logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Krystian Wojaczek
Model małżeństwa do lamusa? Kulturowe zagrożenia dla małżeństwa
Kwartalnik Homo Dei
 


Obecna fascynacja współczesnymi dokonaniami człowieka, czyli kulturą, nie ulega wątpliwości. Dotyczy ona różnych dziedzin życia, w tym również małżeństwa i rodziny. Oznacza to chętne korzystanie w sferze życia małżeńskiego i rodzinnego z rozwiązań wypracowanych w gabinetach naukowców – nie tylko z zakresu biologii, medycyny, genetyki czy w laboratoriach farmaceutycznych. W wypadku małżeństwa i rodziny szczególnym zainteresowaniem cieszą się różne koncepcje wypracowywane na gruncie psychologii, socjologii czy też pedagogiki. Koncepcje te dotyczą przede wszystkim rozwiązań szczegółowych problemów małżeństwa i rodziny, takich np. jak komunikacja małżonków między sobą, konflikty małżeńskie, kwestie związane z wychowywaniem dzieci i szereg innych. Koncentracja na szczegółowych kwestiach związanych z życiem małżeńskim i rodzinnym wyparła zainteresowanie współczesnych ogólnym modelem małżeństwa i rodziny. Pod pojęciem modelu [1] rozumie się tu typ idealny małżeństwa czy rodziny, pewną konstrukcję, która wyobraża i odzwierciedla oczekiwane cechy małżeństwa i rodziny.

Proces wypierania modelu małżeństwa i rodziny przez rozwiązania szczegółowe konkretnych problemów małżeńskich i rodzinnych jest wielowarstwowy. Po pierwsze, model małżeństwa i rodziny wydaje się współczesnym małżonkom czymś nierealnym, abstrakcyjnym wobec konkretności rozwiązań szczegółowych. Zresztą poniekąd jest to wrażenie słuszne, gdyż model z samej swej definicji jest pewnym ideałem, nieosiągalnym w stu procentach. Po wtóre, większość współczesnych małżonków podstawowe informacje na temat małżeństwa czerpie z przekazu medialnego, a ten po prostu nie zawiera informacji na temat modelu małżeństwa i rodziny, co najwyżej jakieś rozwiązania aspektowe wypracowane drogą uogólnienia badań empirycznych prowadzonych w ramach poszczególnych dyscyplin. Po trzecie wreszcie, model wprowadza pewien niepokój wynikający ze skonfrontowania go z konkretnym życiem: małżonkowie uświadamiają sobie, że ich życie odbiega od tego, na co wskazuje model. Zamiast podejmować wysiłek zbliżenia własnego życia do modelu, modne (gdyż łatwiejsze) jest dzisiaj zaniechanie modelu.

Pójście jednak tą drogą wydaje się bardzo niebezpieczne przede wszystkim dla samego małżeństwa i rodziny. Przynajmniej niektóre skutki tej drogi zostaną przedstawione poniżej.

Utrata orientacji

Pierwszym skutkiem rezygnacji z modelu małżeństwa i rodziny jest dezorientacja, utrata orientacji, czyli kierunku, w którym prowadzić swoje małżeństwo czy rodzinę, aby się one rozwijały. Sprawa jest szczególnie istotna, gdy chodzi o kierunek rozwoju małżeństwa, ponieważ to ono stanowi fundament istnienia i rozwoju rodziny. Model małżeństwa to swego rodzaju kierunkowskaz dla małżonków ukazujący im drogę rozwoju ich związku. Charakterystyczna dla modelu cecha jego nieosiągalności, która na pozór sprawia wrażenie oderwania od życia, pełni właśnie rolę zawsze aktualnego drogowskazu, bowiem osiągnięcie owego ideału sprawiłoby, że przestałby on pełnić tę rolę, tak jak drogowskaz jest już nieprzydatny po dojściu do celu.

Zagrożenie ową dezorientacją, jeśli chodzi o małżonków, jest dzisiaj szczególnie duże z kilku względów. Najpierw dlatego, że zapanowała moda na "doświadczenie". W związku z tym stosunkowo łatwo dezawuować wszelkiego rodzaju wymagania stawiane małżeństwom np. przez osoby żyjące w celibacie, jako nie doświadczające trudów życia małżeńskiego.

Na fali tego trendu powstaje niejednokrotnie paradoksalna sytuacja, w której osoby przeżywające życie małżeńskie w sposób daleki od modelu, inaczej mówiąc patologiczny, stają się skuteczną wyrocznią nie tylko dla wielu innych małżonków, ale i dla młodzieży, budującej na nich swoje "ideały". Jest to szczególnie destrukcyjne w epoce dominacji mediów i filmu. Wystarczy zwrócić uwagę na to, z jakim natężeniem tego typu patologie życia małżeńskiego są promowane medialnie.

Inną przyczyną dezorientacji małżonków jest "rozproszenie" i wielość autorytetów; dodać należy, współwystępujące z cechującą wielu współczesnych małżonków nieumiejętnością rozeznania podmiotów, których kwalifikacje metodologiczne, merytoryczne, a przede wszystkim etyczne dałyby gwarancję bycia autorytetem rzeczywistym, a nie urojonym.

Wreszcie kolejną ważną przyczyną jest wyraźnie obecne w życiu wielu współczesnych małżonków zjawisko, które nazwać można oszustwem medialnym. Jego geneza jest złożona, ale wydaje się, że dominują tu wątek ekonomiczny, czyli chęć przyciągnięcia uwagi (czytaj: pieniędzy) odbiorców, oraz realizacja polityki marketingowej określonych firm, na ogół (choć nie wyłącznie) farmaceutycznych. Istotny jest także wątek władzy, czyli realizacja polityki określonych ośrodków władzy na różnych szczeblach życia społecznego. Powstają wręcz groteskowe sytuacje, w których próbuje się zmusić ludzi do przeczenia oczywistościom, nie tylko grożąc procesami sądowymi, ale faktycznie pociągając do odpowiedzialności karnej osoby, które myślą zdroworozsądkowo i mają odwagę o tym publicznie mówić. Przykładem może być traktowanie występujących przeciw legalizacji związków homoseksualnych i traktowaniu ich jak małżeństw ze wszystkimi tego konsekwencjami, czyli również możliwością adopcji dzieci. To oszustwo medialne jest wyjątkowo szkodliwe szczególnie dla młodych, ponieważ wprowadza ogromne zamieszanie i dezorientację w ich okresie przygotowawczym do życia małżeńskiego, co oczywiście rzutuje na ich przyszłe małżeństwo.

 
1 2 3 4 5  następna
Zobacz także
Wanda Papugowa
Mały człowiek zna świat tylko tak, jak go widzi, słyszy, dotyka. Wartościowanie przyjmuje więc bezrefleksyjnie, a często jak nakaz. U małego dziecka nie budzi sprzeciwu nawet kłamstwo dorosłego, bo nie kwestionuje ono tego, co mówi dorosły, a ufność, jaką obdarza matkę i ojca, jest istotna dla formowania osobowości...
 
Aneta Pisarczyk
Nieraz mówi się o nas Polakach, że narzekanie mamy we krwi. I rzeczywiście coś w tym jest. Bardzo często siedzi ono w nas samych. Wiele codziennych rozmów zaczyna się bądź jeszcze częściej kończy narzekaniem. Są osoby, dla których stało się ono swoistym stylem życia. Nie jest to bynajmniej dobre dla naszej kondycji psychicznej. I co istotne, nie ma też nic wspólnego z chrześcijańską ufnością i zawierzeniem. Narzekanie jest na wskroś niechrześcijańskie. 
 
Jolanta Tęcza-Ćwierz

Na jednym z kazań usłyszałam kiedyś zdanie: „Pan Bóg nie stworzył bubli”. Warto więc zobaczyć w sobie osobę niepowtarzalną i nieprzeciętną. Tymczasem każdy z nas ma tendencję do wewnętrznej krytyki: „To moja wina”, „Jestem do niczego”, „Jestem beznadziejny”, „Nie zasługuję na to”... Taki stosunek do samego siebie nie ma nic wspólnego z miłością. 

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS