Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2013-12-19 19:35
Wystarczy, jak najbardziej wystarczy. Na pewno nie na to, żeby usiąść w pierwszym rzędzie, ani na to, żeby potem na ziemi malowali Cię z aureolką, ale do nieba - jak najbardziej wystarczy.
Ja bym raczej zastanawiała się nad czym innym. Nad tym, jak smutny to obraz chrześcijanina, który żyje w strachu, i choć żyje dobrze - nie ma z tego życia żadnej radości. W tej sytuacji rzeczywiście niebo będzie dopiero po śmierci, a na ziemi - ciągły czyściec, a właściwie nawet trochę gorzej. A Niebo może być dla nas już tutaj, na ziemi. "Szukanie woli Bożej i przestrzeganie przykazań" już tutaj może dawać nam szczęście. Jeśli decydujemy się być z Bogiem "na całego", to przynosi to ogromną radość. Nie mówię, że nie kochasz, bo przecież nie uczucia, ale przestrzeganie przykazań jest dowodem naszej miłości. Musisz jednak zrozumieć, że z kolei miłość Boga nie polega na podrzucaniu nam tego, o co prosimy, ale na tym, że chce z nami być teraz i chce z nami być na zawsze. Stworzył nas, umarł za nas, czeka na nas, szuka nas. Gdy te miłości się spotkają - dają nam szczęście.
Nie chodzi jedynie o to, żeby się dostać do nieba, ale żeby także cieszyć się samą drogą. Dopóki Boga będziemy traktować jak dżina w butelce, to równocześnie będziemy się Go bali, że zrobi nam krzywdę. Bo jedno i drugie jest jakimś brakiem wiary, zawierzenia Bogu, który jest Osobą, a nie jakimś czarnoksiężnikiem. Zacznij Go traktować jak Przyjaciela. Mam nadzieję, że nikogo nie zgorszę tą propozycją, ale nie mam w tej chwili innego pomysłu, żeby Cię popchnąć ku Bogu. Uważasz że Cię nienawidzi? Na pewno nie, ale rozumiem, że czujesz się Mu zupełnie obca. To tak, jak chłopak, który nie zwraca na Ciebie uwagi. No to spróbuj się koło Niego zakręcić. Nie pytaj siebie na modlitwie, co On dla Ciebie ma zrobić. Pytaj: co ja mogę zrobić, żeby się Jemu spodobać? Właśnie tak sobie mów: zrobię to (nie zrobię tego), bo Tobie się to podoba, bo Ty tak chcesz, bo Ty o to prosisz, bo Ty na to czekasz. Naucz się być z Nim na "Ty". Naucz się mówić: tak się cieszę, że mogłam do Ciebie przyjść. Naucz się mówić: opowiem Ci co mi się dzisiaj zdarzyło.
Oczywiście nie musi to być dosłownie tak. Ale przecież widzisz różnicę między wizytą w Ośrodku Pomocy Społecznej, gdzie prosisz o zapomogę, a wizytą u przyjaciela, z którym chcesz wypić herbatę. Dopóki Bóg będzie obcy - będziemy się Go bali, bo dla obcego nic nie znaczymy, może nam zrobić krzywdę i nawet go to nie zaboli. No to trzeba się poznać. Trzeba ze sobą pogadać. Najszybciej łączą zwierzenia, więc mów Bogu o sobie i słuchaj co On mówi o sobie (szczególnie przez karty Pisma Świętego, bo to Jego słowo). Spróbuj Go jak najlepiej poznać.
Jeszcze raz powtórzę: to co robisz do Nieba wystarczy. Ale szkoda tego czasu na ziemi. To może być piękna i radosna droga, a nie pełna strachu. Nie żal Ci tego czasu?
|
|