyli póki nie umrzesz Ty lub on. To nie jest wyrok. Małżeństwo jest sakramentem ponieważ małżeństwo jest z ustanowienia Bożego, mężczyzną i kobietą stworzył ich Bóg, opuszczą rodziców i zjednoczą się tak ściśle, że będą jednym ciałem, co Bóg złączył tego człowiek niech nie rozdziela. A kto oddala żonę, męża i bierze inną popełnia cudzołóstwo. Można kochać do końca życia, jak wyjdziesz za mąż i zaprosisz do swojego związku Boga, to zobaczysz, że można.

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Calina (---.mis.prserv.net)
Data:   2007-02-01 23:22

Cat, weź na logikę: ktoś się zakochał w tobie i ty też, no i chcecie stworzyć rodzinę, mieć dzieci wspólny dom itd. Ale ten ktoś mówi, że nie obiecuje ci, że będzie chciał żyć z tobą "aż do śmierci", - jak mu się coś przestanie podobać, to sobie pójdzie i nie miej do niego pretensji, bo cię uprzedzał i niczego przed Bogiem nie obiecywał.
Jak byś się czuła? Czy wcale by ci to nie przeszkadzało? Czy chciałabyś związać się z tym człowiekiem i ofiarować mu siebie, nadzieje wspólnego życia, wychowania dzieci? - Ale nie "na dobre i złe", tylko zależnie od ludzkiego "widzimisia"? A ty przecież podobnie myślisz.. i _normalny_ mężczyzna na pewno nie będzie chciał mieć takiej żony jak ty, która lekkodusznie traktuje życie.
Więc widzisz Cat, Pan Bóg wiedział co robi;)

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: andy pandy (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-02-02 00:05

Bo bez kochającego się małżeństwa nie ma szczęśliwych dzieci. A samo małżeństwo to tak trudny sposób na życie, że bez specjalnej pomocy Boga nie uda się dobrze go przeżyć :-)

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Cat (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-02-02 11:56

No wlasnie, przyznam sie, ze z jednej strony pragne wielkiej milosci ale z drugiej - swiadoma jestem tego, ze malzenstwo to tak wielka odpowiedzialnosc, ze az mnie to przeraza. Doprawdy - panicznie mnie przeraza. Zwlaszcza to, ze mogloby sie zdarzyc kiedys, ze maz by mnie zostawil. I co? Ze moglby byc wierzacym idealem na poczatku, a po kilku latach skrzywdzic mnie i dzieci (o sobie powiem tyle, ze mam swoje zasady, nie rozbilabym zwiazku - nawet gdybym przestala kochac) Przez to boje sie rozpoczac jakakolwiek nowa znajomosc, nie umiem zaufac. Choc naprawde bardzo chcialabym miec swoja wlasna rodzine. Oczywiscie modle sie, zeby Bog skierowal moje mysli na bardziej optymistyczne tory, ale i tak z dnia na dzien czuje, ze nadal jest cos nie tak. Te obawy sa jak trucizna i boje sie, ze calkiem strace nadzieje. I stane sie cyniczna lub co gorsza zgorzkniala jak stereotypowa stara panna ;P
Dziękuję za obszeny tekst od o. moderatora - musze porzadnie rozwazyc.
Tylko jak tu wytlumaczyc swoje motywy calej rodzinie, ktora doslownie wlazi mi na glowe (lacznie z babciam, ciociami, wujami i cala reszta) i pyta ciagle - "no i gdzie masz tego swojego mezusia i dzidziusia? przeciez to juz najwyzszy czas!"- cytuje.
A moze po prostu sie nie nadaje do malzenstwa i tyle? Moze cos ze mna nie tak?
Moze Pan Bog wie, ze zniszczylabym zycie i mezowi i swoim dzieciom i dlatego mam byc sama? Kto wie. Tylko ON.

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Tomek (---.mclink.it)
Data:   2007-02-02 12:21

Małżeństwo zostało uznane jako sakrament, ponieważ, Bóg chce byc obecny i darzyc swoją łaską związek mężczyzny i kobiety. Bóg nie kocha tylko do śmierci, ale całą wiecznośc, to znacznie więcej. Jeżeli kochasz nie pytasz dlaczego do śmierci, ponieważ to oczywiste. No cóż... taka jest natura Miłości.

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Lili (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-02-02 15:14

Cat, z problemem rodziny dopominającej się o "męża i dzieci" musi sobie radzić wiele osób. Radzą sobie różnie - najczęściej pomaga argument, że lepiej nie wyjść za mąż niż wyjść za byle kogo. Czasy są takie, że kobieta niezamężna na szczęście nie jest skazana na społeczny i ekonomiczny niebyt.
Tymczasem możesz dobrze wykorzystać ten dany Ci czas, w którym nie ponosisz jeszcze odpowiedzialności za nikogo poza sobą. Wykorzystaj go na rozwój - duchowy, zawodowy, społeczny. Pozwól sobie dojrzewać do decyzji o małżeństwie. I do wielu innych decyzji, które będziesz musiała podjąć w życiu "na zawsze". Bo może się zdarzyć i tak, że za mąż nie wyjdziesz, w końcu nie każda kobieta zakłada rodzinę. Ale nie ma się też co nastawiać - z góry i bardzo teoretycznie - że to śmiertelnie przerażająca sprawa. Bądź otwarta, nie bój się dawać siebie innym - to zaowocuje w taki czy inny sposób. Czy wyjdziesz za mąż, czy nie, nie będziesz jednak samotna. Bo tej samotności się boimy tak naprawdę, a nie tego, że nie wypełnimy jakichś społecznych oczekiwań.

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: andy pandy (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-02-02 16:02

1. Zwróć uwagę, że obawy na przyszłość nie są związane z żadną rzeczywistością. Twoje obawy są "wirtualne". Bo czy masz konkretnego narzeczonego? no nie masz. Czy ktoś zostawia Ciebie w tej chwili? No nie.
Wychodzisz teraz za mąż? Nie, to dlaczego piszesz, że "malzenstwo to tak wielka odpowiedzialnosc, ze az mnie to przeraza." Kupiłaś więc wirtualny bilet w wirtualną pesymistyczną przyszłość. Jej NIE MA. Zajmij się więc teraźniejszością, bo może ona być cudowna a jej nie zauważasz. Pielęgnuj swą teraźniejszość i tylko nią się zajmuj. Aby mieć dobrą przyszłość trzeba o nią powalczyć w teraźniejszości.
2. Skoro mowa o teraźniejszości, to wcale nie może być tak, że rodzina: "doslownie wlazi na glowe (lacznie z babciami, ciociami, wujami i cala reszta) i pyta ciagle -" To jest Twój teren konkretnej walki. A co za przeproszeniem Ich obchodzi, że na razie jesteś singlem? Jakie mają do tego prawo? Dlaczego tak się tak tym przejmujesz? Dobrze to przemyśleć, porozmawiać ze spowiednikiem czy jakąś przyjazną duszą.
A na koniec, jesteś normalna ze swoimi obawami wcale z Tobą nie jest "nie tak". Obawy świadczą o Twojej odpowiedzialności za drugą osobę. To budujące.

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2007-02-02 16:45

Wiesz, to jest w gruncie rzeczy dużo prostsze niż myślisz. Oczywiście, jest taki wiek, w którym hormony buzują, a seksualizm człowieka wysuwa się na czołowe miejsce. Niebezpieczne jest to, że rozwój fizyczny wyprzedza o kilka lat rozwój emocjonalny, psychiczny, duchowy. Ale są przecież tacy, którzy nigdy nie dojrzeją. Natomiast to jest normalne i niezależnie do wypaczeń i wynaturzeń, łączy nas ze światem zwierzęcym - chodzi o instynkt zachowania gatunku. Dlatego to musi być takie silne, dojmujące doznanie. Ale, z biegiem lat, ta burza zmysłów uspokaja się w normalnych warunkach. Gdyby jej nie było, człowiek prawdopodobnie nie miałby wystarczającej motywacji do łączenia się w pary. Więc nie ma w tym nic złego. Pamiętaj jednak, że marzenia o "wielkiej miłości" są marzeniami filmowymi ostatnich 100 lat, no i literackimi kilkuset. Natomiast w małżeństwie, tak jak w życiu, najpiękniejsza jest zwykła, szara codzienność.
Wiesz, mnie pierwsza wielka miłość, ze względu na skomplikowane okoliczności doprowadziła do, tak myślę, dojrzałości uczuciowej, choć to trochę kosztowało, nie da się ukryć. Natomiast z tej mąki chleba nie było.
Co do mojej żony, nie ukrywam, że mi się podobała i była mi bliska, także ze względu na wspólną drogę, jaką odbyliśmy zupełnie niezależnie i nie znając się, przed małżeństwem. A przecież obawy były do samego "tak". A nawet w jakiś czas później zastanawiałem się, czy Bóg nie prowadził mnie jednak do celibatu i np. kapłaństwa. To jest jednak zupełna rewolucja - drugi człowiek w twoim życiu! Zupełnie inna droga od naszych, co tu ukrywać naiwnych, o niej wyobrażeń. Podejmując to wyzwanie, wiedziałem jedno - ja mam dobrą wolę i wierzyłem, że druga strona też. Nie wiedziałem, co będzie dalej. A jednak nie zamieniłbym się na inną drogę za żadne skarby świata. Bo jest moja. Mogę mieć dosyć mojej żony, mogę jej nie cierpieć chwilami, wściekać się na nią (zawsze będzie tak samo), chwilami bym ją zamordował i ona mnie, ale - nie zmieniłbym tego Człowieka na żadnego innego towarzysza życia. Nie wyobrażam sobie, by go mogło nie być przy mnie, nie wyobrażam sobie bym np. mógł umrzeć drugi, co przytrafiło się mojemu kuzynowi przed Bożym Narodzeniem. Wiesz niezwykła jest moc tego sakramentalnego znaku. Jest to tajemnica, której z pewnością nie rozumiemy. I do której całe życie dorastamy. Jeśli traktujesz to życie jako drogę do wyznaczonego nie przez nas celu, to nauczysz się kochać i szanować tego drugiego, danego Tobie ku pomocy, byście razem doszli. Wystarczy odrobina dobrej woli z obu stron. To nie jest nic wielkiego, choć jak sobie radzą niewierzący?

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Kasia (---.hsd1.nj.comcast.net)
Data:   2007-02-02 17:27

Cat, Ty zdajesz się myśleć: bez stuprocentowej gwarancji na powodzenie - nie wchodzę. A w życiu doczesnym masz pewne jedno – to, że skończy się. I nie jest to z mojej strony fatalistyczne myślenie :) Jak popatrze na moje życie - a mam już na co patrzeć - to okazuje się, że największe trudności, z którymi przyszło mi sie zmierzyć, przychodziły nieoczekiwanie i nie miały nic wspólnego z moimi obawami, niepokojami. Mogę teraz zamartwiać się na zapas, co i z której strony może mnie jeszcze dotknąć, albo mieć ufność, że z Bożą pomocą (na pewno nie sama) potrafię podołać trudom życia. Wybrałam (z Bożą pomocą) to drugie. Lęki nie pochodzą od Boga. Odwagi Cat.

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: aleta (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-02-02 21:20

Może,tu znajdziesz odpowiedź:

Tryptyk rzymski (medytacje)
Jan PawełII
/fragment/
(...)
Prasakrament — samo bycie widzialnym znakiem
odwiecznej Miłości.

A kiedy będą się stawać «jednym ciałem»
— przedziwne zjednoczenie —
za jego horyzontem odsłania się
ojcostwo i macierzyństwo.
— Sięgają wówczas do źródeł życia, które są w nich.
— Sięgają do Początku.
— Adam poznał swoją żonę
a ona poczęła i porodziła.
Wiedzą, że przeszli próg największej odpowiedzialności!

Spełnienie — Apocalypsis

Kres jest tak niewidzialny, jak początek.
Wszechświat wyłonił się ze Słowa i do Słowa też powraca...

Serdecznie pozdrawiam:)

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Cat (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-02-06 10:42

Ktoś tu napisał, ze mam sie skupic na terazniejszosci. Po przemysleniu stwierdzam, ze to bardzo dobra rada. Poza tym mam sporo do zrobienia. A z krewnymi jakos sobie poradze. Dzięki.
P.S. Michale, jakos tez mi sie nie chce wierzyć, że wielka milosc istnieje, ale z drugiej strony nie wyobrazam sobie zwiazania sie z kims bez niej ; ) Wiec chyba jednak dlugo jeszcze pozostane singlem.

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2007-02-06 14:10

Wielka miłość, tak ona istnieje, sprawdziłem to, ale ta, którą dostałem w zamian, ta szara, codzienna, najzwyklejsza na świecie, jest od niej nieporównanie większa i nie zamieniłbym jej na żadną inną. W niej ukryte jest prawdziwe, nie pozorne, ze świata naszej wyobraźni - szczęście. Nie chcę Cię martwić, ale pozostaniesz singlem do końca Twoich dni - i - to jest TWÓJ wybór. Ja wybrałem kiedyś świat miłości realnej, tej zwykłej, codziennej i nie żałuję, bo jest ona drogą, na której dano mi drugiego człowieka. On może być oczywiście dla mnie piekłem na ziemi, może być też największym skarbem jaki tu, oprócz Boga posiadam. Co ważniejsze, ten człowiek jest moją drogą do nieba, moją przepustką i bardzo mi jest miłe to moje dziedzictwo. Ja – nie rozczarowałem się, Ty masz taką szansę. Te wszystkie literackie wzory wielkiej miłości, to są miłości tragiczne, nieszczęśliwe, niespełnione nie zauważyłaś? Znam takich co idąc za tym głosem nie osiągnęli szczęścia, o którym marzyli, wręcz przeciwnie.

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2007-02-06 14:18

P.S.
Małżeństwo dlatego Cię przeraża, bo "masz swoje zasady". A to nie wystarczy. Ja nie wierzę w moje zasady! Cała moja nadzieja w Bogu! On musi być "tym trzecim" w malżeństwie. Tak na prawdę - tym pierwszym. Czego tu się bać Boga? Czyli życia, które Ci dał? Błądzenie jest rzeczą ludzką...

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: aleta (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-02-07 13:18

Cat,sorry ale wydaje mi się,że Ty chyba mylisz pojęcia.Wielka miłość to nie wyobrażenia o miłości lecz miłość autentyczna.Jeśli Cię to zainteresuje, to obejrz sobie film "Skrzypek na dachu".Tam jest przedstawiona naprawdę wielka miłość wraz z blaskami i cieniami jakie z sobą w życiu niesie.Tylko taka miłość jest prawdziwa i tylko taka ma odniesienie do Boga ,który jest Miłością.Tak naprawdę każda ludzka miłość jest pragnieniem wieczności i tesknotą do Boga,od którego miłość bierze swój początek.
"Umiłowani,miłujmy się wzajemnie,ponieważ miłość jest z Boga,a kazdy kto miłuje narodził sie z Boga i zna Boga,bo Bóg jest miłością" - 1 J 4,7.
Ja wyszłam za mąż z wzajemnej miłości, znaliśmy się i spotykaliśmy się z mężem przed ślubem ponad sześć lat,ale mimo to nie uniknęliśmy z mężem zwykłych codziennych trudności ,a tak naprawdę nieustannego pokonywania /przekraczania/ siebie.
Miłość małżeńska i nie tylko,wymaga ciągłej rezygnacji z egoimu,rezygnacji z siebie,ofiarowania siebie drugiemu
w zwykłych codziennych problemach i to wcale nas nie ogranicza lecz paradoksalnie daje nam wolność.
To wszystko zawiera się w słowach Jana Pawła II:
"Człowiek nie może żyć bez miłości.Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą,jego życie jest pozbawione sensu,jesli nie objawi mu sie Miłość,jesli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją,jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa.(...)TO JEST ÓW LUDZKI WYMIAR TAJEMNICY ODKUPIENIA.Człowiek odnajduje w nim swoją właściwą wielkość,godność i wartość człowieczeństwa"
/Redemptoris hominis,nr 10/. /podkreślenie moje/.
Zgadzam się w pełni z Michałem,który wielką miłością określa, jak zrozumiałam, nie miłość prawdziwą lecz opartą wyłącznie na emocjach i nie pielęgnowanych uczuciach,które im szybciej płoną,tym szybciej umierają bezpowrotnie razem z pseudo miłością.
Tylko miłość w odniesieniu do Boga i Jego tajemnicy Odkupienia ma sens. I to każda miłość -tak jak twierdzi św.Tereska od Dzieciątka Jezus w Dziejach duszy - "(...)ŻE MIŁOŚĆ ZAMYKA W SOBIE WSZYSTKIE POWOŁANIA..."
Spróbuj jeszcze /o ile chcesz/obejrzeć sobie lub przeczytać sztukę H.Ibsena "Norę" gdzie przedstawiona jest kobieta LALKA,pozbawiona własnej tożsamości -a przekonasz się ,że takie małżeństwo też nie może trwać na dłuższą metę...
Jesteś zapewne jeszcze bardzo młoda,wszystko przed Tobą,może bierz przykład z wierności powołaniu Twoich Rodziców.Czyli wierności Bogu,sobie i drugiemu który istnieje w nas/mąż ew.żona/,inaczej obojgu których tworzymy wspólnie.

Serdecznie pozdrawiam :)

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Cat (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-02-07 17:48

Macie rożne wyobrazenia lub tez doswiadczenia milosci. Ja rowniez. Ciesze sie ze trafiliscie na wlasciwych ludzi i ze czujecie sie spelnieni w waszych malzenstwach. W moim zyciu Bog jest na pierwszym miejscu. Nawet jesli moje marzenia co do wielkiej milosci sa niedojrzale i utopijne- ON to rozumie.
I pozwala mi marzyc dalej a nawet buntowac sie, bo wie, ze i tak postapi jak zechce. Bo oddalam mu swoje naiwne uczucia by rozporzadzal nimi; ))) I wiecie co? Moze nawet powypisywalam glupoty w wczesniejszych postach. Czemu niby mialabym nie wierzyc w wielka milosc? Sam Bog jest przeciez WIELKA MILOSCIA i chcial bysmy my kochali tak samo. Moze kedys trafie na kogos kto mysli i odczuwa podobnie jak ja? A jak nie to... niech tam!- Bog wie czego potrzebuje. Pal licho rozterki, koniec z filozofowaniem ; )))
Pozdrawiam serdecznie.

P.S. "Skrzypka" ogladalam, "Nore" czytalam. I nie chcialabym miec ani tego malzenstwa ani tamtego; )

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Michał (---.zabrze.net.pl)
Data:   2007-02-07 18:10

Gwoli ścisłości (pisałem już kiedyś). Jeśli o mnie chodzi, to tak, moją pierwszą miłość zaczynałem od zauroczenia, ale dosyć szybko musiałem przejść następne etapy, do - myślę pełnej dojrzałości uczuciowej. Były to burzliwe czasy w Polsce (z Solidarnością w tle), kiedy w KK wybuchły rozmaite ruchy zielonoświątkowe, nazwane później Odnową. Jako człowiek zasadniczo bardzo nieśmiały ledwo zdobyłem się na wyznanie swego uczucia, już dowiedziałem się, że wybranka mego serca zmienia wyznanie i odbywa tzw. chrzest wodny. Co więcej takich jak ja pretendentów miała sporo, niektórzy wręcz oświadczali, że Bóg im powiedział, że ma za nich wyjść za mąż (a dziewczyna była podatna na takie sugestie, lub na sugestie koleżanek, które jej oświadczały, że Bóg im objawił, że JA nie mogę być JEJ mężem). A wszystko zakończyło się jej wyjazdem na stałe za granicę. Sześć lat to dosyć długi okres, by dojrzeć w miłości, nawet bardzo burzliwej, ale też okres wystarczający do tego, by niezależnie od głębi uczucia, rozeznać własne oczekiwania wobec małżeństwa i jego priorytety, oraz wystarczająco dużo czasu na poddanie się i uznanie, że „do tanga trzeba dwojga”. Wobec wolnej woli człowieka nawet Bóg jest bezradny. (To działało w obydwie strony, bo nie zawsze ja byłem gotowy na inne dziewczyny pojawiające się gdzieś po drodze, w czasie tych 6 lat). Tak, więc owszem, emocje też, ale nawet po osiągnięciu dojrzałości emocjonalnej, i dojrzałego uczucia, w którym bardziej zależy nam na dobru tej drugiej osoby, niż na własnym, trzeba zachować w tym wszystkim zdrowy rozsądek. Wszak życie, a więc i małżeństwo jest drogą w nieznane z wiadomym końcem. Bez Boga i modlitwy „nie razbieriosz”, jak mawiają Rosjanie. Wystarczy odrobina dobrej woli z obu stron, nic więcej, naprawdę. Z drugiej strony bez tej odrobiny, mamy piekło. A ten sakramentalny znak, stanowiący potwierdzenie naszej wolnej woli, im dłużej żyję, tym bardziej mnie zadziwia.

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: aleta (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-02-07 18:58

Droga Cat, piszesz:

"Czemu niby mialabym nie wierzyc w wielka milosc? Sam Bog jest przeciez WIELKA MILOSCIA i chcial bysmy my kochali tak samo".

Jeśli tak wysoko mierzysz,to cóż - ja uważam,że nawet nie czuję się godna tak myśleć!Nie czuję się bowiem IDEAŁEM i uważam,że nigdy jako człowiek nie dorosnę w doczesnym życiu do WIELKIEJ MIŁOŚCI /ABSOLUTNEJ/ jaką może obdarować tylko BÓG.Ale,życzę Ci takiej wiary,która nie boi się niewiary,miłości,która nigdy nie ustaje,nadziei wbrew nadziei ale także "miłości górnej w swoim chmurnym niespełnieniu" - wyłącznie dla Twojego dobra.
Życzę Ci również, gdy zawrzesz w przyszłości związek małżeński,abyś mogła powiedzieć z całą stanowczością podobnie jak np. ja i Michał :) co do swoich małżeństw,że nigdy nie żałujesz swego wyboru i po raz drugi postąpiłabyś tak samo :)
Oczywiście masz prawo marzyć,a nawet buntować się.Nikt Ci tego nie może zabronić.
To,co przytaczam niżej z Twojej wypowiedzi jest bardzo budujące i bardzo mnie cieszy :) Wynika z tego,że zdajesz sobie w pełni sprawę,że człowiek planuje /marzy/, a Pan Bóg decyduje :)
"I pozwala mi marzyc dalej a nawet buntowac sie, bo wie, ze i tak postapi jak zechce. Bo oddalam mu swoje naiwne uczucia by rozporzadzal nimi; )))"
To piękne :))) Tak trzymaj i nie poddawaj sie mimo wszystko. Jestem z Tobą. Nie rezygnuj z marzeń, one są Twoją /naszą/ motywacją w życiu.
Nie przejmuj się moimi przestrogami, swojej córce i innym co bliżej znajomym, najprawdopodobniej też będziesz podobnie mówić. Po to są rodzice.
Nie traktuj też tego jako kaznodziejstwo i moralizatorstwo. Traktuj moje wypowiedz na luzie :)
Jeśli Cię uraziłam przepraszam.

Serdecznie pozdrawiam :))) Życzę wszystkiego dobrego :)

 Re: Dlaczego malzenstwo zostalo uznane za sakrament?
Autor: Cat (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-02-07 20:08

Nie uraziliscie mnie : ) To ja jestem troszke pokrecona i moge sie tylko obawiac, ze to ja napisalam cos co Was urazilo. Jesli tak- wybaczcie, ale jestem z tych co to dzialaja na zasadzie "najpierw robimy, potem myslimy" ; )) Dzialam glownie na emocjach i wlasnie dlatego pozwalam soba w pelni rozporzadzac Panu Bogu- bo gdyby nie to, juz dawno marnie bym skonczyla : ) Zakochuje sie bardzo szybko i gdyby nie Opatrznosc pewnie bylabym juz po 10 rozwodach. Oczywiscie to zarty, ale nie mam w sobie zbyt wiele rozsadku. Dlatego Pan Bog musi prowadzic mnie za raczke. I choc bardzo bolala mnie "utrata" kazdej z moich "wielkich milosci"- to wiem, ze nie bylo to bezcelowe.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: