Autor: Iza (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2013-03-16 20:10
Andrzeju, wlasciwie to nie ma znaczenia, jaki grzech konkretnie popelnia autor. W kazdym przypadku rada bedzie taka sama: konkretny jeden czyn, z którego człowiek w danej chwili nie mozoze sie poprawic (nie dyskutujac z tym, czy naprawde nie moze) to dopiero wstep do zla, ktore pozniej rozlewa sie na wszystkich frontach. Wszyscy wiemy, jak to dziala. Ups, znowu to samo, to juz nie ma sie po co starac. I jedziemy po calej linii: zero modlitwy, zero Pisma Swietego, zero słuchania natchnien do dobrego, zero dostosowania do wymogow Kosciola na innych polach. I wtedy dopiero jest jazda, bo od upadku na wąskim polu mozna szybko przejsc do ateizmu albo wojowania z Kosciolem. I to jest to, o co tak naprawde diablu chodzi - nie tyle o konkretny zly czyn, ale negacje Boga na calej linii. Jasne, ze po grzechu najlepiej sie wyspowiadac, ale niektorzy ludzie nie maja mozliwosci otrzymania rozgrzeszenia. I dla nich jedyna rada jest to, zeby oddali sytuacje, ktora ich przerasta, Chrystusowi - z nadzieja, ze On znajdzie jakies rozwiazanie. Ze swojej strony moga Mu ofiarowac to, co sa w stanie - dazenie do swietosci na innych polach. Mysle ze Bog jednak inaczej traktuje grzechy popelniane z milosci, a inaczej grzechy popelniane z nienawisci. I w przypadku czlowieka, ktory w calej swojej grzechowej tragedii jednak stara sie Go kochac i walczy o to, by mimo przeszkod byc jak najblizej Niego, wyrok nie bedzie tak oczywisty, jak chcieliby co poniektórzy.
|
|