logo
Sobota, 20 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: Niewarta imienia. (---.181.76.160.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2011-08-16 19:32

Marzę o śmierci, niech już moje cierpienie się skończy, skrzywdziłam najważniejszego człowieka w moim życiu, miał to być mój przyszły mąż, ale nie wytrzymał moich nerwów i nie dziwię mu się. Mam siebie dość, mam dość życia, nie potrafię sobie wybaczyć tego wszystkiego, naprawianie tego jakoś też mi nie idzie, a raczej odnosi jeszcze gorszy skutek, kocham go, to wspaniały człowiek, nie potrafię nie myslec o nim, nie potrafię nie kochać. Tak pragnęłam założyć z nim rodzinę, było już tak blisko. Ale musiałam jak zwykle popsuć wszystko, do tego on przez to wszystko wpadł w złe towarzystwo, od Boga też się odwraca. I nie dziwię mu się. Modlę się o jego nawrócenie, klęczę przed Bogiem, płaczę i ciągle błagam o pomoc i w życiu, i aby nawrócił tak ważną mi osobę. Ale nic z tego. Bóg już mnie widocznie nie słucha. Mija 3-ci miesiąc rozłąki i tego koszmaru, dodatkowo już od roku choruję na depresję. Czas zakończyć zadawania cierpienia innym, czas zakończyć cierpienie moje, nie ma dnia żebym nie płakała i nie zwijała się z bólu duszy, a także tęsknoty. Chcę umrzeć. Bóg mnie nie kocha, nie chce mi pomóc. A ja już po prostu nie mam siły. Dławię się własnymi łzami, nie potrafię dalej tak żyć.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: xc (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2011-08-17 09:53

Szanowna Pani,

przykro mi, że tak się stało. Trudno Pani radzić na podstawie tych paru zdań nacechowanych silnymi emocjami.
Modlić się trzeba, Bóg jest naszą ostatnią instancją w chwilach beznadziejności, bezsilności i zwątpienia.
Niezależnie od tego, moje życiowe doświadczenie wskazuje na to, że nie wolno tracić ze sobą kontaktu. Trzeba go podtrzymywać i starać się, na ile to możliwe, utrzymywać stan dialogu. Musi być jakaś minimalna choć płaszczyzna wspólnego porozumienia.

Z drugiej strony, tak to w życiu bywa, że "odchodzimy, przychodzimy". Spotykamy jakiś ludzi, już wydaje się, że to jest to ale tak naprawdę się nie udaje. A dlaczego się nie udaje? To już inna historia, bardzo złożona sprawa. Czasem są to takie lub inne niesprzyjające okoliczności, czasem to "coś" tkwi w nas, czasem po prostu brakuje przysłowiowego łutu szczęścia.

Tak czy owak, nie ma sensu zadręczać się. Życie jest, było i będzie. I żyć trzeba, do przodu a nie do tyłu.
Życzę Pani wszystkiego najlepszego.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: 38 na karku (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2011-08-17 10:22

Najpierw proszę się uspokoić i siebie samej nie obrażać. Nie sztuka siebie zniszczyć. Sztuka odbudować. Najlepiej wydaje mi się zacząć od spowiedzi i porady psychologa. No i bierzemy się do roboty. Tylu ludzi czeka na Twoją miłość.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: Franciszka (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2011-08-17 10:24

"nie wytrzymał moich nerwów" - Jeśli nie wytrzymywał twoich nerwów, jak sobie zatem wyobrażałaś życie z nim w małżeństwie? Nie obwiniaj siebie, że chłopak odszedł. Zastanów się, czy nie ulokowałaś uczucia w niewłaściwym człowieku. Był dla ciebie "najważniejszym człowiekiem", ale może nie wiedział o tym? Jeśli wiedział, że jest dla ciebie najważniejszy i - mimo to odszedł, to źle o nim świadczy.
Aż cisną się na usta słowa: nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Teraz nie wracaj już do przeszłości. Oddaj ją całkowicie i bez reszty Panu Jezusowi Miłosiernemu. Módl się Koronką do Miłosierdzia Bożego.
"on przez to wszystko wpadł w złe towarzystwo, od Boga też się odwraca" - Kto ci powiedział, że "przez to wszystko"? A wcześniej nie miał złego towarzystwa? Nie jesteś odpowiedzialna za wybory życiowe drugiego człowieka. Nie byliście związani sakramentem małżeństwa. On wybrał inne towarzystwo, bo jest wolnym człowiekiem. Pan Bóg dał mu wolną wolę i nie przymusza do niczego. Ty też nie bądź zaborcza wobec chłopaków, bo mężczyźni tego nie lubią. Może właśnie dlatego on odszedł.
"Bóg mnie nie kocha, nie chce mi pomóc" - Nie obrażaj Pana Jezusa swoimi słowami. Módl się nadal o nawrócenie tego chłopaka. Piszesz, że nie masz siły. Siłę i życie daje Jezus w Eucharystii. Módl się przed Najświętszym Sakramentem, uczęszczaj na Msze święte tak często, jak tylko możesz. Jest dobrze. Bóg jest Miłością. On pierwszy ciebie umiłował. Na pewno nie opuści ciebie, jak zrobił to ten chłopak, bo kocha cię taką, jaką jesteś, z depresją czy bez.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: aga w (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2011-08-17 10:26

Skoro ten człowiek nie wytrzymał z Tobą, trzeba zacząć się zmieniać. Dobrze, że masz tego świadomość. By założyć zdrową rodzinę, samemu trzeba być zdrowym - emocjonalnie przede wszystkim. Depresja jest poważnym zaburzeniem i trzeba ją leczyć. Najpierw radzę zająć się sobą i wyjściem z tej choroby, a potem myśleć o założeniu rodziny. I to z kimś kogo nie trzeba "nawracać".
Jeżeli ta osoba była daleko od Boga, zakładanie rodziny z taką osobą także nie jest dobrym pomysłem. Należałoby poszukać kogoś wierzącego i oddanego Bogu. Bóg nie zmusza nikogo do nawrócenia. Każdy ma wolną wolę. Dlatego obwinianie Boga za wybór nieodpowiedniej osoby, która "nie chce się nawrócić", jest nieporozumieniem. Znajdź sobie kogoś wierzącego i nie będzie problemu. Wpadanie w czarną rozpacz też nie jest wyjściem, zwłaszcza, że od rozstania minęły już 3 miesiące. Najwyższy czas podnieść się i zacząć żyć, a nie rozpaczać. Proponuję wizytę u psychologa, bądź u psychiatry, aby leczyć te chorobliwe stany depresyjne. Nikt bowiem nie chce spędzić życia z osobą chorą na depresję.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: Justi (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2011-08-17 10:38

Witaj Warta imienia i Miłości, jeśli naprawdę go kochasz, jeszcze nie wszystko stracone. Tylko przestań rozpaczać, zajmij się sobą, rozpocznij terapię, żeby wyjść z depresji, zacznij uczestniczyć w rekolekcjach i nabożeństwach uzdrowienia. Musisz najpierw sama mocno stanąć na nogi. Jeśli byłaś niedobra dla chłopaka, miał prawo mieć dość. Jeśli chłopak będzie widział, że próbujesz się zmienić, jest szansa, że do siebie wrócicie. Ale zacznij nawrócenie od siebie. Z Bogiem.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: MaBi (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data:   2011-08-17 11:14

Może spróbuj przestać koncentrować się na sobie, a zacznij na Bogu.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: Anna (---.ssp.dialog.net.pl)
Data:   2011-08-17 11:55

Zasadnicze pytanie - czy bierzesz leki? Depresja powoduje, że powiększasz problemy i odnajdujesz swoją winę tam, gdzie jej nie ma. Jeżeli on cię kocha, wróci. Jeśli nie, nie warto za nim płakać, bo jeżeli masz depresję, to ona będzie wracać i musi być z tobą ktoś, kto będzie cię wspierał. Na pewno jest gdzieś ktoś, kto cię zrozumie i będzie naprawdę kochał. Warto żyć, żeby go odnaleźć. Powodzenia.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: Esterka (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2011-08-17 12:22

Depresja to choroba, w której czasem ciężko z sobą wytrzymać, wiem coś o tym. Chłopak odszedł, bo nie rozumiał, że jesteś chora. Nie przez Ciebie wpadł w złe towarzystwo, tylko przez siebie, nie obwiniaj siebie o to. Czy chodzisz na terapię psychologiczną? Dobrze na samopoczucie działają codzienne długie spacery - polecam, choćbyś siłą musiała się na nie wybierać. Podopieszczaj siebie trochę, rób to, co lubisz - np. długie kąpiele, dużo odpoczywaj. Nie jesteś niewarta imienia - jesteś córką Boga, Króla, czyli księżniczką. Jesteś warta miłości i wszystkiego co najlepsze. Zostałaś przeznaczona do Życia w pełni.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: magda (---.play-internet.pl)
Data:   2011-08-17 13:46

Ból w chorobie przysłania Ci prawdę i nie pozwala Ci racjonalnie myśleć. Najpierw zajmij się sobą, zażywaj leki, chodź na terapię, módl się przed Najświętszym Sakramentem i przyjmuj Pana Jezusa w Komunii. To co teraz wydaje Ci się tak strasznie trudne i prawie że niemożliwe do przezwyciężenia, to Twoja choroba, więc uważaj na to co myślisz i czujesz, bo wiele z tych myśli jest skrzywionych i mają się nijak do rzeczywistości. Miej tą świadomość. Chłopak odszedł i co? Bez niego już nie masz prawa istnieć? Bez niego Cię nie ma? Miał prawo odejść bo jest wolnym człowiekiem (nie jest Twoim mężem), a Ty go kochasz, więc pogódź się z jego wyborem. Są na świecie inni ludzie, dla których masz żyć, którzy czekają na Twoje dobre słowo, wsparcie i też na Twoje łzy. Może i swoim zachowaniem jakoś przyczyniłaś się do jego odejścia (choć może i w tym wypadku [w chorobie] też oceniasz się zbyt surowo) ale to znaczy, że to już koniec? Na tym polega życie? Nabroiłam i się wynoszę? Jeśli tak, to chyba żadnego z nas tu piszących już nie powinno być, bo każdy na pewno ma coś na swoim koncie, co sprawiło komuś przykrość i ból. Tak sobie czytam tego Twojego maila i jestem przerażona, jak ta choroba niszczy człowieka i wyolbrzymia, krzywi postrzeganie sytuacji. Twoim problemem nie jest odejście chłopaka, ale depresja. A chłopak, tak jak wcześniej wspomniałam, miał prawo odejść. Nie każdy może przecież, nie każdy daje radę wytrzymać wszystkich trudów związanych z chorobą, na którą choruje bliski tego kogoś. Zapewne żyje gdzieś ktoś kto czeka na Ciebie, ktoś kto może przyjąć Cię ze wszystkim co nosisz w sobie, tylko daj sobie szansę i na ile możesz bądź łagodna dla siebie. Na razie jesteś dla siebie najgorszym oskarżycielem i chyba w zasadzie nieprzyjacielem też. Oskarżasz się o wszystko i nie dajesz sobie szansy na jakąś łagodność. Sama siebie katujesz i kręcisz się w koło. W takim razie popatrz w końcu tak naprawdę na Jezusa i oddaj Mu wszystko, każdy ból i każdą chorą myśl i zapytaj co On o tym myśli. A myśli, wydaje mi się, tak bardzo inaczej niż Ty, że aż brak słów. Boli i boleć pewnie jeszcze będzie ale kiedyś w końcu będzie dobrze. I to jest pewne tak samo, jak to, że po nocy przychodzi dzień. Tylko że to słońce żeby mogło wspiąć się na niebo też potrzebuje czasu; nie sekundę albo minutę tylko kilkanaście godzin. Tak samo jak w wypadku tego co przeżywasz. Czekaj na ten dzień i opiekuj się dobrze sobą, bo nie ma drugiej takiej jak Ty na tym świecie i nie będzie. Masz tu jeszcze wiele rzeczy do zrobienia, wiele słów do powiedzenia, kilka rzeczy do naprawienia, więc idź i daj sobie szansę. Zdrowia duszy, serca i uczuć Ci życzę. Z Bogiem.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2011-08-17 14:26

Witaj, Chyba każda z nas wielokrotnie, bardziej lub mniej raniła ludzi; zresztą oni nas też. Polecam Ci lekturę "Urzekająca" Johna i Stasi Eldredge. To chrześcijańska lektura dla kobiet, a dzięki niej nigdy już nie powiesz że Bóg Cię nie kocha, a także nie nazwiesz siebie "Niewartą imienia".
Powinnaś tylko zrobić z sobą porządek. Jesteś teraz w dołku, a czy modlisz się do Boga o pomoc? Rozejrzyj się i zobacz wyciągniętą dłoń Jezusa. On chce Cię stamtąd wyciągnąć. Przyczyny tego, gdzie teraz jesteś sięgają głębiej, dlatego za pomocą tej lektury będziesz mogła to wszystko lepiej zrozumieć i uzdrowić. Być może teraz słowo "urzekająca" jest ostatnim jakie byś do siebie dopasowała, ale jestem przekonana, że to się zmieni. To nie jest kolejna badziewna książka w stylu "10 przykazań super kobiety". Pozdrawiam.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: Michał (---.range86-130.btcentralplus.com)
Data:   2011-08-17 17:38

Myślałem, że TE czasy już minęły...

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: Tomuś (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2011-08-17 17:41

A może Twoim głównym problemem jest to, że najważniejszym człowiekiem był kandydat na męża, a nie Jezus? Przemyśl to.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: Nastolatek (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2011-08-17 19:56

Poczytaj Dzienniczek św. s. Faustyny Kowalskiej i w ogóle o Miłosierdziu Bożym. Wyłania się z niego tak realny, prawdziwy, bliski, czuły i kochający obraz Boga, że wszystkie myśli o "Bogu, który już nie kocha" lub "Bogu, który nie chce mi pomóc" po prostu znikają. Serio. Poza tym na pewno powinnaś kontynuować terapię antydepresyjną, bo choroba może mieć znaczący wpływ na Twój stan.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: Mariusz (---.marsoft.net)
Data:   2011-08-18 09:44

Mam tak prawie od roku. :) Ale widzę, że Bóg działa inaczej niż bym się tego spodziewał i swoją własną drogą prowadzi mnie do pojednania z osobą, na której mi zależy. Ufaj Jezusowi, bo u Boga wszystko jest możliwe (zob. Łk 1,37). Amen.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: Aguu (---.42.134.1.net-mar.com.pl)
Data:   2011-08-18 14:23

Przez Biblię Bóg mówi: "Nie opuszczę cię ani pozostawię" (Hbr 13,5c). Kocha Cie i nigdy nie opuści. Zawsze słucha modlitwy tylko czasami potrzebny jest czas. Nie poddawaj się nie wolno, trzeba walczyć. Wytrzyj łzy i rób wszystko co tylko możesz. Nigdy nie trać nadziei - NIGDY.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: ala (---.range81-129.btcentralplus.com)
Data:   2011-08-24 19:25

Związek, w którym pokładałaś duże nadzieje nie wyszedł. Lepiej się z tym pogodzić. Nie obwiniaj się, że to tylko przez twoje nerwy, czy błędy. Pewnie druga strona tez zawiniła, skoro pojawiały się nerwy.
Nie bądź tez zaborcza, takie wrażenie odnoszę ze możesz mieć te tendencje. Nie staraj się o jego nawrócenie - to jego sprawa. W końcu jego tez Bóg prowadzi, to może być fałszywy trop, myślisz ze chcesz jego nawrócenia, a w rzeczywistości chcesz go mieć (jak to osoba zakochana). Poczekaj - przejdzie. Myśl o czym innym, zajmij się sobą, swoimi bliskimi, rodzicami, przyjaciółmi, daj sobie czas, przestrzeń i okazje aby zapomnieć. Lepiej teraz przerwać, niż pozwolić, żeby sprawy się skomplikowały np. jesteście małżeństwem, ale on Cie nie kocha albo: macie dziecko, ale on odszedł, albo on ma inną, a ty wciaz masz nadzieję. Zakochanie powinno przejść. Bądź uczciwa wobec siebie - dlaczego tak bardzo go pragniesz, i cokolwiek to jest, czy to jest fer. Cierpisz teraz, ale to jest dobra okazja aby posprzątać w swoim ogródku. Przypomnij sobie przysłowia: "Tego kwiatu pół światu"; "Pełno ryb w morzu", itd.

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: Marlinek (---.rzeszow.vectranet.pl)
Data:   2011-08-25 21:57

Bardzo Ci współczuję. Jednakże pomyśl, kogo matka weźmie na kolana, przytuli, pocałuje, czy to dziecko, które radośnie biega, czy raczej to, które właśnie rozbiło sobie kolano?
Tak samo jak ta matka, Bóg chce Tobą się teraz zaopiekować. Dlaczego? Bo cierpisz, płaczesz i potrzebujesz Jego miłości.
Czy poszłaś ostatnio do Boga po tę miłość? Czy byłaś u spowiedzi i Komunii świętej?

Poza tym, proszę, nie nazywaj siebie "Niewartą imienia". Bóg zna Cię po imieniu. Co to oznacza? To, że jesteś Jego najukochańszą córeczką i On chce pięknie zwracać się do Ciebie po imieniu. Bóg powiedział do Mojżesza: "Uczynię to, o co prosisz, ponieważ jestem ci łaskawy, a znam cię po imieniu" (Wj 33,17). Czy wiesz kto to był Mojżesz? To człowiek również mocno cierpiący tak jak Ty. A Bóg przygotował dla niego wielki plan. Bo Bóg kocha najbardziej tych, którzy najwięcej cierpią i im daje najwięcej.
Opisywałam już wcześniej na tym forum historię Mojżesza. Skopiuję Ci, abyś ją przeczytała, bo myślę, że dotyczy również Ciebie:

"Bóg przygotował dla Ciebie wielki plan. Dlaczego tak myślę. Bo zawsze tak robi. Tym, którzy najbardziej cierpieli, tym którzy byli odrzuceni i niekochani daje najwięcej. Słyszałeś o Mojżeszu? To ten, który wyprowadził z Egiptu wielki tłum ludzi. Niektórzy podają, że było ich około 3 miliony. Potrafisz to sobie wyobrazić? Wyobrażasz sobie sytuację, aby dziś ktoś zawołał i tłumy ludzi wyszły z miasta i poszły za kimś mało znanym, kto nawet zbytnio nie umiał przemawiać? Kim był ten Mojżesz - bo skoro dokonał takiej rzeczy, to pewnie musiał być kimś doskonałym. A to nieprawda. To człowiek bardzo zraniony. Nie umiejący przemawiać. Odtrącony przez innych. Skrzywdzony. Dlaczego?
Już od momentu poczęcia groziła mu śmierć. Kiedy jego matka zorientowała się, że jest w ciąży przeraziła się, bo oto jej dziecko po urodzeniu będzie musiało zostać zabite. Taki był rozkaz. Każdy Izraelita miał być po urodzeniu zabity. Dziś psycholodzy już wiedzą, że takie małe dziecko już po poczęciu wszystko czuje, każdy strach matki, kłótnie rodziców, miłość do dziecka lub jej brak i bardzo cierpi. Co więc czuł mały Mojżesz: strach, że ma być zabity. Potem jego matka musiała ukrywać ciążę i bała się. A Mojżesz czuł jej strach. Potem po urodzeniu przez 3 miesiące ukrywała go, aż wreszcie włożyła do skrzyni i wypuściła do rzeki, gdzie czekała go śmierć. Nad Mojżeszem czaiła się tylko śmierć, straszne uczucie.
Mojżesza znalazła córka faraona i wychowała go jako swojego syna. Jego prawdziwa matka wykarmiła go gdy był niemowlęciem, ale potem oddała na dwór faraona. A tam Mojżesz wychował się bez czułości i miłości ani ojca i ani matki. Wyobraź sobie małe dziecko, które przez cały dwór jest tylko tolerowane, bo przygarnęła je córka faraona, ale czuje, że jest bękartem pozostawionym samemu sobie i niekochanym. Wie, że jest Izraelitą i cierpi, bo widzi jak jego rodacy są poniżani, wykorzystywani i bici. Nikt go nie kocha, ani Egipcjanie, bo to Izraelicki bękart, ani Izraelici, bo to "syn" córki faraona. Brak miłości, spowodował brak pewności siebie, brak umiejętności wypowiadania się i mówienia. Mojżesz stał się przez to wybuchowy i agresywny - zabił nawet człowieka. Powiedzielibyśmy - to morderca. Co zrobił - uciekł, stchórzył, nie przyznał się do zabójstwa. Dlaczego tak zrobił, bo Mojżesz, to człowiek, który od dzieciństwa czuł się skrzywdzony, odtrącony, niekochany. Widzisz do czego doprowadziło go cierpienie. Był tak samo odtrącony i samotny jak Ty. A Bóg mimo tego, właśnie jego wybrał na wyzwoliciela całego rodu Izraela z niewoli egipskiej.
Bo Bóg bardzo kocha i tych najbardziej skrzywdzonych ma swojej opiece. I im daje wielkie rzeczy do zrobienia.
I jeszcze jeden przykład współczesny:
Popatrz na bł. Jana Pawła II - w dzieciństwie umarła mu matka, brat, a potem ojciec. Został całkiem sam. Mógł się załamać i też się zabić. Bóg jednak zawsze był z nim. Wybrał go, aby niósł Jezusa do wszystkich narodów świata. Żaden wcześniejszy papież nie pielgrzymował do tylu ludzi głosząc miłość Boga. A Jan Paweł II wołał: "Nie lękajcie się! Otwórzcie na oścież drzwi Jezusowi!" Dlaczego tak wolał: Bo on wiedział, że wielu młodych ludzi, takich jak Ty cierpi. I wołał: "Otwórzcie na oścież drzwi Jezusowi". Bo Jezus może uleczyć cierpiącego człowieka. Tylko Jezus. Pozwól więc przyjść Jezusowi, bo chcę Ci powiedzieć, że Bóg dla Ciebie też przygotował niesamowity plan."

 Re: Skrzywdziłam najważniejszego człowieka.
Autor: Iwcia (---.sattom.pl)
Data:   2011-09-01 08:42

Bardzo pomocny może być różaniec. Módl się nim codziennie. Ta modlitwa bardzo pomaga m. in. w uwolnieniu od różnych przywiązań do grzechu, uwolnieniu od tych myśli, które nie pochodzą od Pana Boga. Modląc się różańcem, szatan nie ma do nas dostępu, jest to skuteczna broń przeciw szatanowi. Taką bronią jest też modlitwa uwielbienia. Uwielbiaj Boga, za to, że cię kocha taką, jaką jesteś, z wadami i zaletami, niezależnie od tego czy jesteś chora czy zdrowa. On cię kocha i będzie kochał. On zawsze pierwszy przychodzi do człowieka, pierwszy wyciąga dłoń, aby cię uwalniać.
Pomocne mogą być też Msze z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie, rekolekcje czy czuwania. Pozwól się Bogu prowadzić i zaufaj Mu do końca. Pan Bóg jest w stanie wyciągnąć człowieka nawet z największego bagna. "U Boga bowiem nie ma nic niemożliwego" (Łk 1,37).

"Niech cię Pan Bóg błogosławi i strzeże" (Lb 6,24)

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: