logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Agata Rusak
Jak się nie rozpaść na kawałki, czyli kilka rad dla człowieka w kryzysie
Pastores
 


Są kryzysy gospodarcze, polityczne, społeczne. Słyszymy o nich w mediach, gdzie sieją grozę biedy i zniewolenia, nienawiści i chaosu. Kładą się złowieszczym cieniem na przyszłości świata. Są kryzysy w relacjach: małżeńskie, wspólnotowe, przyjacielskie, wychowawcze. Wymagają negocjacji, mediacji, umów, kompromisów. Są wreszcie te najgłębsze, wewnętrzne, egzystencjalne.
 
Każdy kryzys tożsamości, sensu i celu istnienia, jest kryzysem wiary, nadziei i miłości. Każdy ma swoją specyfikę, ale łączy je jedno: krótsza lub dłuższa zapaść.
 
Droga pod górkę
 
Kryzys jest zaburzeniem istniejącej równowagi psychicznej i wymaga całościowej weryfikacji świata wartości, motywacji, świata sensu. Człowiek zmuszony jest zawiesić dotychczasową koncepcję siebie i od nowa pytać: Dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej? Pyta też: Po co?
 
Kryzys wiąże się z jakimś przełomem. Człowiek dochodzi do momentu, w którym wszystko wydaje mu się zbyt trudne, a on po wielu różnych próbach rozwiązania problemu jest wyczerpany. Przypomina to trochę łapanie okazji na przejazd, gdy po nieefektywnych godzinach autostopu zdarza się w końcu usiąść na krawężniku i ze zmęczenia już tylko obserwować przejeżdżające auta.
 
Jesteś psychicznie zdrowy, w wielu sytuacjach silny i skuteczny, potrafisz być wsparciem dla innych, aż tu sam niespodziewanie stajesz przed zbyt wysoką ścianą. Dotychczasowe strategie się nie sprawdzają. Przychodzi rozczarowanie. Nie tak miało być. Plan był inny, życie zapowiadało się lepiej, efektywniej, a może nawet efektowniej.
 
Kryzys może być spowodowany stresującą czy frustrującą sytuacją zewnętrzną, taką choćby, jak poważna choroba, wypadek, ale też zmianą pracy czy przeprowadzką, a nawet nieoczekiwanym awansem lub narodzinami dziecka.
 
Wiele kryzysów nie jest jednak poprzedzonych jakimś znaczącym wydarzeniem — nie ma wyraźnego początku. Wcale jednak nie są one łatwiejsze — przypominają strome podejście w czasie górskiej wędrówki. Mobilizują nowe siły do wędrówki, a więc w tym przypadku do szukania rozwiązań na dojrzalszym poziomie. Czasem wydają się jak wysoka, pionowa ściana i wówczas mogą już nawet nie mobilizować.
 
Z reguły jednak na kolejnych etapach życia — od dzieciństwa do starości — kryzys za kryzysem, poprzez walkę wewnętrzną, uczy nas stawania się człowiekiem dojrzałym. Życie zaprasza nas przez to do coraz mniej dziecinnego funkcjonowania, ale nowe narodziny wymagają „śmierci”. Integracja osobowości na wyższym poziomie możliwa jest po częściowej choćby dezintegracji starego poziomu funkcjonowania. Chodzi nie o rozpad osobowości, o „nieistnienie”, lecz o swego rodzaju chaos percepcyjny, emocjonalny, decyzyjny. Przejście do nowego etapu nie dokonuje się automatycznie oraz wymaga sporo odwagi i wysiłku. Tylko kryzys dobrze, dogłębnie i do końca przeżyty powoduje wzrost.
 
Dziecko musi zawalczyć o odrębność od mamy, później musi zacząć tworzyć, a nie tylko naśladować, przedłożyć grupę rówieśników nad dom rodzinny, a w wieku nastoletnim poddać krytyce wiele oczywistych do tej pory poglądów i postaw. W końcu musi opuścić dom, przynajmniej na poziomie psychicznym, i wziąć odpowiedzialność za tworzenie własnego, samodzielnego życia.
 
Każdy z tych progów w rozwoju człowieka jest kryzysem, wymaga bowiem przejścia ze starego do nowego, wymaga opuszczenia czegoś, by coś zyskać. Wymaga decyzji, które mogą się innym nie podobać. Wymaga wytrzymania tej chwili, w której stare schematy już nie działają i nawet nie smakują, a nowe jeszcze nie powstały.
 
Człowiek stoi przez jakiś czas z pustymi rękami, pustą głową, a czasem nawet bez wsparcia ze strony innych ludzi. W taki jednak sposób powoli kształtuje się nasza dojrzała osobowość. Rozwijamy się przez trudności, a raczej przez kontakt z trudnościami, przez zmaganie się z przeszkodami. Złoto oczyszcza się w ogniu. Perła powstaje w bólu.
 
Gdy pogłębia się noc
 
Kryzys jest trudny nie tylko ze względu na konieczny do podjęcia wysiłek. Być może trudniejsze w nim jest to, że konfrontuje on człowieka z jego niemocą, bezradnością, lękami o siebie, nieufnością, tchórzostwem. Jak na dłoni widać wtedy braki, które nie tylko nie pomagają rozwiązać problemu, ale paraliżują możliwości człowieka przez uwypuklanie jego słabości i grzeszności, jakby powodują jego regres, cofnięcie się do poziomu małego dziecka.
 
Ponieważ kryzys łączy się z dezorganizacją wewnętrzną i zewnętrzną, człowiek czuje, że dotychczasowego porządku nie da się już zachować. Wiele spraw staje się zbyt trudnych. Narasta bałagan w świecie wewnętrznym, a jego poszczególne elementy przenosi się tylko „z kąta w kąt”, gdyż brakuje pewnego kryterium, według którego należy je porządkować. Narasta poczucie winy wobec ludzi i Boga. Ulega obniżeniu poczucie własnej wartości i w człowieku potęguje się lęk przed tym, że chaos różnych elementów składowych jego życia w końcu go przygniecie. Narasta irytacja, że nie można dać sobie rady nawet z prostymi często zadaniami, z codziennym planowaniem, z punktualnością, z porządkiem w mieszkaniu, ze spotkaniami. Obowiązki stają się coraz większym ciężarem, choć zdarza się, że gdy człowiek wszystko zaniedbuje, to jedynie praca jeszcze jest w stanie go zmobilizować.
 
strona: 1 2 3 4