Radować się w Bogu
Zwykle przed świętami Bożego Narodzenia tyle mówimy o radości. Nieraz ręce bolą od pisania: "Życzę ci radosnych świąt". Wymyślamy prezenty, żeby dzieci skakały z radości. Zaproszeni na wigilię, gotowiśmy biec jak Matka Boska, nie tylko w góry, ale i poza góry, aby radować się z domownikami, dziećmi, rodziną.
Czy jednak umiemy radować się w Bogu? Czy potrafimy powiedzieć, że nasz duch rozradował się w Bogu, Zbawicielu naszym?
Jak często przemieniamy święta Bożego Narodzenia tylko w święto radości w rodzinie. Duch nasz raduje się - jak to się mówi - na łonie rodziny, przy stole rodzinnym, dzieciach, matce.
Jeżeli jednak ograniczymy się tylko do radości zewnętrznej, to wielu ludzi jest przerażonych świętami.
Mówiła mi pewna pani, że nie znosi świąt Bożego Narodzenia, bo one rozdrapują serce do ran: "Dziecka nie mam, męża nie mam. Sama zostałam przy stole wigilijnym. Zasłaniam okno pledem, żeby nie widzieć w oknie sąsiada cudzej, szczęśliwej wigilii".
Przypomina mi się fragment czarującej powieści dla młodzieży Tajemniczy ogród, Frances Elizy Hodgson Burnett, autorki Małego lorda. Archibald Craven część swojego majątku poświęcił na stworzenie ogrodu. Nikt nie mógł tam wchodzić, bo ten raj był tylko dla niego i jego żony. Wkrótce jednak został sam, bo żona zmarła - po tym jak w ogrodzie spadł na nią konar.
Jeżeli w świętach Bożego Narodzenia widzimy tylko radość zewnętrzną, nasz duch raduje się tylko w domu, rodzinie, przy choince, dzieciach, to wielu ludzi może przerażać się tymi świętami i mówić: "Moje święta są smutne. Jestem samotny, opuszczony. Jakie to okropne święta".
Tymczasem Matka Boska przed pierwszymi świętami Bożego Narodzenia cieszyła się Bogiem. Mówiła: "Rozradował się duch mój w Bogu, Zbawicielu moim".
Czyż to nie jest najpiękniejsze życzenie: "Aby duch twój rozradował się w Bogu, Zbawicielu twoim".