logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krzysztof Głowacki
Małżeńska apokalipsa
Przewodnik Katolicki
 


„Ty zawsze…”, „ty nigdy…” – krytykowanie i wzajemne pretensje mogą zwiastować małżeński koniec świata. Ale uwaga, dobra wiadomość: są sposoby na to, by go przezwyciężyć.
 
Krótka rozmowa świeżo poślubionych małżonków może pokazać z dużym prawdopodobieństwem czy ich relacja przetrwa próbę czasu – twierdzi prof. John Gottman na podstawie analizy przeprowadzonych badań. Młodych małżonków podłączano do aparatury mierzącej ich tętno, włączano kamerę i nagrywano rozmowę. W czasie kolejnych piętnastu minut pary miały porozmawiać na określony temat, a następnie zebrane dane analizowano pod względem użytych słów, mimiki, gestów. Po kilku latach pary zapraszano ponownie i sprawdzano, które z nich przetrwały pierwsze kilka lat małżeństwa. Profesor Gottman twierdzi, że na podstawie takich nagrań potrafi przewidzieć z dokładnością do 80 proc., które z tych małżeństw przetrwają próbę czasu, co więcej – wskazuje, jakie czynniki we wzajemnej komunikacji rodzą zagrożenie rozpadem.
 
W ich opisie Gottman posługuje się biblijną metaforą czterech jeźdźców apokalipsy. W Piśmie Świętym symbolizują oni kolejno wojnę, zarazę, głód oraz śmierć. Ich przyjście ma zwiastować rychły koniec świata. W relacji małżeńskiej ci czterej jeźdźcy to kolejno: krytykowanie, pogarda, defensywność i zamykanie się w sobie – i mogą oni zwiastować bliski koniec związku.
 
Po czym można poznać, że owi jeźdźcy już nadciągają? I jak z nimi walczyć?
 
Cztery zwiastuny kryzysu
 
Pierwszym „jeźdźcem apokalipsy”, który prowadzi do pogorszenia relacji jest krytykowanie.
 
Nie chodzi tu jednak o mówienie o trudnych rzeczach czy wyrażanie oczekiwań, ale o krytyce, która rozpoczyna się od generalizacji „ty zawsze…”, „ty nigdy…”. Jest to krytyka nie tyle pojedynczego zachowania, co raczej osoby – zamykająca drogę do porozumienia, a otwierająca jeszcze bardziej niszczące perspektywę – pojawienie się pogardy.
 
Jest to drugi jeździec o którym mówi Gottman. Rozpoznawał ją w przytoczonym badaniu po tym, że partnerzy odnosili się do siebie z dużą dozą sarkazmu, złośliwości czy ironii. Obserwował też konkretne gesty – takie jak na przykład wywracanie oczami. Pogarda jest karmiona negatywnym obrazem partnera i uważaniem siebie za kogoś bardziej wartościowego. W badaniach Gottmana pojawienie się pogardy było najpewniejszym wskaźnikiem tego, że w przyszłości małżeństwo nie przetrwa. Co ciekawe, obecność pogardy w komunikacji pomiędzy małżonkami miała swoje konsekwencje również w ich zdrowiu fizycznym – osłabiała odporność. Takie pary były bardziej podatne na grypę czy przeziębienia.
 
Reakcją na zarzuty wyrażone z pogardą nie będzie raczej odniesienie się do istoty problemu, ale wycofanie się i obrona połączona ze zrzucaniem winy na drugą osobę. Defensywność to kolejny apokaliptyczny jeździec. Pojawia się, gdy niesprawiedliwa, zbyt szeroka czy wyrażona w niewłaściwy sposób krytyka wywołuje w nas poczucie niesprawiedliwości i chęć walki o swoje dobre imię lub odegrania się. Zaczynamy wtedy negować wszystko, co mówi druga strona, a czasem też wypominać jej błędy. Robimy to często ze strachu, bronimy się przed idącą za taką krytyką opinią, że coś z nami jest nie tak. Zamiast szukać porozumienia, zamykamy się przed sobą nawzajem.
 
Takie zamknięcie to ostatni jeździec. Chronimy samych siebie tak mocno, że z obawy przed zranieniem zamykamy się na wszelką komunikację – oddalamy się od siebie coraz bardziej i stajemy się sobie obcy. Możemy to robić na różne sposoby: unikając kontaktu, oddając się pracy czy nagle znajdując sobie bardzo angażujące hobby. Tak naprawdę jednak wszystko to ma na celu uniknięcie bólu, jaki mógłby być naszym udziałem, gdybyśmy zdecydowali się na szczerą rozmowę.
 
Recepta   
 
Jak sobie poradzić z poszczególnymi jeźdźcami? W przypadku krytyki nie będzie to na pewno zupełne jej unikanie – raczej nauka tego, by wyrażać ją w efektywny sposób. Oznacza to mówienie otwarcie o swoich uczuciach, potrzebach i oczekiwaniach bez oceniania drugiej osoby. Warto powiedzieć: „Czuję się zmęczona dbaniem o porządek. Czy mógłbyś mi pomóc wstawić naczynia do zmywarki?”, a nie: „Ty nigdy po sobie nie sprzątasz”. Pierwszy komunikat jasno mówi o tym, jak się czujemy, a także o tym, o co prosimy. Drugi jest wyrzutem zawierającym ocenę. Z wysokim prawdopodobieństwem można też powiedzieć, że jest nieprawdziwy – jak większość komunikatów zaczynająca się od „ty zawsze” lub „ty nigdy”.
 
Jeśli z kolei słyszymy taką krytykę skierowaną w swoją stronę, warto spróbować powstrzymać narzucające się nam naturalnie reakcje obronne. W zamian możemy spróbować oddzielić to, co jest przedmiotem krytyki od jej formy. Pozwoli to na rozwiązanie konfliktu, a jednocześnie oszczędzi nam walki ze współmałżonkiem. Jeśli więc już usłyszymy, że nigdy po sobie nie sprzątamy, to naszą odpowiedzią może być stwierdzenie: „Rzeczywiście, tym razem po sobie nie sprzątnąłem, ale nieprawdą jest, że nie robię tego nigdy”. Taka postawa będzie nam raczej otwierać drzwi do porozumienia, niż je zamykać.
 
Jeśli w naszych komunikatach kierowanych do współmałżonka odnajdujemy cynizm, złośliwość czy sarkazm, powinna zapalić się nam ostrzegawcza lampka. Receptą Gottmana na występowanie pogardy jest tworzenie w relacji kultury życzliwości i podziwu. Być może przez długi czas zwracania uwagi tylko na te rzeczy, które nas w partnerze irytują, zapomnieliśmy o tym, co kiedyś nas w nim zachwycało i warto to sobie odświeżyć. Jednocześnie, jeśli widzimy, że w naszym związku pogarda ma swoje stałe miejsce, to być może warto pomyśleć o tym, by sięgnąć po bardziej fachową pomoc.
 
Najtrudniejszy przeciwnik 

Ostatnim jeźdźcem, z którym trzeba stanąć w szranki jest obojętność i zamknięcie się na dialog. To szczególnie trudny przeciwnik. Pojawia się często podczas kłótni, gdy jesteśmy już zmęczeni walką ze sobą nawzajem i mamy poczucie, że to wszystko nie ma sensu. W czasie, gdy my sami wycofujemy się, w naszym partnerze mogą buzować emocje i może odczytywać nasze zachowanie jako odrzucenie go. Najlepsze co wtedy możemy zrobić, to powiedzieć STOP i uzmysłowić sobie, że jeden z jeźdźców właśnie wkroczył na arenę. Następnie warto uspokoić emocje przez skupienie uwagi na jakiejś prostej czynności – i dopiero wówczas wrócić do rozmowy z partnerem.
 
Warto też pamiętać, że pojawianie się konfliktów nie musi wcale oznaczać głębokiego kryzysu w małżeństwie. Jeśli jednak widzimy owych jeźdźców często, może to oznaczać zaproszenie do tego, by szczególnie zadbać o naszą małżeńską relację – porozmawiać, sięgnąć po poradę czy wziąć udział w warsztatach, które mogą pomóc w poprawieniu wzajemnej komunikacji. 
 
Krzysztof Głowacki
Przewodnik Katolicki 24/2016
 
fot. Currems Breakwater 
Pixabay (cc)