logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Aneta Pisarczyk
Jestem potrzebny
wstań
 


Każdy z nas jest potrzebny. Karmimy się sobą – wzajemną obecnością, ofiarowanym czasem, zaangażowaniem. Każdy z nas chce czuć się potrzebnym. Pragniemy dawać siebie, wspierać, pomagać. Czasem jednak możemy czuć się zbędni, bezużyteczni. Zdarza się, że nasza pomoc zostaje odrzucona. Jak zatem realizować w swoim życiu potrzebę bycia potrzebnym? Na co zwrócić uwagę, pomagając? Jak pomagać, nie narzucając się?
 
Codzienne posługiwanie
 
Pragniemy czuć się potrzebni. To poczucie jest ważną cegiełką w budowaniu naszego obrazu samych siebie. Gdy jesteśmy potrzebni, czujemy się lepsi, ważniejsi, zauważeni. Mamy poczucie sensu życia, wiemy, że podejmowany przez nas wysiłek jest dla kogoś ważny, wiemy, że my jesteśmy ważni. To poczucie bycia ważnym, ba, kluczowym dla drugiego człowieka, najlepiej zrozumie matka tuląca do serca swoje nowonarodzone dziecko. Ona wie, że jest niezastąpiona. Nikt inny nie może ofiarować dziecku tego, co ma mu do ofiarowania ona. Dziecko więc instynktownie szuka matki i otwiera się na to wszystko, co od niej otrzymuje. A co z nami – czy my jesteśmy potrzebni? Czy jesteśmy niezbędni? Czy ktoś czeka na wsparcie starszego, schorowanego człowieka? Czy osoba samotna może pomagać innym? Co możemy zrobić, gdy czujemy się bezużyteczni?
 
Przez całe życie zmienia się zakres podejmowanego przez nas codziennego posługiwania. Być może wielu z nas z nostalgią wspomina dawne czasy: „Tak, wtedy byłem niezastąpiony”. Dziś jesteśmy nie mniej potrzebni. Gdy przyzwyczaimy się do jednego sposobu wspierania, możemy przeoczyć fakt, że nasi bliscy oczekują od nas zupełnie innej pomocy. Wtedy też możemy czuć się bezużyteczni. Bywa że nie nadążamy za mijającym czasem. Mentalnie tkwimy w przeszłości, podczas gdy także, a może i przede wszystkim to, co dzieje się w teraźniejszości jest warte naszej uwagi. To, czego doświadczamy aktualnie, ma wpływ na nasze dziś i jutro. Dorosłe dzieci nadal potrzebują swoich rodziców, choć już zupełnie inaczej niż kiedyś. W pomaganiu ważne jest słuchanie. To nie naszą wizję pomocy powinniśmy wcielać w życie, lecz osoby, która tej pomocy oczekuje. Warto uwolnić się od własnych, nieaktualnych już, a czasem i szkodliwych sposobów bycia dla drugiego, by móc z nim pobyć i porozmawiać o tym, w jaki sposób możemy mu okazywać nasze wsparcie.
 
Nigdy nikt z nas nie jest i nie będzie bezużyteczny, niepotrzebny, zapomniany. To kłamstwo. Takie myślenie zamyka nas w skorupie własnego egoizmu i lęku. Jesteśmy ważni dla bliskich, dla świata, dla Kościoła, dla Boga. Jesteśmy niezastąpieni. Każdy z nas, bez wyjątku. Cała trudność polega na tym, by tę prawdę przyjąć i za nią podążyć.
 
Jak i komu pomagać?
 
By pomagać, trzeba zobaczyć swoje miejsce codziennego posługiwania. Warto szanować własną pracę i doceniać podejmowany wysiłek. To, co robimy dla innych, ma głęboki sens. Rodzina jest dla każdego z nas szczególną i bardzo ważną przestrzenią, w której dajemy siebie innym. To ci, którzy są najbliżej nas najbardziej potrzebują doświadczać naszej dobroci, otwartego serca, bezinteresowności. By pomóc, trzeba zobaczyć i usłyszeć drugiego człowieka takim, jakim jest. Wcześniej jednak, choć może zabrzmi to dziwnie, warto przyjrzeć się samemu sobie. Co to znaczy? To znaczy kochać siebie, szanować, liczyć się z własnymi emocjami, poglądami i potrzebami. Nie spychać na wieczne potem własnych pragnień, mówić o przeżywanych emocjach, dać sobie szansę na spełnianie własnych marzeń i cieszenie się życiem.
 
Wspieranie innych to wysiłek i trud, to dar ofiarowany w wolności, dobrowolnie i bezinteresownie. Taki dar porusza serca. Czasem obserwujemy osoby, które poświęcają się dla innych, np. dla własnej rodziny, jednak nie ma w tym wolnego wyboru, a jest głęboko skrywany lęk. Często te osoby żyją życiem swoich najbliższych, bojąc się doświadczyć siebie. Mogą one jawnie lub skrycie oskarżać bliskie osoby o brak przestrzeni na własny rozwój, brak czasu, brak środków. Nie tędy droga. Zatroszczmy się o siebie i dawajmy, dawajmy, dawajmy. Bądźmy szczęśliwi i ofiarowujmy to szczęście innym. Nauczmy nasze dzieci i wnuki, jak dbać o siebie, jak szanować siebie i innych.
 
Co mi daje pomaganie?
 
Warto własne bycie dla innych objąć refleksją. Czy jest w nim otwartość na drugiego człowieka? Czy przez pomaganie innym próbuję sobie coś udowodnić? Czy próbuję wykreować się, pokazać? Czy moje pomaganie jest autentyczne i szczere? Dając, zawsze otrzymujemy. To ekonomia miłości. Dając szczerze i autentycznie, otrzymujemy o wiele więcej, niż dajemy. Jednak żeby tego doświadczyć, trzeba nam nie szukać siebie. A więc z jednej strony zadbać o siebie, zatroszczyć się o swoje potrzeby i pragnienia, a z drugiej strony nie szukać siebie. Jeśli weźmiemy odpowiedzialność za samych siebie – nasze emocje, decyzje, rozwój, to w sytuacji pomagania będzie nam łatwiej rzeczywiście być dla drugiej osoby, nie próbując jednocześnie czegoś ugrać, rozegrać po swojemu. Wtedy druga osoba będzie mogła bez obaw przyjąć naszą pomoc, my zaś poczujemy się prawdziwie potrzebni. Każda ze stron zostanie obdarowana.
 
Aneta Pisarczyk
Wstań

 
fot. SimsalabimSabrina, Family | Pixabay (cc) 
 
Zobacz także
ks. Zbigniew Kapłański
Jezus - to Syn Boży, który po to przyszedł na świat, aby każdy człowiek mógł skutecznie dojść tam, gdzie możemy być szczęśliwi w pełni i bez końca. Przed Jego śmiercią i zmartwychwstaniem nikt, najbardziej nawet zasłużony dla Boga i ludzi, nie miał żadnej szansy wejść do Domu Ojca. Teraz - jeśli Jezusowi powierzymy swoją słabość i bezradność w zmaganiu o piękno świata i życia, to On nas zaniesie do Siebie. Aby tylko pozwolić Mu działać, nie wyrywać się z Jego ramion...
 
Jakub Kołacz SJ
Kiedy Jezus dokonał pierwszych cudów, a Jego sława zaczęła błyskawicznie rosnąć, wówczas Jan Chrzciciel posłał do Niego swoich uczniów z pytaniem odnoszącym się do Jego mesjańskiej tożsamości. Wprawdzie zasadniczo był prawie pewny, że Jezus jest Mesjaszem, jednak biorąc siebie samego za przykład – przecież ludzie jego uważali za Mesjasza, czemu on sam konsekwentnie zaprzeczał (por. J 1, 20) – chciał usłyszeć z ust Jezusa jasną deklarację, która potwierdziłaby jego własne przypuszczenia. 
 
Wojciech Zaguła
Wojciech Zaguła, ur. w 1964 r., absolwent filologii polskiej KUL, studiował zarządzanie na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, pracował na KUL w Placówce dla Studentów Zagranicznych, jako dziennikarz, rzecznik prasowy wojewody toruńskiego, dyrektor zarządzający agencji reklamowej GRAF, od 1998 roku dyrektor Song of Songs Festival, producent festiwali, koncertów oraz programów telewizyjnych, a także Ogólnopolski Koordynator Wydarzeń Artystycznych Dnia Papieskiego...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS