Autor: Iwona (---.centertel.pl)
Data: 2017-11-21 20:52
Takajedna. Dokładnie tak. Dopiero niedawno zaczęłam doceniać to co mam. Porównując z innymi, to mam niewiele, ale patrząc z innej perspektywy, mam aż nadto, co mi do życia potrzebne. Dzieciństwo, młodość? Głód, chłód, poniżenia. Jestem po czterdziestce i do tej pory czułam się jak wyrzutek, przybłęda, podczłowiek niemalże. Takie zero, albo nawet pół zera. Dopóki nie zaczęłam powierzać siebie i tego wszystkiego Bogu. Zanurzać siebie, cały dzień i wszystko, co w nim (radości, troski, smutki, pracę, innych ludzi) w Przenajświętszej Krwi Jezusa. I prosić, aby mnie w Niej obmył, oczyscił to wszystko, aby było dobre i podobało się Jemu. Przedtem miałam ciągłe depresje, lęki o przyszłość, żyć mi się nie chciało. Dodam, że nie mam rodziny, jestem sama, ale nie samotna, bo On jest ze mną. Prowadzi mnie Swoimi ścieżkami. Nie lękam się już o to, co będzie, bo całkowicie Jezusowi zawierzyłam, a On mnie nie zawiedzie, wiem to. Depresje, czarne myśli odeszły daleko. Cieszą mnie drobiazgi, wrona za oknem, deszcz, zwykły odpoczynek... Juz nie chodzę smutna, zdołowana, ale często się usmiecham, mam dobry humor, mimo wszystko, bo często nie jest mi lekko, bo i choroby i wiele innych trudności, ale już wiem, że z Nim dam radę. Bo tak to już jest, jak się zawierzyłam Komuś, kto kocha nas bezgranicznie.
Dlatego, Beata, zachęcam Cię, złóż to wszystko w kochające ręce Pana, oddaj mu siebie całą, zanurz się w tej Miłości, Ona da Ci ukojenie. Wiem, co mówię, bo sama się przekonałam o tym.
|
|