logo
Środa, 24 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bony, Horacji, Jerzego, Fidelisa, Grzegorza – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
O. Tomasz Kwiecień OP
Głupstwo głoszenia słowa
List
 


(C) LIST, Kraków


 

JAJKO NA GUMCE

Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: "Zaprawdę powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali
z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie."
(Mk 12,41-44)

Tym fragmentem św. Marek Ewangelista kończy opowiadanie o nauczaniu Jezusa, a rozpoczyna opowiadanie o Jego męce, śmierci i zmartwychwstaniu. Możemy więc uznać, że historia wdowy i jej dwóch pieniążków jest bardzo ważna. Pieczętuje ona naukę Jezusa, jest tej nauki zamknięciem i podkreśleniem.

Przychodzą ludzie i wrzucają pieniądze do skarbony. Prawdopodobnie była to skarbona przeznaczona na potrzeby ubogich, na jałmużnę. Bogaci wrzucają z tego co im zbywa i wrzucają dużo. Ludzie to zauważają. Zauważają, że ten tyle wrzucił, a tamten tyle. Warto podkreślić, że ci ludzie naprawdę się troszczą, naprawdę dają coś konkretnego dla ubogich. I przychodzi biedna kobieta, która jest wdową. To były czasy, kiedy nie istniały fundusze ubezpieczeniowe, wdowa to ktoś, kto dożywał swoich dni w niepewności, ktoś, kto nie miał nic. Wdowa wrzuca jeden grosz, czyli dwa pieniążki i nikt tego nie zauważa.

Patrzymy na innych w taki sam sposób, w jaki ludzie w świątyni patrzyli na wrzucających pieniądze do skarbony. Patrzymy, czy wrzucają dużo, czy mało. Tak samo patrzymy na siebie. Patrzymy, czy jesteśmy bardziej zdolni, czy mniej zdolni, bardziej inteligentni, czy mniej inteligentni, bardziej czy mniej wysportowani, lepszą czy gorszą mamy figurę (to do dziewcząt). Cały czas się porównujemy. Kiedy się porównuję, to albo widzę, że jestem od kogoś lepszy i wtedy staję się pyszny, albo widzę, że jestem gorszy i to mnie załamuje, a to też jest pycha. Źródłem niepokoju mojego serca jest to, że się nieustannie porównuję. Jezus patrzy zupełnie inaczej. Kończąc swoje nauczanie w Ewangelii wg św. Marka, Pan Jezus zostawia nam coś bardzo ważnego: wyjaśnia, jak Bóg patrzy na nasze ofiary.

Bóg patrzy nie na to, czy dałem dużo, czy mało, ale czy dałem wszystko. Brat Łukasz powiedział mi dzisiaj, że Pan Bóg patrzy nie na to, co Mu dajemy, ale na to, co sobie zostawiamy. To prawda. Prawdą jest również to, że zostawiamy sobie bardzo dużo. Jeżeli zrobię rachunek sumienia z tego, co sobie zostawiam, to okaże się, że oddaję Panu Bogu niewiele. Może dziesięć procent mojego życia. Byłoby dobrze, gdyby chociaż tyle. Prawdopodobnie jest to jeden procent albo jakiś promil, urywek. Większość mojego życia jest nie oddana Bogu. Nieustannie coś sobie zostawiam.

Żeby dobrze zrozumieć tę Ewangelię, trzeba odpowiedzieć na pytanie: co to w ogóle znaczy dać coś Panu Bogu? Często słyszę takie pytanie. Wydawać by się mogło, że dać coś Panu Bogu to znaczy powiedzieć np: "Panie Boże, oddaję Ci tę sprawę i tamte rzeczy, decyduję się na takie czy inne zaangażowanie w Kościele, decyduję się na to, że przebaczę moim znajomym, rodzicom, przyjaciołom, nieprzyjaciołom i komu tam jeszcze". Oddałem i koniec, mam spokój. Tylko, że często słyszę potem: "No tak, ale to ciągle do mnie wraca".

Dać cokolwiek Panu Bogu oznacza nie tyle dać, co dawać. Nie raz, ale ciągle. Kiedy byłem dzieckiem, na odpustach przed kościołem można było kupić jajo na gumce. Puszczało się je, a ono wracało do ręki. Z dawaniem Panu Bogu bardzo często jest tak samo, jak z tym jajem na gumce. Ja daję, a to ciągle do mnie wraca. Znowu daję i znowu wraca. I tak niestety może być przez większą część mojego życia. Będę oddawał, będę mówił: "Panie Jezu, weź to, chcę Ci to dać", a to będzie do mnie wracało, bo jest we mnie taka gumka, która ten dar ściąga z powrotem. Ale o mojej wierności Panu Bogu będzie świadczyło nie to, czy raz coś oddałem, bo być może nie jestem w stanie od razu przeciąć nożyczkami tej gumki, tylko czy będę nieustannie, z uporem maniaka, puszczał to jajko. Ważne jest nie to, czy dam raz, tylko czy będę dawał ciągle.

Chcielibyśmy oddać wszystko, ale co to znaczy "wszystko"? Najczęściej mówiąc o daniu wszystkiego, myślimy: czas na modlitwę, pracę nad sobą, dar dla bliźniego, jałmużnę materialną czy duchową, czyli wszystko co najlepsze. Tymczasem "wszystko" oznacza naprawdę wszystko, nie tylko to, co najlepsze. "Wszystko" oznacza także to, co najgorsze. Czy myśleliście kiedyś o tym, żeby Panu Bogu oddać własne grzechy? Także ten grzech, który się najczęściej powtarza, z którym już naprawdę nie mogę wytrzymać. Jeżeli Pan Bóg mówi "wszystko", to znaczy naprawdę wszystko. On chce wszystkiego, nawet tego, co mnie najbardziej upokarza. To też chce wziąć w swoje ręce. Dać wszystko co mogę, to właśnie znaczy oddać życie Chrystusowi. Często jest tak, że decyduję się oddać życie, a potem odkrywam, że wielu rzeczy wcale nie chcę oddać. Najczęściej nie chcę oddać moich grzechów, chcę je zostawić dla siebie. Wtedy mogę powiedzieć: "Panie Jezu, oddaję Ci to, że nie chcę Ci tego oddać". To jest naprawdę dużo. Pan przyjmie ode mnie to, że nie potrafię.

I to jest dzisiaj Dobra Nowina dla nas, bo oznacza, że nie musimy być świetni, że możemy zrezygnować z porównywania się. Możemy spojrzeć na samych siebie i na naszych bliźnich po Bożemu. Bo to, co daję Panu Bogu: praca nad sobą, modlitwa, unikanie grzechu, troska o bliźniego, troska o miłość braterską we wspólnotach, w których żyjemy - czy to jest rodzina, czy klasztor, czy coś jeszcze - mierzy się zawsze w kategoriach Bożych.

Często chcielibyśmy wiedzieć, co za to dostaniemy. Co dostaniemy za praktykę oddawania Bogu wszystkiego. Ale Ewangelia nic o tym nie mówi. Jestem jednak przekonany, że ta wdowa miała z czego żyć do końca swoich dni. Pan Bóg nigdy nie odmawia swoich dobrodziejstw tym, którzy są Mu posłuszni i którzy oddają Mu wszystko. To jest pewne. Myślę nawet, że ona dostała dużo większą nagrodę. Być może właśnie dlatego Pan Jezus nie mówi o tej nagrodzie. Jej nagrodą pierwszą było to, że była zdolna oddać wszystko. Każdy z nas na jej miejscu (ja sam osobiście też) ciułałby pieniądze i nie myślał o tym, żeby jeszcze ubogim dawać. Ona myślała. W momencie, kiedy się zdecydowała na ten zupełnie absurdalny po ludzku gest oddania wszystkiego z własnego ubóstwa, dostała dar największy - dar całkowitej przynależności do Chrystusa. Nawet jeżeli Go wtedy jeszcze nie znała. To właśnie jest świętość - dar największy.


Zobacz także
s. Agnieszka Eltmann
Często słychać żart, że nawet Pan Bóg w niebie nie wie, ile jest zakonów na świecie. Leksykon zgromadzeń zakonnych, wydany dla Polski, stanowi naprawdę obszerną książkę. Taka publikacja zrealizowana niegdyś przez KAI doczekała się sporego nakładu i podwójnej reedycji, co oznacza duże zainteresowanie tym skomplikowanym zagadnieniem... 
 
o. Jerzy Gogola OCD
Teresa od Dzieciątka Jezus, ta, która przez długi czas nazywana była przez ogół wiernych "małą świętą z różami" i której obrazy, bardziej lub mniej przesłodzone, widujemy niemal w każdej kaplicy i kościele (nawet nie należących do żadnej z rodziny zakonnej), uważana jest dzisiaj za jedną z największych świętych Kościoła. 
 
Anna Biniek
Podczas wywiadów najbardziej drażnią ją takie pytania dziennikarzy, jakie nazywa "rankingowymi": jaka była pani najlepsza rola, najgorsza wpadka na scenie, najsmutniejszy dzień w życiu, największa życiowa porażka. Gdybyśmy patrzyli na świat tymi kategoriami, życie byłoby czarno-białe...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS