logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
O. Tomasz Kwiecień OP
Głupstwo głoszenia słowa
List
 


(C) LIST, Kraków


 

ZAWSZE JESTEŚCIE SZCZĘŚLIWI

A On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
"Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
Błogosławieni jesteście wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni
Błogosławieni jesteście wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie."
(Łk 6, 20-21)

Kiedy pierwszy raz przyjechałem do klasztoru w Krakowie, spotkałem na korytarzu starszego człowieka, którego potem może ze dwa razy w życiu widziałem w habicie. Wtedy nawet nie pomyślałem, że to może być dominikanin. Zawsze chodził w byle jakim świeckim ubraniu. Był zgięty wpół jak scyzoryk, z upływem lat coraz bardziej. Najpierw zrobił kiepskie wrażenie, a teraz mam jego fotografię na biurku. Brat Gwala. Kilkanaście lat mieszkałem z nim w klasztorze i nie słyszałem, żeby mówił źle o kimkolwiek. Kiedy był już tak chory, że musieliśmy czuwać przy nim w nocy, jego główną troską była nie tyle własna choroba, ale to, że my nie śpimy z jego powodu. Pamiętam, jak mówił: "Niech sobie ojciec wygodnie usiądzie, podłoży poduszkę pod głowę, może się ojciec zdrzemnąć, ja się lepiej czuję". To był ktoś ważny dla naszego domu. Promieniował. Jego oczy były pełne pokoju, zawsze miał dobre słowo dla ludzi. Był pełen autoironii i ciepłego poczucia humoru.

Pamiętam również, z czasu studiów, że na naszą codzienną Mszę św. konwentualną o dwunastej w południe przychodziła para staruszków. Siadali blisko ołtarza. Starszy pan przynosił żonie krzesło i pomagał jej usiąść, potem siadał sam. Oboje o laseczkach. Widać było, że są schorowani, słabi, że może nawet wyjście po zakupy stanowi dla nich problem. Ale to byli ludzie szczęśliwi, piękni, mimo że na pewno nie było im w życiu lekko.

Pan Jezus mówi: Błogosławieni jesteście... Mówi się czasem, że błogosławieństwa są programem życia chrześcijańskiego. Ale jeżeli to jest program, to znaczy, że mamy - z założenia - chodzić smutni, głodować, mamy być ubodzy, mamy koniecznie płakać i starać się o prześladowania. Pan Jezus nie mówi jednak w cytowanej Ewangelii jacy mamy być, lecz jacy jesteśmy. Podnosi oczy na uczniów i mówi im: błogosławieni jesteście wy, ubodzy. Widzi ich ubóstwo, łzy i słabość. Nie mówi, czym mają być, mówi, czym są. A więc nie chodzi o program. Chodzi o to, że nic, ale naprawdę nic w tym życiu, żadna bieda, nie jest w stanie odłączyć nas od Niego. Jezus widzi nie tylko to jacy jesteśmy, ale i to jacy będziemy, kiedy przylgniemy do Niego całkowicie. To prawda, że może wtedy będziemy wzgardzeni, bo do Niego należymy - taki jest los wielu chrześcijan, musimy sobie z tego zdawać sprawę. Ale Jezus mówi do każdego z nas: jesteś błogosławiony, po grecku makarios, co właściwie znaczy, szczęśliwy. Do ciebie należy szczęście, nie dlatego, że jesteś świetny, ale dlatego, że do ciebie należy Moja obietnica.

Nic nie jest w stanie zabrać nam takiego szczęścia: ani choroba, ani słabość, ani brak pieniędzy, ani smutek, ani prześladowanie, ani jakakolwiek inna rzecz na świecie. Tacy jacy jesteśmy: smutni, biedni, pogardzani, głodni, nie mający środków do życia, możemy być szczęśliwi.

Szczęście odnajdujemy nie tylko w sytuacjach jasnych, dobrych i miłych, szczęście można znaleźć zawsze, w każdej sytuacji. W czasie wizyty na Kubie Jan Paweł II powiedział do młodzieży coś, czego się bardzo trudno słucha. Powiedział, że do szczęścia dochodzi się przez cierpienie. Trzeba mieć odwagę, żeby coś takiego powiedzieć młodym ludziom, trzeba mieć odwagę, żeby w ogóle coś takiego człowiekowi powiedzieć. Ale to prawda. Obrazem szczęścia jest człowiek, który myśli i mówi dobrze o innych, mimo że cierpi na różne choroby i jest zgięty jak scyzoryk. Albo para staruszków - szczęśliwych kochających się ludzi. Szczęściem jest miłość prawdziwa, czuła, troskliwa po pięćdziesięciu latach małżeństwa. Myślę, że każdy z małżonków tak by chciał, prawda? Schorowani, obolali i... szczęśliwi ludzie.

Szczęście można znaleźć często wcale nie tam, gdzie się go szuka. Bywa że mylimy szczęście z wygodą. Budujemy sobie wygodny świat - mamy do tego prawo. Ale możemy przesadzić. Możemy tak daleko zajść, że zaczniemy utożsamiać szczęście z wygodą, ze standardem życia, z dobrymi zarobkami. Ludzie potrafią składać ogromne ofiary na ołtarzu tak pojętego szczęścia. A kiedy zapytamy, dla kogo te pieniądze, zarabiane ciężką pracą, dla kogo ten wysoki standard życia, to usłyszymy, że na przykład dla dzieci, dla rodziny. Ale może się okazać, że materialne zabezpieczenie nie uszczęśliwia. Bywają nieszczęśliwe dzieci bogatych rodziców. Otrzymały majątek, ale nie otrzymały daru obecności, ciepła i jasnego świata duchowych wartości. Rodzice nie mieli czasu. Albo się okazuje, że jak już mieli czas, nie potrafili go wykorzystać, bo nie mieli już nic wartościowego do przekazania. Płytcy i puści ludzie w gonitwie za tym, co miało być szczęściem.

Dobra Nowina zawarta w słowach błogosławieństw brzmi: nic nie jest nas w stanie odłączyć od szczęścia. Nic nie jest w stanie odłączyć nas od Jezusa. Czasami będzie w życiu świetnie, czasami będzie bardzo źle, ciężko, ale zarówno wtedy, kiedy będzie świetnie, jak i wtedy, kiedy będzie ciężko, szczęście jest w naszych rękach. Pan Jezus je tam złożył i mówi właśnie do nas - słabych, biednych, smutnych, zapłakanych, pozbawionych wielu rzeczy, pragnących wielu rzeczy: "Możecie być szczęśliwi, w każdym stanie, w każdym miejscu, w każdej sytuacji w jakiej jesteście. Moja obietnica przekracza wąskie ramy tego, co zdolny jest dać ten świat."


Zobacz także
Andrzej Jędrzejczak

„Gość w dom – Bóg w dom”. Powiedzenie to nasuwa się, gdy rozważamy fragmenty Ewangelii, w których pojawia się Marta, patronka gospodyń i ludzi zapracowanych. Czy pracowitość to jedyna cecha, jaką odznacza się Marta? Czy wespół ze swoją siostrą nie tworzą przykładnej wspólnoty, gdzie wszyscy się uzupełniają dzięki odmiennym charyzmatom?

 
Jacek Salij OP
Nie jest tak, żeby nasza miłość coś Bogu dodawała albo w czymś Go wzbogacała. Jest odwrotnie: Dopiero wtedy, kiedy Boga kochamy na pierwszym miejscu, możemy osiągnąć doskonałość naszego człowieczeństwa. Dopiero kochając Boga na pierwszym miejscu, możemy prawdziwie kochać wszystkich innych, począwszy od swoich najbliższych.
 
Ks. Krzysztof Wons SDS
Gdy byłem brzdącem, biegałem jak oszalały po podwórku i nie cieszyłem się wśród kolegów opinią świętego. Nikt mi nie mówił "pochwalonego", bo nie urodziłem się w koloratce. Wszyscy wiedzieli, że nie spadłem z nieba i że mieszkam w bloku na parterze. Na podwórko schodziłem bardzo szybko, po trzy schody, wolniej za to maszerowałem do szkoły. Każdy z moich kompanów założyłby się wówczas ze mną, że takiemu jak ja nigdy habitu nie uszyją...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS