logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
O. Tomasz Kwiecień OP
Głupstwo głoszenia słowa
List
 


(C) LIST, Kraków


 

CZY CHCESZ BYĆ ŚWIĘTYM?

Błogosławieni ubodzy w duchu,
albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną
i pragną sprawiedliwości,
albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni,
albowiem oni miłosierdzia
dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie.
(Mt 5,3-12)

 

Co może nieświęty człowiek powiedzieć o świętości? Może bardziej z tęsknoty niż z doświadczenia odkryć fałszywe wyobrażenia o świętości.
Często patrzymy na świętego jak na magika, który wyciąga króliki z cylindra. Święty to ktoś, kto wszystko potrafi, kto czyni cuda. Bywa też, że święty jawi się nam jako zasuszony asceta, całkowicie opanowany, bez uczuć. Taki jak na ikonach czy na obrazach El Greca: długa wyciągnięta twarz, zapatrzony w niebo, trochę ponad ziemią, nie dotykający ziemi nogami. Ktoś, kto nie uczestniczy w dramacie codziennych wyborów i niejednoznaczności życia. Czyli święty to ktoś, kto wszystko potrafi lub zasuszony asceta-teoretyk.

Jeden z moich braci przeprowadził kiedyś na katechezie wśród młodzieży ankietę o świętości. Zadał dwa proste pytania. Pierwsze: kto to jest święty? Odpowiedzi były różne, ale najczęściej mówiono: święty to człowiek dobry, pracowity, szczery, otwarty, kochający, sprawiedliwy, rzetelny itd. A drugie pytanie brzmiało: czy chcesz być świętym? Odpowiedź brzmiała: nie.

Co to znaczy? Co nas powstrzymuje, czego się boimy? Bardzo często powstrzymuje nas fałszywa wizja świętości. Boimy się tego obrazu ascety, boimy się, że jeżeli Pan Bóg zechce z nas zrobić świętych, staniemy się sztuczni, przestaniemy odczuwać po ludzku, przestaniemy być ciepli i normalni, przestaniemy mieć prawo do rozrywek, odpoczynku i mnóstwa innych rzeczy, które są ważne w naszym życiu. To jeden nasz lęk. Z drugiej strony możemy się lękać również tego obrazu świętego, który wszystko potrafi. Możemy się obawiać, że to nie dla nas, że to za wielkie, zbyt wymagające, zbyt trudne. Dlaczego? Bo patrzymy na świętość z drugiego końca. Patrzymy na efekty, na skutki świętości. Myśląc o świętych myślimy o tym, jakimi ludźmi byli u kresu życia, widzimy ich już jako ludzi do końca ukształtowanych przez Boga. Ale spójrzmy na nich tak, jak się patrzy na ludzi na początku drogi. Spójrzmy na nich tak, jak patrzymy na siebie. Bo my jesteśmy na początku drogi. Na pierwszym jej etapie. Święci też kiedyś byli w tym miejscu, każdy z nich miał kiedyś te same wątpliwości co my. W jego sercu rodziły się te same pytania, które rodzą się w naszych sercach, kiedy słyszymy słowo świętość. Nie urodzili się od razu cnotliwi, idealni, bez żadnej skazy. Mieli skazy i to często aż do śmierci.

Możemy więc zapytać, co było tym czymś, co pomogło im wyruszyć w drogę? Tą jedną jedyną rzeczą, której mogli się chwycić i która ich poprowadziła aż do takich rzeczy, które nas przerastają i wydają nam się zupełnie niepojęte, było to, że zgodzili się, by Pan Bóg był ich przewodnikiem, wziął ich za rękę i poprowadził.

Człowiekowi bardzo trudno jest się zgodzić na to, że będzie prowadzony. Pamiętam jak mój tata uczył mnie pływać. Miałem w dzieciństwie bardzo złe doświadczenia z wodą, kiedyś o mały włos się nie utopiłem. Co prawda wujek wyciągnął mnie bardzo szybko, zanim zdążyłem się porządnie opić warmińskiej wody, ale do dziś mam w pamięci smak mulistego dna. Potem bardzo długo bałem się w ogóle wejść do wody. Lubiłem pływać na grzbiecie taty, to była wielka frajda, ale samemu? To absolutnie nie wchodziło w rachubę. W końcu jednak, parę lat później, tata zdecydował, że trzeba, żebym się nauczył pływać. Ale okazało się, że byłem spięty i sztywny, kurczowo się go trzymałem i za nic nie dawałem wiary w prawa fizyki, choć miałem z niej piątkę i nieźle sobie radziłem na łódkach. Mądrość Archimedesa na nic, gdy w grę wchodzi strach. Chciałem się nauczyć, a jednocześnie odmawiałem współpracy. Mówiłem: "Po co, ja nie chcę, ja nie rozumiem." Tata mi wtedy powiedział: "Ty nie masz rozumieć, tylko masz ruszać rękami i nogami tak, jak ci powiem."

Jesteśmy wezwani przez Pana Boga dokładnie do tego samego. Pan Bóg mówi: "Masz być święty", a ja mówię: "Nie rozumiem tego". Mówię tak, bo ideał świętości, który jest zapisany w Ewangelii, całkowicie mnie przerasta. A On mi mówi: "Nie musisz rozumieć. Wejdź i zacznij to robić. Dopóki nie zaczniesz tego robić, nic się nie zmieni i nic nie zrozumiesz. Jedyny sposób, żebyś zrozumiał, to jest wejść do środka."

Jedyny sposób, żeby się nauczyć pływać, to wejść do wody. Można ćwiczyć godzinami na sucho, a i tak się człowiek nie nauczy. Tak samo jest ze świętością. Pan Bóg nie będzie mi mówił dokładnie wszystkiego po kolei, nie będzie mi tłumaczył, bo nie zrozumiem. Jedyny sposób to wejść w przestrzeń Jego działania. Nie muszę od razu wszystkiego rozumieć.
Ale co to znaczy "wejść"? Pierwszy krok, który możemy zrobić już dzisiaj, to zweryfikować sposób, w jaki odnosimy się do Boga. Zweryfikować sposób, w jaki się modlimy. Bardzo często jest tak, że mówimy do Pana Boga: "Panie Boże, mam taką i taką sprawę, proszę Cię, rozwiąż ją w taki i taki sposób". Układamy Panu Bogu scenariusz Jego działania. Mówimy Mu: "Zrób to, to i to, w tym i w tym czasie, najlepiej jeszcze przed Bożym Narodzeniem". W ten sposób zamykamy się na możliwość Bożego działania innego niż sobie wyobrażamy, nie pozwalamy Mu się zaskoczyć.

Pierwszy krok w kierunku pozwolenia Bogu, aby mnie prowadził i kształtował moją świętość, jest uczynienie Go scenarzystą mego życia. Od dzisiaj zamiast się modlić: "Panie Boże, zrób to i to", będę się modlił: "Panie Jezu, powierzam Ci tego człowieka i tę sprawę. Ona wygląda tak i tak. Tak ją rozumiem. A Ty zrób tak, jak będzie najlepiej."
To jest pierwszy krok do tego, żebym zaczął iść drogą świętości. Pierwszy krok do tego, żebym mógł przyjąć, co Bóg chce mi dać w moim życiu, jest pokazywanie Panu Bogu tego, jak to ze mną jest, co czuję, jak żyję i mówienie Mu: "Działaj tak, jak Ty chcesz".

Niech każdy z nas już dzisiaj wieczorem, podczas modlitwy zrobi ten pierwszy krok. A jeśli będziemy w tej praktyce wytrwali, krok ten zaprowadzi nas do świętości. Nie do świętości z obrazka, ale do świętości prawdziwej, która mocno postawi nas na ziemi a jednocześnie uczyni z nas kiedyś ludzi całkowicie przenikniętych promieniami Bożej światłości.


Zobacz także
Jacek Salij OP

Od kilku już dni śpiewamy kolędy i nasiąkliśmy zawartą w nich kontemplacją różnych przejawów bezradności i bezbronności Dzieciątka Jezus. Wciąż na nowo nas to zdumiewa, że wszechmocny Stwórca wszechświata nie tylko zechciał przyjąć nasze człowieczeństwo, ale i przeszedł wszystkie kolejne etapy ludzkiej słabości i całkowitej zależności od innych – od przebywania przez dziewięć miesięcy w łonie swej Matki, przez okres bezradności niemowlęcej po kolejne lata wieku dziecięcego. 

 
Grażyna Rolkiewicz

Małżeństwo, tak jak i ludzkie życie, jest zbyt skomplikowane, by komukolwiek udało się wypracować uniwersalną receptę na udane życie czy szczęśliwe małżeństwo. Nie znaczy to jednak, że nie wiemy, czym jest szczęśliwe małżeństwo i jak do tego dążyć. Udane małżeństwo to związek, w którym obie osoby czują, że się kochają, szanują się nawzajem, rozumieją, wspierają.

 

Z Barbarą Smolińską – psychoterapeutą w laboratorium psychoedukacji w Warszawie, rozmawia Grażyna Rolkiewicz

 
Bożena Sztonyk
Gorąco pozdrawiam z Papui, dokąd przybyłam tydzień temu. Obecnie mamy tu porę deszczową i nie doświadczamy dnia bez ulewnego deszczu lub burzy. Nasz ośrodek usytuowany jest podnóża najwyższej góry w tej okolicy, na wysokości 2,5 tys. m, dlatego wieczorami przymarzamy mimo otaczającej nas tropikalnej przyrody...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS