Autor: ala85 (Bogumiła z Krakowa) (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2012-05-21 11:11
Nie wolno pozwolić dzieciom rozmawiać z nieznajomymi i każda matka powinna tego uczyć. Ale Marta nie jest dzieckiem, jest dorosła. Dorośli ludzie rozmawiają z nieznajomymi, bo w taki sposób ich poznają. Idę na studia - sami nieznajomi, w pracy na początku - sami nieznajomi, sąsiedzi w nowym mieszkaniu - nieznajomi, wchodzę do jakiejś wspólnoty, idę na pielgrzymkę, jadę na rekolekcje - nieznajomi. Głupotą jest jedynie wchodzić do mieszkania nieznajomego, lub jechać z nim pod namiot i jeszcze parę innych rzeczy. Ale całe życie poznajemy nowych ludzi, którzy na początku są nieznajomymi. Nie możemy ze strachu chować się przed obcymi, bo możemy przegapić piękne znajomości lub możliwość pomocy.
Pytanie jest raczej o sens takiej rozmowy. Nie weźmiesz go do domu. Nie kupisz mu domu. Czyli nie zmienisz jego życia w najważniejszej sprawie. Choć, czy na pewno wiesz, że jest bezdomny? Czy może tylko żebrakiem. Zainteresowanie drugiego człowieka jest prawie dla każdego ważne. Dziennikarze rozmawiają z takimi ludźmi, żeby poznać ich życie. Ale w takiej sytuacji sprawa jest prosta: chcę o tobie napisać, dam ci za to na piwo/chleb/papierosy. Przy okazaniu serca jest paradoksalnie dużo gorzej. Co chcesz mu dać? Jedną rozmowę, czy więcej? Jeśli jedna rozmowa, to łatwiej.
- Czy można panu jakoś pomóc? Czego pan najbardziej potrzebuje? Czy zna adresy schronisk dla bezdomnych? Czy był w takim schronisku i dlaczego już nie jest (nietrzeźwych nie przyjmują).
Jeśli nie każe ci się odczepić, można zapytać go jak to się stało, że został bez domu lub dlaczego żebrze.
Właściwie po co chcesz to robić? Zaspokoić ciekawość? Bo jeśli nie masz żadnego pomysłu na pomoc, czy warto. "Warto" nie w sensie twojego straconego czasu, tylko emocjonalnego angażowania tego człowieka. Taka rozmowa albo nic mu nie da (zdenerwuje), albo - jeśli będzie bardzo miła - zrodzi jakieś oczekiwanie, a ty pewnie po dwóch rozmowach przestaniesz się nim interesować. Czy te spotkania coś w jego życiu zmienią? Nie wydaje mi się. Nawet w wielkie mrozy, kiedy się im proponuje schronisko - oni nie chcą tam iść. Patrzenie w oczy jest czasem ich metodą - wtedy trudniej ich ominąć, bo rodzą się w nas wyrzuty sumienia. Pieniądze często wydają na wódkę, a nie na chleb. Lub ktoś ich wykorzystuje. Czy powie ci wszystko? Czy jesteś np. gotowa usiąść przy nim na dwie godziny i spokojnie wysłuchać - przy mijających i patrzących na ciebie przechodniach? Bo zdawkowa rozmowa jest tym samym co wrzucenie mu do czapki złotówki. Jałmużną, a nie miłością.
Jednak bardziej ma sens - jak to nazwałaś - "porządny" wolontariat, bo oni mają metody i narzędzia pracy. Ty sama tak naprawdę temu człowiekowi niczego nie dasz. Bo są zbyt wielkie potrzeby, nie tylko finansowe. Nie udźwigniesz jego bólu, jeśli jest prawdziwy, i nie wyciągniesz go z problemów, jeśli on się poddał. Nie dasz mu siebie, bo to nie twój świat. Chyba że się do końca takim ludziom poświęcisz.
|
|