Autor: Gośka1981 (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2013-09-12 20:32
Dawid, jak przestaniesz się spowiadać, to dopiero się zatracisz. A do tego Twoje sumienie zacznie obojętnieć i jak będziesz po raz kolejny chciał wrócić do Boga, to może się okazać, że będzie to wymagało od Ciebie więcej wysiłku niż teraz. Wierz mi, przechodziłam przez coś podobnego. Na początku będziesz czuł, że bez spowiedzi jest coraz lepiej, bo skrupuły są coraz mniejsze. To jest taka pozorna ulga w skrupułach. Będziesz zabijał wyrzuty sumienia, one będą malały. Ale nigdy, NIGDY nie poczujesz POKOJU. Cały czas będziesz czuł, że nie tędy droga. Nie próbuję Cię przekonywać, że Jezus leczy ze skrupułów, ale tylko dlatego, że dla Ciebie to może być pusty frazes. Ale niezależnie od tego, czy w to wierzysz, czy nie - tak, Jezus leczy ze skrupułów. Nie zawsze nagłym, spektakularnym cudem. U mnie jest to proces, trwa. A ile potrwa i czy ja to wytrwam to też tylko Bóg raczy wiedzieć. A wiesz kiedy zaczął coś robić w tym względzie w moim życiu? Kiedy zrobiłam pierwszy, konkretny krok ku Niemu i ku wyjściu ze skrupułów.
Stary, bierz swoje życie we własne ręce. Poszukaj (np. przez internet, na stronach parafii, klasztorów) najlepiej zakonnika, umów się, opowiedz o swoim problemie, zapytaj czy zechce Cię spowiadać, albo niech Ci wskaże kogoś innego kompetentnego przy Twoich problemach. Do znudzenia będę robić reklamę dominikanom (chyba, że mi za skórę zalezą i przestanę pałać do nich sympatią ;))- wiedzą z czym się je skrupuły i z pewnością wiele innych rzeczy.
Walczysz i nie masz sił. Ja też. Ale Jezus te siły daje. Ja też zawalam. Stary, zawalam na całej linii, a potem mam problem z pójściem do spowiedzi. Mam opory i nie idę tygodniami, bo się boję. Boję się rachunku sumienia, głupio mi iść u siebie w parafii, szukam wymówek. A wiesz jaka jest na to rada? Stały spowiednik - czyli coś, co dla mnie od dawna było masakrą. Wolę chodzić do obcego księdza, który nic o mnie nie wie, a następnym razem do kolejnego i tak dalej. A stały spowiednik? Jak już do niego zadzwonisz, czy napiszesz chcąc się umówić na spowiedź, to obciach potem się nie zjawić w umówionym dniu i godzinie, bo jednak człowiek rezerwuje dla Ciebie swój cenny czas. A poza tym, skoro piszesz, że było dobrze, ale się skończyło, to znaczy, że jeszcze może być dobrze, Ty już o tym wiesz. Dawid, wiesz jaką mam ochotę wrócić do wszystkiego co tak bardzo chcę zostawić? Wiesz jak wielką mam chęć wrócić całkowicie do starego (baaaardzo niedawnego) życia? Wiesz jak często upadam? Wiesz jak często wracam do tamtych grzechów? Wiesz jak się czuje człowiek, który nie popełniał pewnego grzechu przez 2 miesiące, a nagle po dwóch miesiącach upadł i to nie jeden raz? Wiesz jak to jest kiedy popełniasz jeden grzech i po chwili leci lawina kolejnych? Wiesz Dawid, prawda? Tak właśnie wygląda moje nawrócenie. Ale liczy się to, co mamy w sercu. Jeżeli masz pragnienie i postanowienie porzucenia starego życia, to choćbyś czasem wracał do tego co było, niewiele to znaczy, bo liczy się tylko to, że nie chcesz już tak żyć. Jeśli chodzi o powrót do starego - okropnie pociąga i jest przyjemne, bardzo przyjemne, ale NIE WARTO. Bo jakim kosztem, Dawid? Jakim kosztem?
|
|