logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Marek Machudera
Homo homini amicus est, czyli o spotkaniach w
materiał własny
 


Przed laty nie do pomyślenia, a od kilku lat dla wielu z nas codzienność: internet. Podobno w przedszkolu panie, opowiadając bajki, zaczynają je w sposób adekwatny do naszych czasów słowami: "Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nie było komputerów i internetu..."

Wirtualne spotkania przyjaciół ze szkolnej ławy
Od paru miesięcy dla wielu ulubionym hobby (i to na pierwszym miejscu przed innymi formami spędzania wolnego czasu) stało się odwiedzanie strony nasza-klasa.pl i komunikowanie się z dawnymi koleżankami czy kolegami. Portal ten to największe szkolne podwórko dla wszystkich współczesnych Polaków. Można tu spotkać przyjaciół i znajomych ze wszystkich szczebli edukacji oraz (co jest nie mniej ważne), można pozwolić siebie spotykać i podarować innym aktualną wiedzę o sobie. Gdyby ktoś zapytał: "Po co?" Odrzekłbym, że chociażby z wdzięczności za wspólnie przeżyty etap naszego życia

Słyszałem o lękach przed nadużyciem wiedzy podanej w "naszej-klasie". Osobiście ich nie podzielam. Dzięki wprowadzonym zabezpieczeniom (gratulacje dla twórców tej strony) można się czuć bezpiecznym, no i w końcu każdy sam decyduje, czym i na ile chce się podzielić ze światem.

Świat jak globalna... klasa
Przed powstaniem portalu "nasza-klasa" moje kontakty z dawanymi szkolnymi kamratami przez lata ograniczały się do spotkań z dwoma zaprzyjaźnionymi rodzinami. Jeden z tych przyjaciół kilka razy zapraszał mnie do udziału w tym ogólnopolskim pospolitym ruszeniu. Na początku miałem obawy przed kolejnym rejestrowaniem się w sieci i ewentualną falą spamów. Teraz, kiedy obawy się nie sprawdziły i zebrałem wiele dobrych doświadczeń, uważam, że to genialny pomysł. Pokazuje, że przez Internet w wymiarze komunikacji i przez przekaz informacji świat jeszcze bardziej stał się mała wioską. Dzięki technice odległość od człowieka do człowieka została praktycznie zniwelowana. Nowa Sól, Wiedeń, Tuluza, Toronto, Augsburg czy Melbourne są odległe tylko o kilka kliknięć na klawiaturze. Oczywiście, jeśli tego chcę i jeśli drugi znany mi człowiek otworzy się na kontakt ze mną. Można też poznawać nowych ludzi i innym przedstawiać swoich bezcennych przyjaciół, ale to już inny temat.

Inwestycja czy strata czasu?
Po wyczerpaniu moich wspomnieniowych zasobów fotograficznych skoncentrowałem się na naszej-klasie na pewnej formie blogu słowno-obrazowym. Blogu o ważnych i mniej ważnych wydarzeniach z mojej perspektywy, z perspektywy, jak to mawiam - mojego podwórka. Aktywni na naszej-klasie są przede wszystkim ekstrawertycy. Natura skłania i popycha ich do dzielenia się z innymi wydarzeniami z ich życia, także przeżytym dobrem czy smutkiem. Ile istnieje różnych stopni intensywności potrzeby uzewnętrzniania się pokazują fora dyskusyjne. Na aktywny udział w nich najczęściej nie mam czasu. Ograniczam się do pielęgnowania kontaktów z "naszo-klasowymi" znajomymi. To inwestycja czasu, ale według mnie bardzo dobra inwestycja. Każdy musi tempo korespondencji sam sobie wyznaczyć, by nie dać się zwariować i nie żyć tylko "naszą-klasą". Mądrość unika ekstremów i wybiera złoty środek. Przez ekstrema udziału w "naszej-klasie" z jednej strony mam na myśli postawę wpisania się tylko na listę klasy, i to już wszystko, a z drugiej strony hiper-aktywność kosztem obowiązków i kontaktów z bliźnimi jak to młodzież dziś mówi w "REALU" ( np. z domownikami.)

Na ogół w ostatnim czasie niewiele oglądałem TV, a od czasu poznania naszej klasy (to już prawie pół roku) nie oglądam jej niemal wcale. I żyje. I dobrze żyję. Nie samym oglądaniem TV żyje człowiek, lecz o wiele bardziej każdą dobrą relacją z drugą osobą, jeśli tak można sparafrazować słowa Jezusa. Kilka lat temu, gdy mi znajoma nauczycielka z Karyntii powiedziała, ze nie ma TV w domu, uważałem, że pozbawia się czegoś istotnego i ważnego. Teraz ją rozumiem.

Ojej, a pamiętacie jak Janek...
Poprzez odnowione kontakty ożywają wspomnienia sprzed lat, także sytuacje zabawne, perełki podarowane nam w historii naszego życia. Może przytoczę kilka takich perełek, które w duchowości franciszkańskiej określa się także mianem kwiatków (wł. fioretti)

Pamiętam jak w czwartej klasie szkoły podstawowej, (gdy miałem 10, może 11 lat) pani nam wyjaśniała dobrodziejstwa socjalizmu. Wszystko dla wszystkich, wszystko jest nasza wspólna własnością. Miałem przed oczyma wspaniałe wizje krainy szczęśliwości i zostałbym zapewne gorliwym członkiem dziecięcej partii, aż tu na przerwie uświadomiony kolega z klasy wyrwał mnie z tego snu mówiąc, ze to wszystko głupoty. Byłem oburzony tym podważaniem autorytetu naszej pani. Okazało się, że był on już wtedy właściwie pouczony politycznie. Ten kolega jest też zarejestrowany w naszej klasie, ale zdaje się, że ze względu na swoja pozycję i liczne zajęcia nie ma czasu.

Inne zabawne wspomnienie pochodzi ze studiów na Politechnice Wrocławskiej.
Pewien młody asystent od analizy matematycznej (pan Zbigniew; też jest już w naszej-klasie) prowadził z nami ćwiczenia. Wezwał pewnego razu uroczą (o specyficznym, miłym i wesołym usposobieniu) koleżankę Grażynę (też jest w "naszej klasie") do tablicy do rozwiązania jakiegoś równania. Pozwolił jej wyprowadzić cały tok rozumowania i zapisać całą tablicę. Zapytał, czy skończyła. Po jej twierdzącej odpowiedzi skwitował jej trud słowami: "Pani Grażyna właśnie nam pokazała, jak tego równania nie należy rozwiązywać. Proszę usiąść." Genialna i pełna humoru cierpliwość, wolna w moim odbiorze od złośliwości.

 

 
1 2  następna
Zobacz także
rozmowa z Bartłomiejem Dobroczyńskim
Na temat zbawienia Kościół używa określeń typu: „będziesz z Bogiem w niebie", „zobaczysz Boga twarzą w twarz". Współcześnie człowiekowi niewiele to mówi. Kiedy kupujemy samochód czy komórkę wiemy, czego się spodziewać. Złośliwie można powiedzieć, że ze zbawieniem jest jak z kupowaniem kota w worku...
 
rozmowa z Bartłomiejem Dobroczyńskim

Święty Józef, kiedy trafili z Maryją do stajni w Betlejem, zrobił tam porządek na okoliczność narodzenia Jezusa. Wielu ludzi nie ma tego szczęścia, by na co dzień żyć z Bogiem. Warto więc wykorzystać tę sprzyjającą okoliczność Adwentu i jako przygotowanie do świąt porobić porządki w stajni swojego „Ja”.


– mówi o. Leon Knabit OSB w rozmowie Radek Molenda

 
o. Dariusz W. Andrzejewski CSSp
Ksiądz prof. Janusz Pasierb pięknie napisał: "Adwent to świt. Adwent to daleki tłumny fryz pełen postaci i zdarzeń, nieczytelny i pozbawiony sensu, gdyby w Betlejem nie narodziło się dziecko, któremu nadano imię Jezus, a którego matką była Maryja. Adwent to pustynia, na której widać wyniosłą postać odzianą w skórę wielbłąda. Adwent to nasze życie. Adwent to liturgia. Adwent to czas przychodzenia Tego, który jest zawsze, znajomy i nieznajomy"...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS