logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Dariusz Michalski SJ
Jak sobie radzić ze skrupułami?
Szum z Nieba
 


Bardzo częstym problemem osób poszukujących wsparcia duchowego są skrupuły. Pierwszym odczuciem, jakiego doświadczam w spotkaniu z kimś takim, jest współczucie. Najczęściej bowiem ludzie ci sami sobie zadają ból i cierpienie.
 
Czym jest zjawisko skrupułów? Zanim przyjrzymy się mu bliżej, warto przypomnieć, że św. Ignacy Loyola, założyciel jezuitów, na początku swojego nawrócenia sam cierpiał na tę duchową chorobę. I o mały włos nie doprowadziła go ona do targnięcia się na swoje życie. Ignacy był człowiekiem wielkich pragnień: marzył o tym, aby żyć jak św. Franciszek z Asyżu lub św. Dominik. Chciał całkowicie poświęcić się Bogu. Ważnym etapem na drodze jego nawrócenia stała się spowiedź generalna – z całego dotychczasowego życia. Ignacy przygotował ją starannie na piśmie. Zajęła mu pełne trzy dni. Po jej odbyciu nie zaznał jednak upragnionego pokoju duszy. Na nowo zaczęły budzić się w nim wątpliwości: „Bo chociaż swą spowiedź generalną w Montserracie odbył z wielką starannością i w całości na piśmie, jak to już wyżej powiedziano, niemniej zdawało mu się niekiedy, że nie wyznał pewnych rzeczy i to go bardzo dręczyło. I chociaż znów się z tego spowiadał, nie czuł się zadowolony”, jak pisze w swojej autobiografii.
 
Skrupuły – kamyki w bucie
 
Nazwa „skrupuł” pochodzi od łacińskiego scrupulum lub scripulum, co oznacza mały odważnik stosowany do odmierzania ciężarów na wadze albo też niewielki kamyk, który np. może wpaść do buta i przeszkadzać w chodzeniu. A wiemy, jak trudno czasem taki kamyk wytrząsnąć i po kilku krokach okazuje się, że to, co nam doskwierało, dalej chowa się gdzieś w zakamarkach obuwia. Skrupuły są jak niewielkie ziarenka piasku lub małe kamyczki, które po drodze naszego życia mogą niepostrzeżenie wpadać do środka i przeszkadzać nam w życiowej wędrówce. Albo mogą być jak te niewielkie odważniki, które położone na szalce wagi obciążonej równomiernie – wytrącają jej stan z równowagi. Naprawdę, wystarczy nawet najmniejszy odważnik…

Surowe wychowanie religijne
 
Efektem wychowania, jakie otrzymaliśmy w rodzinie, społeczeństwie, szkole, a czasem (niestety) także w Kościele, jest często niezwykła surowość wobec siebie i innych. W ocenie siebie posuwamy się tak daleko, jak nie ośmieliłby się tego zrobić sam Jezus! Na przykład, kiedy odprawiamy rachunek sumienia, często próbujemy tworzyć listy dobrych i złych zachowań. Przyglądamy się takim okresowym bilansom i – w zależności od wyniku końcowego – albo czujemy się z siebie zadowoleni, albo siebie przekreślamy, nie dając sobie szans na poprawę. Kiedy nauczam modlitwy wg metody Ignacjańskiego Rachunku Sumienia, często zdarza się, że ktoś mówi: „Ale ja nie umiem sobie przypomnieć WSZYSTKICH myśli, słów i uczynków”. W głosie takich osób słychać rozpacz, że nie mogą sprostać postawionym sobie wymaganiom. No bo przecież św. Ignacy naucza, że w trzecim punkcie rachunku sumienia należy: „Domagać się od duszy zdania sprawy od chwili powstania z łóżka aż po obecny rachunek sumienia, godzina po godzinie i chwila po chwili, najpierw z myśli, potem z mowy, wreszcie z uczynków!” (ĆD 43). I choć rzeczywiście jest to zachęta do uważnego badania swej duszy, to jednak nie pada tam słowo „wszystkich” (myśli, słów i uczynków). A na tym właśnie polega sumienie skrupulanckie, że będzie ono dodawało od siebie coś niewielkiego do słusznie ustalonej miary. Będzie wprowadzać niewielką, ale jak istotną różnicę w ostatecznym podejściu do siebie!
 
Jazda po ekstremach
 
Weźmy inny przykład, dotyczący postu ścisłego. Kościół naucza, że: „obowiązuje w całym Kościele Rzymskokatolickim w Środę Popielcową oraz w piątek Męki i Śmierci Pańskiej (kan. 1251 Kodeksu Prawa Kanonicznego). Polega na powstrzymaniu się od spożywania mięsa i ograniczeniu się do jednego posiłku do syta i dwóch niepełnych. Obejmuje wiernych w wieku 18-60 lat (kan. 1252 KPK)”. Jak najprawdopodobniej postąpi człowiek cierpiący na skrupuły? Wprowadzi niewielką różnicę! Nie przyjmie w posłuszeństwie i rozsądku powyższego przepisu, ale ulepszy go, narzucając sobie większy ciężar. Na przykład nie zje żadnego posiłku do syta, albo nic nie zje tego dnia. Owszem, jest to droga do doskonałości, tyle że często okupiona złym samopoczuciem – w dodatku często przerzucanym na innych. Szczere wyrazy współczucia, jeśli z taką osobą masz do czynienia na co dzień. Czy nie można zwyczajnie poprzestać na słusznie wyznaczonej mierze (i to jeszcze popartej autorytetem Kościoła)? Św. Ignacy w „Regułach o skrupułach”, po pierwsze, zwraca uwagę na to, że pochodzą one od złego ducha. Po drugie, zły duch dobiera je specjalnie pod osobowość dręczonej osoby: „Nieprzyjaciel zwraca baczną uwagę na to, czy dusza jest prostacka, czy delikatna. Jeżeli jest delikatna, stara się, żeby tę delikatność posunąć do krańcowości” (ĆD 349). Skrupuły są więc chorobą duchową inspirowaną bodźcem złego ducha. Bazują na słabości naszej natury, a ostatecznie zmierzają do wytrącenia nas z równowagi duchowej i wrzucenia w skrajność. Pamiętam swój pierwszy pobyt w Tatrach i uczucia, jakie towarzyszyły mi, gdy szedłem wąską granią na wysokości 2000 m. Z jednej i z drugiej strony było strome zbocze. Co by się stało, gdybym tak zrobił kilka kroków w prawo lub w lewo, zbaczając z wąskiej ścieżki? Na tym właśnie polegają skrupuły. Człowiek pod wpływem złego ducha zaczyna kombinować. Zamiast iść jasno wyznaczoną ścieżką, próbuje zbaczać. To zbaczanie w przypadku skrupułów można nazwać równią pochyłą. Jeśli na czas nie zorientujemy się, że zaczęliśmy poddawać się różnym myślom odbiegającym od zdrowej nauki, a wpędzającym nas w coraz większe wątpliwości i niuanse, wtedy taka kombinatoryka doprowadzi nas do wpadnięcia w przepaść skrupułów. Św. Ignacy podpowiada: „niech dusza stara się umocnić w słusznej mierze, aby się we wszystkim uspokoiła” (ĆD 350).
 
Nie pewność, ale... miłość!
 
Skrupulanci posługują się ulubionym pytaniem w rozmowach z kierownikiem duchowym: „Proszę mi powiedzieć, czy to jest grzech?”. Chcą mieć pewność, że to, co robią, myślą i mówią nie jest nim. Mówiąc inaczej: czy ich sposób bycia i zachowania nie spotka się z Boską karą i potępieniem. W swoim pogubieniu szukają... pewności. Uważają, że może im ona dać upragniony pokój serca. Ale wiedza nie może przynieść pokoju, tak jak nikt jeszcze nie upił się słowem „wino”. Wiedza nie może zastąpić osobistego doświadczenia czy przeżycia. Poszukiwanie pewności jest wejściem w labirynt bez wyjścia. Nawet jeśli skrupulant uzyska odpowiedź na swoje wątpliwości, po chwili pojawią się następne. I tak w nieskończoność… Gdzie można odnaleźć pokój serca? Odpowiedź znajdujemy w dialogu Jezusa z Piotrem nad jeziorem Genezaret, już po zmartwychwstaniu. Jezus rozmawia z Piotrem, nie tłumacząc mu, co było grzechem, a co nim nie było. A przecież Piotr zaparł się swojego Mistrza! Jeśli uznać, że Jezus rozmawia o tym, co najważniejsze, to odpowiedź nasuwa się sama: najważniejsza jest miłość! Jezus, pytając Piotra o to, czy Go kocha, podpowiada mu: „Piotrze, kochaj mnie tak, jak umiesz!”. Zwróćmy uwagę, że nie wymaga od niego, aby miłował Go bardziej aniżeli inni. Widać to jasno, gdy na koniec pyta zwyczajnie: „Czy kochasz mnie?”. Rezygnuje z podniosłego „miłować” i zgadza się na zwykłe „kochać”. Tym samym Jezus zgadza się na niedoskonałą miłość Piotra, ale właśnie autentyczną i szczerą, bo tylko na taką Piotra stać w tym momencie. A to oznacza także: niepozbawioną w przyszłości błędów czy porażek! Pamiętajmy, że po tej rozmowie Piotr nie stał się kimś doskonałym, ale na pewno stał się bardziej miłosierny! I po tej rozmowie jeszcze nie raz zgrzeszył! Wiem, że dla skrupulantów może to brzmieć jak obraza. Ale właśnie o tym pisze św. Paweł: „nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę, to właśnie czynię” (Rz 7,15). I przyznaje się do tego... święty! Trzeba nam z jednej strony znać nauczanie Kościoła, ale sama wiedza nie wystarcza. Najważniejsza jest miłość. Św. Paweł powie: „Gdybym (...) posiadł wszelką wiedzę, i wiarę miał tak wielką, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał – byłbym niczym” (1Kor 13,2). Lekarstwem na wątpliwości moralne i skrupuły jest ostatecznie miłość i zaufanie do Boga oraz do siebie samego.
 
Po prostu jeźdź!
 
We wspomnianych „Regułach o skrupułach” św. Ignacy mówi, że doświadczenie skrupułów może przynieść pożytek duszy, która oddaje się ćwiczeniom duchowym (por. ĆD 348). Tak, Bóg jest w stanie wyciągnąć dobro nawet z doświadczenia skrupułów! Ale jakie dobro? Może doświadczasz udręki skrupułów dlatego, że... nie ufasz sobie. Bóg, dopuszczając tę chorobę, może chcieć nauczyć cię zaufania do siebie! A przecież bez niego nie da się żyć. Nie da się wykonywać zwykłych, codziennych czynności, takich jak: prowadzenie samochodu, prowadzenie domowego budżetu, wypowiadanie się w gronie przyjaciół, w pracy czy na publicznych wystąpieniach. Moim ulubionym sposobem na spędzanie wolnego czasu jest jazda rowerem. Pewnego dnia uświadomiłem sobie, że tak naprawdę polega ona na nieustannym... balansowaniu. Czyli na ciągłym znajdowaniu właściwego środka ciężkości, aby się nie przewrócić. Jazda na rowerze oznacza tak naprawdę bycie w bardzo niestabilnej pozycji. Co chwilę grozi nam upadek! A jednak kiedy mówię, że idę pojeździć na rowerze, nikt nie puka się w głowę i nie mówi mi: „Co ty wyprawiasz? Chcesz się zabić?”. Wręcz przeciwnie, sam czuję ogromną radość z przejażdżki, a czasem zapraszam innych. I jest świetna zabawa. Na rowerze trzeba nieustannie improwizować. I najważniejsze: nie dać się przestraszyć grawitacji czy zmieniającym się warunkom, np. pojawiającym się nie wiadomo skąd przeszkodom. Coś ci to przypomina? Tak, to samo życie! Nie daj się przestraszyć swoim skrupułom i pokusie bycia doskonałym! Pamiętam, kiedy jako mały chłopiec nie raz wracałem z roweru z siniakami i zadrapaniami. I dziś, kiedy to sobie przypominam, to czuję radość i dumę. A więc śmiało – wsiadaj na rower i ruszaj przed siebie! Nie daj sobie odebrać radości z przeżywania życia tak, jak potrafisz. Nie doskonale, ale wystarczająco dobrze!
 
Dariusz Michalski SJ
Szum z Nieba nr 147/2018