logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Przemek Wilczyński-Kuczera
Józef
materiał własny
 


Józef
 
O świętym Józefie nie wiele wiemy z ewangelii, ale postarajmy się spojrzeć na niego jak na zwykłego człowieka, cieślę z małego miasteczka, w którego życiu nastąpiły poważne zmiany, a jedno wydarzenie postawiło wszystko na głowie.
 
Życie Józefa
 
Poznajemy go w ewangelii w chwili, gdy jest już po zaślubinach z Maryją, oczekują i przygotowują się do wspólnego zamieszkania bacznie wypełniając wszystkie obowiązki, jakie prawo wymagało od nowożeńców. I nagle dowiaduje się od swojej przyszłej żony, że ta jest w ciąży. I to tuż po ślubie. Jego jedyna, ukochana, wymarzona Maryja, Marysia, słoneczko oddała się innemu. Tyle zapewnień z jej strony, że kocha, że nie zdradzi. Tyle przygotowań, pragnień, marzeń. Że żona ma być oddana mężowi, że po ślubie staja się jednym ciałem, że Bóg błogosławi ich małżeństwo potomstwem. To wszystko zostało teraz rozbite tak, jak się tłucze talerz... Niektórzy wierzą, że Józef i Maryja pragnęli być białym małżeństwem, że nie chcieli mieć dzieci, ani nawet kontaktów seksualnych. Ale nawet jeśli, to i tak nie zmienia to faktu, że go zdradziła, że wzgardziła jego miłością. I te jej głupie tłumaczenie, że „znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego”. Jakiego Ducha, co to za tłumaczenia? Już mógł znieść wszystko ale to, że robi z niego durnia... przecież mogła mu wszystko powiedzieć. On by zrozumiał, wybaczył, przygarnął. Ale widocznie mu nie ufała. A może nawet wcale go nie kochała? I takie myśli bolały go najbardziej.
 
Nie wiedział doprawdy co począć. Te jej naiwne tłumaczenia i to, że... wciąż ją kochał. I co z tego, że był żydem bogobojnym, jak teraz Bóg nie dawał odpowiedzi. Ale wiedział, że to milczenie jest tylko tymczasowe i że nie może ustać na modlitwie. Być może modlił się słowami psalmów swojego praojca Dawida:
 
Nie karć mnie, Panie, w Twoim gniewie
I nie karz mnie w Twej zapalczywości!
Utkwiły bowiem we mnie Twoje strzały
I ręka Twoja zaciążyła nade mną”
 
„Czemu jesteś zgnębiona, moja duszo,
I czemu jęczysz we mnie?
Ufaj Bogu, bo jeszcze Go będę wysławiać:
Zbawienie mego oblicza i mojego Boga
 
Józef cieśla, mieszkaniec Nazaretu, syn Jakuba. A jednocześnie Józef – Hiob. Ten, którego Bóg przeprowadził przez rozpacz i beznadzieję. Gdy człowiek traci marzenia, nadzieję i pragnienia to naprawdę potrzeba cudu, aby mógł dalej żyć. Ale Józef na pewno nie złorzeczył. Na pewno potrzebował też mieć wiele siły, aby móc spojrzeć w twarz Bogu, sobie i Maryi. W tym momencie rozpoczęła się dla niego prawdziwa noc wiary i w tej nocy, trochę na oślep postanowił, że nie narazi jej na zniesławienie, ale oddali ją potajemnie. Chociaż tyle mógł zrobić. Mimo, że wokół panowały ciemności, to wiedział i pamiętał o tym, że poza nimi istnieje coś więcej. Pamiętał o swojej miłości do Maryi a przede wszystkim do Boga. Wiele razy w modlitwach obiecywał Mu posłuszeństwo, że Go nie opuści, że będzie Go kochał. I teraz nastał czas, aby to sprawdzić.
 
Czasami mówimy, że jak najbardziej jesteśmy gotowi w pełni oddać swoje życie Bogu, ale gdy przychodzi co do czego, to udajemy, że nic takiego nie zaszło, lub że nie bardzo wiemy, o co tak naprawdę Bogu chodzi. To tak jakby mama poprosiła syna o przysługę: Synku, czy mógłbyś wynieść mi śmieci? Tak , mamo, mógłbym. To proszę Cię teraz, abyś to dla mnie zrobił. Nie zrobię tego, mamusiu, ale wiedz, że mógłbym to zrobić...
 
To samo też poprzysiągł Maryi i wiedział, że w obu przypadkach dotrzyma słowa. Ale jednocześnie wiedział, że brakuje mu siły i sam sobie nie poradzi. Tu skończyły się jego wszystkie dobre chęci, siła, zdolności i możliwości. Nie zostało mu nic poza wiarą w to, że po każdej nocy musi nastać dzień. Lub przynajmniej zaświecić jakaś, choćby najmniejsza, gwiazdka. I ta gwiazdka zaświeciła, a dokładniej przyśniła mu się podczas snu „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twojej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się z niej poczęło”. To nadal nic nie wyjaśniało. I nadal Józef był w tym samym miejscu co wcześniej. Przecież to był tylko sen. A zrozpaczonemu człowiekowi śnią się różne rzeczy. Współczesna psychologia nazwałaby Anioła ze snu fantazją frustracyjną czyli po prostu wyobrażeniem na temat akceptowanego sposobu wyjścia z sytuacji stresowej. Ale tam głęboko w sercu Józefa zapanowały teraz pokuj i ufność.
 
Czasami, będąc w nocy wiary, gdy wszystko jest czarne i nie widać nic, tak łatwo nam przeoczyć taką Bożą gwiazdę lub, uznać ją za zwykły wytwór wyobraźni, za zjawisko naturalne i nie związane z naszą sytuacją. A jednak, nawet w najcięższej nocy, warto wypatrywać gwiazd i być szczególnie wyczulonym na ich nikły płomień.
A potem Betlejem, stajenka, pasterze i królowie. To wszystko zdawało się potwierdzać pochodzenie Jezusa i upewniało Józefa co do Bożej obecności w tym wszystkim. Jego niebo powoli zaczynało rozbłyskiwać zorzą wschodzącego słońca.
 
A potem znowu nic. I ból i strach i lęk i Symeon straszący Maryję i  rzeź niemowląt i ucieczka do Egiptu. Czy to naprawdę mogło wskazywać na Bożą obecność w tym wszystkim, a może to Jego zemsta za zbytnie zaufanie snom i ludzkim słowom? Znów ciemne chmury i znów niepewność. I znów jedyne, co pozostało to rzucenie się w ufność Bogu i uznanie, że samemu nić się nie poradzi. I znów ten anioł...
 
Ale Józef już inaczej o tym wszystkim myślał. Wiedział, że dzieje się coś wielkiego a jednocześnie wiedział, że ktoś pragnie go oszukać. I nie tylko był jeszcze pewny, po której stronie jest Bóg. Jednocześnie czuł coś w swoim sercu. Coś, czego nie dało się opisać słowami, ale co pojawiało się zawsze, gdy patrzył na Maryję lub Jezusa; czuł ciepło, pokój i ufność w przeciwnościach.
 
Noc wiary
 
Myślę, że św. Józef jest pierwszym świętym, który bardzo wyraźnie doświadczył nocy wiary. Syn, który mu się urodził był Synem Bożym i spłynęło na niego i jego ukochaną małżonkę wielkie błogosławieństwo a jednocześnie wszystko mu mówiło, że to jedna wielka pomyłka i że wychowuje bękarta. Józef nie dożył najprawdopodobniej czasów działalności Jezusa i nie widział cudów, ani nie słyszał nauk potwierdzających Jego Boskość. Co więcej nawet sam Jezus wyparł się jego jako ojca, mówiąc w świątyni „Czemuście mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?”.
 
A Józef? Wciąż wierzył i ufał Bogu. Nigdy nie uważał się też za kogoś mądrego i nawet nie próbował komentować, czy wyjaśniać Bożego działania. Może właśnie dlatego nie wypowiedział ani jednego słowa w ewangelii. Wbrew nadziei uwierzył nadziei. Wbrew nadziei kochał Jezusa i Maryję. Jedyne, co mógł robić swoimi ludzkimi siłami to kochać rodzinę, pracować, zarabiać pieniądze dla niej, utrzymywać ją i kochać Jezusa nie zastanawiając się zbytnio nad Bożymi planami zostawiając je Dobremu Bogu.
 
Witraż u sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus w Widawie przedstawia go podczas spaceru z małym Jezusem w ogrodzie pośród kwiatów. I myślę, że właśnie takie chwile kochał najbardziej. Nie rozumiał zbyt wiele z tego, co robi Bóg, ale za bardzo tym się nie przejmował. To nie do nas należy troszczenie się o wielkie plany Boże. I nie do nas należy Jego mądrość i plany. Ale wiedział, że warto przejść przez to wszystko dla jednego spaceru z Jezusem po ogrodzie, dla jednego uśmiechu Maryi.
 
Noc wiary przemieniła go. Prostego cieślą ociosała, zahartowała i umocniła moc Boża a także jego upór i chęć wytrwania. Nie wiem jak ja bym zareagował na wieść na to, że moja ukochana żona poczęła nie mojego syna, czy na inne czynniki, na które był narażony św. Józef. Ale on ani na chwilę się nie poddał. Walczył ze wszystkimi przeciwnościami, które wmawiały mu, że to wszystko nie ma sensu. Walczył z samym sobą, swoimi słabościami i walczył z Bogiem i wygrał Jego błogosławieństwo. Być może po ludzku przegrał bo był tylko opiekunem a nie ojcem, bo kochał żonę, która nie obdarzyła go potomstwem, bo nawet nie zacytowano go w ani jednej ewangelii. Ale tak naprawdę wygrał i w nagrodę dostał nowe życie.
 
To już nie był ten sam cieśla. Po każdym doświadczeniu było coraz mniej wątpliwości i coraz większa ufność nie w swoje, ale w Boże siły. Stary cieśla zanim przystąpił do pracy robił plany, zbierał fundusze, wyszukiwał odpowiednie drewno. Jego planami, funduszami i drewnem było założenie rodziny i wychowanie potomstwa. Nowy Józef nie mógł już sobie pozwolić na coś takiego. Wiedział, że tylko Bób może planować, ma fundusze i najlepsze drewno. A jego zadaniem jest się tylko dać ociosać. To bolało. Każde uderzenie Bożym dłutem bolało. Ale zdawał sobie sprawę, że każde uderzenie czyni go coraz czystszym, mocniejszym, a przede wszystkim coraz bliższym Bogu. I już nie kochał Maryi tylko jako swojej żony, ale kochał ją najczystszą miłością jako ukochane dziecko Boga. Nie kochał też Jezusa jako zwykłe dziecko, którym się opiekuje, ale jako prawdziwego Syna Bożego.
 
My i noc wiary
 
I my tak samo. Nie dajmy się przytłoczyć ponurym myślom, które pojawiają się zawsze podczas nocy, tuż przed snem. W naszej nocy wiary nie myślmy zbyt wiele nad tym, co Bóg zamierza zrobić z naszym życiem i czy to ma sens, ale cieszmy się każdą chwilą spędzoną z nim na spacerze. Nawet pod ciemnymi chmurami da się żyć, gdy pamięta się chociaż o jednym promyku słońca. Cieszmy się miłością, a nie myślmy o przyszłości. Dla Boga nie ma przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. To wszystko jest w Jego sercu.
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus mówiła, że nieba nie ma, a jednocześnie wyobrażała sobie, co w nim będzie robiła.
 
W  poezji Jana od Krzyża dusza wyznaje, że w czasie nocy nic nie wskazało jej drogi; żadne światło przewodnie, a tylko w jej sercu płonęły pochodnie. Wyraża przez to, że zwraca się jedynie do Boga i wbrew wszystkiemu w powtarzanych często aktach wiary, nadziei i miłości. A zatem, pomimo negatywnych odczuć, jakie noc powoduje w ludzkiej psychice, jest ona naprawdę błogosławieństwem. Przeżywane trudności, również oschłości na modlitwie, wpisują się bowiem w powolne narodziny do prawdziwej miłości.
 
Pomyślmy, że gdyby nie noc, to nigdy nie widzielibyśmy gwiazd. Za dnia słońce świeci tak mocno, że przyćmiewa wszystkie gwiazdy. Abyśmy mogli je zobaczyć musi być bardzo ciemno. I to właśnie dzięki nocy możemy dostrzec wszystkie większe i mniejsze gwiazdy Bożego działania w naszym życiu. Noc wiary ma swój cel i sens, a nie jest tylko stanem nic nie znaczącym. Podczas nocy, dusza jest oczyszczana, ociosywana ze wszystkich sęków i nieczystości; jest hartowana jak stal,, a co najważniejsze jest cały czas bezpieczna i zanurzona do granic możliwości w Bożej Miłości. I właśnie za taką noc powinniśmy być wdzięczni!
 
A co z tego, że jest ciemno jak i tak zaraz nastanie dzień? Gdy jesteśmy w ciemnym pokoju to nie możemy nawet dostrzec w nim drugiej osoby, ale to wcale nie oznacza, że jej tam nie ma. Jezus jest tuż obok nas tak, jak cały czas był obok Józefa. Józef nawet tego nie zauważał (a nawet jakby zauważył, to i tak by pewnie nie uwierzył), że Bóg-Jezus jest obok niego i cały czas go strzeże.
 
Matka Teresa trwała w nocy wiary przez ostatnie 50 lat swojego życia i z dnia na dzień coraz bardziej kochała Boga i bliźnich. Gdy moja miłość do Boga nie jest tylko uczuciem – przelotnym i powierzchownym, a jest decyzją woli to naprawdę nie jest dla mnie ważne czy i w jakim stopniu odczuwam obecność Boga i Jego miłość. Ja i tak będę Go kochać.
Dziękujmy Bogu za noce i dni wiary i w pełni zanurzmy się w Jego woli kochając Go zawsze i bez względu na wszystko.
 
„o nocy, coś prowadziła, o nocy słodsza nad jutrznię różaną
o nocy, któraś złączyła miłego z ukochaną, ukochaną w miłego
przemienioną”
Jan od Krzyża
 
Przemek Wilczyński-Kuczera
 
Zobacz także
Beata Kolek
Być może jest to najtrafniejszy opis świętości – tak żyć, aby ludzie wkoło choć na chwilę pomyśleli o Bogu. Nie trzeba słów. Chociaż nieracjonalne zachowanie Franciszka mogło wywoływać uśmiech politowania, to jednocześnie prowokowało chyba najbardziej pierwotne pytanie człowieka: „dlaczego?".  
 
Monika Odrobińska
Bóg okaże nam miłosierdzie dopiero wówczas, kiedy naprawdę chcemy odwrócić się od naszych grzechów. Podać pomocną rękę choćby tylko jednemu potrzebującemu to jednak coś więcej niż deklaratywnie kochać całą ludzkość. A mówiąc krótko: nie ma co zamartwiać się potrzebami moralnej odbudowy świata, kiedy ktoś obok chce popełnić samobójstwo...

O wprowadzaniu miłosierdzia w czyn z o. Jackiem Salijem OP rozmawia Monika Odrobińska 
 
Zbigniew Stachurski
Wreszcie Nowy Rok!!! Nowe napełnia mnie nadzieją ale też i niepokojem. Niepokój podsycają, ciągle pracujące na wysokich obrotach, popularne, laickie środki masowego przekazu, wśród których króluje wszechobecna w każdym domu, nawet podczas odwiedzin rodzinnych, telewizja...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS