Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2012-12-19 09:30
Nie jestem naukowcem od Biblii, wiec bić się na cytaty i analizy z księdzm biskupem nie będę. Ale byłam swiadkiem tego, co sie dzieje pod wplywem modlitwy jezykami. Kleczac w tlumie w kosciele na nabozenstwie uzdrowienia (na ktore przyszlam przyprowadzic pewna chora osobe) nagle poczulam cieplo na sercu, rozchodzace sie po calym ciele. Dosłownie kilka sekund pozniej padly do mikrofonu slowa "w tej chwili Jezus uzdrawia młodą kobietę z arytmii, poczujesz ciepło na sercu". To nie była sugestia, bo nie modlilam sie wcale o wlasne uzdrowienie (wiedzialam, ze mam arytmie, ale jakos nie przyszlo mi do glowy, zeby o to prosic), a w dodatku cieplo poczulam chwile przed uslyszeniem proroctwa.
Na ostatnim spotkaniu na rekolekcjach REO, a scislej w czasie momentu, gdy kazdy wychodzil na srodek kosciola przed wystawiony Najswietszy Sakrament, aby publicznie powiedziec, ze uznaje Jezusa za swojego Pana, przed modlitwa o wylanie Ducha Swietego, dziewczyna z mojej grupy zastygła nieruchomo jak sparalizowana i trwala tak bardzo dlugo. Kiedy prowadzaca podeszla chyba zapytac, czy wszystko w porzadku i dotknela jej ramienia, ta rzucila sie na nia z furia i zaczela ja bic i kopac. To byla normalna dziewczyna, uczestniczka rekolekcji, a jedynym wczesniejszym objawem bylo jakies" zablokowanie" w czasie dyskusji o fragmentach Biblii: mówiła bardzo mało, cicho, wolno i z dużym wysiłkiem. Grupa zaczela sie modlic, a wtedy z ciała tego nastoletniego chucherka rozlegl sie zwierzęcy ryk, którego barwy i natężenia nie zapomne do konca zycia. Kilka osob ucieklo z kosciola (oczywiscie pogiegl za nimi ktos z Odnowy). Sprowadzono egzorcyste, ale jego przyjazd troche trwal, wiec do czasu przyjazdu egzorcysty i przeprowadzenia egzorcyzmu w zakrystii dziewczyna lezala przed stopniami prezbiterium, kilka osob ja trzymalo, bo wiła się, ryczała i rzucała, a reszta kontynuowała modlitwę.
Dla mnie nie ma znaczenia, czy ludzie, ktorzy sie modlili w tych dwoch sytuacjach, robili to w jezyku realnie istniejącym czy w zulu gula. Liczy sie efekt tej modlitwy, ktorego doswiadczylam na wlasnej skorze i który widzialam na wlasne oczy.
Na mój rozumek jednym z celów "daru języków" było ułatwienie głoszenia Dobrej Nowiny w czasach, kiedy nie było kursów typu "angielski w weekend". Dzisiaj głównym problemem Kościoła nie jest komunikacja misjonarzy z tubylcami, ale odchodzenie od Kosciola ludzi, ktorzy Dobrą Nowinę już usłyszeli w ojczystym języku i z niej zrezygnowali. Co im da powtórzenie tego samego w języku, który znają jako obcy? "Eeeee, pewnie się nauczył tego francuskiego na kursie". W koncu ksieza znaja co najmniej jeden jezyk nowozytny ze szkoly i lacine, co za problem naczyc sie jeszcze jednego. To nie są prosci rybacy z Galilei z odciskami na rękach od wioseł i sieci, tylko ludzie po studiach. Skoro Kosciol jest tworem zywym i dynamicznym, a Duch Swiety jest zywa i rozumna Osoba, to dlaczego niby dar jezykow nie mialby ewoluowac, zeby zaspokoic aktualne potrzeby wierzących? Mowienie niestudiowanym wczesniej jezykiem niewatpliwie jest wielka laska. Ale jest nia takze odbetonowanie sie - przelamanie wstydu "co ludzie pomysla" i wydawanie z siebie "dziwnych" dzwiekow na chwale Pana Boga. Niezaleznie od tego, czy oznaczaja cos sensownego, czy jest to modlitwa pozapojęciowa. To jest ewangelizacja wtórna. Co nie znaczy, ze ten dar w czystej biblijnej postaci obecnie nie wystepuje. Wystepuje najczesciej na misjach (gdy nagle misjonarz na drugim koncu swiata slyszy modlitwe w ojczystej mowie, ktorej nigdy nikogo nie uczyl - wtedy to ma na celu umocnienie misjonarza), choc nie wylacznie.
|
|