logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
s. Natalia Tendaj SłNSJ
Kościół... ale który?
Czas Serca
 
fot. Hans, Christ Window | Pixabay (cc)


Jezus założył Kościół…, ale który? Czy wszystkie grupy religijne odwołujące się do osoby Jezusa Chrystusa i posługujące się tekstem Ewangelii można nazwać prawdziwymi Kościołami Jezusa Chrystusa i nie ma znaczenia, do której się należy? A może żadna dzisiejsza wspólnota nie zasługuje na to miano, bo prawdziwym Kościołem był tylko ten z pierwszych wieków?
Sytuację komplikuje fakt, że jeżeli nie każda, to przynajmniej znacząca większość wspólnot chrześcijańskich wyraża przekonanie, że to właśnie ona stanowi prawdziwy Kościół… Nie sposób w kilku słowach odpowiedzieć na pytanie, na ile roszczenia tej czy innej grupy religijnej znajdują potwierdzenie w rzeczywistości. Jest ich po prostu zbyt wiele. Kluczową jednak wydaje się kwestia, czy i na jakiej podstawie prawdziwym Kościołem Jezusa Chrystusa jest Kościół katolicki, którego jesteśmy członkami?
 
Zgodność Ewangelii z nauką Jezusa
 
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, warto zastanowić się najpierw, czym charakteryzowała się pierwsza wspólnota chrześcijańska z czasów apostolskich. Choć minęło wiele lat, możemy to uczynić między innymi dzięki znajdującym się w Dziejach Apostolskich opisom pierwszej gminy chrześcijańskiej. Analizując je, można łatwo zauważyć, że oprócz przyjętego chrztu i więzi bądź bezpośrednio z apostołami, bądź z ustanowionymi przez nich „starszymi” (prezbiterami), tym, co charakteryzowało jej członków, była wierność nauczaniu apostołów oraz udział we wspólnej modlitwie i „łamaniu chleba”, jak wtedy nazywano Eucharystię (por. Dz 2,42).
 
Od samego początku chrześcijaństwa pytanie o wierność Chrystusowi, czy to, w co Kościół wierzy i głosi, jest zgodne z tym, co przekazali apostołowie, stanowiło kwestię fundamentalną dla być czy nie być tegoż Kościoła. Dlatego dyskusje nad tym, jak należy interpretować poszczególne prawdy wiary, nie tylko zajmowały umysły myślicieli chrześcijańskich, ale powodowały niemało emocji, by nie powiedzieć wręcz – zaciętych sporów. Choć dziś, z perspektywy czasu, wolni od uwikłania w problemy polityczno-społeczne zamierzchłych wieków, oceniamy po wielekroć, że wielu z nich można było przy dobrej woli uniknąć, to jednak sam fakt ich istnienia świadczy o tym, jak wielką wagę przywiązywano w Kościele do tego, by nie zniekształcić Ewangelii Chrystusa.
 
Autentyczny rozwój chrześcijaństwa
 
Ewangelie, wczesne pisma pisarzy chrześcijańskich, nie tylko nie są ukrywane przed członkami Kościoła, ale wręcz zachęca się do ich zgłębiania, co już samo w sobie świadczy o tym, że Kościół katolicki nie odszedł od tradycji apostolskiej. Świadczą o tym także liczni konwertyci, którzy kierując się poszukiwaniem prawdy, stali się katolikami, choć za wierność własnemu sumieniu musieli nieraz wiele zapłacić. Jedną z takich osób, których świadectwa nie godzi się lekceważyć, był żyjący w XIX wieku John Henry Newman. Urodził się i wychował w rodzinie anglikańskiej. Studiował, a następnie pracował jako wykładowca w Oksfordzie. W wieku lat 24 został duchownym anglikańskim, a po trzech latach proboszczem parafii uniwersyteckiej. Był postacią znaną i cenioną w środowisku uniwersyteckim, a jego kazania przyciągały mieszkańców całego miasta. Fascynowały go pisma ojców Kościoła i początki chrześcijaństwa. I to właśnie te zainteresowania sprawiły, że z coraz większym zapałem poszukiwał odpowiedzi na pytanie, który z Kościołów w najpełniejszy, najwierniejszy sposób zachował nauczanie apostolskie. Na początku wydawało mu się, że z łatwością uda mu się wykazać „odstępstwa” Rzymu. Z czasem jednak dostrzegał coraz pełniej, że choć współczesny mu Kościół katolicki pod wieloma względami różni się od niewielkich gmin wczesnochrześcijańskich, to jednak dalej jest to ten sam Kościół. Swoje przemyślenia spisał w książce pt. O rozwoju doktryny chrześcijańskiej. Punktem wyjścia zawartych w niej rozważań była konstatacja, iż rozwój może mieć różnoraki charakter. Nieuniknione na przestrzeni lat przemiany mogą prowadzić do zerwania więzi lub wyrażać osiągnięcie pełniejszej dojrzałości. Newman był przekonany, że w przypadku doktryny katolickiej mamy do czynienia z tą drugą sytuacją: pierwotna wiara zawierała w sobie zalążki witalności, które potrzebowały czasu, aby się uwolnić, tak jak pąk róży rozwija się dopiero w momencie, który został na to przeznaczony. Wymieniwszy siedem kryteriów autentycznego rozwoju, w ich świetle dokonał weryfikacji dogmatów katolickich. Wynikiem tych rozważań była jego konwersja do Kościoła katolickiego. Nie była to łatwa decyzja, gdyż wiązała się z porzuceniem dawnego życia, utratą pracy i wielu dotychczasowych znajomych. Podjął ją jednak w przekonaniu, że w przeciwnym razie sprzeciwiłby się prawdzie. Oprócz ciągłości w aspekcie doktrynalnym, czyli w odniesieniu do tego, czego Kościół nauczał i naucza, w przypadku Kościoła katolickiego niezmiernie łatwo, wręcz naocznie, wykazać można ciągłość sukcesji apostolskiej i związaną z nią ważność święceń kapłańskich, bez których nie można mówić o ważności sakramentów, a zwłaszcza Eucharystii. Jest to o tyle ważne stwierdzenie, że wiele wspólnot protestanckich nie może się tym pochwalić, co oznacza, że w ścisłym tego słowa znaczeniu nie mogą być nazywane Kościołami. (Problem ten nie istnieje natomiast w odniesieniu do Kościołów prawosławnych).
 
Kościół pielgrzymujący

Na sam koniec tych – z konieczności – skrótowych rozważań, warto dodać, nie przekreślając dotychczasowych wniosków, że Kościół nigdy nie był, nie jest i nie może się stać instytucją niejako „sfinalizowaną”. Wręcz przeciwnie – o tyle jest i może być nazywany Kościołem Jezusa Chrystusa, o ile nieustannie próbuje dorastać do Ewangelii, wzrastać w świętości i dążyć do jedności. Dlatego właśnie mówimy o nim, że jest „pielgrzymujący”. Dopiero bowiem w chwale nieba ukaże się taki, jakiego chciał Chrystus – jaśniejący chwałą pochodzącą nie z naszych ludzkich, mizernych nieraz wysiłków, lecz chwałą Bożą. Póki to jednak nie nastąpi, trzeba nam wszystkim starać się i modlić, by nadszedł dzień jedności, w którym nie trzeba będzie więcej pytać, który Kościół jest prawdziwy, gdyż – jak tego pragnął Jezus – wszyscy będziemy stanowić jedno.
 
s. Natalia Tendaj SłNSJ
Czas Serca nr 150 
 
Zobacz także
Hanna Dębska
Grzech różni się od przestępstwa. Grzech to naruszenie przykazań Bożych, prawa moralnego. Natomiast przestępstwo jest naruszeniem prawa stanowionego. Każde przestępstwo jest grzechem, ale nie każdy grzech, nawet bardzo poważny, jest przestępstwem. 

Dlaczego uwolnienie z kar kościelnych za niektóre przestępstwa zastrzeżone jest dla Stolicy Apostolskiej? – wyjaśnia ks. dr hab. Piotr Majer w rozmowie z Hanną Dębską
 
o. Paweł Teperski OFMCap
Jest rok 1209. Do papieża Innocentego III, wówczas najpotężniejszego człowieka w Europie, przychodzi wraz z jedenastoma pierwszymi braćmi ubogi Franciszek, odziany w łachmany, aby prosić go o pozwolenie na życie zgodne w Ewangelią "w całkowitej prostocie". Pewien stary kronikarz, opisując ich pierwsze spotkanie, wkłada w usta papieża słowa: "Bracie, idź do świń, do których macie więcej podobieństwa, niż do ludzi...
 
ks. Marek Kołodziejski
Jak Jezus może nam dać swoje ciało na pożywienie? Naprawdę można, a nawet trzeba pożywiać się Jego Ciałem, aby cieszyć się życiem jako darem, a nie dołączać do chóru narzekających osób, które mówią: nie mam chęci do życia, nic mnie nie cieszy, to życie jest takie trudne. Czy pragniesz żyć z Chrystusem i dla Chrystusa, który cię tak ukochał, że życie swoje za ciebie oddał?
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS