logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
O. Józef I. M. Bocheński OP
Kazania i przemówienia
Wydawnictwo Salwator
 


ISBN 83-88119-45-1

(C) Wydawnictwo SALWATOR, 2001
30-364 Kraków, ul. św. Jacka 16


 


 

Kontemplacja i czyn

Celem niniejszej notatki jest zwrócenie uwagi na pewne, zdaniem podpisanego nader groźne, a jednak najczęściej niedostrzegane niebezpieczeństwo. Katolicy, w walce z przedstawicielami poglądów w olbrzymiej większości materialistycznych, padają mianowicie nie tylko ofiarą ich bezpośrednich ciosów: te widzi każdy i broni się przed nimi jak może. Gorzej jest, że razem z ciosami przychodzi od naszych przeciwników coś całkiem innego, mianowicie materialistyczny pogląd na samą walkę, co więcej na sam sens i sposób prowadzenia życia. Tezą materializmu, o której mowa, a która - niestety - stała się od pewnego czasu mniej lub więcej uświadomioną tezą wielu katolików, jest twierdzenie, że najwyższą - bodaj jedyną wartość posiada materialnie pojęty czyn, wobec którego kontemplacja, beznamiętne zatopienie się ludzkiego umysłu i woli w przedmiocie dla przedmiotu, a nie dla czynu, jest tylko dziecinną, niegodną dojrzałego człowieka, a nawet karygodną zabawką. Nazywa się to aktywizmem, akcją katolicką, apostolstwem czynu, Bóg wie jak jeszcze; ale w gruncie rzeczy sprowadza się do twierdzenia, że współczesny chrześcijanin nie ma i nie może mieć czasu na "spekulacje", czy "mistykę", ale że powinien wszystkie swoje siły poświęcić akcji, bezpośredniej akcji propagandowej, czy jakiejś innej.

Nie chcąc być gołosłownym, powołam się na kilka przykładów, i proszę Czytelnika, by zechciał przejść w pamięci swoich znajomych katolików, a może - kto wie? - zastanowić się nad samym sobą, zadając sobie pytanie, jak owi znajomi i on sam reaguje na problemy, które poruszę.

Zatem najpierw stosunek do czystej nauki. Olbrzymia większość naszych współczesnych wierzy mocno, że nauka jest wprawdzie potrzebna, ale tylko dlatego jest pożyteczna. Pożyteczna dla czego? No, oczywiście, pozwala budować skomplikowane maszyny, dostarcza takich rzeczy jak radio, telefon, aeroplan, wiertarkę dentystyczną, szczepionki itd. Że dostarcza także karabinów maszynowych i gazów trujących, o tym woli się na ogół nie myśleć. Gdyby jednak urządzono plebiscyt na temat: Czy należy tolerować uczonych, których nauka nie daje żadnych korzyści w tym rodzaju, ani nawet nie ma nadziei, by kiedykolwiek taką korzyść dać mogła, nie wątpię, że jedno wielkie "precz" byłoby odpowiedzią. Człowiek nowoczesny nie rozumie czystej nauki: wszystko, co nie służy bezpośrednio materialnym celom w nauce, to dla niego zabawka. Znalazł się nawet taki uczony - wielki Ostwald - który wypowiedział to zdanie wyraźnie: nauka dla nauki jest niegodną zabawką.

Przechodząc na teren nauki katolickiej, zapytajmy się, jakim jest nasz stosunek do teologii? Niestety, nie lepszy. Toleruje się ją jako naukę praktyczną, powiedzmy: praktyczne wskazówki, jak należy spowiadać i odprawiać Mszę Świętą, zatem jako zbiór przepisów, które księża znać muszą na pamięć. Ale już jeśli jakiś ksiądz, albo - nie daj Boże - świecki, zacznie namyślać się nad tajemnicą Trójcy Świętej, albo nad tym, jak to właściwie jest z tym działaniem łaski w nas, gotowiśmy go uznać za głupiego marzyciela. Spekulacje teologiczne, dobre dla średniowiecza. Znam, niestety, wielu i to bardzo czcigodnych katolików, którzy gotowi są potępić każdą spekulację teologiczną. Znam uniwersytety, w których na wydziałach katolickich systematycznie wykpiwa się "subtelności scholastyczne". Co za durnie, ci dawni teologowie. Potrafili pisać całe tomy na temat Wcielenia! Myśmy z tego wyrośli: żyjemy w wieku czynu. Akcja, socjologia, apostolstwo czynne, oto jedyny cel godny prawdziwego chrześcijanina.

Bywa jeszcze gorzej. Nie tylko nauka jest spychana na ostatni plan i nie tylko z nauki robi się nędzną służebnicę zewnętrznego czynu. Coś podobnego dzieje się także z modlitwą. Ileż to pobożnych książek nazywa każdą modlitwę wprost "ćwiczeniem" duchowym! Ćwiczeniem do czego? Oczywiście do zewnętrznej akcji. Ta akcja rządzi dziś wszystkim: dla akcji się modlimy, na jej rzecz ograniczamy modlitwę do minimum. Nie stać nas nie tylko na owe długie jutrznie, w których dawny lud chrześcijański brał tak gorliwie udział, ale nawet na przyzwoite dziękczynienie po Komunii Świętej, czy Mszy Świętej. Liturgię, która ongiś stanowiła ramy życia każdego - duchownego przynajmniej - uważa się w wielu środowiskach za piękny, ale uciążliwy i nieistotny dla życia chrześcijańskiego zwyczaj. Życie chrześcijańskie to raz jeszcze czyn. Modlitwa jest dobra tak długo dopóki służy czynowi. W przeciwnym przypadku staje się niemal przestępstwem.

Nic dziwnego, że na tym tle występować musi zupełne niezrozumienie roli klasztorów kontemplacyjnych. Po cóż, u licha, te zakonnice modlą się tyle, zamiast stanąć w jednym z nami szeregu i pracować dla dobra bliźniego i Bożej chwały? Przecież z karmelitanek byłyby bardzo porządne szarytki, a może i katechistki. Wszyscy na front! Nie czas bawić się w mistykę, kiedy dach płonie nad głową. Być może przesadzam i nikt w tak skrajnej formie tych wszystkich tez między nami nie głosi. Niemniej każdą z nich z osobna słyszałem, i to wcale nie od komunistów, ale od "światłych" i czcigodnych katolików. I dlatego trzeba bić na alarm: ludzie, którzy tak mówić mogą, świadczą wymownie, że coś u nas jest w nieporządku, że pod naciskiem wrogich ideologii zaczynamy zapominać o rzeczach najistotniejszych.


Zobacz także
Małgorzata Duda
Sami bezdomni wskazują na różne przyczyny swego stanu. Zwracają uwagę na nieporozumienia rodzinne i małżeńskie, chociaż zależy to od stopnia uznania własnej winy za rozpad pożycia małżeńskiego. W bezdomność wchodzi się także w wyniku wymeldowania przez członków rodziny – dotyczy to szczególnie osób stosujących przemoc, uzależnionych od alkoholu... Wśród przyczyn nader często wskazuje się na trudną sytuację na rynku pracy.
 
Ks. M. Piotrowski TChr
Maria Simma bardzo mocno podkreśla fakt, że Bóg zdecydowanie zabrania ludziom żyjącym na ziemi wzywania czy wywoływania dusz zmarłych. Ona nigdy nie wzywała żadnej duszy, a one przychodziły do niej tylko za pozwoleniem Bożym. Kto uczestniczy w seansach spirytystycznych naraża się na wielkie niebezpieczeństwo...
 
Marek Ziaja
Całe życie spędzamy w sieci, najpierw ta najkrótsza, przez łożysko z mamą i tę, niewyjaśnioną jeszcze, z ojcem, rozróżniając jego głos i dotyk przez brzuch mamy. Potem coraz szersza: z rodziną, koleżankami, kolegami, nauczycielami, współpracownikami, w końcu z własną żoną, mężem, dziećmi itd., itp. Można mnożyć i konfigurować swoje własne, nie zastępowalne sieci...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS