logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krzysztof Osuch SJ
Jak piękna wiara odmienia życie
Mateusz.pl
 


Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. Jego sługą stałem się według zleconego mi wobec was Bożego włodarstwa: mam wypełnić /posłannictwo głoszenia/ słowa Bożego. Tajemnica ta, ukryta od wieków i pokoleń, teraz została objawiona Jego świętym, którym Bóg zechciał oznajmić, jak wielkie jest bogactwo chwały tej tajemnicy pośród pogan. Jest nią Chrystus pośród was – nadzieja chwały. Jego to głosimy, upominając każdego człowieka i ucząc każdego człowieka z całą mądrością, aby każdego człowieka okazać doskonałym w Chrystusie (Kol 1,24-28).
 
Żyjemy na ziemi, bo mamy możliwość zaspokojenia wielu podstawowych potrzeb – od wody, jedzenia, powietrza i słońca poczynając… To oczywiste. Ktoś znakomicie zgrał wpisane w nas biologiczne potrzeby z ofertą odpowiadającą tymże potrzebom. Ale czy takie „zgranie” zachodzi w nas pod każdym względem? Można przypuszczać, że tak (w końcu jeden i ten sam Bóg „zaprojektował” człowieka we wszystkich wymiarach i poziomach). Ale czy tak jest na pewno?
 
Głód sensu, radości i pokoju
 
Pytam o to, myśląc o właściwych nam wielkich pragnieniach i duchowych potrzebach. Na pewno naszą wielką potrzebą jest móc mieć przekonanie, że „to wszystko” ma sens i pozwala radować się oraz mieć pokój w sercu. Żadnej z tych trzech rzeczy (sens, radość, pokój) nie można sobie wyprodukować czy wmówić na zasadzie (auto)sugestii! Chcemy mieć solidne podstawy dla poczucia sensu, radości i pokoju. Taką podstawę stanowić może jedynie Prawda, czyli pewien całościowy dyskurs, który odzwierciedlając rzeczywistość, mówi nam, skąd przychodzimy, dokąd podążamy, w jaki sposób winniśmy żyć, żeby móc mieć radość i pokój!
 
Tylko na gruncie Prawdy można i warto zadawać ważne i wielkie pytania. Poza nią czy też w „gronie szyderców” porwanych przez potężniejący nurt wszystko pochłaniającego relatywizmu – „nie ma o czym gadać”.
 
A gdy już spotykamy się na gruncie uznania możliwości poznawania prawdy obiektywnej, to natychmiast, z pewnym niepokojem, dopytujemy sie, czy z mozołem zdobywana Prawda ma wydźwięk jednoznacznie pozytywny i dla nas ludzi pomyślny. („Prawda” czy jakaś opinia, mniej lub bardziej uzgodniona, głoszona przez różnych nihilistów, ateistów absolutnie nas nie satysfakcjonuje). Różne nurty i szkoły filozoficzne dobijają się do prawdy. Kłócą się, spierają, mozolą, wykluczają wzajemnie…
 
Jakie to szczęście i jaka ogromna pomoc dla naszego ograniczonego (a i zaciemnionego po grzechu pierworodnym) umysłu, że Bóg Stwórca odsłonił nam Prawdę o Rzeczywistości; i że jest ona pozytywna i dla ludzi pomyślna. Ta przez Boga odsłonięta prawda ma „techniczną” czy raczej teologiczną nazwę: Boże Objawienie. Objawienie Boże to nie tylko zapisane Księgi Starego Testamentu (a potem Nowego), ale także poprzedzające je i współwystępujące z nimi uchwytne i doświadczane w konkrecie historii czyny Boga. Czyny zbawcze, przyjazne, ratujące człowieka, otwierające przed Ludem Wybranym przyszłość coraz lepszą – aż po Ziemię Obiecaną, tę doczesną i niebiańską.
 
Dobrze wiemy, że Historia Zbawienia przeżywana przez Izraelitów podążała i doszła do szczytowego „punktu”. Jest nim już nie jakieś najwspanialej brzmiące słowo, zdanie czy cała księga lub nawet spektakularny czyn o charakterze cudu i znaku, lecz Wcielony Bóg – Człowiek, Jezus Chrystus! W Nim naprawdę jest wszelka Pełnia (por. Kol 1, 19; 2, 9).
 
Można śmiało stwierdzić, że (udane) życie każdego człowieka na ziemi jawi się jako historia „pochwytywania” fundamentalnej prawdy o istnieniu w ogóle, a o istnieniu człowieka w szczególności.
 
„Złe czasy” i trudne życie
 
Wiem, że „czasy są złe”, a trendy cywilizacji uwodzą nas raczej ku dryfowaniu na płytkich wodach banału, nudy i krótkotrwałych fajerwerków. Nie brak też lęków, biedy i zagrożeń. A wszystko zdaje się być jakimś (czyimś) realizowanym programem lub przede wszystkim skutkiem popadnięcia w stan zerwania z Bogiem. Ale i tak, mimo wszystko, ośmielam się twierdzić, że w głębi ludzkiego serca żyje wielkie pragnienie, by dowiedzieć się, jak ostatecznie (a nie tylko doraźnie) przedstawia się sprawa „mojego” życia i całych ludzkich dziejów! Mimo kreowanych kolorowych ekranów i dymnych zasłon oraz „wabików” zatrzymujących naszą uwagę przy byle czym, chcemy wiedzieć, jak się rzeczy mają naprawdę! Chcemy się upewnić, czy nasze obecne życie jest „jedno jedyne” i bezpowrotnie przemija, pozostawiając po sobie niewiele większy ślad niż dym ogniska lub ślad ptaka, który przelatuje… Czy raczej obecne życie jest (jedynie i aż) czasowym wstępem (fazą) do życia wiecznego?
 
Kto ma szczęście „płynięcia” w wielkim nurcie wiary w Boże Objawienie (w Kościele i kulturze chrześcijańskiej), ten już zna Boże – właśnie objawione – odpowiedzi na pytania o ostateczny sens swego życia. Wiemy, że zaistnieliśmy z dobroczynnej woli Boga, który miłuje nas i (Boskim chceniem) chce naszego szczęścia. Wierząc, wiemy (J 3, 11; 16, 30), że mamy podstawę do niezachwianej nadziei na uszczęśliwiającą odmianę naszego życia. I to na zawsze. Wiemy wreszcie, że za (i z) Jezusem Chrystusem idziemy przez życie i śmierć do pełni życia w Bogu (1 J 5, 20). Ale. Właśnie i niestety, do tych (powyższych) paru prostych i optymistycznych stwierdzeń trzeba dodać sporo zdań zaczynających się od „ale”!
 
Bóg mnie miłuje i pragnie mojego wiecznego szczęścia, ale ileż trzeba w życiu przejść i przeżyć, zanim zniknie to, co jest tylko częściowe – w tym także wiara i nadzieja – a na zawsze rozgości się i trwać będzie już tylko uszczęśliwiająca i wszystko czyniąca prostym i oczywistym miłość (por. 1 Kor 13, 10-13). Zanim przyjdzie to, co jest doskonałe (1 Kor 13, 10), to wpierw ile trzeba się naszukać; ile trzeba się natrudzić; ile – nacierpieć; ilu trzeba doznać rozczarowań; ilu cząstkowych prawd trzeba dochodzić, by następnie złożyć je w pewną całość; ile trzeba się „namodlić”; ile trzeba przeżyć coraz głębszych nawróceń, aż wreszcie olśni nas pomyślna Prawda o nas i dla nas – objawiona nam w Jezusie Chrystusie!
 
Abraham – człowiek wiary i drogi
 
Taki jest los człowieka. Widać to znakomicie u Abrahama, którego historię Pismo Święte dokumentuje dość obszernie. Jawi się on jako człowiek wiary i drogi. Chrześcijanin – także ten najmocniej trzymający się swego Mistrza – ani na jeden dzień nie przestaje być człowiekiem wiary i drogi. Wierząc Chrystusowi, owszem, pozyskujemy światło, ale oświetlona droga wciąż pozostaje drogą do …przebycia! Od wiecznej Ojczyzny wciąż pozostajemy niejako odgrodzeni drogą do przebycia, dzień po dniu.
 
Zauważmy, Abraham w swoim setnym roku życia bardzo dużo wiedział – i to z doświadczenia – o człowieczej drodze do celu, wyznaczonego treścią wielkich Bożych obietnic. Zaznał na swej drodze wiary rzeczy trudnych i (choć tylko z pozoru, to jednak) rozczarowujących. Jedna rzecz była dla niego w całej przygodzie wiary najtrudniejsza i jednocześnie – zwłaszcza w oczach Boga – najcenniejsza i najpiękniejsza. Oto Bóg – Jahwe, Ten, Który Jest – dał Abrahamowi kilka wspaniałych obietnic. I to samo w sobie było niebywale cenne i piękne. Sęk w tym, że Bóg był daleki od spełnienia ich …od razu!
 
1 2  następna
Zobacz także
Łukasz Ogórek SCJ

Obserwując czasem tych, którzy w sztafecie pokoleń idą za nami, mamy ochotę podwinąć rękawy, zacisnąć pięści i wymierzyć sprawiedliwość. Błędy, grzechy, zło – to wszystko nie może przecież pozostać bezkarne. Trzeba wyrwać chwasty, by nie zagłuszyły dobrego plonu. Historia Jeremiasza pokazuje, że to nie do nas należy sądzenie. My mamy pozostać ludźmi wołającymi na pustyni…

 
Dariusz Kowalczyk SJ

Historia rozłamów wśród chrześcijan i wysiłków, aby zaradzić podziałom, jest dla nas lekcją, z której warto wyciągnąć wnioski. Jezus, wiedząc, że Jego ziemska misja zbliża się do końca, modlił się do Boga Ojca o jedność swych uczniów: „Proszę, aby wszyscy stanowili jedno, Ojcze, niech będą jedno z Nami […]. Niech stanowią jedno, aby świat uwierzył, że Ty Mnie posłałeś” (J 17, 21).

 
Olgierd Jędrzejczyk, Magdalena Kowarzyk
Wiary uczyli mnie rodzice i wychowawcy. Miałem ogromne szczęście, trafiałem na wspaniałych ludzi, którzy uczyli mnie myśleć i dyskutować. Pamiętam poglądowe nauczanie ks. Śmiałowskiego, który szczegółowo rozpatrywał z nami dzieje Starego Testamentu, umiejętnie tłumaczył ich zawiłość i umiał nas po prostu zafascynować...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS