Autor: Michał (---.range109-158.btcentralplus.com)
Data: 2012-03-24 22:55
Temat księdza Natanka i wielu innych jest mi zupełnie nieznany (zajrzałem kiedyś raz, czy dwa na jego stronę z ciekawości o co chodzi, ale mnie to zupełnie nie interesuje i nie pamiętam o czym to było). Natomiast przeczytałem sobie te różne z grubej rury teologiczne omówienia jego błędów doktrynalnych i to się cienką nicią przędzie. To trochę tak, jak z ks. Zalewskim, który kiedyś wziął się za agenturę w Kościele, a mając warsztat zapożyczony od ks. Kumora, połączony z osobistym stosunkiem emocjonalnym, z góry skazany był na porażkę, o czym kiedyś napomknąłem, a później cały atak (głównie ks. Myszor (pozdrawiam)) poszedł po tej linii. Tyle, że ks. Zalewski miał odskocznię, do tego ochłonął i zobiektywizował się, a nad warsztatem też popracował. Trudniej więc go teraz atakować, bo co tu dużo gadać, ma najczęściej rację. A za atakiem doktrynalnym na ideę intronizacji Chrystusa Króla stoi zawoalowany atak na uderzenie w lokalne świętości, czyli obsmarowywanie kunktatorstwa hierarchii (rozumiem, że polska jest bezgrzeszna z założenia). Przynajmniej tak to widzę. Nikt normalny nie chce obwołać Chrystusa ziemskim Królem Polski. Ta idea ma inny wymiar, jeśli o jej historię chodzi, a jeśli ją wykoleimy, to powstaje pytanie o polski wymiar kultu Maryi. Bo one łączą się w sposób nieodwołalny co najmniej od soboru w Efezie. Tymczasem redukcja wszystkiego ad absurdum, jest nie tylko klakierstwem, ale jest po prostu teologicznie niebezpieczna. Zaznaczam, że nie znam poglądów ks. Natanka i się nie wypowiadam na ich temat, wypowiadam się na temat ich krytyki teologicznej, z którą miałem do czynienia. W ten sposób możemy podważyć i świadectwo siostry Faustyny, i wszystko inne. Nie znając poglądów ks. Natanka - na podstawie nagonki na niego - stwierdzam, że ewidentnie wlazł komuś na odciski. To co widziałem w internecie (nie za wiele), było to takie kaznodziejskie zacietrzewienie, ot marginalna ciekawostka przyrodnicza. Czasem coś się pojawi, a to w Miasteczku Śląskim, a to w Kazimierzu nad Wisłą, a to jeszcze gdzie indziej. Ale z harmatami, to bym radził ostrożnie, bo jak puszkarz nie wprawiony, to hałas duży, a krzywdę sobie można zrobić. Pojęcia nie mam, czy ks. Natanek winny, czy nie winny, ale oskarżenie, z którym miałem do czynienia się nie popisało, żaden sąd tego nie uzna, choć któż to wie?
Znaczy się, mówicie, powstała nowa praktyka na marginesie Kościoła katolickiego pod nazwą "chrzest dzieci nienarodzonych"? To dlaczego nie atakują ks. Natanka po tej linii, tylko sami się teologicznie podkładają? Widzę, że po śmierci Jana Pawła II, Kościół w Polsce ewidentnie osłabł w myśleniu. Zamiast tego wziął się za sprzątanie. Będę musiał zapoznać się z tymi nowymi teoriami teologicznymi, bo przyznam, że nie jestem w głównym nurcie tego nauczania. Dobra, jak znajdę czas, poszukam, z ciekawości, co to się w Polsce wyprawia.
Mam wątpliwości, czy można nadgorliwość porównywać z faszyzmem. Wprawdzie Włosi zrobili z niego system operetkowy bardziej, niż groźny, ale to jednak nie to samo. Co do Boga (to do Asi dalej), to Go nie komplikujmy bez potrzeby. Bóg jest prosty. To my ludzie mamy tendencję do komplikowania Go bez potrzeby, stąd nasze kłopoty. Nienarodzone dzieci, doświadczają skutków grzechu pierworodnego, ale jako jego ofiary, a nie osoby nabywające skłonności. Skoro uznajemy, że dziecko przez pierwszych kilka lat życia nie jest w stanie popełnić grzechu ciężkiego...? No to bądźmy konsekwentni. Przenosimy aborcję, in vitro i inne nasze grzechy wobec nienarodzonych na tych, którzy są naszymi ofiarami. To tak jakby powiedzieć: Jezus słusznie umarł za nasze grzechy, bo był za nie odpowiedzialny, skoro nas stworzył, to można przyjąć, że jest ich praprzyczyną. Wyższa Szkoła Absurdu (WSA). I pomieszanie związku przyczynowo-skutkowego. Skoro to dziecko nie żyje, to znaczy, że było winne i powinno znaleźć się w piekle. Proponowałbym, aby to lepiej umotywować, choć rozumiem, że teraz takie czasy, że każdy powód jest dobry, a racja obiektywna nie istnieje. Z mamą (i tatą), będziesz miała ciężko, ale Boże miłosierdzie nie ma granic. Co nie oznacza, że należy go nadużywać. Dobrze, że są jeszcze w Polsce rodziny, w których toczą się zawzięte spory teologiczne, jak widać na załączonym obrazku. Lepsze to od..., e nie, nie napiszę, przecież wam się od tego dobrobytu materialnego, duchowego i intelektualnego po prostu przelewa. Po co mam wsadzać kij w mrowisko. (Jednak istotom myślącym doradzam ucieczkę)
|
|