logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Mariusz Berko
Historia jednej miłości
materiał własny
 


Historia jednej miłości
 
W porze deszczowej na Bahia w Brazylii, woda spada z nieba nagle, obficie i zmienia wszystko w rwące rzeki lub rozległe jeziora w środku wielkiego miasta, Salvador.W czasie takiego deszczu widoczność spada do zera i najlepiej wtedy wjechać na jakieś wzniesienie i czekać... W taką właśnie pogodę jechałem do centrum, aby odprawić Mszę św. w jednym z kościołów. Na jednym ze skrzyżowań wielka laguna wody, a w środku stojąca dziewczyna... W pierwszym momencie nie mogłem uwierzyć, bo dzięki moim wycieraczkom samochodowym, widoczny obraz migał mi tylko przez ułamek sekundy. Otwarłem drzwi i krzyknąłem przez szum ulewy: "Zejdź, bo chcę przejechać". Dziewczyna nie patrząc na mnie usiadła na drodze. Woda sięgała jej po pas. Sytuacja stawała się coraz bardziej niebezpieczna. W każdej chwili mógł nadjechać samochód i przy braku widoczności potrącić dziewczynę lub mój samochód. Zdenerwowany wyszedłem na deszcz z zamiarem udzielenia reprymendy, jednak zanim doszedłem do dziewczyny, zobaczyłem, że upada w wodę bezwładnym ciałem. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w górę. Dziewczyna była nieprzytomna... Co robić? Za dwadzieścia minut mam Mszę św., a ja na środku ulicy, po kolana w wodzie, z nieprzytomną dziewczyną na rękach.
 
Długo się nie zastanawiając wsadziłem dziewczynę do samochodu i pojechałem pod kościół szukać ratunku. Całą drogę i mówiłem do niej, lecz nie reagowała. Ludzie pomogli mi zanieść dziewczynę do zakrystii. Znalazł sie też lekarz. Wyszedłem do Mszy, ale trudno mi było się skoncentrować na misteriach. Kiedy wróciłem do zakrystii, zobaczyłem, że dziewczyna odzyskała przytomność. Lekarz wziął mnie na bok i stwierdził, że jej organizm jest wycieńczony. Prawdopodobnie nie jadła nic od kilku dni. "Przepiszę księdzu coś na wzmocnienie, ale przede wszystkim to ona powinna jeść". Trochę zaskoczony, z receptą w ręce, poczułem się jakby to była moja wina... Zacząłem wypytywać dziewczynę, ale na moje sto pytań, zdołała mi tylko powiedzieć, że ma na imię Jasiara (czyt. Żasjara). Na moje pytanie: "Kiedy ostatni raz coś jadłaś", uśmiechnęła się delikatnie, z pewnym politowaniem nad moim pytaniem. Miała piętnaście lat. Szczuplutka, biała, ładna dziewczyna o spojrzeniu zmęczonej życiem kobiety. Znowu zacząłem pytać: "Co robiłaś w taką ulewę na środku drogi?". Odpowiedź była krótka: "Czekałam na narzeczonego".
 
Tak  wysłuchałem historii życia piętnastoletniej kobiety. Mówiła powoli, jakby zastanawiała się czy warto to wszystko mówić:
 
Pochodzę z interioru (z biednego wnętrza stanu Bahia, w Brazylii), z małego miasteczka Antonio Gonçalves. Mieszkaliśmy w 12 osób w jednej izbie, gdzie nie było wody, ubikacji, ani elektryczności. Ojca pamiętam tylko z nocnych awantur, kiedy z nożem w ręku gonił nas po ulicach, aby nas zabić. Kiedy miałam 5 lat, z kilkoma braćmi woleliśmy spać w budzie psa, bo tylko on nas nie gryzł. Ten azyl uratował nam życie. Pewnej nocy ojciec zadźgał nożem naszą mamę i młodszego braciszka. Kiedy wyszliśmy z budy widzieliśmy tylko krew i zmasakrowane ciała. Ojciec uciekł i do dziś nikt nie wie gdzie się podziewa. Kiedy miałam dziesięć lat, dziadek, który mieszkał z nami, stwierdził, że mogę mu pomóc w utrzymywaniu rodziny. Zaczął przyprowadzać kolegów od których dostawałam 1 reała za każdy raz... Już wcześniej robił to ze mną, jako wdzięczność za opiekę. Pieniądze zabierał mi dziadek, ale cieszyłam się, bo czasami kupił nam więcej chleba lub fasoli. Jak pamiętam, to były jedne z najszęśliwszych dni w moim życiu. Całymi dniami pracowaliśmy jako kamieniarze, czyli rozbijaliśmy kamieniem inne kamienie, aby dziadek mógł je sprzedać za kilka reałów. Kiedy umarł mój dziadek, skończył się mój koszmar ze starymi mężczyznami, lecz skończyło się też jedzenie. Chodziłam po ulicach tak bardzo się bojąc. Głód nie boli, ale strach przed cierpieniem i śmiercią, boli.
 
Pewnego razu spotkałam mężczyznę, który przychodził do dziadka. Poprosiłam go o kawałek chleba. Dostałam, ale musiałam się odwdzięczyć ciałem. Później było mi już obojętne. Ważne, że miałam co jeść. Kiedy miałam 14 lat zakochałam się w dziwiętnastoletnim chłopcu, Cristiano. Zaopiekował się mną. Pewnej nocy weszliśmy ukradkiem do wielkiej ciężarówki i tym sposobem przyjechaliśmy do Salvadoru. Baliśmy się spać na ulicy z innymi. Byliśmy obcy. Całymi nocami chodziliśmy w poszukiwaniu klientów. Spałam w dzień, zamknięta w miejskiej ubikacji. Pewnego wieczoru na tym skrzyżowaniu, gdzie stałam, Cristiano zatrzymał samochód. Po krótkiej rozmowie z kierowcą, powiedział do mnie:”Zaczekaj tu na mnie, niedługo wrócę po ciebie”. Wsiadł i odjechał. Minęło już 6 miesięcy i go nie ma. Codziennie wychodzę na to skrzyżowanie i czekam... (bez skrzywienia twarzy, zaczęły jej płynąć łzy). Cristiano był dla mnie dobry. On ze mną rozmawiał, pytał czy mi zimno, jak się czuję... Inaczej jak reszta mężczyzn.
Myślę, że Pan Bóg chce żebym umarła, bo źle przeżyłam swoje życie...”
 
 Słuchałem tej historii z trwogą w sercu. Te kilka zdań zawierały w sobie tyle cierpienia, odrzucenia i tragedii małego dziecka. Ona miała dopiero 15 lat i tyle za sobą. „Powiedz mi, czy jest jeszcze coś o czym marzysz?”- zapytałem. „Zawsze marzyłam, żeby tuż przed zaśnięciem, ktoś usiadł blisko mnie, pogłaskał po głowie i powiedział cichutko 'dobranoc'"
 
Skrzywdzona, zagłodzona, piętnastoletnia dziewczyna, bez domu, rodziny, bez przyjaciół – marzy jedynie o małym geście miłości. Czy kiedyś spełni się jej sen? Odwiozłem Jasiarę do sióstr, jednak po trzech dniach uciekła... Nikt jej więcej nie widział. Byłem jeszcze na tym skrzyżowaniu, gdzie czekała na swojego narzeczonego tyle miesięcy. Też jej nie było...
 
Historia Jasiary to nie wyjątek w rzeszy dzieciaków Ameryki Płd. Kilka milionów brazylijskich dzieci przeżywa podobne tragedie codziennie. Wykorzystywane, upokarzane, opuszczone, umierają po cichu... Czy mogę milczeć? Czy możemy milczeć...
 
Proszę was o modlitwę za bezbronne dzieci Ameryki południowej. Niech historia Jasjary ma też swoje owoce. Czy spełni się jej marzenie? Nie wiem, ale wiem, że takie same marzenia mają wszystkie dzieci. ”Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą...” - mały gest, ciepłe słowo, może tylko dłoń na głowę i zwykłe „dobranoc”. Zrób to i ofiaruj dla Jasiary i milionów niekochanych dzieci w Brazylii i na świecie.
 
Ks. Mariusz Berko
Saramandaia, Salvador, Brazylia
www.favela.republika.pl
 
Zobacz także
Kasper Kaproń OFM
Papież Franciszek, przychodzący z Nowego Świata – z Kościoła młodego w wierze, ale także w zdecydowanej większości Kościoła ludzi młodych – staje się niejako lekarstwem prowadzącym ku odmłodzeniu struktur Kościoła. Większa spontaniczność i naturalność zachowań przyda się Kościołowi na kontynencie, który nie tylko z nazwy określany jest jako stary. 
 
Kasper Kaproń OFM
W lipca br. w Zambii księdzem został prof. Antonio Biagioli, wdowiec mający dwie córki i ośmioro wnuczat. Jak to możliwe? Do Misyjnego Seminarium Duchownego w Kitwe w Zambii przynależy aktualnie 27 alumnów pochodzących z dziewięciu krajów Afryki, Europy i Ameryki Łacińskiej. Do niedawna dwudziestym ósmym seminarzystą był Antonio, 60-letni Włoch, który drogę ku kapłaństwu obrał po śmierci swojej żony...
 
o. Dariusz W. Andrzejewski CSSp
Amerykańskie media bacznie przypatrują się „moralnej ewolucji”, jaka zdaje się dzisiaj zachodzić w Europie Zachodniej? Ostatnio pojawiło się wiele komentarzy i artykułów w miejscowej prasie kanadyjskiej wokół tematu: „Dokąd zmierza chrześcijańska Europa”? Kościół w Kanadzie z uwagą wsłuchuje się w mądre i głęboko teologiczne nauczanie Benedykta XVI...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS