logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
opr. Siostry Bernardynki
ku czci Bożego Oblicza
materiał własny
 


Męka i śmierć Chrystusa według świadectwa Całunu i dzisiejszej medycyny


Krwawy pot w Ogrójcu

Jezus "pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił a Jego pot był jak gęste krople krwi sączące się na ziemię" (Łk 22 44).

Jezus widząc morze niezgłębionego zła wszystkich czasów a także czując rzeczywistą trwogę i lęk przed czekającą Go kaźnią której każdy szczegół przewidywał - pocił się krwawym potem a stan stresowy pogłębiał się powtarzając się wielokrotnie! Dogłębna i wstrząsająca walka wewnętrzna którą przeżył Jezus w Getsemani wywołała u Niego wstrząs psychiczny który objawił się na zewnątrz krwawym potem. Krwawy pot jest zjawiskiem znanym w medycynie zwłaszcza u ludzi młodych umierających "trudną śmiercią" jako skutek stresowy duchowej udręki. Następuje wówczas gwałtowne przemieszczanie się krwi w organizmie: jej odpływ do wnętrza a następnie parcie masy krwi całą mocą przyspieszonej akcji serca na obwód ciała przez co następuje "tłok" krwinek w naczyniach włosowatych i przechodzenie ich do gruczołów potowych.

Te ogromne masy czerwonych ciałek krwi znajdujących się od początku konania Jezusa w Ogrójcu w Jego tkance podskórnej skórze i gruczołach potowych spowodowały że najdrobniejsze nawet urazy fizyczne w niedalekiej już kaźni Jezusa powodowały krwawienie które pozostawiły odbicia na Całunie.

Policzkowanie i oplwanie


Od chwili pojmania Chrystus Pan był bardzo często bity po twarzy. Mówią o tym wszyscy Ewangeliści (Mt 26 67; Mk 14 65; Łk 22 63-64; J 18 22;19 3). Najhaniebniejszym sposobem poniżenia człowieka u Żydów było bicie pięściami po twarzy z jednoczesnym pluciem w nią. Bito stojąc naprzeciwko skazanego prawą ręką zwiniętą w kułak. A bito zawsze z rozmachem od strony lewej do prawej wskutek czego ogromna większość razów spadała na prawą stronę twarzy.

Można to stwierdzić patrząc na całunowe oblicze Jezusa. Niewątpliwie najboleśniejszym był cios zadany Jezusowi przez sługę arcykapłana. W polskim przekładzie Ewangelii Jezus po otrzymaniu tego uderzenia zawołał: "Dlaczego Mnie bijesz?" W tekście greckim i łacińskim znajdujemy wyrażenie które oznacza: "Dlaczego Mnie ranisz?" A więc ten cios byłby wymierzony nie pięścią ale jakimś narzędziem tępokrawędzistym lub kijem. Potwierdza to Całun. Po prawej stronie oblicza Jezusa widać długą dość szeroką ranę rozpoczynającą się na grzbiecie nosa i oddzielającą część chrzęstną nosa od obu kości nosowych które nie są złamane. Rana powyższa przechodzi w prawy fałd nosowopoliczkowy wywołując ogromne podbiegnięcie krwawe okolicznych tkanek miękkich.

Na czole Najświętszego Oblicza widać trzy ogromne otarcia naskórka aż do skóry właściwej włącznie. Być może powstały one wskutek upadków podczas drogi krzyżowej. Łuki brwiowe podbiegnięte krwawo wykazują dodatkowo powierzchniowe rany miażdżone. Ogromne krwiaki są w okolicy obu oczodołów przede wszystkim po prawej stronie tak że szpara powiekowa zupełnie zanikła. Okolica kości jarzmowej wykazuje ogromny obrzęk i podbiegnięcie krwawe z otarciem naskórka. U podnóża prawego skrzydełka nosa niewielka trójkątna rana. Prawy kącik ust zraniony wykazuje wyciek wydzieliny krwistej prawdopodobnie śliny zmieszanej z krwią. Po tej samej stronie wąs jest częściowo wyrwany podobnie jak prawa połowa brody. Broda w znaczeniu anatomicznym czyli najbardziej wystająca część żuchwy wykazuje silne stłuczenie. Większość więc tych okrutnych obrażeń zadanych pięścią dotyczy prawej połowy Oblicza. Natomiast lewa strona wykazuje znacznie mniej opisanych urazów ale nie jest od nich wolna.

Kończąc opis okrutnego znęcania się nędznego stworzenia nad swym Panem i Bogiem zastanówmy się gdzie i kiedy Jezus otrzymał najwięcej tych uderzeń.

Z relacji świętego Jana wnioskujemy że między skazaniem Jezusa na śmierć na pierwszym posiedzeniu Sanhedrynu około godziny 1 w nocy a posiedzeniem drugim czysto formalnym z którego "wczesnym rankiem" zaprowadzono Jezusa do pretorium mogło upłynąć około czterech godzin. W tym czasie Jezusa wtrącono do podziemi pałacu Kajfasza i właśnie tam Chrystus Pan doznał największych upokorzeń. To w tych ponurych lochach na Jego Najświętsze Oblicze spadło najwięcej razów.

Biczowanie

W czasach Jezusa każdy wyrok skazujący na śmierć musiał być zatwierdzony przez namiestnika Judei. Urząd ten pełnił wówczas Poncjusz Piłat. Dlatego Jezus został zaprowadzony do niego w piątek wczesnym rankiem. Piłat starał się obronić Jezusa. Odesłał Go nawet do Heroda tetrarchy Galilei aby nie mieć z Nim kłopotu jednak na próżno. Chcąc uspokoić podburzony tłum Piłat rozkazał Jezusa ubiczować. Nie uspokoiło to jednak rozwydrzonego tłumu dlatego wydał wyrok skazujący Jezusa na ukrzyżowanie.

Biczowanie w rzymskim prawie było karą dodatkową do kary ukrzyżowania. Te kary były stosowane tylko wobec narodów podbitych i niewolników nigdy w stosunku do obywateli rzymskich. Bicz składał się z dwóch lub trzech rzemieni osadzonych w jednej rękojeści z twardym zakończeniem jak: ołów żeliwo kości lub krzemienie. Biczowano w dwu okolicznościach: aby zmusić oskarżonego do złożenia zeznań i do przyznania się do winy oraz jako wstęp do kary ukrzyżowania.

W obu wypadkach była to raczej kara która prowadziła do śmierci skazanego. Chrystusa Pana biło dwóch żołnierzy z których jeden był wyższy a drugi nieco niższy. Żołdacy wykonujący tę katowską czynność należeli do Syrofenicjan a więc rasy szczególnie nienawidzących Żydów. Słysząc że to ma być ich król biczowali tym okrutniej. Pan Jezus podczas biczowania był przywiązany do niskiego słupa ugięty w pasie. Do tej kaźni użyto biczów zakończonych podwójnymi kulkami ołowianymi. W zależności od siły uderzenia powstawały różne rany: spłaszczenie i uraz powierzchowny skóry uszkodzenie skóry właściwej wraz z jej zmiażdżeniem przerwanie ciągłości skóry właściwej z wniknięciem zakończeń biczów w głąb ciała aż do kości. W pierwszych dwóch przypadkach skutkiem były wybroczyny lub podbiegnięcia krwawe natomiast w trzecim ciosy powodowały zawsze ogromne zniszczenia wewnątrz tkanek miażdżąc wszystko po drodze nierzadko docierając do kości. Brzegi takich ran nie były zbyt ostro obrysowane zaś wnętrze samej rany było pełne resztek ciała i uszkodzonych naczyń krwionośnych. Takie rany silnie krwawiły lub były wypełnione osoczem. Na Całunie policzono 121 ran ósemkowych z wyraźną przerwą na poprzeczne połączenie zakończeń biczów. Stąd liczba uderzeń musiała się wahać od 60 do 70 gdyż nie wszystkie zakończenia mogły naraz spowodować głębokie rany. Bito całe ciało Jezusa oszczędzając tylko podbrzusze i okolice serca. Najwięcej uderzeń spadło na Jego plecy. Biczowanie oprócz ran na powierzchni ciała powodowało również zmiany w osierdziu a przede wszystkim w opłucnej najbardziej narażonej na urazy okolicznych tkanek miękkich. Uszkodzenie w nich naczyń krwionośnych mogło powodować niewielkie krwawienia do jamy opłucnej i spowodować krwotoczne pourazowe zapalenie opłucnej. A to oprócz niemal kompletnego wykrwawienia mogło być powodem stosunkowo szybkiej śmierci Chrystusa Pana na krzyżu.

Ukoronowanie cierniem

Chrystusowa korona cierniowa była upleciona z gałązek krzewu cierniowego które posiadały niezwykle ostre kolce zdolne do przeniknięcia poprzez czepiec ścięgnisty aż do okostnej płaskich kości czaszki. Nie była to tylko opaska jak zwykle przedstawiana jest przez artystów na obrazach czy rzeźbach ale coś w rodzaju kasku czy czepca ciernistego które otaczał obwód całej głowy Jezusa łącznie z jej sklepieniem. Ta straszliwa "korona" spowodowała w obrębie owłosionej skóry głowy Zbawiciela około 70 głębokich silnie krwawiących niezwykle bolesnych ran kłutych. Rozdarte zostały żyły i tętnice znajdujące się na czole i obu skroniach w tyle głowy i na karku strumyki krwi popłynęły z ran. Ewangelia podaje że Pana Jezusa bito trzciną po tak ukoronowanej głowie. Nie była to trzcina znana z naszych stawów ale coś w rodzaju kija bambusowego zdolnego do zadania niezwykle bolesnych razów po tak "ukoronowanej" głowie. To spowodowało nowe rany i cierpienia. I trzeba dodać że Pan Jezus miał na głowie koronę cierniową także na krzyżu co było źródłem dodatkowych cierpień.

Koronowanie cierniem skazanych na śmierć nie było w zwyczaju ani u Rzymian ani u Żydów. Również Piłat nie wydał takiego rozkazu. To był szatański wymysł syrofenickich żołdaków - oprawców nienawidzących fanatycznie Żydów. Lecz fakt ten został zapisany w Ewangeliach i zanotowany na Całunie z Turynu. To mówi samo za siebie!

Droga krzyżowa

Długość drogi krzyżowej od twierdzy Antonia na szczyt Golgoty wynosi około 670 metrów. Wznosi się ona ku górze i posiada ostrokamieniste podłoże. Według większości badaczy powołujących się na ówczesny zwyczaj u Rzymian Pan Jezus nie niósł całego krzyża tylko jego poprzeczną belkę. Jej długość wynosiła 200 cm przekrój 20 na 30 cm mogła ważyć około 55-60 kg. Po zatwierdzeniu wyroku skazującego przez Piłata Jezus został ubrany we własne szaty: tunikę czyli rodzaj koszuli tkaną jako całość oraz szatę wierzchnią znacznie grubszą co było odpowiednikiem rzymskiej togi. Jest to ważny fakt gdyż pomiędzy straszliwie poranionymi plecami Jezusa a dźwiganą poprzeczką były dwie warstwy tkaniny które w pewnym stopniu łagodziły cierpienie wywołane samym ciężarem belki jej szorstkością i ruchami zwłaszcza podczas licznych upadków Zbawiciela na drodze krzyżowej.

Przerażająca kara biczowania zamieniła całe ciało Zbawiciela w jedną ranę. Do najbardziej bolesnych należała okolica prawego ramienia. Tu zostały doszczętnie zniszczone: skóra cienka tkanka podskórna wszystkie mięśnie i powięzi. W ten okrutny sposób został odsłonięty potężny splot nerwowy zwany barkowym. Już samo odsłonięcie tego splotu musiało być katuszą trudną do zniesienia. Dodajmy do tego ocieranie się krawędzi poprzeczki krzyża o to tak strasznie bolesne miejsce. Rozpostarcie obu rąk wzdłuż poprzeczki do której były przywiązane sznurami podczas drogi krzyżowej stanowiło dodatkową torturę.

Poprzeczka leżała na plecach Chrystusa Pana ukosem. Jej prawa połowa znajdowała się na wysokości górnego kąta łopatki prawej i nieco powyżej niego zaś jej lewa część związana z kostką lewej nogi - nieco poniżej kąta łopatki po tej samej stronie. Te dwie okolice wykazują wyraźne ślady uciskania i przesuwania się poprzeczki w obu kierunkach oczywiście tylko w ograniczonym stopniu.

Sznur opasujące oba ramiona i przedramiona łączył Jezusa z obu łotrami których prowadzono przed Nim. Byli to ludzie młodzi nie poddawani przedtem takim udrękom fizycznym jak Jezus. Karę bicza rzymskiego wymierzano im zgodnie z prawem właśnie teraz podczas wspólnej z Jezusem drogi na Golgotę. Uderzani biczem łotrowie uchylali się w marszu uskakując w bok lub do przodu. Wówczas sznur łączący ich z Jezusem napinał się gwałtownie i rozluźniał powodując przesuwanie się poprzeczki i przechylanie się ciała Jezusa w jedną i drugą stronę. To z kolei powodowało zachwianie równowagi coraz to słabszego Jezusa i Jego upadek na lewe kolano a potem na Najświętsze Oblicze. Prawe kolano o wiele mniej obciążone znacznie mniej też ucierpiało. Zatem główny ciężar każdego upadku spoczywał na kolanie lewym. I tak działo się wiele razy. Podczas gwałtownych przechyłów całego ciała Jezusa kiedy to całość poprzeczki została raptownie przesunięta w prawo i ku przodowi sznur łączący jej lewy koniec z kostką lewej nogi gwałtownie się napinał i "szorował" po starych skrzepach ran zadanych biczami powodując ich zdarcie nowe krwawienie i nowe skrzepy. W ten sposób powstały na lewej nodze dobrze widoczne na Całunie ukośne pręgi będące śladami nowych skrzepów w liczbie 13-18. I przypuszczalnie tyle razy Jezus walił się na lewe kolano a niekiedy z pewnym wyhamowaniem siły upadku uderzał o ziemię Najświętszym Obliczem. Ręce przywiązane sznurem do poprzeczki nie mogły temu zapobiec.

Przy końcu drogi krzyżowej stan lewego kolana przedstawiał żałosny widok. Potwierdzają to ślady na Całunie. Na zewnętrznej stronie tego stawu zauważamy wielkich rozmiarów ranę miażdżoną. Skóra która pokrywa tę właśnie okolicę została w postaci potężnego sfałdowania odsunięta ku górze na bok i ku dołowi. Silne ścięgno rzepkowe zostało poważnie uszkodzone. Rzepka uległa zwichnięciu i została przesunięta ku górze i ku środkowi. Staw kolanowy lewy jako całość jest tak poważnie uszkodzony że pod koniec drogi krzyżowej Pan Jezus nie był w stanie iść sam. Wtedy to ciężar poprzeczki bierze na swe barki Szymon Cyrenejczyk a Jezusa oprawcy wloką za ręce i włosy w nieludzki wprost sposób.

Tradycja podaje że podczas drogi krzyżowej Weronika otarła Oblicze Jezusa z potu krwi brudu i plwocin oprawców. Taka niewiasta choć może miała inne imię była i spełniła taki uczynek miłosierdzia wobec Jezusa dźwigającego krzyż. Świadczy o tym wolne od plwocin i całkowitego zalania krwią Oblicze Jezusowe na Całunie Turyńskim.

Obnażenie z szat

Gdy zawleczono Jezusa pod pal krzyża na Golgocie najpierw oprawcy zdjęli z Niego grubą szatę wierzchnią a następnie tunikę zadając straszliwy ból Zbawicielowi zmaltretowanemu do ostatecznych granic możliwości. Bowiem tunika przyschnięta do kilkudziesięciu ran pokrywających całe plecy i ramiona nierzadko wciągnięta w głąb zranionej tkanki zostaje nagle gwałtownie wyrwana wraz z jej zawartością w postaci mniej lub więcej świeżych skrzepów. Nikt i nic nie jest w stanie opisać tej nowej męczarni po której Jezus ponownie spłynął krwią. Podczas tej brutalnej czynności zostały oderwane przede wszystkim te skrzepy które były przyklejone do tylnej części tuniki co jest zrozumiałe z uwagi na dźwiganie poprzeczki krzyża.

Ze zwleczeniem szat łączy się problem nagości Chrystusa Pana. Tradycja Kościoła niczego w tym względzie nie przechowała i nie przekazała. Podczas biczowania Chrystus miał z całą pewnością dość szeroką przepaskę na biodrach jak udowadnia to z całą wyrazistością Święty Całun. Na tej części ciała są widoczne ślady biczowania ale bez krwawienia które zostało wchłonięte przez przepaskę. Zgodnie z rytuałem pogrzebu żydowskiego nagie Ciało Jezusa zostało owinięte w Całun dzięki czemu mamy dokładne odbicie umęczonego ciała Zbawiciela. Natomiast po zdjęciu szat przed ukrzyżowaniem być może przez chwilę Jezus był nagi. Ale Rzymianie raczej nie obrażali poczucia skromności u Żydów i ten fakt przemawia za nałożeniem Jezusowi opaski na biodra. W każdym razie tak jest On przedstawiany w sztuce od samego początku.

Ukrzyżowanie

Śmierć na krzyżu należała do najsroższych i najokrutniejszych. Podczas konania na krzyżu cierpiał cały organizm skazanego - fizycznie i duchowo. Fizycznie - z powodu bólu ran zadanych uprzednio oraz wskutek narastającego bólu mięśni szkieletowych. Duchowo - ponieważ skazany odczuwał lęk przed śmiercią zwłaszcza jeśli miała ona charakter powolny z pragnienia i wyczerpania gdyż męczarnia krzyża nierzadko przeciągała się do kilku dni.

Krzyż Chrystusa miał kształt litery "T" (krzyż o czterech ramionach pojawia się dopiero w V wie-ku). Do katowskich czynności ukrzyżowania przystąpiono natychmiast gdy przywleczono nie mogącego już iść Jezusa pod wkopany w ziemię pal krzyża. Wówczas do leżącej na ziemi poprzeczki "dopasowano" ramiona Jezusa rozciągając je niemal pod kątem prostym a następnie przybito je dwoma gwoździami za nadgarstki. Następnie poprzeczkę z przybitym Jezusem wciągnięto na czubek drzewca pionowego który był uprzednio odpowiednio zaciosany. Natomiast poprzeczka miała w swej środkowej części właściwej wielkości prostokątny otwór. Całość zabito klinami i przystąpiono do przybicia stóp. Ponieważ lewa noga była bezwładna kaci nie widzieli sensu przybijać tej stopy osobno. Umieszczono więc ją na grzbiecie prawej stopy i przybito razem jednym potężnym gwoździem. Aby jednak było to możliwe trzeba było zwichnąć prawą stopę w stawie skokowym. I na tej zwichniętej prawej stopie Jezus dźwigał się aby zaczerpnąć nieco powietrza. A starał się czynić to możliwie często i utrzymać się w tej pozycji jak najdłużej o czym świadczy krwawienie z lewego nadgarstka. Pomyślmy co za nieludzki ból! Dodatkowo wymagało to przybrania wymuszonej niezwykle niedogodnej pozycji która polegała na wyprężeniu się i wyrzuceniu całego ciała ku górze i nieco ku przodowi. Stąd też brak kontaktu uwieńczonej cierniem głowy z drzewcem krzyża.

Zdjęcie z krzyża martwego ciała Jezusa nie przedstawiało specjalnych trudności. Najpierw wyjęto potężny gwóźdź uwalniając obie stopy. Potem odklinowano poprzeczkę i opuszczono delikatnie wraz z Ciałem Pańskim na Całun kładąc je na plecach. Wtedy uwolniono nadgarstki. Na razie nie zakrywano przedniej powierzchni ciała aby najbliżsi zgodnie z obyczajem mogli złożyć na czole zmarłego ostatni pocałunek. Tradycja przekazała iż ciało Jezusa w celu dokonania tego rytualnego aktu pożegnania zostało nieco uniesione i położone na kolanach Najświętszej Maryi Panny w pozycji określonej jako Pieta - Opłakiwanie. Następnie zakryto Całunem przód ciała i zaniesiono je do grobowca Józefa z Arymatei by tam obsypać je wonnościami.

Rany dłoni

Najwięcej informacji przekazuje nam Całun w sprawie przebicia dłoni. Wiemy jak olbrzymia większość sławnych malarzy i rzeźbiarzy przedstawiała sposób przybicia dłoni Chrystusowych do krzyża: gwoździe są umieszczone w samym środku dłoni. Ale miejsce to jest zbyt słabe aby utrzymać ciężar ciała dłużej niż 12-15 minut. A przecież Jezus żył na krzyżu przez trzy godziny i wykonywał stosunkowo energiczne ruchy ciała wzwyż i ku dołowi.

Miejscem w którym gwoździe przeszyły ręce Chrystusa Pana były oba nadgarstki w których jest niewielka ukośna szczelina międzykostna. W tym miejscu kości i więzadła wzajemnie się uzupełniają stanowiąc wystarczającą zaporę do utrzymania ciężaru ciała. Wiedzieli o tym kaci rzymscy potwierdza to Całun i badania współczesnych lekarzy.

Z faktem przebicia dłoni w okolicy nadgarstka łączy się inna bardzo bolesna sprawa. Gwóźdź wnikając w tym miejscu w ciało musiał przewiercić lub silnie zranić przebiegający tu nerw należący do splotu barkowego a jego zranienie wywołało straszliwy ból całej ręki barku i szyi i skurcz kciuków. Na odbiciach całunowych oba kciuki są po prostu wciągnięte w głąb każdej dłoni i tam jakby schowane. Jest to następstwo tej strasznej tortury.

Unoszenie się Chrystusa Pana ku górze musiało pociągać za sobą tarcie zewnętrznych powierzchni dłoni mocno przygwożdżonych do szorstkiej powierzchni poprzeczki krzyża. Taki ruch spowodował zniszczenie naskórka i skóry właściwej na tej części dłoni. Całun uwidacznia zmiany o nieregularnych obrysach na grzbietowych powierzchniach obu dłoni Chrystusa.

Jedynymi z genialnych malarzy którzy prawidłowo umieli wskazać miejsca przebicia dłoni gwoźdźmi to jest w nadgarstkach byli dwaj wielcy Flamandowie: Rubens i Van Dyck. Obaj jednak znali doskonale anatomię człowieka i obaj studiowali Całun.

Rany stóp

Obie stopy Jezusa były przebite jednym wspólnym i mocnym rzymskim gwoździem o długości co najmniej 20 cm i średnicy 2 cm. Wykonując tę czynność najpierw zraniono stopę lewą a dopiero potem prawą znajdującą się tuż pod nią i przylegającą do trzonu krzyża. Obie stopy były ze sobą skrzyżowane przy czym prawa musiała zostać siłą zwichnięta w stawie skokowym. Świadczą o tym ślady krwawienia podeszwy tej stopy wynika to także z układu obu stóp i z funkcji stopy prawej.

W konsekwencji tego układu na odbiciu na Całunie prawa noga wydaje się usytuowana głębiej i nieco dłuższa w porównaniu z lewą która jest bardziej wysunięta do przodu. Aby mogło dojść do tego obie nogi w stadium zwisania były ugięte w kolanach a gdy Jezus unosił się ku górze prostował je na ile to było możliwe.

Pan Jezus był silnym i do chwili swej męki zupełnie zdrowym fizycznie człowiekiem. Dlatego w chwili swego ukrzyżowania zachował jeszcze tyle sił życiowych że był zdolny opierając się na jednej tylko stopie w dodatku zwichniętej oraz na jednym tylko gwoździu walczyć ze śmiercią przez trzy godziny. Mimo straszliwego bólu dźwigania się ku górze na zwichniętej stopie uniesienie ciała o 25-30 cm wystarczyło by rozluźnić mięśnie barkowe i klatki piersiowej oraz wyzwolić na nowo proces oddychania. W miarę upływu czasu czynność ta stawała się coraz trudniejsza osiągając coraz niższe poziomy o czym świadczą ślady krwawienia na Całunie. Ale to unoszenie się opóźniło śmierć Chrystusa o trzy godziny.

Tuż przed złożeniem ciała na Całunie lewa stopa wobec natychmiastowego stężenia pośmiertnego została siłą odciągnięta z grzbietu stopy prawej na bok gdyż rytuał pogrzebu żydowskiego zabraniał chowania zmarłych ze skrzyżowanymi stopami. Że tak się stało świadczą wyraźne odciski czterech palców na zewnętrznym brzegu obu stóp wyraźniejsze na podeszwie stopy lewej.

Rana boku

Żadna z ran Chrystusowych nie zawiera tyle wspaniałej symboliki co rana boku i serca zarazem. Z tej rany wypłynęła bowiem krew i woda - symbole odkupienia i miłosierdzia Bożego.

Ranę tę zadał rzymski żołnierz wkrótce po śmierci Chrystusa Pana. Stał on na ziemi. Sama rana powstała w wyniku silnego pchnięcia włócznią typu lonche według zasad rzymskiej szermierki. Kierunek ciosu był więc lekko ukośny. Cios włócznią musiał przekonać Piłata że Jezus już nie żyje. Żołnierz uderzył w bok Jezusowy z odpowiednim rozmachem i dużą siłą wykonał zlecone mu zadanie tak jak to było zwykle praktykowane - przez przebicie serca. Grot włóczni przebił skórę mięśnie opłucną płuco a następnie serce Jezusa.

Święty Jan w swojej Ewangelii pisze że po przebiciu boku Jezusa "natychmiast wypłynęła krew i woda". Krew wypłynęła z otwartego Serca Jezusa. Przebicie boku nastąpiło prawie pięć godzin po biczowaniu które spowodowało krwotoczne pourazowe zapalenie opłucnej. W tym czasie krew która dostała się do opłucnej rozdzieliła się: czerwone ciałka krwi i inne jej elementy opadły a powyżej został barwy słomkowej płyn podobny do wody czyli osocze krwi. I to on wypłynął z otwartej rany boku Jezusa. Krew utworzyła na skórze klatki piersiowej ogromny skrzep o barwie czerwonej. Wokół niego widnieje ślad osocza odcinający się lekkim zażółceniem od tła Całunu.

Śmierć na krzyżu

Różne są hipotezy dotyczące ostatecznej bezpośredniej przyczyny śmierci Jezusa. Jednak wszystkim z punktu widzenia nauk medycznych towarzyszy w ostatniej fazie całkowita nieprzytomność. A nieprzytomny nie mógłby unosić ciała dla nabrania oddechu i musiałby skonać przez uduszenie w pozycji zwisu. Tak nie było. Ewangeliści świadczą że Jezus umierał przytomnie i to głośno wołając co było możliwe tylko w stanie uniesienia ciała na krzyżu. I ten stan jest najwyraźniej utrwalony na Całunie turyńskim. Na proces umierania Chrystusa trzeba spojrzeć przede wszystkim w świetle wiary.

"Miłuje Mnie Ojciec bo Ja życie moje oddaję aby je potem znów odzyskać. Nikt Mi go nie zabiera lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca" (J 10 17-18).

Chrystus ma więc moc oddać swe życie w momencie przez siebie wybranym. Wiedząc że Jego ludzka natura już nic więcej w cierpieniu dać z siebie nie jest w stanie i że za kilkanaście sekund ogarną Go mroki nieprzytomności uprzedził ten moment i mocą swej Boskiej natury świadomie w stanie uniesienia ciała na krzyżu odłączył duszę od ciała i odszedł do Ojca.

Żołnierzom nawykłym do widoku śmierci ten moment skonania wydawał się niezwykły. "Setnik zaś który stał naprzeciw widząc że w ten sposób oddał ducha rzekł: Prawdziwie ten człowiek był Synem Bożym" (Mk 15 39).

Jezus Chrystus złożył w ofierze krzyżowej swoje konające człowieczeństwo i w tym momencie czynił to z całą ludzką świadomością. Syn Boży przyjął naszą ludzką naturę by służyła Mu za narzędzie naszego zbawienia i Jego dzieło zbawcze osiąga swój szczyt w konaniu na krzyżu. Nad swoim życiem panował do końca i rozstał się z nim kiedy uznał to za stosowne. Całopalna ofiara Chrystusa była do końca świadoma była więc doskonała.


Zobacz także
Aneta Pisarczyk
Zranienia, szczególnie te z dzieciństwa, towarzyszą każdemu z nas. Dziś na wiele z nich potrafimy spojrzeć realnie, z tzw. dorosłego punktu widzenia, ale nawet wtedy na ich wspomnienie możemy odnaleźć w sobie wówczas odczuwany wstyd, głęboko skrywaną złość lub po prostu paraliżujący lęk małego dziecka. Jako dzieci musieliśmy się im po prostu poddawać, jako dorośli możemy przejąć nad nimi kontrolę. 
 
o. Remigiusz Recław SJ

Nie ma ludzi, którzy niczego się nie boją. Jeśli tak twierdzą, to znaczy, że boją się przyznać, że jest inaczej, lub brakuje im zdrowego rozsądku. Spotkanie z własnym lękiem może być w naszym życiu doświadczeniem Dobrej Nowiny, bo Bóg ma moc nas od niego uwolnić. On może wszystko! Nie zdarzyło się jeszcze, by ktoś, kto Mu zaufał – źle na tym wyszedł.

 
Fr. Justin
Sąsiad twierdził, że w czasie naszej podróży w niedziele nie byliśmy zobowiązani do uczestnictwa we Mszy świętej ani nie musieliśmy zachowywać postu eucharystycznego. Co na to mówi Kościół?
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS