logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Józef Naumowicz
Krzyż Chrystusa znakiem nadziei
Życie Duchowe
 


Chrześcijaństwo z wielką stanowczością stwierdza, że Bóg nie chce ludzkiego cierpienia i nie cieszy się, kiedy ludzie cierpią. Jakże często cierpimy niepotrzebnie, z własnej winy, wiele cierpienia sami na siebie sprowadzając. Człowiek musi starać się łagodzić cierpienia, likwidować jego źródła, np. egoizm, nienawiść, pogardę. Ale przychodzą też cierpienia jakby spoza nas, których odsunąć nie można.
 
Jezus przyjął krzyż wtedy, gdy wiedział, że nadeszła godzina Jego męki, naznaczona przez Ojca. Modlił się wówczas długo, wypowiadając najtrudniejsze, ale najbardziej istotne słowa, jakie można wyrzec w obliczu bólu: „Bądź wola Twoja” (por. Łk 22, 42).

Nadzieja na umocnienie
 
Często człowiek odnosi wrażenie, że w obliczu cierpienia, trudu i śmierci pozostaje sam. Nawet Bóg wydaje się mu wtedy daleki i nieobecny. Mniema, że go opuścił. Ale nieobecność Boga jest tylko pozorna. Doświadczył tego słynny św. Antoni, który, przebywając na pustyni egipskiej w IV wieku, przechodził straszliwe cierpienie wewnętrzne, toczył wielką walkę duchową. Czuł się ogromnie przygnieciony. Kiedy jednak walka ta ustała, zwrócił się do Jezusa: „Panie mój, gdzie byłeś, gdy musiałem tak ciężko walczyć?”. „Byłem tutaj” – usłyszał w odpowiedzi11. Gdy bowiem człowiek cierpi, Stwórca znajduje się najbliżej niego, podtrzymuje go. Gdy człowiek dźwiga swój krzyż, Bóg jest z nim.
 
Obecność Boga jest jednak jeszcze głębsza. Chrystus pozostaje nie tylko przy cierpiącym, ale w cierpiącym. Byłem chory, a odwiedziliście Mnie (Mt 25, 36) – mówił. Nie stwierdził: „Byliście chorzy i ci, którzy przyszli was odwiedzić, cieszą się moją łaską”. On sam jest chory, słaby, złamany.
 
André Frossard pisał, że każde cierpienie ludzkie jest pewną formą obecności Boga; kto zaś tego nie rozumie, nigdy niczego nie zrozumie z chrześcijaństwa. Jest to jednak obecność Jezusa cierpiącego, którą można dostrzec jedynie w perspektywie wiary.
 
Podobnie Blaise Pascal głosił, że Chrystus cierpi mękę aż do końca czasu. Każde ludzkie cierpienie jest dopisywaniem kolejnych rozdziałów do męki Chrystusa.
 
Bóg więc jest tak blisko cierpiących, że się z nimi wręcz utożsamia. Dlatego i człowiek w cierpieniu winien być blisko Boga: zbliżać się do Niego, a nie oddalać.
 
Można powiedzieć, że Chrystus nie przyniósł ludzkiego wyjaśnienia tajemnicy cierpienia, ale zasadniczo zmienił do niego stosunek. Wskazał, że krzyż nie jest bezużyteczny i nie musi oznaczać przegranej czy klęski. I że cierpiący mogą czuć się szczęśliwi, gdyż ich udziałem będzie nadchodzące królestwo Boże. Przez swój przykład Jezus dowiódł, że nie jest ono daremne. Dlatego wiara w Niego nadaje wartość cierpieniu i przywraca nadzieję. Może dawać taką siłę, jak papieżowi Janowi Pawłowi II, o którym Joachim Navarro-Valls, rzecznik Stolicy Apostolskiej, powiedział kiedyś, podczas jednej z konferencji prasowych: „To wspaniały człowiek, nawet nie pamięta, że niesie krzyż”.
 
Krzyż daje nadzieję, że wszelkie zło, przez jakie musimy przechodzić, nie tylko nie musi nas zniszczyć, ale może stać się drogą duchowej przemiany, a nawet umocnienia.
 
Nadzieja na miłość
 
Mylące jest skrótowe określenie, że krzyż oznacza cierpienie i udrękę. Cierpienie jest tylko znakiem, zewnętrznym wyrazem. Krzyż wyraża przede wszystkim poddanie Ojcu i miłość do człowieka. Jest najwyższym dowodem miłości do człowieka, jak to ujmuje Ewangelia: „Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za osobę, którą miłuje” (por. J 15, 13).
 
O tym przypomina zawsze Msza Święta, która w drugim kanonie zawiera słowa: „On to, gdy dobrowolnie wydał się na Mękę...”. Wydał się dobrowolnie, a więc całkowicie świadomie, z miłości, dla nas i dla naszego zbawienia. Wydał się dobrowolnie to znaczy świadomie przyjął wolę swego Ojca. I na tym polega wielkość ofiary krzyża: nawet nie na ilości poniesionego bólu, ale na sposobie przyjęcia go, na stopniu zgody, na ogromie miłości.
 
Chodzi o miłość okazaną w chwili nienawiści, poniżenia, tortury; wyrażoną w momencie, gdy zło pokazało całą swoją niszczącą moc. Krzyż Chrystusa był przejściem przez piekło stworzone przez ludzki grzech na ziemi. Było to przejście w postawie nie tylko całkowitego posłuszeństwa Ojcu, ale też miłości do wszystkich ludzi, także do tych, którzy zadawali Mu ból. Dlatego krzyż daje nadzieję, że miłość jest możliwa w każdych warunkach i w każdej sytuacji.
 
Krzyż wywołuje więc nie tylko współczucie, ani tym bardziej przygnębienie, ale głównie zdumienie i wdzięczność. Każdemu człowiekowi dręczonemu przez wątpliwości i grzech pokazuje on, że tak […] Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3, 16). Stąd na krzyż Chrystusa możemy patrzeć z wdzięcznością i zdumieniem, lecz również z nadzieją.
 
Jeżeli Bóg własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby także wraz z Nim wszystkiego nam nie darować? (Rz 8, 32) – pytał z ufnością św. Paweł. Z krzyża Chrystusa płynie więc owa wielka nadzieja, z jaką grzeszny człowiek staje przed Bogiem, prosząc Go o darowanie grzechów, miłosierdzie i o życie wieczne. Wie bowiem, że może być zbawiony dzięki Temu, który nas umiłował aż do końca.
 
Zobacz także
ks. Tomasz Stroynowski
Czasami kiedy rozmawiam z ludźmi uciekam się do ostrzeżenia, że nikt nie żyje wiecznie. Zdarza się wówczas, że ktoś próbuje się wytłumaczyć, że on się nawróci w godzinie śmierci. I to inspiruje mnie do postawienia sobie i wam pytania: Na ile jesteś odpowiedzialny za swoją śmierć? Popatrzmy, że to popularne stwierdzenie: "Ja się przed śmiercią wyspowiadam" – jest niestety kłamliwą iluzją, złudzeniem.
 
ks. Paweł Wiatrak

Jako chrześcijanie jesteśmy ciągle w drodze. Prowadzeni przez Ducha Świętego spotykamy innych, z którymi mamy dzielić się doświadczeniem miłości Boga i przez to umacniać ich w wierze, abyśmy wszyscy mogli iść za wolą Bożą do samego końca. Abraham, odpowiadając na Boże wezwanie, wyruszył z Ur chaldejskiego, z domu swego ojca, i rozpoczął wędrówkę, której głównym celem było odnajdywanie drogi wskazanej przez Boga i podążanie nią...

 
ks. Krzysztof Mierzejewski
O tym, jak ważną rolę odgrywał od zawsze w Kościele kult świętych, najwymowniej świadczy fakt, że w pewnym momencie dziejów stał się kością niezgody pomiędzy wierzącymi. Pomimo licznych krytyk ze strony reformacji Kościół ani przez chwilę nie zrezygnował z czci oddawanej świętym. Jest ona niewątpliwie integralną częścią życia wspólnoty wierzących. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS