Autor: zbigniew (---.dynamic.chello.pl)
Data: 2013-10-20 18:14
Szczęść Boże,
nie będę stawiał diagnozy sytuacji, bo się nie znam,
lecz moja wypowiedź być może będzie w jakiś sposób pomocna.
Bóg powołuje - a jest dobry i jeżeli skłania do jakiejś drogi życia, to w celu naszego szczęścia. Nie rozstrzygam tutaj, czy chodzi o powołanie do małżeństwa, czy zakonu. Zalecam zaufanie Bogu, cokolwiek by proponował.
Trudności psychiczno-duchowe, o ile się nie mylę, można potraktować jako oczyszczenie, skłonienie do poszukiwania bardziej głębokich i trwałych wartości. Nie bałbym się objawów - nie bałbym się np. lęków, czy cokolwiek to jest. Jeżeli zaprawiają one goryczą coś, w co człowiek obecnie wierzy i co jest dlań wartością, to chyba dobrze - oby to delikatnie skłoniło do opierania się na Bogu samym, który jest Miłością, a gdzie jest Miłość, tam nie ma lęku. I znowu - jeżeli jest to rodzaj oczyszczenia - nie potrafiłbym zawyrokować, do czego miałoby prowadzić. Ufajmy, że do Boga. Podstawowym, a właściwie jedynym powołaniem człowieka jest Miłość, czyli Bóg. Gdy się mu zaufa, jednocześnie odrzucając wszystko, co Bogiem nie jest (jedyna droga do szczęścia), to z pewnością ukaże dokładniej dróżkę życiowego powołania - czy to w małżeństwie, czy w zakonie, czy też w godnie przeżywanym stanie wolnym. Streszczając, trzeba napełnić się wielką ufnością Bogu. Jezu, ufam Tobie!
|
|