logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Thomas Keating
Głęboka modlitwa
eSPe
 


O. Thomas Keating, trapista, z pasją świadka, a zarazem z wielką znajomością rzeczy umiejętnie wprowadza czytelnika w przemiany, jakie dokonują się w każdym, kto z wiarą pragnie pogłębiać swoją modlitwę. Rozpoczyna od opisania wybranych zjawisk, które dokonują się w człowieku u początków jego duchowej wędrówki.


 

Wydawca: eSPe
Rok wydania: 2007
ISBN: 978-83-7482-146-9
Format: 135 x 195
Stron: 234
Rodzaj okładki: Miękka

 
Kup tą książkę  
 

 
Przypowieść o uczcie

 
Przypowieści zawarte w Ewangeliach objawiają nam naturę Boga — takiego, jakiego znał Jezus. Jest w nich też zawarta znaczna część nauczania Jezusa o charakterze mądrościowym. Owszem, Jezus głosił te same prawdy bez odwoływania się do przypowieści. Niemniej jednak właśnie przypowieści ze względu na swoją formę pozwalają słuchaczowi głębiej wniknąć w przesłanie. Dobre opowiadanie utrwali się w naszej świadomości lepiej niż wspaniałe przemówienia. Właśnie dlatego tak bardzo lubimy powieści, filmy czy sztuki teatralne. Są takie opowiadania, które dotykają prawd, nad którymi rzadko zastanawiamy się na co dzień.
 
Przypatrzmy się dwom przypowieściom, które w szczególny sposób objawiają nam Boga jako Abba. Pierwsza to przypowieść o uczcie, zamieszczona w Ewangelii według św. Łukasza (Łk 14,16–23)3. Aby ją zrozumieć, musimy dokładnie pojąć kontekst, w jakim została ona wygłoszona. Termin «uczta» miał dla słuchaczy Jezusa określone konotacje: przywoływał popularny mit, włączony do przepowiedni proroków dotyczący triumfu Izraela nad jego wrogami. W pierwszym wieku naszej ery Izrael znosił ciężką okupację rzymską. Na dziesiątki lat zdławiona została społeczna, polityczna i religijna autonomia narodu. Mit mesjański opierał się na oczekiwaniu, że Bóg zniszczy wrogów Narodu Wybranego, po czym wszystkie narody świata staną się częścią teokratycznego królestwa Izraela. Zwycięstwo Boga będzie wówczas świętowane wspaniałą ucztą na szczycie góry.
 
W tamtym czasie hierarchia społeczna w Palestynie była ściśle określona. Każdy mieszkaniec tej krainy był członkiem klasy, w której się urodził, i nie mógł jej zmienić. Przypominało to — panującą do dziś — sytuację «nietykalnych» w Indiach. Podziały społeczne zawsze były i są powszechnie wykorzystywane do kontrolowania ludzi przez tych, którzy posiadają władzę. Podziały te mogą mieć charakter etniczny, narodowy lub religijny. Jezus naucza w przypowieściach, że dla Boga nie ma między ludźmi żadnych różnic. Ciągle podkreśla w nauczaniu i przez osobisty przykład prawdę, że wszyscy członkowie rodziny ludzkiej są sobie równi.
 
Autor Ewangelii, którego określamy imieniem Mateusz pisał dla społeczności żydowskiej, a Żydzi nigdy nie wypowiadali głośno świętego imienia Boga objawionego Mojżeszowi (zob. Wj 3,14). Jezus natomiast nie tylko wypowiada głośno imię Boga, ale i pojęcie «ojciec» oddaje za pomocą pełnego czułości słowa Abba. I tak — za jednym zamachem — imię, którego nie wolno wypowiadać, zostaje zastąpione synonimem słowa «ojciec», i to takim, które oddaje zażyłość, z jaką dziecko zwraca się do swego ojca. Jezus zrywa z legalizmem i z przeświadczeniem, że Bóg jest bardzo odległy od ludzi, i głosi istnienie bliskiej, nacechowanej troską, czułej, opiekuńczej, pełnej wybaczenia, i posiadającej moc uzdrawiania relacji Boga do nas.
 
W przypowieści o uczcie Jezus podważa popularne, mocno ugruntowane w świadomości swoich słuchaczy wyobrażenie uczty mesjańskiej. Nawet Jego uczniowie dopiero po Zmartwychwstaniu zrozumieli, co miał na myśli, mówiąc o Królestwie. W przypowieści tej Jezus burzy nie tylko bariery, które oddzielają nas od Boga, ale i bariery społeczne dające o sobie znać na co dzień. Mówi nam, że każdy człowiek — bogaty czy biedny, sprawny czy niepełnosprawny pod względem fizycznym lub umysłowym, słowem, każdy — jest zaproszony do zjednoczenia się z Bogiem.
 
„Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi [...]; Bóg bowiem pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1Tm 2,1.4).
 
Domyślamy się, że przygotowujący ucztę gospodarz jest przedstawicielem elity małego miasteczka, bowiem tylko elita mieszkała w domach. Biedacy mogli dziękować losowi, jeśli mieli jakikolwiek dach nad głową. W palestyńskich wioskach istniały tylko dwie grupy ludzi: bardzo bogaci i bardzo biedni. Gospodarz przygotowujący ucztę zaprasza na nią równych sobie, czyli tych, którzy, tak jak on, posiadają ziemię, i którzy są członkami tej samej co on grupy społecznej.
 
Pierwszymi, których zaprosi gospodarz, będą najprawdopodobniej jego znamienici przyjaciele i znajomi. W czasach Jezusa o czyimś znaczeniu w obrębie danej elity społecznej świadczyły dowody uznania ze strony innych osób o tym samym statusie społecznym. Jednym z takich dowodów uznania był zaszczyt uczestniczenia w doniosłych, organizowanych przez elitę wydarzeniach. Tymczasem, jak to ukazuje przypowieść, trzy pierwsze wyróżnione zaproszeniem gospodarza osoby, odrzucają to zaproszenie, uciekając się do kiepskich wymówek. Błahy charakter tych wymówek (konieczność obejrzenia nowo zakupionego pola, konieczność wypróbowania nowo zakupionego bydła czy niedawne poślubienie żony) budzi w gospodarzu poczucie odrzucenia. Zlekceważony przez równych sobie, poczuł się zepchnięty z zajmowanego dotąd w hierarchii społecznej szczebla. Stał się — nie z własnej winy — wyrzutkiem, znalazł się poza elitą.
 
Wpada w gniew. Oto bowiem uczta jest gotowa, ale ci, którzy są na nią zaproszeni, nie chcą przyjść. Gospodarz mówi więc do sługi: „Wyjdź co prędzej na ulice i zaułki miasta i wprowadź tu ubogich, ułomnych, niewidomych i chromych, aby mój dom był zapełniony” (Łk 14,21). Słudzy biegną i sprowadzają ludzi kalekich i tych, którzy znajdują się na dole drabiny społecznej. Ale przy stole wciąż jeszcze są wolne miejsca.
 
Prorocy Izraela nauczali, że ubodzy są jak źrenica w oku Boga. Bohaterem Księgi Psalmów jest ten, kto znosi udręki i cierpienia ze względu na Boga, a nie ten, kto cierpi niedostatek materialny. Słuchacze Jezusa nie byli więc zaskoczeni, gdy dowiedzieli się, że na ucztę zaproszono biednych i dotkniętych przez los.
 
Przybyli na ucztę biedni i kalecy nie są jednak w stanie wypełnić sali biesiadnej. Gospodarz staje przed koniecznością wyboru. Stracił twarz u równych sobie i teraz albo odwoła ucztę, albo zaprosi kolejnych gości. 
 
Decyduje się na to drugie rozwiązanie i rozkazuje słudze: „Wyjdź na drogi i między opłotki i zmuszaj do wejścia, aby mój dom był zapełniony” (Łk 14, 23). Innymi słowy: „Pozbieraj wszystkich, których znajdziesz na ulicy lub pod mostem, i przyprowadź ich tu, choćby siłą, tak by mój dom się zapełnił”. A mówiąc bardziej konkretnie: „Przyprowadź poborców podatków, publicznych grzeszników, prostytutki, ludzi z marginesu — tych, których nikt nie chce”.
 
Wreszcie sala biesiadna wypełnia się. Można sobie wyobrazić, z kogo składał się zebrany tłum. Większość stanowili ludzie w łachmanach, brudni, nędzarze, którzy czuli się w tym miejscu nieswojo i nie byli zainteresowani ani gospodarzem, ani celem uczty. Gospodarz musi podjąć twardą decyzję. Może w tej chwili albo odwołać ucztę, albo — odrzucając resztki honoru — zasiąść do stołu z całym tym podejrzanym towarzystwem i przez to upokorzyć się jeszcze bardziej.
 
W Palestynie za czasów Chrystusa zasiadanie z kimś przy stole i spożywanie z nim posiłku oznaczało utożsamienie się ze współbiesiadnikiem. A zatem gospodarz, przyłączając się do posiłku, utożsamia się z ludźmi z marginesu: z łajdakami i z publicznymi grzesznikami. Właśnie dlatego osoby piastujące funkcje religijne, a nawet uczniowie Jana Chrzciciela, ze zgrozą spoglądali na Jezusa spożywającego posiłek razem z poborcami podatków i prostytutkami. Dotąd przypowieść mówi wyraźnie, że każdy — niezależnie od tego, kim jest — otrzymuje zaproszenie na ucztę; co więcej, są ludzie, którzy zostają zmuszeni do przyjścia na ucztę.
 
W tym momencie opowiadania dostrzegamy jego niezwykłe przesłanie: gospodarz symbolizujący — jak widzieliśmy — Boga Ojca stracił honor i przynależność do elity swego miasteczka, a teraz musi przełknąć kolejne upokorzenie: utożsamić się z mętami społecznymi. Zdecydował, że nie odwoła uczty. Odrzuciwszy resztki honoru, przyłącza się nie tylko do biednych i pokrzywdzonych przez los, ale i do publicznych grzeszników i wyrzutków społecznych! Tak, całkowicie się do nich przyłącza! To właśnie czyni Bóg poprzez Wcielenie umiłowanego Syna. Utożsamiając się całkowicie z grzesznikami, Bóg staje się przeciwieństwem tego, kim jest z racji swego Bóstwa. Bóg staje się człowiekiem pośród ludzi — grzeszników rozpaczliwie potrzebujących przebaczenia i uzdrowienia. Najwyraźniej Bóg chce za wszelką cenę przekazać nam swe wewnętrzne życie. Przypowieść ta uchyla nam zatem rąbka tajemnicy, która okrywa Boga.
 
Przypowieść ta ukazuje nam także inne — równie zdumiewające — cechy Boga, którego Jezus znał jako Abba. Wydaje się, że Bóg woli nawet przestać być Bogiem, żeby zamanifestować w ten sposób całkowicie niezaborczy charakter relacji trynitarnych w odniesieniu do bogactwa, czci i władzy, będącymi przecież przymiotami Boga. Przypowieść w subtelny sposób objawia nam wzajemne relacje trzech Osób Trójcy Świętej. Ojciec, cieszący się pełnią Bóstwa, ogołaca się w Synu, a Syn staje się współistotny z Nim. Oznacza to, że Syn jest wszystkim, kim jest Ojciec, z wyjątkiem odniesienia Ojcostwa do Boskiej natury, jako źródła relacji trynitarnych. Ojciec z radością pragnie się dzielić swą Boską naturą, natomiast Syn z radością ją przyjmuje i zwraca Ojcu. Razem radują się nieskończoną dobrocią Boskiej natury w odwiecznym akcie całkowitego oddawania chwały sobie nawzajem.
 
Osoba Ducha Świętego jest wyrazem Ich nieskończonej radości oraz Ich nieskończonego szczęścia. Moglibyśmy zaryzykować twierdzenie, że Duch Święty bezustannie konstytuuje Ojca i Syna w Ich wiecznym udzielaniu się sobie nawzajem. Wszystkie te Trzy Osoby bardziej niż same w sobie żyją nawzajem jedne w drugich.
 
Omawiana przypowieść rzuca mocne światło w szczególny sposób na dynamikę Słowa, które stało się Ciałem. Chrystus, Syn Boży, staje się faktycznie niewolnikiem ludzkiej rodziny, a nie jedynie członkiem upadłego rodzaju ludzkiego. Bierze na siebie wszystkie obciążenia psychiczne i cierpienia ludzi spychanych na margines, ich poczucie odrzucenia przez społeczeństwo, brzemię ich sumień dręczonych wyrzutami i poczucie, że są porzuceni przez Boga. Upokorzenie się Boga jest postawą, którą trudno nam pojąć — oto miłość pragnie włączyć męty ludzkości do królestwa Boga. Krótko mówiąc: nie jest ważne, kim jesteśmy, bo i tak jesteśmy zaproszeni na ucztę. Całe Królestwo czeka na to, byśmy to zaproszenie przyjęli.
 
Jedną z kwestii, którą Jezus porusza w tej przypowieści, jest nasze mniemanie, że na względy Boga musimy sobie zasłużyć. Nasze przeświadczenie, że dla zdobycia Bożej miłości musimy zachowywać się w pewien określony sposób, może sprawić, że umknie naszej uwadze całkowita bezinteresowność i darmowość Bożego daru i tym samym przeoczymy zaproszenie na ucztę. W każdym społeczeństwie elity nie zdają sobie sprawy z tego, w jak niebezpiecznym położeniu się znajdują. Ich pozycja, władza i bogactwo często przesłaniają im prawdę o nich samych. Dopóki nie spadnie na nich jakieś traumatyczne doświadczenie: okupiony bólem i cierpieniem rozpad małżeństwa, poważna choroba, bankructwo i związane z nim postępowanie, utrata ukochanej osoby, reputacji czy statusu społecznego — tak jak to było w przypadku Hioba — dopóty nie wiedzą, kim są. Aby pojąć nijakość i fałszywość swych wyobrażeń o szczęściu oraz pełnię miłości, jaką Bóg ich darzy, ludzie należący do elity danego społeczeństwa często muszą doświadczyć jakiejś ogromnej tragedii.

Zobacz także
o. Remigiusz Recław SJ

To dosyć częsta sytuacja, że ktoś ma pretensje do Boga. Czasem będzie to ukryty żal i frustracja Jego postawą, innym razem niezadowolenie okazywane wszem i wobec. Pretensje do Boga mają bardzo różne podłoże, ale ich wspólnym mianownikiem jest to, że Bóg coś obiecał i… nie dotrzymał słowa.

 
Jan Andrzej Kłoczowski OP
Pytam siebie i czytelników o korzenie, ponieważ chcę podzielić się kilkoma myślami na temat "radykalizmu". Proponuję więc, byśmy zaczęli od korzeni, czyli dosłownie od pochodzenia tego terminu, o którym mowa i który – chyba się wszyscy zgadzamy – wzbudza bardzo liczne kontrowersje. Warto przypomnieć, że słowo "radykalizm" pochodzi od łacińskiego "radix", czyli właśnie "korzeń".
 
Tomasz Ponikło
Między Bogiem i światem istnieje rzeczywista i prawdziwa różnica. To bardzo ważna idea chrześcijańskiej Tradycji, którą przypomina i podkreśla I Sobór Watykański. Bóg jest czym innym, świat jest czym innym.

Z ks. Robertem Woźniakiem rozmawia Tomasz Ponikło
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS