Przypowieść o faryzeuszu i celniku
W przypowieści o faryzeuszu i celniku (Łk 18,10–14) przestrzenią, w której dostępujemy zbawienia, okazuje się być nie tylko święte miejsce, ale także codzienne życie.
Celnik w zwięzłych słowach przyznaje się do tego, że jest grzesznikiem, i prosi Boga o miłosierdzie. Wraca do domu „usprawiedliwiony” — czyli wraca do spraw życia codziennego, pozostając już we właściwej relacji z Bogiem. Faryzeusz natomiast dziękuje Bogu za swe dobre uczynki, będąc zupełnie nieświadomy tego, że ani jego status religijny, ani świętość miejsca, w którym się modli, nie czynią go dobrym. Przypowieść ta utwierdza nas w przekonaniu, że to, czy królestwo Boże najpełniej się uobecnia, nie zależy od miejsca — choćby najświętszego — ani od statusu religijnego danej osoby. Jest ono obecne raczej w naszej postawie uczciwości wobec Boga, wobec nas samych i wobec innych ludzi. Do tego właśnie sprowadza się pokora. Przez modlitwę kontemplacyjną, przez pozostawanie w „swojej izdebce” stajemy się gotowi wyzbyć się złudzenia, że nasz sposób postrzegania świata jest słuszny, albo — co gorsze — że jest on jedynie słuszny. Bo nie jest.
Przywiązanie do ról, jakie w życiu pełnimy, w rzeczywistości utrudnia nam ich wypełnianie. Kiedy wreszcie postanowimy uwolnić się od nich, często otrzymujemy je z powrotem, i to na większą skalę (jak to się stało z Hiobem) — przynajmniej w perspektywie duchowej. Póki nie rozlegnie się dzwonek ostrzegawczy, raczej nie spojrzymy w oczy prawdzie o tym, że staliśmy się więźniami tej czy innej roli lub relacji z kimś lub z czymś, i o tym, że nie chcemy z nich zrezygnować dla miłości Boga. Dopóki taka jest nasza postawa, dopóty Bóg nie może przekazać nam pełni Królestwa.
Jezus opowiedział przypowieść o zaczynie, aby podkreślić, że Królestwo działa w nas z mocą o wiele większą, niż sobie wyobrażamy. Zazwyczaj jesteśmy skłonni odkładać zmierzenie się z trudnościami lub rozczarowaniami na następny tydzień, a jeśli się da — na następny miesiąc. Bóg jednak nie zawsze ma ochotę czekać i czasami mówi: „Teraz”. W poniżeniach i w cierpieniach, których doświadczamy, najbardziej bolesne jest nie to, co nas spotyka, lecz nasz stosunek do tego. Właśnie dlatego, chociaż modlimy się o wybawienie od złego, Bóg często nie usuwa piętrzących się przed nami trudności, ale przyłącza się do nas, by przetrwać je razem z nami. To większy dar niż odsunięcie od nas próby. To znacznie większy dar, ponieważ jednoczy nas z krzyżem Chrystusa i z Jego odkupieńczym działaniem. Przez zjednoczenie z Chrystusem mamy udział w tak wspaniałym przedsięwzięciu, jakim jest odkupienie świata. Cierpieć w jedności z Chrystusem to ofiarować tym, których kochamy i którym pragniemy służyć, największy z darów: darmową, bezwarunkową miłość Boga.
Do najpiękniejszych cech Boga, jakie objawia nam Biblia, należą czułość i troskliwość (por. Oz 11,8). One nadają Bogu żeński rys, dzięki któremu rozpoznajemy w Nim Boga obdarzającego nas miłością matczyną, czułego, opiekuńczego, cierpliwego, przebaczającego, godzącego sprzeczności, uzdrawiającego każdą ranę — Boga będącego czystą niewinnością.
Bóg jest czystą niewinnością. Niczym beztroskie i szczęśliwe dziecko, Bóg wydaje się nie posiadać terminarza, po prostu jest czystą, manifestującą się dobrocią. Ma odwiecznie naturę dziecka, jest skory do zabawy i akceptuje wszystko takim, jakie jest. Bóg zawsze trwa w «teraz», niezależnie od tego, co w tym «teraz» się zawiera, reagując na wszystko i na każdego, a zarazem jest wolny, pełen spokoju i pokoju. Bóg znajduje radość we wszystkim, co istnieje, stosownie do każdego stworzenia (przyjmując charakter osobowy dla stworzeń, które są osobami, i nieosobowy dla stworzeń, które nie są osobami), zawsze chętny do tego, by obdarzać życiem wiecznym i szczęściem każdego człowieka.