logo
Sobota, 20 kwietnia 2024
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: Gosia (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-08-31 01:47

(...)

Proszę rozstrzygnąć wątpliwości w konfesjonale. I poszukać stałego spowiednika, jeśli to możliwe.
z-ca moderatora

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: Gosia (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-08-31 11:49

W konfesjonale kapłani zachowują się dokładnie jak Ty, drogi Moderatorze, tutaj. Odsyłają. Ostatnio Spowiednik powiedział mi, że chcę zrzucić na niego odpowiedzialność, że nie weźmie odpowiedzialności za mnie...Chodziło o to (...) Ale ja nie chcę zrzucać na nikogo odpowiedzialności, tylko chciałabym mieć jasność. Dla jednego kapłana to jest grzech, dla innego "zawracanie głowy"... Bardzo boję się, że mogłabym przyjąć Eucharystię świętokradczo, dlatego kiedy ulegam pokusie przestaję przystępować do Komunii, choć nie mam pewności czy popełniłam grzech. Pokusa - to nie jest tak, że mam wielką ochotę i nie chcę sobie zabraniać takiej przyjemności. Po prostu to pragnienie staje się w końcu tak natrętne, że (...) i nienawidzę siebie... Tęsknię potem do Boga, ale boję się podnieść na Niego wzrok... Piszesz "poszukać stałego spowiednika..." Nie wiem, jak się do tego zabrać? Mam zapytać jakiegoś kapłana, czy zechce być moim spowiednikiem (nie wiem, czy przezwyciężę wstyd...)? A potem umawiać się na spowiedź telefonicznie? Tak się to robi? (...)

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: Dorota (---.30.172.198.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl)
Data:   2013-08-31 17:24

W archiwum jest podobny post do twojego: Czy z objawami uzależnienia mogę do Komunii? - internauta pytał, może to Ci pomoże.

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: streetcleaner (---.internetia.net.pl)
Data:   2013-08-31 19:44

A korzystasz ze wsparcia dla uzależnionych? Bo zdecydowanie widzę, że jesteś świadoma swojego zniewolenia i jak najbardziej chcesz z nim walczyć, a to że po drodze upadniesz jeszcze nie raz, to naturalna sprawa, ważne, żeby się podnosić i iść dalej, do czego niezbędne jest dobre wsparcie psychologiczne i duchowe.
Natomiast bardzo złą rzeczą jest ciągłe, bezowocne potępianie siebie, które nie ma nic wspólnego z żalem za grzechy.
Przydałby Ci się ktoś, kto cię troszeczkę naprostuje i psychicznie i duchowo, wtedy walka jest owocna.
pozdrawiam

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: typiou (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data:   2013-08-31 20:16

Podchodzisz normalnie do spowiedzi, i kiedy spotykasz spowiednika, co do którego chciałabyś, żeby był Twoim stałym spowiednikiem, pytasz.
Możesz się dowiedzieć, kiedy spowiada.
Na początku zacznij od modlitwy - prośby o znalezienie takiego.

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: Gosia (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-08-31 22:40

Dziękuję, że zwróciliście uwagę na mój problem. Nie spodziewałam się. Jeśli zapytam Spowiednika o to, czy zechce być moim stałym Spowiednikiem, nie narażę się na śmieszność? Mieszkam w małym mieście. Nawet nie wiem, czy takie rzeczy się tu praktykuje... Nie korzystam ze wsparcia dla uzależnionych. Wiem, to źle, ale zna mnie tu wielu ludzi, nie chcę być obgadywana... Dlatego wciąż próbuję sama. Bardzo mi pomagają Msze z modlitwą o uzdrowienie. Chodzę na nie od roku. (Właśnie niedługo u nas odbędzie się ta Msza i czekam na nią z utęsknieniem.) Nauczyłam się na nich uwielbiać Boga i poddawać Jego woli, bo nikt nie wie lepiej czego mu potrzeba niż Bóg... Wiem, że będę upadać. Tak się dzieje przecież. Upadamy, abyśmy nie popadali w pychę i nauczyli się bardziej liczyć na Boga iż na siebie. Cóż, będę się modlić o Spowiednika. Dziękuję Wam serdecznie.

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: Esterka (---.165.kosman.pl)
Data:   2013-09-01 02:11

Gosia, kombinujesz. Nałóg nie jest grzechem, ale zaniedbanie leczenia już tak. Czy ciężkim - na ten temat musi się wypowiedzieć spowiednik znający Twoją obecną sytuację. Na pewno nie wyleczysz się z takim podejściem jak masz teraz, czyli uznając upadki za normalne. Bardziej zależy Ci na opinii innych niż na sobie, Bogu i wyjściu z uzależnienia, a to też może być grzechem, więc znowu: potrzebny spowiednik, który oceni co i na ile jest grzechem w TWOIM, konkretnym przypadku.
Choroba alkoholowa to choroba kombinatorów i osób, które się lubią usprawiedliwiać - bardzo to widać w Twoich postach. Konieczne dla Ciebie są 2 rzeczy: 1.leczenie połączone z poznawaniem wiedzy na temat choroby alkoholowej, sposobów trzeźwienia i bycia trzeźwą oraz nauką radzenia sobie z problemami i 2. o której już napisano: stały spowiednik znający Twoją sytuacje.
Nie wiem, kto by Cię miał obgadywać, bo osoby z grupy zobowiązane są do tajemnicy na temat tego, co się w grupie dzieje, a innym nie musisz o niczym mówić.

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: sylwia (---.ip.telfort.nl)
Data:   2013-09-01 09:09

Droga Pani Gosiu, uczeszczam od lat do Al-anonu. Prosze przestac zyc iluzja i zaprzeczeniami. W grupach obowiazuje anonimowosc, a mozna tez dojezdzac do innego mniasta, jezeli tam poczuje sie Pani bezpiecznie. Nic latwe nie jest i na skroty, ale z Boza pomoca damy rade.

pozdrawiam
wspoluzalezniona

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: Gosia (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-09-01 20:28

Nie żyję ani iluzją, ani zaprzeczeniami. Nie jestem kombinatorem, ani nie usprawiedliwiam się przed sobą. Stanęłam przed sobą w prawdzie. Całkiem niedawno. Zauważyłam jaką trudność sprawia mi powstrzymanie się przed lampką wina. Udaje się dzień, dwa, trzy, a czwartego się już nie udaje i robię to szybko, z poczuciem winy... Dla jasności. Moje picie polega na sprawianiu sobie przyjemności wieczorną lampką wytrawnego wina - wyrobu autorstwa mojego męża. Często po wypiciu jednej sięgam po drugą, ale nie zawsze. Nigdy się jeszcze nie upiłam, ale widzę, że jestem na dobrej drodze do tego, bo trudno mi jednak zrezygnować z wypicia tej drugiej. Dlatego sama stwierdziłam, że jest to już uzależnienie i nikomu tu nie zaprzeczam, że tak nie jest... Esterko, Sylwio, oceniacie mnie bardzo schematycznie, a nic o mnie nie wiecie. Moderator nie zamieścił tu mojego pierwszego posta.
W skrócie więc przytoczę fakty. (...)

[z-ca moderatora przytoczy fakty z pierwszego posta]
"Borykam się z moimi nałogami właściwie od lat dziecięcych. Najpierw było to nałogowe, kompulsywne objadanie się. Oczywiście doprowadziło w końcu do olbrzymiej otyłości. 7 lat temu zmniejszono mi operacyjnie żołądek i od tej pory nie mogę jeść tyle i mi się chce. Ale mogę pić... Bo płyn nie zatyka. Co pić? Oczywiście pyszne, własnej roboty, półwytrawne wino. Na początku dla zdrowia lampeczka (ta ikeowska duża), potem zauważyłam, że jak mi się chce jeść to taka lampka (lampisko!) świetnie zaspokaja to pragnienie, potem zauważyłam, że po takiej dawce poprawia mi się humor i jak mnie coś wyprowadziło z równowagi, to moje winko było świetnym lekarstwem. A potem zauważyłam, że nie mogę się obejść bez codziennej lampki, potem dwóch, czasem więcej... Piję już tak nałogowo jakieś 5-6 lat. Działanie alkoholu odczuwam po drugiej lampce. Pierwszej prawie nie czuję. Rodzina nie widzi nałogu, bo piję wieczorem i kładę się spać. Poza tym nie upijam się widocznie. Obecnie próbuję z tym zerwać."

Powinni nam mózgi operować, a nie żołądki... Bo w głowie się nic nie zmieniło. Jeden nałóg zastąpiłam drugim. Napisałam tu posta o problemie z rozstrzygnięciem, kiedy takie picie jest już grzechem, a kiedy nie, a czuję się niemal atakowana, że kombinuję, żyję iluzją i zaprzeczeniami? Jeśli piszę o trudnościach, które mogą mi sprawić Wasze propozycje, to dlatego, że są to dla mnie problemy nowe. Zwyczajnie rozważam za i przeciw. Na spotkania z psychologiem mnie zwyczajnie nie stać. 100 zł wizyta. Na NFZ tak psychiatra, jak i psycholog przyjmą mnie za ok. 3 miesiące. Wstydzę się też tak otworzyć przed kapłanem (bo stały spowiednik pozna mnie dokładnie), bo przez całe życie byłam oceniana źle. W każdym środowisku rzucała się w oczy przede wszystkim moja tusza i wszystkim było z tego powodu często bardzo wesoło. Kompleksy, których w ten sposób nabyłam, powodują, że boję się otworzyć. Poza tym mam w sobie takie przeświadczenie, że nie jestem kimś ważnym, aby zawracać głowę kapłanowi i zmuszać go do poświęcania czasu właśnie mnie, specjalnie... Wiem, wiem. Zaraz rzucicie się na mnie z wołaniem o psychologa, z nauką radzenia sobie z problemami. Jestem tego wszystkiego bardzo świadoma. Być może kiedy będę musiała coś sprzedać, aby iść na taką terapię, ale na razie uciekam się do Boga. I, jeśli te trzy dni wytrzymuję, to tylko dzięki Niemu i modlitwie. Nie oceniajcie tak szybko i tak pochopnie. To boli...

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: Zofia (---.dynamic.mm.pl)
Data:   2013-09-01 20:51

Gosiu! Pewnie wiesz, że nie jesteś sama. Wiele setek ludzi włączyło się w Krucjatę Wyzwolenia Człowieka i zrezygnowało dobrowolnie z picia alkoholu do końca życia, żeby pomóc takim jak Ty:)

Więc głowa do góry: modlitwa, spowiedź, podjęcie leczenia... i JEZU UFAM TOBIE :)

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: streetcleaner (---.internetia.net.pl)
Data:   2013-09-01 22:58

Zaraz, zaraz post niezamieszczony pierwotnie przez moderatora sporo wyjaśnia, że twoje nałogi to skutek pewnych kompleksów lub lęków, których nie jesteś do końca świadoma.
Niestety, żeby się pozbyć skutków trzeba usunąć przyczynę. Obawiam się, że bez pomocy psychologicznej się nie obejdzie, bo nawet jak poradzisz sobie z tym nałogiem, to wpadniesz w inny. Mówiąc kolokwialnie potrzebny jest ktoś, kto "zaglądnie" ci do głowy i uwolni cię od konfliktów, które się tam zrodziły, przez lata były "konserwowane" i dlatego produkują kłopoty w postaci nałogów itd.
Koniecznie psycholog, nie psychiatra.

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: Esterka (---.165.kosman.pl)
Data:   2013-09-02 01:12

Alkoholik nie musi się upijać, wystarczy, że nie panuje nad piciem. Ty nie panujesz. W sieci jest dużo informacji na ten temat, poczytaj, zrób testy. Nie oceniam Cię, próbuję otworzyć Ci oczy. Szukasz powodów, żeby się napić, szukasz usprawiedliwień, żeby czuć się lepiej po wypiciu... A pierwszy krok AA brzmi: Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem.
Jeśli nie jesteś w stanie się powstrzymać dłużej niż 3 dni, masz problem - i tyle. A ja mam zbyt wiele wiedzy na ten temat, żeby nie zauważać tego problemu u Ciebie.
Terapeuci twierdzą, że groźniejsze jest picie mniejszych ilości alkoholu, ale codziennie niż upijanie się raz w tygodniu.
Poczytaj swoje posty: można z nich odczytać, że pijesz, bo nie chcesz wpaść w pychę - w moim prywatnym rankingu usprawiedliwień picia ten zdecydowanie zajmuje pierwsze miejsce; że nie pójdziesz się leczyć, bo: musisz poczekać, bo co ludzie powiedzą, bo.. brakuje tylko powodu "bo zupa była za słona" - jeśli to nie jest szukanie usprawiedliwień, to nie wiem, co nim jest.
Masz problem i im szybciej się z nim zmierzysz, tym mniej życia stracisz. Możesz zacząć od usunięcia z domu całego alkoholu. I pamiętaj: bycie trzeźwą to dopiero początek, trzeba się jeszcze nauczyć żyć bez alkoholu. Na pocieszenie: myślę, że przy okazji AA nauczysz się radzić sobie też z innymi problemami, tak, aby nie wpaść w kolejny nałóg.

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: kredka (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2013-09-02 10:48

Problem już długo trwa, to chyba 3 miesiące na wizytę możesz poczekać? Zapisz się już dziś. Nie odbieraj tych wpisów jako ataku. Sprawa jest bardzo poważna i ludzie chcą Ci pomóc, a nie głaskać po główce.

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: Gosia (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-09-02 11:38

Esterko, uparcie próbujesz mi udowodnić coś, do czego ja się tu jawnie sama przyznaję. Do uzależnienia od alkoholu. Sama sobie otworzyłam te moje oczy. Czemu tego nie dostrzegasz? Cenne są Twoje informacje o tym nałogu, bo moja wiedza na ten temat, w przeciwieństwie do Twojej, jest zerowa. Jednak za bardzo autorytarnie stwierdzasz: "Szukasz powodów, żeby się napić, szukasz usprawiedliwień, żeby czuć się lepiej po wypiciu..." - ja powodów nie szukam, ja je doskonale znam i głośno tu o nich mówię. I niczego nie usprawiedliwiam. Piszę o mechanizmach, które mnie do tego przywiodły. Stwierdzenie faktów to nie to samo, co usprawiedliwianie swego postępowania. "Poczytaj swoje posty: można z nich odczytać, że pijesz, bo nie chcesz wpaść w pychę" - chyba zbyt przesadnie interpretujesz moje słowa. Nie sądzę, aby obawa przed obgadywaniem i wytykaniem palcami była tożsama z pychą. W człowieku z takimi kompleksami i bez poczucia własnej wartości, jak ja, nie ma pychy... Jest za to pogarda dla samej siebie... Jeśli boję się ludzkiego wyśmiewania, to dlatego, że doświadczałam tego prze większość swojego życia... To nie pycha, to strach... . "...że nie pójdziesz się leczyć, bo: musisz poczekać, bo co ludzie powiedzą, bo.. " - ja nigdzie nie powiedziałam, że nie pójdę się leczyć. Powiedziałam : "Nie korzystam ze wsparcia dla uzależnionych. Wiem, to źle, ale zna mnie tu wielu ludzi, nie chcę być obgadywana... Dlatego wciąż próbuję sama." - tu nie ma słowa o tym, że tego nie zrobię, piszę, że nie robię tego w tej chwili. Wasze posty uświadamiają mi, że to konieczne i wcale z tym nie polemizuję. Przed chwilą zadzwoniłam do przychodni, gdzie powiedziano mi, że prywatnie mogę być przyjęta w czwartek - 85 zł (i bez tego wydatku nie starcza do pierwszego), a na NFZ to tylko w jednej (innej) przychodni w mieście i czeka się nawet do pół roku. Oczywiście zapiszę się, a potem pójdę do lekarza rodzinnego po wypisanie skierowania. Nie wiem natomiast jak mam się dostać do AA? Tak z ulicy mnie tam zapiszą, czy też na skierowanie? I od którego lekarza? Rodzinnego, czy psychologa? Uświadomcie mnie, bo ja zielona. Zofio, nic nie wiedziałam o istnieniu takiej Krucjaty. I wiesz co, wspaniale jest mieć taką świadomość. Budzi to moją wdzięczność dla nich i wzruszenie, że są tacy cudowni ludzie... Dziękuję za słowa otuchy. Zresztą wszystkim dziękuję za okazane zainteresowanie i słowa do mnie skierowane. Rzecz jasna pójdę drogą, którą wskazujecie. Zastanawia mnie tylko mała wiara w moc Boga, jakbyście nie mieli zaufania, że On może wszystko... A może tylko mi się tak wydaje...?

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: KasiaM (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2013-09-02 20:07

Gosiu,
Napisałaś, że szczególnie smakuje Ci nalewka... Twojego męża.
Czyli spotkałaś na swojej drodze człowieka, który Cię pokochał i chce być z Tobą na dobre i na złe - tak?

Czy próbowałaś o problemie porozmawiać z nim?
Bo faktycznie - jeśli podejmiesz jakiekolwiek działania, to niebezpiecznym byłoby ukrywać to przed mężem (mógłby nabrać innych podejrzeń). Jednocześnie może się okazać, że jego wsparcie i ocena sytuacji pomoże Ci pokonać pierwszy lęk i rozwiać niektóre wątpliwości.

"Zastanawia mnie tylko mała wiara w moc Boga, jakbyście nie mieli zaufania, że On może wszystko"
Bóg może wszystko, ale często zamiast działać bezpośrednio posługuje się ludźmi - stąd różnego rodzaju instytucje wspierające ;-)

Trzymaj się i niech Pan Cię obdarzy pokojem.

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: kredka (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2013-09-02 21:26

Do psychiatry nie trzeba skierowania.
Jestem członkiem KWC. W sumie wiesz, to mogę od teraz w Twojej intencji ją przeżywać. Kiedyś była w czyjejś, ale ta osoba już zmarła. Chcesz?

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: Gosia (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-09-03 14:52

Kredka, czy chcę? Nie wiem nawet co napisać, żeby wyrazić, jakie ciepło mi się wlało do serca, kiedy to przeczytałam... Bardzo chcę! I ogromnie Ci dziękuję! Czułam się już tutaj trochę napiętnowana, a tu taki dar... Z SERCA CI DZIĘKUJĘ!
KasiuM, waham się trochę, czy napisać cokolwiek o moim mężu, bo zaraz zacznie się krzyk, że się nad sobą użalam, albo szukam usprawiedliwienia do picia... Ale właściwie już to "przyjęłam na klatę" raz, to mogę i drugi. No to słuchaj/czytaj : pobraliśmy się 22 lata temu z miłości wielkiej. Ja - po studiach pedagogicznych, on - po rolniczej zawodowej. Miało to znaczenie dla moich teściów, którzy zbojkotowali nasz ślub i wesele (m.in. zamknęli się w samochodzie, którym przyjechali i nie chcieli z niego wyjść, aby nas pobłogosławić przed ślubem), wydziedziczyli go, ja byłam przeklinana, wyzywana od k..w, itp. Mieszkaliśmy u moich rodziców. Ja urodziłam dwoje dzieci i pracowałam w firmie, którą rozkręcał ze wspólnikiem, on dorabiał się majątku. Udało mu się. Zaczynał od przysłowiowego zera, a po 10 latach mieliśmy ogromny i piękny dom, świetnie prosperujący zakład produkcyjny, dwoje udanych dzieci... I tylko ja nie pasowałam do wizerunku człowieka sukcesu. Aparycja nie ta. Ale właściwą aparycję miała opiekunka naszych dzieci... No więc płomienny romans, który był dla mojego męża nagrodą za wszystko, do czego doszedł własnym trudem. Nie w ciemię bita dziewczyna, postanowiła wyeliminować mnie z tego trójkąta (a widziała, jak bardzo obrzydłam mężowi) i zaszła w ciążę... Dla mojej połówki był to szok ciężki, bo przecież, wg jego doświadczenia z żoną, kobiety zachodzą w ciążę, kiedy chcą, a nie tak ni z tego, ni z owego...? Wg mnie, wszystko się tu zgadzało, ale mąż zachowywał się tak, jakby nie wiedział, skąd się biorą dzieci. Sprawa się oczywiście wydała (znaczy się ten romans). Przeżyliśmy z dziećmi sześcioletnie piekło walki tej kobiety o rozbicie naszego małżeństwa. Mąż, targany namiętnością, poczuciem winy wobec niej (wobec mnie nie, bo to moja tusza była temu winna...) nie mógł się zdecydować na porzucenie dla niej majątku, którego dorobił się własnymi rękoma przy moim współudziale. "Honor" nie pozwalał mu wyrzucić nas za drzwi i wprowadzić nowej pani domu... Ja, no cóż, jestem katoliczką. Przysięgałam temu człowiekowi przed Bogiem i ludźmi. Na dobre i na złe. Oddałam to Bogu. Ale, jak napisałam, to było piekło awantur, wyrzucania sobie wszystkiego, podejrzeń o każdą chwilę itp... 8-letni syn i 3-letnia córeczka (w chwili, gdy się to zaczynało) bywało, że wymiotowały z płaczu, albo dostawały drgawek... Nie chcę o tym już pisać. W każdym razie 6 lat mąż nie mógł się zdecydować, co zrobić, tak wielkim jest materialistą. Wiara nie ma dla niego znaczenia. Kiedy ja zaczęłam się łamać i zamierzałam sama pakować walizki, dowiedziałam się, że pani jest w kolejnej ciąży. Przypisała ją mężowi, ale on już trochę "dojrzał" i poprosił tym razem o zrobienie badań na ojcostwo. Kobieta po tej prośbie znikła z naszego życia... A on, dopiero po tym wszystkim zaczął jakby dojrzewać do małżeństwa, do ojcostwa. Też dostał nauczkę. W tym czasie byłam grubsza, niż kiedykolwiek przedtem, a on odkrył, jaką ma cudowną żonę... Niestety sielanka małżeńska to nie są klimaty mojego męża. Uzależnił się już od adrenaliny, wszystko go nudziło, dom, praca, więc zaczęło się picie z kolegami. Znowu awantury itp. Od romansu, powolutku zaczął upadać zakład... Z czasem mąż się wyciszył, ja się modliłam więc też miałam oparcie w Bogu, co powodowało, że miałam cierpliwość dla niego. Koniunktura gospodarcza upadała. Produktu rodzimego, przy otwieranych wszędzie marketach, nie mogliśmy sprzedać. Do marketów nie mogliśmy wejść z produktem, bo nie mieliśmy takich środków na park maszyn itd. W każdym razie upadek firmy stał się faktem. A mąż, cóż, stracił ochotę do życia. Odnalazł sens w prostych pracach. Pieli ogródeczek, hoduje drzewka owocowe, wyrabia wina, nalewki. Udaje przed znajomymi, że takie życie mu się podoba. Żyjemy z mojej pensji (najniższa krajowa) i z tego, co uda mu się zarobić w zubożałym zakładzie, a połowa należy przecież do wspólnika. Mamy syna w dużym mieście na II roku studiów i córkę gimnazjalistkę. Jest już nie tylko ciężko, ale tragicznie. Mąż pije dużo i codziennie. Zaczyna od wieczornego piwka, a potem dokłada do tego mocne trunki, które sam robi. On je robi po to, żeby zawsze mieć pod ręką, ale wyparłby się w oczy, gdybym mu to powiedziała. Wino jest dla mnie. To zasłona dymna, abym nie mogła mu zarzucić, że traci pieniądze na zrobienie swoich trunków. Na zrobienie wina też przecież traci. Nie mogę patrzeć na męża, kiedy jest pijany i wypiera mi się, że nie mam racji. Nie po tym, co przeszłam. Na cichutkie znoszenie tego nie miałam już siły. Więc... Aby się tym nie przejmować, aby nie bolało, aby się rozluźnić sama zaczęłam sięgać po lampkę wina. A że było znakomite, a ja łakoma, to nie tylko rozluźniało, ale i smakowało. Zaspokajało też pragnienie jedzenia. Dalej, to już wiesz... Napisałam tu tak dużo, abyś Kasiu miała świadomość, z jakim człowiekiem miałabym "porozmawiać o problemie". On jeszcze bardziej potrzebuje pomocy niż ja... Próbowałam kiedyś, ale on nie chce się do tego przyznać. Przed samym sobą przede wszystkim. Wyśmiał mnie. Raz musiałam wzywać Policję, bo w szale łomem zniszczył doszczętnie samochód, rozbijał wszystkie swoje wina w piwnicy, niszczył co popadło i spędził noc na Izbie Wytrzeźwień. Na drugi dzień był w jakimś szoku i nie mógł wydobyć z siebie słowa. Zaprowadziłam go do przychodni. Mówiłam za niego. Tam zrobiono EKG -było bardzo złe, a mąż jest po zawale. Pani doktor rodzinna, sama zaprowadziła go do gabinetu psychiatry i weszła tam z nim. Myślała, że trzeba go umieścić w szpitalu dla psychicznie chorych. Ale lekarz wyznaczył mu wizytę na drugi dzień, poza innymi pacjentami, oczywiście odpłatnie. Pamięta, że proponował mu jakąś terapię radzenia sobie z problemami, ale nie dla mojego męża takie głupoty !.. Aha, jeszcze jedno. Nie myśl, że czekam na cud o Pana Boga, że on w jednej chwili mnie uwolni od nałogu. Bóg naprawdę pomaga, ale wtedy kiedy człowiek daje z siebie ile może... W czerwcu odbyłam wspaniałe rekolekcje, doświadczyłam spoczynku w Duchu Świętym, jestem innym człowiekiem. Kocham Boga całą swoją duszą i chcę Mu się podobać, chcę coś z sobą zrobić... Jestem już zapisana do psychologa, ale to jeszcze długo potrwa, a ja czuję, że muszę zacząć już dziś. Trwanie w łasce uświęcającej bardzo pomaga, ale przez uleganie pokusie ją tracę, dlatego zadałam tu pytanie odnośnie spowiedzi. Ufff.... Opisywanie tego wszystkiego, choćby w dużym skrócie, to też przeżycie. Cieszę się, że skończyłam.

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: kredka (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2013-09-03 18:00

Gosiu, w takim razie biorę pod opiekę Ciebie i Twojego męża.

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: Esterka (---.165.kosman.pl)
Data:   2013-09-03 19:08

Tu masz adresy grup AA w Polsce:
http://mityngi.aa.org.pl/mityngi/
Tak, możesz tam po prostu iść i powiedzieć, że masz problem.
Zdarzają się też grupy działające przy parafiach, nie ujęte w spisie.
Wejdź też na stronę swego NFZ-u, w zakładce "dla pacjentów" powinno być coś takiego jak "opieka psychiatryczna i leczenie uzależnień" - nie powiem Ci dokładnie jak to znaleźć na stronie Twego NFZ-u, bo strony poszczególnych oddziałów różnią się od siebie. Tam znajdziesz adresy psychiatrów, psychologów i poradni uzależnień. Podzwoń do tych, do których możesz dojechać - może znajdzie się wcześniejszy termin. Bywają też poradnie działające na zasadzie oddziałów dziennych, gdzie kolejki są około 2-tygodniowe.

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: Gosia (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-09-04 09:37

Kredko, Esterko, jesteście kochane... Bardzo serdecznie Wam dziękuję. Naprawdę. Esterko, na pewno odczułaś oschłość w moich wypowiedziach do Ciebie. Wybacz mi, przepraszam. Z podanych źródeł skorzystam z całą pewnością. Może coś wyszperam. Bóg mnie nie zostawi, bo to jest zgodne z Jego wolą... Na początek Wam powiem, że wczoraj w ten intencji trzymałam ścisły post (chleb i woda), co jest dla mnie niebywale trudne, do tego również musiało dojść wstrzymanie się od wina. Więc podwójny. I wiecie co, nie było tak źle ! Tylko dzisiaj głowa mnie trochę boli, ale to chyba przez brak witamin i minerałów, których muszę pilnować od operacji. Zaraz to uzupełnię. Najważniejsze to unikanie sytuacji, w których zazwyczaj lubię sobie sprawić tę "przyjemność". Wobec czego byłam bardzo zajęta do godz. 23.00 - 40 kg śliwek węgierek - a potem padłam zmęczona spać. Najgorsze te wieczory, kiedy człowiek jest już po swoich obowiązkach... Dziękuję Wam jeszcze raz i wszystkim innym, którzy zwrócili uwagę na moje kłopoty. :)

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: Ziuta (---.hsnet.ca)
Data:   2013-09-04 17:50

Gosia, bardzo Ci wspolczuje - trzymaj sie - dasz rade, tylko sie nie zalamuj. Wiem, ze mi bardzo pomagalo we wszelkiego rodzaju postach i odmawianiu sobie czegos - ofiarowac to w jakiejs konkretnej intencji, np. za Twoje dzieci, albo za nawrocenie meza. Jezeli sobie postanowisz, ze nie bedziesz pic i ofiarujesz to odmowienie sobie przyjemnosci, te ofiare w intencji swoich dzieci, to zobaczysz, ze dostaniesz extra wspomaganie i sile. Rozmawialam ostatnio z pania, ktora rzucila palenie po smierci Jana Pawla II - bo chciala cos zrobic dla Niego, z wdziecznosci za dar Jego zycia - i udalo sie - jak reka odjal. Moze sprobuj pod tym katem, jako wyrzeczenie i ofiare, a nie jako odmawianie tylko przyjemnosci. Wiadomo, ze przy swoim zyciorysie szukasz jakiejs przyjemnosci. To ludzkie. Polecam Ci tez posluchac Kazan O. Augustyna Pelanowskiego - sa latwo dostepne w wielu miejscach na internecie. I polecam ci jego ksiazke "Wolni od niemocy" - mozna ja zamowic wysylkowo, nie jest droga.
I pamietaj, ze Pan Bog Cie bardzo kocha.

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: Gosia (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-09-05 12:26

Ziuta, bardzo dziękuję. Z pewnością jest tak jak mówisz. Jutro piątek. Ofiaruję ten post w intencji męża... Dziś przystąpiłam do Sakramentu Pokuty i doświadczyłam przy tym wyraźnie Bożej woli. To takie cudowne! Drobna, niemal niezauważalna sprawa, a jaka wielka w swoich owocach! Zrobiłam rachunek sumienia dwa dni temu, ale tak wstępnie. Nie utrwaliłam go sobie dobrze. Jadąc dzisiaj do Kościoła, w którym jest stała spowiedź od godz. 9.00 do 11.00, postanowiłam iść na samym końcu i w tym czasie wszystko powtórzyć. Zależało mi na czasie, bo obiecałam, że o 10.00 będę już w pracy, ale spowiedź ważniejsza. O 9.00 ksiądz nie przyszedł. Nikogo też do spowiedzi nie ma. Trwałam więc na adoracji Najświętszego Sakramentu, bo to było w kaplicy adoracji, porządkując sobie w myślach rachunek sumienia i polecając Chrystusowi swą jutrzejszą spowiedź, bo o 9.30 zrozumiałam, że już kapłan dzisiaj nie przyjdzie. Żeby zdążyć do pracy na 10.00 powinnam już wyjść. Miałam 9 min. do autobusu i kawałek żeby dojść. Przerwałam rozpoczętą z modlitewnika modlitwę uwielbienia trzech młodzieńców, zaczęłam zabierać torbę, a tu nagle poniosły się wszystkie osoby adorujące Chrystusa i wyszły. Zostaliśmy z Panem sami... To dla mnie zawsze najpiękniejszy moment adoracji, chce mi się śpiewać... Nie mogłam się oderwać od ławki. No i przecież nie zostawia się Chrystusa samego! Nie wychodzę, zatapiam się w uwielbieniu. Tak przyszła godzina 9.55 i do kaplicy wszedł kapłan. Wzruszenie zalało mi serce i wdzięczność dla Ojca. To dlatego mnie tu zatrzymał... Odbyłam spokojną, piękną spowiedź. Kiedy człowiek oddaje Panu swoją wolę, On zaczyna widocznie działać w jego życiu. Jeszcze jedna rzecz wydarzyła się wczoraj. Usłyszałam w radio ogłoszenie o organizowaniu pomocy dla osób uzależnionych w jednej z przychodni, z funduszy UE, podano telefon. Zadzwoniłam. Jestem umówiona na DZISIAJ (!) z psychologiem. Chwała Panu! Nie sposób wątpić w Jego Miłość!

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: kredka (---.ip.netia.com.pl)
Data:   2013-09-05 20:41

A widzisz! Bardzo się cieszę! Pamiętam. Jesli masz ochotę, to może przez moderatora mogłabym Ci podać maila.

 Re: Borykam się z nałogiem alkoholowym.
Autor: Gosia (---.adsl.inetia.pl)
Data:   2013-09-06 10:09

Kredka, oczywiście, że mam ochotę... Będę bardzo wdzięczna... Psycholog stwierdził wczoraj, że konieczne są farmaceutyki, więc osobiście poszedł ze mną do recepcji i wpisał mnie na listę pacjentów psychiatry... Na 17.09.2013 ! A potem do psychologa mam przyjść 19.09.2013 ! Rozpoczniemy terapię indywidualną. Moim podstawowym problemem jest uzależnienie od jedzenia, które przykryłam najpierw operacją, a potem alkoholem... Człowiek siedzi, mówi, a ktoś potem mówi Ci o Tobie rzeczy, których Ty wcale nie powiedziałeś, a które są prawdą... Czułam się jak pudełko klocków LEGO, z którego ktoś co chwilę wyciąga nowe ludziki... Niesamowite. W ogóle, to wszystko jest niesamowite! Jakby Pan Bóg czekał, kiedy w końcu odkryję właściwą ścieżkę, a kiedy wreszcie na nią trafiłam (dzięki Wam, przecież ), tak bardzo przyspieszył tempo moich kroków, że nie mogę się nadziwić...? :)

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: