logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Chęć zemsty, poczucie winy i znak od Boga. Swiadectwo.
Autor: Kuba (---.149.246.26.zdnet.com.pl)
Data:   2007-11-17 13:22

Szczęść Boże,
Piszę może trochę w nietypowej sprawie, ale dla mnie ważnej. Może się to przyda komuś jako świadectwo.
Jestem studentem i jak to student - dużo kseruję :-) Materiały do nauki, skrypty, książki, itd.
Wczoraj również poszedłem na ksero z pewną książką. Zostawiłem ją na godzinę, po jej upływie przyszedłem po odbiór. Pani zachowała się co najmniej dziwnie - stwierdziła najpierw, że nie wie o jaką książkę mi chodzi, a jak powiedziałem tytuł, to rzekła, że przecież był tu już taki jeden i brał książkę pod tytułem (tu podała zupełnie inny od tego co ja mówiłem). No więc jeszcze raz spróbowałem jej przetłumaczyć podając tytuł i opisując jak owa książka wyglądała. Jak załapała (a raczej moim zdaniem udawała wcześniej, że nie wie o co chodzi) to powiedziała, że "a… to mój mąż kserował… proszę przyjść za godzinę, jeszcze się nią muszę zająć". Zdziwiłem się trochę, ale ponieważ bardzo się spieszyłem, to tylko rzuciłem na odchodnym, że będę za godzinę i do widzenia. Po godzinie przychodzę a ona udaje, że mnie nie widzi. No więc mówię, że przyszedłem po odbiór kserówek. "Taak? A jakich?" I znowu musiałem jej tłumaczyć przez dobre kilka minut o co mi chodzi. Cóż.. jak się dogadaliśmy w końcu, to wziąłem kserówki i oryginał, zapłaciłem i poszedłem na zajęcia. Za jakieś 10 minut postanowiłem sprawdzić, czy wszystko to co potrzebowałem zostało skopiowane, i czy nie popełnili jakiegoś błędu na ksero. Ku mojemu przerażeniu zobaczyłem, że oryginał jest zalany herbatą - książka się nieco pokarbowała, ale była już prawie sucha. Najgorsze jest to, że ona nie była moja ale kumpla, dla którego przedstawiała ogromną wartość (również w sensie sentymentalnym).
Poszedłem na to ksero i uprzejmie poinformowałem panią "kserowaczkę", że zalała mi książkę wobec czego proszę o wynagrodzenie strat. Rozmowa była komedią, wyglądała mniej więcej tak:
Ja: "Bardzo proszę o wynagrodzenie mi w jakiś sposób tej straty, bo ta książka nie jest moja i będę miał przez to nieprzyjemności"
Kserowaczka: "Ale ja panu tego nie zalałam. Nawet panu tego nie kserowałam."
Ja: "To, kto, kserował?"
Kserowaczka: "Mój mąż. Ale on tego nie zalał"
Ja: "Ok., a skąd pani wie, że on tego nie zalał?"
Kserowaczka: "Bo mnie wtedy nie było"
Ja: "No właśnie, to skąd pani może wiedzieć?"
Kserowaczka: "Ale on tego nie zalał."
I rozmawiaj z taką.
Oczywiście żadnych pieniędzy mi nie zwróciła. Żałuję, że od razu przy odbiorze nie sprawdziłem czy wszystko jest z tą książką ok. Bo wiem, że oddałem ją na ksero w dobrym stanie. No cóż trzeba się uczyć na błędach.
Z kumplem dogadałem się tak, że zwrócę mu pieniądze za równowartość książki. Ale nie wyglądał na pocieszonego.
Mam trudności z opanowaniem chęci zemsty - i tu już nie chodzi o głupie pieniądze, bo książka nie była aż taka bardzo droga - ale o to, że kserowaczka nie przyznała się do niczego, o to, że kłamała w żywe oczy udając niedorozwiniętą. (wiem, że to jest bardzo inteligentna osoba).
Najgorsze jest jednak to, że gdy w ciszy serca zadałem sobie pytanie co bym zrobił na jej miejscu - to jednoznacznie stwierdziłem, że bym postąpił tak samo. Tym bardziej, że było wielu świadków mojej rozmowy z ową panią. Na jej miejscu również nie przyznałbym się do winy, w obawie że to się rozniesie, że stracę klientów, zbankrutuję itd. A punktów ksero jest u nas bardzo dużo, więc konkurencja ogromna.
Postanowiłem się przespać z całą tą sprawą i spojrzeć na tę sytuację świeżym okiem :-) Kiedy się obudziłem było we mnie wiele agresji, już obmyślałem plany jakby to "obsmarować" ich punkt ksero w lokalnej gazecie studenckiej, żeby studenci przestali do nich przychodzić. Byłem żądny zemsty. Wtedy przypomniały mi się słowa, które kiedyś wyczytałem, że powinno się zemstę zostawić Bogu i nie wymierzać sprawiedliwości samemu, bo nigdy do końca nie będziemy obiektywni. Stwierdziłem jednak, że to mi nie wystarcza, bo w tym przypadku prawo jest po mojej stronie i starałem się pomodlić, jakby prosić Boga o pozwolenie na to aby sprawiedliwości stało się zadość właśnie przez moje działanie. Jeżeli jednak Jego wola jest inna, to niech mi da jeszcze jeden argument przemawiający za zaprzestaniem zemsty. Po kilku sekundach niespodziewanie otrzymałem odpowiedź.
Odpowiedzią było przypomnienie pewnego zdarzenia z mojego życia, jeszcze kiedy chodziłem do liceum. Pewnego bolesnego zdarzenia, kiedy to przeze mnie jeden kolega o mało nie powtarzał klasy. Znaleźli przy nim ściągę na egzaminie. On nie ściągał, to ja mu ją podłożyłem, bo egzaminator podchodził do mnie i bałem się, że mnie złapie i obleję. Dlatego szybko się jej pozbyłem podkładając koledze obok. On wiedział, że to była moja. Ale się nie odezwał, bo był zbyt pochłonięty pisaniem testu. Dopiero gdy egzaminator podszedł do niego, podniósł ściągę i kazał mu opuścić salę ów kolega, powiedział, że to nie jego "pomoc naukowa" tylko moja. A ja się naturalnie wyparłem, stwierdzając jeszcze przy tym, że przecież on ją miał przy sobie, a nie ja. Ów kolega musiał przyjść na kolejny termin. Ja zdałem na 4+. Później się długo do mnie nie odzywał, zresztą mu się nie dziwię. Nigdy do tego incydentu nie wrócił. Ja natomiast go nie przeprosiłem, bo się wstydziłem, a poza tym szybko zapomniałem o całej sprawie.
Teraz, kiedy sobie przypomniałem to zdarzenie w liceum, podjąłem dwa postanowienia.
1.Zaniechać zemsty na owym nieszczęsnym punkcie ksero, "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom". Nikt z nas nie jest bez grzechu i jako takie osoby nie mamy prawa być sędziami.
2. Jeśli spotkam owego kolegę, którego tak bezczelnie potraktowałem, to mu przypomnę to zdarzenie i poproszę o przebaczenie. Mogę nawet z nim iść do tamtego egzaminatora i się przyznać. Chcę po prostu to zrzucić z siebie.
Rozmyślając nad tą całą historią doszedłem do kilku, myślę, że ważnych wniosków.
Bóg do nas cały czas mówi, mówi przez ludzi, przez wydarzenia. Trzeba tylko umieć się wsłuchiwać i starać się zrozumieć co ma nam w danym momencie do powiedzenia. Może zamierzeniem Boga dla mnie było pojednanie się z ludźmi, których kiedyś skrzywdziłem. Możliwe, że gdyby nie ten incydent na ksero to nigdy nie przypomniałbym sobie o opisanej wyżej sytuacji w szkole. Pamiętam, że szybko wtedy w liceum o tym zapomniałem (nawet się z tego nigdy nie spowiadałem, bo po prostu nie pamiętałem o tym).
Często jednak dopiero patrząc z perspektywy czasu widzimy wpływ Boga na nasze życie.
Inną sprawą jest to, że rzeczywiście sprawdza się stwierdzenie, że wady innych ludzi, które nas denerwują są najczęściej naszymi własnymi wadami. Ja piętnując tchórzostwo pani od ksero przypomniałem sobie, że byłem nawet gorszym tchórzem w liceum - poświęciłem kolegę aby ocalić siebie.

 Re: Chęć zemsty, poczucie winy i znak od Boga. Swiadectwo.
Autor: hejka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-11-17 14:41

Dziekuje za swiadectwo. Czesto tak samo robimy i nie zastanawiamy sie nad tym. A przy okazji warto pomyslec tez o prawach autorskich i kserowaniu ksiazek przez studentow. Moze Pan Bog chcial powiedziec cos wiecej?

 Re: Chęć zemsty, poczucie winy i znak od Boga. Swiadectwo.
Autor: Sylwia (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-11-17 17:26

A mnie akurat ktoś bardzo zranił i obraził się na mnie. Łatwiej samemu wejść w rolę pokrzywdzonego niż przyznać się do winy. Mnie też trudno wybaczyć, tym bardziej w takiej sytuacji. Kubo, dzięki za świadectwo. Wpisuje się ono w me aktualne przemyślenia. I pozwala nieco wyciszyć emocje. Tak, tak, jako i my odpuszczamy...

 Re: Chęć zemsty, poczucie winy i znak od Boga. Swiadectwo.
Autor: pkngr (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-11-17 17:35

Może to kserowanie i nie jest całkiem w porządku. A ceny książek to niby są? Skąd przeciętny student ma wziąć na to pieniądze? Też w i takiej sytuacji wolałabym mieć książkę a nie stos kserówek, ale najzwyczajniej mnie na to nie stać.
Pozdrawiam wszystkich studentów.

 Re: Chęć zemsty, poczucie winy i znak od Boga. Swiadectwo.
Autor: Wojtek (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2007-11-17 19:48

Dobre, proste, zyciowe. Dzięki.

 Re: Chęć zemsty, poczucie winy i znak od Boga. Swiadectwo.
Autor: hejka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2007-11-17 19:58

Jeśli "wyszedł" temat kserowania. Dobrze wiem, że jednego stać, innego nie. Ale...
Kserujemy, bo nie stać nas na książkę.
Mamy nielegalne programy, bo nie stać nas na legalne.
Ściągamy, bo nie stać nas na nauczenie się.
Kłamiemy, bo nie stać nas na odwagę.
Uciekamy, bo nie stać nas na szczerą rozmowę.
Milczymy, bo nie stać nas na "podpadnięcie" komuś.
Idziemy z kimś do łóżka, bo nie stać nas na powiedzenie "nie".
Nie obiecujemy poprawy, bo nie stać nas na rezygnację z tego, co chcemy robić, choć nie każdy musi to robić.
Bronimy swojego prawa do takiego życia, bo nie stać nas na świętość.
Czym się różnimy od niewierzących w Boga?
Ja też, żeby było jasne, ja też.
Dopiero parę lat temu uporządkowałam swój komputer, bo mnie też nie było stać na legalne programy. Niektóre kupiłam. Na niektóre dalej mnie nie stać. Okazało się jednak, że można żyć bez tego, na co mnie nie stać. Po prostu.
Myślę więc, że warto czasem do rachunku sumienia dołączyć takie pytania. Może nawet nie wiemy, że już nas na to stać?
Kuba też myślał, że go nie stać na wybaczenie. Nie zazdroszczę mu tej sytuacji, własność kogoś bliskiego jest dla nas cenniejsza niż nasza własna. A tu przecież nie tylko o to chodzi. Chodzi o te straszne uczucia, które w nas są, gdy trzeba się przyznać do zniszczenia (zgubienia), a przecież nie było w tym żadnej winy. To jeszcze bardziej boli, gdy nie jest się winnym. Wtedy do tego wołania o sprawiedliwą zapłatę za zniszczenie dochodzi jeszcze pragnienie zemsty za te właśnie okropne uczucia, których nikt nam nigdy nie wynagrodzi.
Kuba też myślał, że go nie stać na wybaczenie. Ale zrobił rachunek sumienia. Musiał być bardzo otwarty na prawdę, bo tę prawdę zobaczył.
Dzięki Kuba za to świadectwo, bo ono pokazuje, że stać nas na więcej niż nam się wydaje. Tylko trzeba tak jak ty: nie oddawać uderzenia od razu. Zatrzymać się na chwilę, przemyśleć, przypomnieć sobie o Bogu. Bóg wtedy przypomni o innych rzeczach.
A teraz uciekam na dłużej, bo nie stać mnie jeszcze na czytanie co studenci o mnie teraz myślą :)). Pozdrawiam was.
Ale jeszcze - napiszę co mówił do nas jeden ksiądz profesor na początku studiów:
Czeka was pięć lat nauki. Bądźcie w tej nauce solidni, dobrzy, uczciwi. Kiedyś staniecie wszyscy przed Bogiem. Żeby nie było tak, że Bóg powie: no piękne to wasze życie było, ale co tu się działo? No w latach od.... do....? Takie wszystko czarne, brudne? Ach Panie Boże, to nic, nie patrz na to, normalka, po prostu wtedy studiowałem.

 Re: Chęć zemsty, poczucie winy i znak od Boga. Swiadectwo.
Autor: janusz (---.ku-eichstaett.de)
Data:   2007-11-17 20:11

Do hejka:
DZIEKUJE ZA TEN TEKST. Jest jednym z piekniejszych fragmentow, jakie tutaj przeczytalem.
Jezu ufam Tobie,
janusz

 Re: Chęć zemsty, poczucie winy i znak od Boga. Swiadectwo.
Autor: Karmelka (---.nastrojowa.net)
Data:   2007-11-17 21:28

Czytając Twoje świadectwo - uśmiechnęłam się do siebie. Dobrze, że potrafisz stawać w prawdzie :)

Pax.

 Re: Chęć zemsty, poczucie winy i znak od Boga. Swiadectwo.
Autor: pkngr (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2007-11-17 22:17

Mówiąc, że mnie na coś (w tym wypadku na książki) nie stać, miałam na myśli TYLKO CENY pewnych, koniecznych rzeczy materialnych i to, że nie mam na lwią większość z nich pieniędzy. Nie można niestety sobie pozwolić na wielkie szleństwo przy poborach rzędu 1000 zł. przy dzieciach i bezrobotnym współmałżonku...
Niestety nie to jest najgorsze, gorszym jest to oczym pisze dalej hejka i w tym się z nią zgadzam.
Pozdrawiam

 Re: Chęć zemsty, poczucie winy i znak od Boga. Swiadectwo.
Autor: Antonio (---.fibertel.com.ar)
Data:   2007-11-18 04:38

Zawsze byłem przeciwnikiem kserowania książek, przegrywania CD, instalowania pirackich programów i tym podobnych małych złodziejstw. Według ustawodawst niektórych państw kserowanie kiążek jest kradzieżą wlasności intelektualnej i pani lub pan którzy to zkserowali mieliby poważne problemy z prawem, niezależnie od tego czy oblali rzeczoną książkę herbatą czy nie. Tak też jeden grzech pociąga za sobą drugi, a z jednego błedu wynikalą następne. Jak Cię nie stać na książkę to możesz iść do biblioteki i zrobić notatki. Chęć posiadania dóbr za wszelką cenę, nawet jeżeli nas na to nie stać i nawet sądząc że są nam niezbędne, jest pokusą a realizacja takiej pokusy jest ewidentnym grzechem. Takoż grzechem jest zniszczenie cudzej włwasności i nieprzyznanie się do tego. Jest to pewien zamknięty krąg niby małych ustępst moralnych ale które narastają z czasem i wypaczają sumienia już nie tylko poszczególnych osób ale całych społeczeństw. Przestrzeganie prawa jest moralnym obowiązkiem każdego chrześcijanina. Wyrażnie mówi o tym Chrystus
[cytujac Biblie prosze podac zrodlo cytatu: ksiege, rozdzial i wiersz. moderator]
Mam nadzieję że już więcej nie pojdziesz tą drogą.

 Re: Chęć zemsty, poczucie winy i znak od Boga. Swiadectwo.
Autor: ..::Milka::.. (---.stargard.mm.pl)
Data:   2007-11-18 19:46

Umiejętność przyznania sie do błędu nie jest łatwa, ale jest ważna, jeśli chcemy liczyć na przebaczenie. Nie można tłamsić w sobie winy, sumienie jest od tego by nam przypominać, o konieczności mówienia prawdy.
Kiedyś jak byłam młodsza zrobiłam coś głupiego - zgniotłam wróbelka. Przez jakieś dwa lata nie spowiadałam sie z tego, bałam sie reakcji księdza. W końcu sie przełamałam powiedziałam księdzu otwarcie: "Zgniotłam ptaszka" Ku mojemu zdzwieniu spowiednik wcale nie był zły, tylko sie uśmiechnął i powiedział, żebym tak nie robiła więcej.
Potem w moim życiu były różne sytuacje, gdy sumienie kazało mi postępować sprawiedliwie, mimo iż bałam sie reakcji ludzi. To normalne, że człowiek popełnia błędy taka jest nasza natura. Nikt sie nie rodzi doskonałym. Sztuką jest umiejętność przyznania sie do błędu. Każdy z nas posiada rozum, zanim coś sie zrobi, należy pomyśleć. Są też sytuacje, gdy robimy coś, ale nie zdajemy sobie sprawy z konsekwencji czynu. Jednak z każdej sytuacji jest wyjście, zawsze można wszytsko naprawić.
Mówienie prawdy boli, za prawdę zapłaciłam odrzuceniem przez niektórych ludzi, cierpieniem. Ale nie żałuje tego, byłabym gotowa znowu powiedzieć tą prawde za każdą cenę. Nawet jak sie coś zrobi nie do końca świadomie, należy to naprawić. Przed Bogiem sie niczego nie ukryje.

 Re: Chęć zemsty, poczucie winy i znak od Boga. Swiadectwo.
Autor: student (---.netia.com.pl)
Data:   2007-11-20 18:06

Droga Hejka.
Chciałbym wyjaśnić jak to wygląda w świetle polskiego prawa abyśmy mogli się tego trzymać. Istnieje coś takiego jak "użytek dozwolony" - i kserowanie książek, skopiowanie kasety video, płyty CD/DVD od znajomego (tzn. kogoś bliskiego kogo znasz osobiście i pozostajesz w nim w zakresie kontaktów prywatnych) nie jest czymś za co należy od razu wydawać ludzi na publiczne potępienie.
Więcej nawet - KAŻDY, powtarzam KAŻDY punkt ksero jest zobowiązany do odporwadzania części zysków na rzecz organizacji KOPIPOL. Te pieniądze mają być wynagrodzeniem dla autorów, którzy nie dostali go z zakupu książek. W każdej też kasecie, czy płycie CD/DVD jest także opłata "prawno-autorska", która także tam trafia na podobne cele. Linczowanie ludzi, którzy postępują zgodnie z prawem stanowionym (bo jakoś nigdzie w Piśmie Św. nie ma mowy o prawie autorskim - rzekł bym nawet, że są tam głębokie przesłanki wskazujące, że takie prawo jest sprzeczne z prawem naturalnym i nawet demoralizujące - ale to temat raczej na dyskusję więc przemilczę) i zrównywanie ich z ludźmi, którzy przekraczają przykazania jest trochę nadużyciem.
Żyjemy w państwie w którym ciągle (bo niestety nie wiadomo jak długo) jest sensowne prawo autorskie. W średniowieczu (które zdaniem wielu było złotym wiekiem nauki) nie autor się liczył ale PRAWDA, której był narzędziem i która miała służyć innym. Przez setki lat nikomu nie przychodziło do głowy, aby myśl, ideę, muzykę, pomysł, który człowiekowi rodzi się w umyśle móc zawłaszczać i ządać od innych opłat za samo to, że ja byłem pierwszy. Wielu uważało, że każda taka odkrywcza myśl nie jest i nie może być ich "własnością" bo nie od nich pochodzi a że jej źródłem jest natchnienie dane od Boga. Jedynym uzasadnieniem wprowadzenia faworyzowania pewnej grupy ludzi (twórców) było w pewnym okresie czasu zachęcenie wszystkich do tego aby tworzyli i (ważne) ABY SPOŁECZEŃSTWO MOGŁO Z DÓBR TEJ TWÓRCZOŚCI KORZYSTAĆ. Po to powstało prawo autorskie i prawo patentowe, ale teraz już tak nie jest. Duże firmy, korporacje, wydawnictwa, firmy fonograficzne, filmowe wydały olbrzymie pieniądze lobbując na rzecz takiej zmiany (skrzywienia) tego prawa, że nam - społeczeństwu przestało ono służyć. Więcej nawet - nie służy też on samym twórcom. Pierwotną ideą było to, aby twórca dostał wynagrodzenie za swoją kreatywność i aby po pewnym czasie ochrony dzieła (b. krótkim na początku) wróciło ono dostępne ZA DARMO dla wszystkich stając się źródłem inspiracji dla nowych publikacji, wynalazków, utworów. Teraz - prawo autorskie ochrania "własność intelektualną" (co to w ogóle za termin jest? - o jakiej WŁASNOŚCI tu mowa?!) przez dziesiątki lat. Więcej nawet - DZIEDZICZY się prawa do niej (sic!) - jakież to dobra mają dla ludzi z tego wynikać?
Takie prawo jak obecnie JEST demoralizujące - tylko olbrzymim pieniądzom pompowanym przez firmy "zawdzięczamy" np. kariery zespołów rockowych wraz z ich stylem życia. Takie prawo zachęca do nieróbstwa, do "łatwych" pieniędzy - mówi "wystarczy byś był pierwszy w czymkolwiek aby inni płacili ci pieniążki przez wiele lat" (vide sytuacja z patentami na oprogramowanie w USA, gdzie nawet najtrywialniejsze i najprostsze rozwiązania zostały opatentowane i korzystanie z nich NIE JEST MOŻLIWE bo naraża innych ludzi - nawet tych chcących swą pracą za darmo dać coś innym). Jak zestawić tą sytuację z czytaniem z ostatniej niedzieli?
"Sami wiecie, jak należy nas naśladować, [...] PRACOWALIŚMY w trudzie i zmęczeniu, we dnie i w nocy, aby dla nikogo z was NIE BYĆ CIĘŻAREM. Nie jakobyśmy nie mieli do tego prawa, lecz po to, aby dać wam samych siebie za przykład do naśladowania. Albowiem gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: Kto nie chce pracować, niech też nie je! Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami NIEPOTRZEBNYMI." 2 Tes 3,7nn
Zacznimy być świadomi tego, jakie powinno być prawo autorskie - może dzięki temu kiedyś znowu będzie ono takie jak być powinn

 Re: Chęć zemsty, poczucie winy i znak od Boga. Swiadectwo.
Autor: magdalena70 (---.olsztyn.mm.pl)
Data:   2008-04-16 20:48

Sylwia napisała:
"A mnie akurat ktoś bardzo zranił i obraził się na mnie. Łatwiej samemu wejść w rolę pokrzywdzonego niż przyznać się do winy. Mnie też trudno wybaczyć, tym bardziej w takiej sytuacji. Kubo, dzięki za świadectwo. Wpisuje się ono w me aktualne przemyślenia. I pozwala nieco wyciszyć emocje. Tak, tak, jako i my odpuszczamy..."

Droga Sylwio nic w naszym życiu nie dzieje sie bez powodu, jeśli ktoś sie obraził to zapewne była jakaś sytuacja która wyjaśnia zachowanie tej osoby. Czasem ranimy kogoś NIEśWIADOMIE, a czasem robimy to z premedytacją. Czasem chodzi o zupełnie blahą sprawę, czasem plotkę czy zdradę. Być może zadziałał tu mechanizm obronny w postaci wyparcia poczucia winy. Czasem dzieje sie tak, że osoba z poczucia winy zachowuje sie irracjonalnie, nie radząc sobie z wyrzutami sumienia popada w fanatyzm religijny, czy probuje pokazać ta osobę z najgorszej strony wszystko po to, by poczuć sie lepiej. Nie radze wam trwać w tym stanie gdyż przypuszczam że ty i ta osoba sie męczycie. Radze porozmawiać to najlepsza metoda tym bardziej jeśli człowiek deklaruje się jako wierzący. Pozdrawiam.

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: