logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krzysztof
Historia jednego nawrócenia
Rycerz Młodych
 


 Wywodzę się z rozbitej rodziny, powiem mocno: patologicznej. Gdy miałem 2 lata, moi rodzice rozeszli się. Od tego czasu na głowie mamy spoczął cały dom. Sama musiała wychować trójkę dzieci, bo mam jeszcze starsze rodzeństwo, i pracować na utrzymanie.
 
Klatka
 
Po rozstaniu z mężem mama zaczęła pić alkohol. Tato w ogóle się nami nie interesował. Gdy straciła pracę, zaczęła pić codziennie. Do domu przychodzili różni ludzie, tacy, których można czasami spotkać na dworcu czy pod sklepem. Dochodziło do różnych ekscesów, zaczęły się imprezy i awantury. W takim klimacie dorastałem. Brak normalnych warunków i miłości sprawił, że z czasem zacząłem szukać akceptacji na zewnątrz, na ulicy, wśród rówieśników. Do domu wracałem tylko po to, aby się przespać. Czasami nawet to nie było możliwe, bo byłem wyrzucany z mieszkania i spałem gdzieś na klatce schodowej.
 
Na ulicy czułem, że mogę „zaistnieć”. Na początku łączył mnie z kolegami sport, następnie zaczęła się marihuana i inne „eksperymenty”. Cały czas żyłem w lęku, bałem się o siebie, o swoje życie. W końcu cały dom spoczął na mojej głowie. Musiałem dbać o to, co będziemy jeść, za co będziemy płacić rachunki itd. Zacząłem kraść, pieniądze zarabiałem na ulicy, szukałem jakiegoś dochodu i pojawiły się narkotyki…
 
Kiedy przestałem sobie radzić, rodzina się ode mnie odwróciła i zostałem całkiem sam ze swoimi problemami. Wszyscy się od nas odizolowali. Coraz częściej sięgałem po marihuanę, w końcu nie mogłem bez tego żyć. Musiałem codziennie zapalić i czułem się fajnie, była zabawa, były dziewczyny, był alkohol, byli kumple, super się bawiliśmy, robiliśmy różne śmieszne numery. Prowadziliśmy nocne życie, na ulicy, i to mi się na początku podobało. W szkole też potrafiłem zaimponować. Byłem takim „błaznem”, osobą, która zabawiała innych i bardzo dobrze się w tej roli odnajdowałem.
 
Teraz, z perspektywy czasu wiem, że to był mechanizm obronny, który dotyczy właśnie dzieci alkoholików. Zacząłem zażywać coraz więcej narkotyków, coraz częściej piłem i szukałem cały czas mocnych wrażeń. Chciałem odreagować swój ból, swój i to wszystko, co się w domu działo.
 
Wyżywałem się na tych ludziach, którzy przychodzili do mamy, bijąc ich. Toczyłem też otwartą wojnę z mamą. Dochodziło do różnych bardzo agresywnych, pełnych przemocy momentów. Były takie chwile, kiedy mama próbowała popełnić samobójstwo, bo też sama nie dawała rady. Wszystko działo się na moich oczach. To było chore i w zasadzie nie miałem pomysłu, jak z tego wyjść, mimo że bardzo chciałem, czując, że wszystko jest nie tak.
 
Wpadałem w coraz dłuższe ciągi narkotykowe i alkoholowe. Rzuciłem sport, przestałem grać. Trenerzy zabiegali o mnie, przychodzili, rozmawiali, starali się mnie nakłonić do powrotu do drużyny, ale to przestało mnie interesować. Podawałem narkotyki także swojej dziewczynie. Doszło do tego, że się rozstaliśmy.
 
Wszystko okazało się iluzją. Z kolegami łączyły mnie tylko narkotyki i pieniądze. Mama wygoniła mnie z domu, wyrzuciła moje rzeczy przez okno i trafiłem na rok do internatu. Zacząłem odreagowywać na swoich współlokatorach. Przestałem się uczyć, miałem coraz większe „dziury w głowie”, coraz większe problemy emocjonalne, na tle psychicznym, i byłem człowiekiem nieprzystosowanym do życia, agresywnym.
 
Chciałem to wszystko zmienić, ale nie potrafiłem. Nie akceptowałem siebie. Miałem świadomość, że żyję w klatce, która staje się coraz mniejsza. Zacząłem bać się ludzi, nie potrafiłem do nich wyjść, normalnie rozmawiać, nie potrafiłem wyjść czasami poza rejon swojej ulicy. Potem był taki moment, że bałem się wyjść poza swój pokój. Brałem tylko narkotyki, piłem alkohol i paliłem papierosy, zamykałem się w czterech ścianach i tak sobie żyłem.
 
 
1 2  następna
Zobacz także
Aleksandra Wojtyna

Izydor był ubogim najemnikiem, rzetelnie wykonującym swą pracę na roli, Maria biedną wieśniaczką, sierotą posługującą u bogatego ziemianina. Ich drogi połączyła cześć dla Najświętszej Maryi Panny. Spotkali się przy maryjnej figurze, by ustroić ją swymi bukietami. Tak sobie do gustu przypadli, że niemal natychmiast pojawiła się myśl o małżeństwie. Jednak, jako że obydwoje byli podlegli swym panom, musieli poprosić o pozwolenie na realizację swych małżeńskich planów. Izydor oświadczył się Marii przy studni, twierdząc, że jego zamiary wobec niej są tak czyste jak woda, którą z niej czerpią.

 
Aleksandra Wojtyna

Każdy z nas doświadczył choroby – jedni tej łagodnej, przebytej w domu, inni –w warunkach szpitalnych, jeszcze inni zmagają się z nią od lat. Są także tacy, których dotyka choroba kogoś bliskiego. Bóg wysyła nam swoich aniołów, zwłaszcza tym, którzy w swej bezsilności bardzo potrzebują „drugiego skrzydła”. Byleby tylko umieć ich dostrzec, nie czekając, aż niezauważeni „odfruną”…

 
ks. Jerzy Olszówka SDS
Nawracajcie się i wierzcie Ewangelii - te słowa wypowiada kapłan w Środę Popielcową posypując nasze głowy popiołem na znak rozpoczęcia Wielkiego Postu czyli czterdziestodniowego okresu przygotowania do świąt wielkanocnych. Zanim jednak szczypta popiołu opadnie na nasze głowy, odczytywany jest fragment Ewangelii według świętego Mateusza...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS