Autor: Bogumiła z Krakowa (---.internetdsl.tpnet.pl)
Data: 2012-09-28 13:54
Nie znam cię, więc żadnymi "wyrokami" szafować nie mogę. Ale parę myśli. Gdybyś była daleko od Boga, gdyby Bóg był dla ciebie kimś obcym, to byś takiego listu nie napisała. Jeśli Bóg rzeczywiście jest daleko i jest obcy, to nas ten temat przestaje interesować i nie martwimy się już Panem Bogiem, Jego "nieobecnością" i podobnymi sprawami.
Odczuwanie jakiegoś braku w związku z Bogiem świadczy ciągle jeszcze o tym, że jest On w naszym życiu ważny. Nawet jeśli wkroczyliśmy na drogę grzechu, to jeszcze Bóg nie przestał być ważny. Jest na czym budować relację i jest do Kogo wracać. Jeśli natomiast nie jesteśmy związani stałym grzechem, to odczuwanie braku Boga może być zwyczajną drogą do Boga, zwyczajnym poszukiwaniem Go, nienazwanym pragnieniem pogłębienia relacji.
"Kto szuka Cię, już znalazł Ciebie;
Już Cię ma, komu Ciebie trzeba;
Kto tęskni w niebo Twe, jest w niebie;
Kto głodny go, je z Twego chleba.
Nie widzą Ciebie moje oczy,
Nie słyszą Ciebie moje uszy;
A jesteś światłem w mej pomroczy,
A jesteś śpiewem w mojej duszy! (Leopold Staff)
Pustka może być na dwóch płaszczyznach: duchowej i psychicznej. Spróbuj w sobie oddzielić te dwie sprawy, choć oczywiście życia ludzkiego nie możemy podzielić na trzy części: człowiek fizyczny, psychiczny i duchowy. To jest jedność, a może raczej: to ma być jedość, więc równocześnie powinniśmy na wszystkich trzech płaszczyznach pracować.
Pustka psychiczna nie musi być związana z jakimś błędem w dziedzinie duchowej. Może nawet być darem rozwoju duchowego. Darem nie w tym sensie, że jest dobrem. Pustka psychiczna nie jest dobrem. Może natomiast być darem w sensie świadomości, a może i jakiejś gotowości na podjęcie trudu zapełnienia tej pustki. Człowiek nie żyje w całkowitej samotności, ale pośród ludzi i musi nauczyć się (a może raczej: musi ciągle uczyć się) tworzenia wspólnoty z innymi. Pytania AsiBB są ważne i trzeba do nich powrócić. Dlaczego postanowiłaś nie mieć męża. (Nie odpowiadaj nam, bo to są pytania dla ciebie, a nie dla nas). Nie czuj się tym pytaniem zagrożona, ja sama nie mam męża, więc nie chcę atakować. Jeśli tak widzisz swoją drogę życia i masz na swoje życie jakiś konkretny pomysł, aby być z innymi i dla innych, to trzeba to po prostu powoli realizować i nie przejmować się uczuciami, które przychodzą i odchodzą. Pustka może być zwykłym uczuciem.
Jeśli jednak decyzja "nie chcę męża" jest ucieczką przed czymś (lęk przed trudem wspólnego życia, złe doświadczenia rodzinne, lęk przed nie-wiadomo-czym, poranienie w dziedzinie seksualnej, inne ukierunkowania, gwałt w dzieciństwie lub inne molestowanie, paniczny strach przed współżyciem, nieuporządkowane emocje i inne) - jeśli przed czymś uciekasz, to taka bolesna pustka może być właśnie darem od Boga, próbą otwierania cię na innych. Piszesz, że "zaniedbujesz kontakty towarzyskie", ale nie wiem, czy to "tylko" z braku czasu, czy może także tutaj (a nie tylko w męsko-damskich sprawach) jest jakieś zranienie i lęki. Trzeba by je przepracować, albo samemu, albo z psychologiem, albo ze spowiednikiem, albo z samym Bogiem bez pośredników. Nie ma znaczenia jak, ważne żeby pomogło.
Zbliżanie się do Boga nigdy nie oddala od ludzi. Przeciwnie. Im bliżej Niego jesteśmy, tym bardziej jesteśmy na ludzi otwarci. To jest jeden ze znaków, które nam pomagają oceniać, czy faktycznie idziemy w dobrym kierunku, czy nasza religijność nie jest ucieczką przed trudami życia lub zwykłą dewocją. Jeśli wszystko jest w porządku to po pierwsze, nie boimy się zastanawiać nad sobą, po drugie "przepracowanie tematu" nie przynosi lęku, tylko uspokojenie, pewność, że taka ma być moja droga. Czasem Bóg "każe" nam się po raz kolejny nad sobą zastanowić, niekoniecznie dlatego, żeby zmienić decyzję, ale by ją ponowić, utwierdzić się, nabrać sił ze źródeł decyzji.
Pustka psychiczna może jednak wynikać ze złej albo zupełnie nieprzemyślanej decyzji, albo z nieprzemyślanego, zbyt spontanicznego trybu życia, w którym brakuje miejsca na życie społeczne lub przynajmniej na jego próby. Wtedy też jest darem od Boga, który chce nam pomóc wejść w Kościół, a więc także wejść w środek wspólnoty. Pustka psychiczna może być problemem zupełnie niezależnym od życia religijnego. Może polegać na złym wyborze studiów, pracy, braku przyjaciół, braku miłości w rodzinie. I choć modlitwa nigdy nie zaszkodzi, to rozwiązywanie problemu będzie polegało bardziej na zewnętrznym działaniu. Znalezieniu innej drogi, innych zajęć, innego sposobu spędzania wolnego czasu, albo na - już w pełni świadomym - przyjęciu tego co robię jako swojej drogi. Nie jest ważne jakie masz powołanie (jeśli je już odkryłaś), ważne żeby być przekonanym, że to jest twoje miejsce.
Jeśli w jakiś sposób wykluczysz pustkę psychiczną, to rzeczywiście może to być pustka duchowa, która jednak wcale nie jest jednoznaczna. Oczywiście, że pustka duchowa może mieć miejsce wtedy, kiedy ta sfera życia pozostawia wiele do życzenia, kiedy się nią nie zajmujemy. Dopóki Bóg jest nikim, to taką pustkę zagłuszymy byle czym, muzyką, seksem, podróżami. Jeśli już się nie da nie czuć pustki, to znaczy że Bóg staje się Kimś ważnym i trzeba Go szukać, zmieniając powoli życie. Nic nie szkodzi zadać sobie to pytanie, ale z twoich słów absolutnie nie wynika, żeby tak było. Nawet gdybyś popełniała w drodze duchowej wiele błędów, to jeśli chcesz, by Bóg był blisko, to On już jest blisko.
Możesz jednak odczuwać pustkę duchową, a byłaby wtedy darem, kiedy Bóg wzywa się stopień wyżej, albo wzywa cię do podjęcia jakiegoś trudu, o którym wcześniej nie pomyślałaś. Na przykład może to być powołanie do życia zakonnego. Wiele razy w świadectwach osób zakonnych słyszy się, że "w świecie" tak bardzo czegoś brakowało, że choć wcześniej nie chcieli, jednak zapukali do klasztoru. Może to być wołanie do podjęcia życia w jakiejś świeckiej wspólnocie. Do jakiejś konkretnej pracy dla Kościoła. Albo jednak do małżeństwa i macierzyństwa, pomimo obecnych negatywnych decyzji. Nie zawsze taka pustka oznacza, że MUSISZ zmienić zewnętrzny tryb życia, czasem chodzi o wewnętrzną przemianę. Takie chwile pustki mogą przecież przeżywać i małżonkowie, którzy ślubowali sobie "aż do śmierci", i kapłani, i siostry zakonne. Świadome podjęcie na nowo tego własnego życia, powtórne wybranie, zapełnia taką pustkę, która się czasem bierze z tego, że nie my kierujemy życiem, ale życie kieruje nami. Nadmiar obowiązków, albo brak obowiązków, albo wypalenie w jakiejś dziedzinie, albo emocje, z którymi sobie nie radzimy.
Pustka duchowa może przyjść także po długich i mocnych przeżyciach religijnych. Np. po nawróceniu przez pierwsze lata fruwamy z radości, żyjemy na tak wysokich obrotach emocjonalnych skierowanych na Boga, że nie czujemy zmęczenia. Ale to kiedyś przychodzi. Emocje przynoszą z czasem zmęczenie, nawet kiedy bywają bardzo miłe. W dziedzinie duchowej też nadchodzi takie "bum", spadamy jak przekłuty balon. Odbieramy to bardzo negatywnie, jest nam z tym bardzo źle, bo tamto było piękne i myśleliśmy, że będzie trwało wiecznie. Ale to nie jest nic złego. Przeciwnie, to jest droga do dojrzałości. Fruwanie przed Bogiem jest ogromnym Bożym darem, abyśmy przeżyli jakiś maleńki kawałek nieba i zapragnęłi tam być na zawsze. Ale w pierwszych latach to wszystko robi w nas Bóg, choć nam się wydaje, że to nasza zasługa. Kiedy już się stanie to "bum" i wreszcie dotkniemy ziemi, zobaczymy ile jest jeszcze do zrobienia ze sobą i wokół siebie. Pustka może być więc jedynie stratą tych pięknych uczuć, ale zupełnie normalnym etapem życia duchowego.
Pustka duchowa może też być szczególnych wezwaniem do kontemplacji. Właśnie pustynią duchową, gdzie sam Bóg uczy nas nowego, innego, bliższego spotkania z Nim. Może być czasem uczenia się nowych form modlitwy, szukaniem własnej modlitewnej drogi do Boga, oczyszczania swojej modlitwy z egoizmu. Tu warto poszukać odpowiedzi u klasyków, np. św. Jana od Krzyża. Czasem w życiu jest wiele takich krótkich pustyń, czasem jedna, ale bardzo ciężka. Uczymy się wtedy wierności, wytrwałości i jakiegoś spokoju wypływającego z zaufania do Boga. Wyciszenia. Po czasie walki z własnym grzechem, próbie zmiany całego świata, które często są potępianiem innych, brakiem miłosierdzia dla grzeszników, nieświadomym wywyższaniem siebie, oburzeniem albo z drugiej strony bezradnością na ludzkie grzechy i ludzkie tragedie - uczymy się zaufania do Boga, który nie kocha ludzi mniej niż my i wcale nie przymyka oczu na grzechy, a jednak "pozwala" nam grzeszyć. Zaufanie, że Bóg naprawdę sobie z tym światem poradzi. Że ostatecznie nie dzieje nam się krzywda, choć czasem tak to czujemy. Takie prawdziwe zaufanie Bogu jest ogromnie trudne. Żeby się tego nauczyć, trzeba pozwolić Bogu na działanie poza naszymi emocjami, bo one przeszkadzają, buntują się. Taki stan możemy odczuwać jako pustkę. Ale ją powoli wypełnia sam Bóg. Trzeba tylko być Mu wtedy nadal wiernym, choć to już nie jest czekolada, tylko wiercenie w zębie.
Jaki wielki wachlarz możliwości. Nie da się powiedzieć skąd się bierze pustka w drugim człowieku, bo i własnej pustki nie zawsze rozeznajemy. Poczucie pustki może być złem, w sensie winy, ale może być też darem. Na pewno każdą pustkę chcemy zapełnić, a to znaczy, że będziemy szukać jakiegoś dobra. I wszystko zależy od tego, jakiego dobra będziemy szukać. Takiego na chwilę, czy takiego na zawsze. Ta pustka może też być ogromnym pragnieniem, żeby Bóg wszedł w nas bardziej niż my sami potrafimy otworzyć się na Niego. Może być ogromną tęsknotą za Bogiem.
Próbuj szukać odpowiedzi. Zacznij od tych łatwiejszych, zewnętrznych (pustka psychiczna). Masz tu do pomocy szczególnie przyjaciół, własne refleksje, wspomnienia, doświadczenia i lekarzy od psychiki. Jeśli ta sfera będzie w porządku, to trzeba poprosić jakiegoś człowieka, najlepiej kapłana/spowiednika, o duchowe kierownictwo, bo tutaj łatwiej o pomyłkę. Życzę ci cierpliwości. Jeśli tylko masz dobrą wolę, to wcześniej czy później znajdziesz drogę. Poznasz dobrą drogę. Tylko nie uciekaj Bogu, choć już trudniej z Nim wytrzymać niż kiedyś ;)))) Tak właśnie jest i to jest normalne :))
|
|