logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. dr Krzysztof Michalczak
Idź i głoś radość
Przewodnik Katolicki
 


Chrześcijanin ma konkretne powody do radości. Jezus Chrystus, który przynosi zbawienie jest już blisko. Obok bliskości bożonarodzeniowej i eschatologicznej Zbawiciela powodem do radości jest też fakt, że jest On cały czas już w doczesności, w naszym tu i teraz.
 
Trzecia niedziela Adwentu, zwana niedzielą gaudete, zachęca nas do radości. Adwent to czas radosnego oczekiwania na święta Bożego Narodzenia i powtórne przyjście Chrystusa na ziemię w chwale, kiedy przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Nie jest to czas pokuty takiej jak w okresie Wielkiego Postu, niemniej jednak – zwłaszcza w tę niedzielę – Jan Chrzciciel zacheca nas wszystkich do pokuty i przygotowania Zbawicielowi drogi. Mamy to czynić z radością. Co znaczy radość w chrześcijaństwie?
 
Źródło radości
 
Łacińskie gaudete pochodzi od rozpoczynającej w tę niedzielę Mszę św. antyfony: „Radujcie się zawsze w Panu, raz jeszcze powiadam: radujcie się, Pan jest blisko” (Flp 4, 4–5). Trzecia niedziela Adwentu, podobnie jak czwarta niedziela Wielkiego Postu, tzw. niedziela laetare  (ciesz się!), pozwala na używanie szat liturgicznych koloru różowego, a nie fioletowego. Pomaga nam nieustannie, także obecnie (por. Flp 1, 14). Łatwo zauważyć, obserwując współczesny świat, że czyni on bardzo wiele starań w poszukiwaniu rozrywki. Im bardziej je mnoży, tym bardziej wydaje się smutny i poszukujący kolejnej przyjemności. Co lub kto jest więc źródłem radości?
 
Radość w Piśmie Świętym
 
Bóg stworzył człowieka do szczęścia we wszechświecie, który zamierzył i skonstruował jako dobry (por. Rdz 1,31). W Starym Testamencie radość życia wiąże się z Bożym błogosławieństwem. Izraelici radują się, że Bóg jest z nimi, opiekuje się swoim ludem. Od samego początku istnienia świata, po grzechu pierworodnym, człowiek przekonuje się jednak, że na ziemi nie jest możliwe osiągnięcie pełni szczęścia. Dlatego też już w Starym Testamencie radość łączy się przede wszystkim z czasami mesjańskimi oraz eschatologią.
 
Nowy Testament zawiera „dobra nowinę” o Jezusie Chrystusie, czyli o Tym, w którym i dzięki któremu możemy osiągnąć prawdziwą radość. Podczas zwiastowania Maryja jest pełna radości. Aniołowie zwiastują radość w Betlejem. Jezus – z kolei – cieszy się przede wszystkim ze swojego Bożego synostwa (por. Łk 10, 21n), a udzielając ludziom pojednania, obdarza ich swoją nadprzyrodzoną radością (por. J 15, 11). Nie tylko pozytywnie patrzył na ludzką radość, ale sam w niej uczestniczył. Cieszył się, gdy słuchacze przyjmowali Jego słowo, opętani uzyskiwali uwolnienie, gdy ludzie nawracali się i czynili dobro. Syn Boży chciał, by radość stała się udziałem wszystkich, dlatego „ubogim głosił Dobrą Nowinę, więźniom wolność, a niewidomym przejrzenie” (Łk 4, 18). Sam jednak przedkładał nad osobistą radość swój zbawczy krzyż. Udzielając apostołom Ducha Świętego równocześnie dał im nadprzyrodzoną radość.
 
Ludzka radość
 
Ludzka radość ma wiele stopni i odcieni. Pierwsza to radość naturalna, zwana radością życia. Składają się na nią różne rzeczy, małe i duże, np. udane małżeństwo (por Koh 9, 9), dobra i owocna praca (por. Koh 2, 22), pokarm i odpoczynek (por. Koh 2, 24). Pismo Święte w sposób szczególny eksponuje radość życia rodzinnego, np. narodzenie się dziecka. Źródłem radości dla człowieka są także wydarzenia o charakterze publicznym: koronacja króla (por. 1 Krl 1, 40), zwycięstwo nad wrogami (por. 1 Sm 18, 16), powrót wygnańców z niewoli (por. Ps 126, 2–6). Radość serca wpływa na zdrowie i samopoczucie człowieka. Druga, ważniejsza radość rodzi się w sercu człowieka dzięki świadomości bliskości Boga, który jest jego najwyższym dobrem i świadomości przeznaczenia do życia wiecznego. Cechą specyficzną teologii radości jest jej ścisły związek z krzyżem i cierpieniem. Jezus Chrystus zamienił radość, którą Mu proponowano, na krzyż (por. Hbr 12, 2). Wiedział, że kenoza (wyniszczenie) prowadzi do gloryfikacji (wywyższenia). Taka sama droga do radości prowadzi nas. Mamy radować się z podejmowanego cierpienia, ponieważ w ten sposób uczestniczymy w krzyżu Chrystusa, który prowadzi do autentycznej, wiecznej radości w niebie. Doczesne cierpienie bowiem kiedyś się skończy, a nagrodą za jego przyjęcie i zaakceptowanie jest udział w godach Baranka. To będzie wielki triumf radości: „i otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie, ani żałoby, ni krzyku, ni trudu nie będzie...” (Ap 21, 4).
 
Boży dar
 
Radość rodzi się z przeżycia dobra. Im większe dobro, tym większa radość. Największym Dobrem jest Bóg. Dlatego bycie blisko Boga rodzi radość, nawet jeśli związane jest to z bólem, cierpieniem i koniecznością ciągłego nawracania się. Pokuta, adwentowe wyrzeczenia czy umartwienia przywracają człowieka najwyższemu Dobru – Bogu, a tym samym stają się źródłem radości. W tym sensie Adwent jest czasem radości. Jeśli podjęte wyrzeczenia przywracają nas Bogu, to powinniśmy doświadczać radości. Nasze połączenie z Chrystusem zamienia codzienny krzyż w radość. Podobnie jak łaska, radość jest darem Bożym. Ten dar jednak nie oznacza bierności człowieka. Radość winna czynić człowieka aktywnym. Przez radość Bóg pomaga człowiekowi coraz pełniej współuczestniczyć w dziele zbawienia samego siebie i innych. Nasze połączenie z Chrystusem zmienia krzyż w radość doskonałą.
 
Radość chrześcijańska jest jednym z najważniejszych elementów życia duchowego. Ma swoje jedyne źródło w Bogu, dawcy wszelkiego dobra (por. Jk 1, 17). Wiąże się ściśle z miłością oraz pojednaniem z Bogiem i ludźmi. Polega na przyjmowaniu i przekazywaniu miłosiernej miłości Boga (por. Mt 25, 23.34). Chrześcijanin jest radosny nawet wtedy, kiedy doświadcza cierpienia. Taka radość nie jest więc krótkotrwałą emocją czy uczuciem, które zrodziło się pod wpływem jakiegoś wzruszajacego przeżycia. Jest to bardzo istotny dar Boży, o który trzeba się starać i który należy troskliwie pielęgnować. W pewnym sensie jest on celem człowieka, który został stworzony do radości, a nie do smutku. Z radości chrześcijańskiej rodzi się też nasze nastawienie do świata. Dzięki radości chrześcijańskiej mam stawać się optymistą, który – mimo grzechu i cierpienia – z odwagą i konsekwencją walczy o swoje zbawienie i innych w jedności ze śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa. Radość, którą mamy w sercu, winniśmy dzielić z tymi, którzy nadprzyrodzoną radość zagubili lub o niej nie wiedzą. Świat współczesny, żyjący przesytem dóbr materialnych i głodem prawdziwej miłości, potrzebuje naszego świadectwa, że jest inna, autentyczniejsza radość. To tajemnica szczęścia, które ma początek w Bogu, a trwa także w wieczności. Trzeba także wciąż na nowo odkrywać Eucharystię, która jest źródłem autentycznej radości i znakiem prawdziwej miłości Boga do każdego człowieka. Radość pielęgnujemy również przez służbę innym. Idź więc i głoś, że warto dla jednej miłości żyć, cierpieć, nawracać się, bo w wieczności jest radość bez końca – autentyczna i na zawsze!
 
ks. dr Krzysztof Michalczak
Przewodnik Katolicki 50/2013
 
 
fot. Edwin Andrade | Unsplash (cc) 
 
Zobacz także
ks. Zygmunt Podlejski
Głównym bohaterem przypowieści o miłosiernym Samarytaninie nie jest człowiek napadnięty przez zbójców, lecz obcy, który pomógł mu, nie pytając o jego pochodzenie. Jezus wyeksponował osobę Samarytanina, by pokazać, że przykazanie miłości bliźniego obowiązuje wszystkich ludzi – bez wyjątku, że każdy człowiek jest bliźnim. Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie jest jakby dopełnieniem nauki Jezusa, wygłoszonej na górze... 
 
ks. Mirosław Tykfer

Czy chcę w ten sposób zasugerować, że sakramenty nie są potrzebne do zbawienia? Albo że ci, którzy bardzo wiernie dotychczas przyjmowali je w Kościele, postępowali naiwnie, że przecież mogli inaczej? I tak, i nie. Jeśli rozumienie konieczności sakramentów do zbawienia rozumieli ekskluzywnie: tylko sakramenty dosłownie udzielane przez przedstawicieli Kościoła dają zbawienie – mijają się z nauczaniem Kościoła. 

 
Elżbieta Konderak

W celebrowaniu liturgii, jak w każdej modlitwie, zawsze jest możliwy kryzys. Ale kryzys jest szansą. Uważam, że on jest często „spowodowany” przez tę drugą stronę, czyli przez Pana Boga, który nie chce się zgodzić na to, żebym Go przyjmował ciągle w taki sam sposób. Domaga się przewartościowania, chowa się w znakach i chce, żebym Go szukał na nowo, jeszcze bardziej intensywnie. Nie wiem, jak będzie się dalej rozwijać ta liturgia.

 

Z o. Mirosławem Pilśniakiem, dominikaninem, rozmawia Elżbieta Konderak

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS