Autor: Bogumiła z Krakowa (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 2014-02-17 00:29
To trochę kwestia słownictwa. Mówimy czasem, że ktoś "grzeszy pychą", ale to jest podsumowanie różnych postaw, które z pychy się biorą. Powiedziałabym, że to taki skrót myślowy. Wskazanie źródła.
Pycha to jedna z wad głównych. Dlatego głównych, że w nich mają źródło inne grzechy, często ciężkie. Sama wada grzechem nie jest i jeśli cały czas z nią walczysz, to możesz nawet nie popełniać grzechów dotyczących tej wady. To może być jedynie ciężar, który dźwigasz i który ciągle przeszkadza. Trzeba znać swoje wady główne (każdy w innej dziedzinie jest "doskonalszy" ;)) bo wtedy na tę dziedzinę życia zwracamy większą uwagę, wiemy że trzeba się tu bardziej pilnować. Pamiętajmy, że wady - owszem - powstają przez powtarzanie tych samych grzechów, ale nie muszą być tylko przez własne grzechy. Nasze wady mogą być skutkiem, hm... powiedzmy "wychowania" rodziców i opiekunów. Z wychowaniem nie ma to oczywiście nic wspólnego. Skutek złego przykładu lub wprost uczenia grzechu. Łatwo nam czasem osądzać innych, ale jeśli dziecko od zawsze spotykało się z molestowaniem seksualnym, było seksualnie pobudzane, uczyło się tego, wyrastało w takiej atmosferze - cóż dziwnego, że będzie miało później problemy z pragnieniem nieczystych czynów? Ale może w ogóle nie grzeszyć, tylko mieć takie skłonności, wadę. Jeśli dziecko jest wychowywane przez matkę na ósmy cud świata, wszystko kręci się wokół niego i cokolwiek nie zrobi to jest najlepsze - cóż dziwnego, że potem będzie miało problemy z pychą? Musi wtedy bardzo pracować nad normalnością. Albo dziecko, dla którego jedzenie jest najważniejszym obowiązkiem, bo inaczej mamie/babci będzie przykro? (nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu). I tak dalej. Ale czy jest to naszą winą (przeszłą), czy nie jest - męczymy się z naszymi wadami tak samo i tak samo musimy być czujni.
A jeśli chodzi o spowiedź. Wszystko zależy jak twoja spowiedź wygląda i w pewnym sensie na jakim etapie życia duchowego jesteś. Jeśli masz mnóstwo grzechów ciężkich i problemem jest, żeby o żadnym ciężkim nie zapomnieć - to nie ma sensu rozmawiać o wadach (które same w sobie grzechem nie są), ani o grzechach drobnych - bo to czasem jest próbą "zaciemniania", ucieczki od szczerego wypowiedzenia grzechów ciężkich.
Jeśli ten etap już za Tobą i normalne, że mówisz także o grzechach lekkich, to najlepiej - wyznając grzechy wynikające z tej wady - powiedzieć, że pycha jest Twoją wadą, nad którą pracujesz, ale ciągle coś w tym temacie się złego dzieje. Albo że nie pracujesz, a to już może być grzechem.
Jeśli natomiast masz stałego spowiednika, albo akurat masz dobry okres w życiu i nie musisz mówić tysiąca grzechów lekkich, to warto spowiedzi poświęcać nie tylko na "litanię" grzechów, ale na głębsze spojrzenie na siebie i szukanie drogi ku dobremu. Nie od razu spowiedź generalna, ale skupienie się co miesiąc, dwa, na jednym problemie (wadzie). Jakie grzechy mające tutaj źródło najczęściej się powtarzają, na czym polega Twoja praca, czy naprawdę szukasz wyjścia, a może przyzwyczaiłaś się i tylko wydaje Ci się, że coś ze sobą robisz.
Powiedziałabym, że nie istnieje pycha jako grzech ciężki, ale z pychy może się brać wiele różnych grzechów ciężkich i lekkich.
Spowiedź (wyznanie grzechów w konfesjonale) jest bardzo ważna. Ale równie ważny jest rachunek sumienia. A rachunek sumienia to nie tylko przypomnienie sobie z jakich grzechów muszę się wyspowiadać, ale prawdziwe, szczere spojrzenie na siebie przed Bogiem. Jaka jestem. To tutaj jest najważniejsze odkrycie swoich wad, przyznanie się do nich przed sobą i Bogiem. To tutaj potrzeba całościowego spojrzenia na swoje życie. Dobrze wiesz, że w konfesjonale łatwo zapomnieć o czymś, szczególnie gdy jest dużo grzechów. Ale też w konfesjonale nie ma obowiązku wypowiedzenia absolutnie wszystkich grzechów, można świadomie pominąć drobniejsze, żeby w tym nie utonąć. Ale kiedy wcześniej był dobry rachunek sumienia, to on już powinien nas przemieniać. Tam właśnie już porządkujemy siebie, swoje czyny, swoje myśli. Można w konfesjonale nigdy nie powiedzieć jakie mam wady, ale muszę to wiedzieć. Jeśli w konfesjonale rzucamy chaotycznie swoimi grzechami, to owszem, rozgrzeszenie możemy dostać, ale rzadko można powiedzieć o poważnej pracy nad sobą. Rzadko udaje nam się ruszyć naprzód. To jest tylko kręcenie się wokół grzechów. Możemy wtedy wypowiedzieć nawet absolutnie wszystkie grzechy, a nic nie zmieni to w życiu. Natomiast dobry rachunek sumienia już jest nawróceniem i wiem co jest ważne. Wtedy nawet jak spowiedź po ludzku nie wyjdzie, pozapominasz, ksiądz przerwie albo bardzo zdenerwuje - nie będzie to miało aż takiego znaczenia, bo to wszystko przed Bogiem już było uporządkowane.
Często nie doceniamy rachunku sumienia. A to nie jest podliczanie kasy. To jest modlitwa. To jest otwieranie się przed Bogiem. To jest porządkowanie życia. Z dobrego rachunku sumienia bierze się żal za grzechy i szczera spowiedź. Tutaj decydujesz o czym musisz powiedzieć w konfesjonale, a czego nie musisz. To tutaj przemyśl swoją wadę. Skąd się wzięła, jak długo masz z nią problem, najczęstsze grzechy, bardzo konkretne postanowienie poprawy. I z tym warto choć jeden raz w konfesjonale zrobić porządek (przegadać, zapytać), wtedy gdy jest mniej innych bieżących ważnych grzechów.
Jeśli zabraknie rachunku sumienia, to może być podświadome oczekiwanie, że to ksiądz za nas zrobi rachunek sumienia. Będzie pytał, wyciągał problemy, zajmował się nami, ustalał ciężar, zrobi listę rad, narysuje drogę nawrócenia. Ksiądz tymczasem udzieli rozgrzeszenia i nie powie nic - a wtedy żal, że nas tak potraktował. A przecież to jest nasza praca, my ją mamy wykonać przed spowiedzią, a nie ksiądz.
W konfesjonale spowiadamy się z konkretnych grzechów, a nie wad. To jest nasz obowiązek. Ale warto (jeśli tylko mamy na to czas i nie jesteśmy skrupulantami), pokazać te grzechy w kontekście. One skądś się biorą. (Z naszych wad, sytuacji życiowych). Przy grzechach ciężkich niektóre okoliczności mogą zmienić ciężar grzechu, więc musimy je wypowiedzieć. Przy lekkich nie musimy, ale czasem warto. Przynajmniej jedną spowiedź warto "poświęcić" na dokładniejsze omówienie swojej wady i grzechów, które z niej wynikają. Wrócić także do grzechów, które już zostały wybaczone, ale też do pokus w tej dziedzinie, choć jeszcze grzechu nie było. Czasem nawet uczucia są tutaj ważne, bo choć nie są grzechem, to dużo o nas mówią.
Ale tylko po dobrym rachunku sumienia, żeby spowiedź nie zmieniła się w zwykłe zwierzanie się albo sesję terapeutyczną. Musisz wiedzieć po co to mówisz, o co Ci chodzi, czego oczekujesz. Ksiądz też musi to wiedzieć.
|
|