Autor: Effika (31 l.) (---.satfilm.com.pl)
Data: 2017-05-22 20:46
Witajcie. Szczerze opiszę swoje uczucia i myśli, chciałabym prosić was o wyrażenie swoich uczuć i myśli na temat mszy świętej. Jestem pogubiona i szukam drogi.
Wierzę w Boga, jednak z wiarą mą różnie bywa... Upadki, podnoszenie się, chodzenie na mszę (branie w niej czynnego udziału, przyjmowanie Pana Jezusa do serca itd.) a później niechodzenie i tak na przemian. Nie jestem młodą osobą, mam 32 lata prawie. Po upadkach wciąż wracam do Boga, bywa że czasami czegoś się nauczę a czasami nie.
Niedawno przestałam chodzić na mszę świętą. Zaczęło się w Niedzielę Palmową. Wtedy jeszcze na mszę poszłam, przystąpiłam również do spowiedzi. Chciałam pójść do spowiedzi, powrócić do Boga, mieć czyste serce a ksiądz... mimo iż już wychodził, bo było po mszy - przyjął mnie z otwartymi ramiona. Pomyślałam - za bardzo nie miałam ani ochoty ani planu iść do spowiedzi, gdzieś tam tliła się we mnie myśl, by iść, ale byłam bliska zrezygnowaniu - ale zdarzyło się tak, że poczułam, żeby pójść. A ja głupia przez całą mszę patrzyłam na tych wszystkich ludzi do konfesjonału i wiedziałam, że idą tam, ponieważ Wielkanoc się zbliża. Normalnie takich kolejek nie mam. Zaczęło się. Coraz częściej zamiast skupiać się na istocie mszy świętej i tym, KTO w niej jest najważniejszy i brać w niej czynny udział, zaczęło mnie powoli razić kilka rzeczy w kościele: niestosowny ubiór innych (ta spódniczka za krótka, za wysokie obcasy do kościoła, włosy powinny być spięte a nie rozpuszczone a woń perfum pani przede mną dusiła mnie - takie miałam myśli), zaczęłam się zastanawiać na celem czemu inni chodzą na mszę (czyli standard myślowy - przyszli na msze zaliczyć obecność, wyjdą i są we swoim świecie, niemiłym dla innych) itp. Ogólnie mówiąc w kościele są rzeczy, które mnie irytują i sprawiają, że nie mogę się skupić.
Sytuację zaogniła cyganka przed moim kościołem. Koczuje tam od ponad 8 lat, czasami jej tam grosze wrzucałam, ostatnio nic, nawet spóźniłam się raz na mszę, by jej nie spotkać a i tak mnie zatrzymała. Nie wiem, co chciała, ale powiedziałam, by mnie zostawiła. I tak miałam cel spóźnić się, by jej nie spotkać i to już mnie bolało, że się sama spóźniłam na mszę świadomie - to jeszcze mnie kobieta zatrzymała. Chciałam uniknąć sytuacji bycia niemiłą dla niej. Jedno mi się przypomina, by nie czynić niczego wbrew sobie - ja czuję, by jej unikać. Dlaczego nie wiem, ale tak czuję.
Przestałam chodzić na mszę z wyżej wymienionych powodów. Ale mimo to dało mi to do myślenia. Wiem, jak ważna jest msza święta, ale czy ci, którzy na nią nie chodzą są źli i nie dostąpią zbawienia? Znam wiele bardzo dobrych ludzi, mają serce ze złota, pomagają wielu ludziom, są ciepli, kochani, życzliwi... ze świecą takich szukać... Ale nie chodzą na mszę, a jak już to bardzo rzadko, a niektórzy z nich w niedzielę pracują. Czy Bóg ukarze i takich ludzi?
Czy kiedy staniemy na Sądzie Bożym to Bóg wyjmie listę obecności na mszy czy listę uczynków serca, miłosierdzia, tego jak obdarowywaliśmy miłością i pomocą innych? Czy ocenieni będziemy za obecność na mszy czy za uczynki i za miłość do bliźniego? Co jest ważniejsze?
2. A tak już poza powyższym
/.../
„Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (cytat: Mt 25,40)
moderator
|
|