logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Krzysztof Grzywocz
Modlitwa uczuć
Zeszyty Formacji Duchowej
 


Nie zostawiaj uczuć za drzwiami swojej modlitwy

W wydarzeniu modlitwy darowana jest możliwość integracji całego człowieka. Każda bowiem "część" egzystencji może stać się słowem skierowanym do Boga. Miłość potrzebuje ciała znaków, aby móc się wyrazić. Nie jesteśmy w stanie darować komuś "czystej miłości", podobnie jak potrzebujemy instrumentu muzycznego, aby wyrazić wewnętrzny stan ducha.

Odwieczna miłość Boga wcieliła się w ludzką egzystencję, aby w ten sposób wyrazić swoje niewypowiedziane Misterium. W Chrystusie cały człowiek jest Słowem od Ojca - Słowem Jego modlitewnego dialogu z nami. W tym, który "podobny jest do nas we wszystkim, oprócz grzechu" (Hbr 4,15) najbardziej delikatny ruch ciała, sen, łzy, dosłownie każde uczucie jest Słowem modlitwy. W Chrystusie cały człowiek jest także Słowem do Ojca - lęk, drżenie ciała i krople potu, samotność na krzyżu, martwe ciało złożone w grobie - świadczą o miłości do Ojca.

W modlitwie chrześcijańskiej, która rodzi się z modlitwy Chrystusa, cała ludzka egzystencja może stać się modlitewnym słowem skierowanym do Boga. Tak, jak w ludzkich spotkaniach decydujemy o tym, jakim znakiem wyrazimy naszą miłość (przez podanie ręki, przytulenie, rozmowę, bukiet kwiatów, uczucie), tak też i w modlitwie możemy rozstrzygać o "instrumencie", na którym "zagramy Bogu naszą pieśń". Możemy modlić się swoim rozumem (refleksja teologiczna), znakami ciała (znaki liturgiczne), spojrzeniem (modlitwa kontemplacyjna), uczuciami, potrzebami, swoją pracą, wykonanym dziełem itp.

Jeżeli człowiek modli się tylko częścią swej egzystencji, ma coraz większe trudności z modlitwą, jest nieskupiony i modli się coraz rzadziej. Wykluczenie jednej z nich jest jak wyrwanie klawisza z klawiatury fortepianu albo oderwanie części z żywego organizmu. Cała uwaga koncentruje się wtedy na zadanej w ten sposób ranie. Zamiast skupienia na Bogu człowiek koncentruje się na tym, co odrzucił. Gdy próbuje wyłączyć uczucia z modlitwy, wtedy one – pozostawione za drzwiami modlitewnej kaplicy – domagają się wejścia, stukają w drzwi i konsekwentnie przeszkadzają. Ta de-koncentracja jest wtedy darem, który przeszkadza tej subtelnej formie de-personalizacji człowieka.

Uczucia poprawnie rozwijają się i funkcjonują wtedy, gdy są włączone w wydarzenie modlitwy. Wykluczenie uczuć z modlitwy jest także wykluczeniem ich z życia, prowadzi to do coraz większej trudności z ich nazywaniem, wyrażaniem; uczucia wtedy "puchną" albo "karłowacieją", co prowadzi do niejasnych zachowań, sprzecznych z deklarowaną na zewnątrz postawą. To, co w nas nie modli się, odchodzi i ostatecznie umiera.

Od-czuć uczucia

Aby modlić się swoimi uczuciami trzeba je najpierw od-czuć i poprzez to odczucie przyjąć i zaakceptować. Uczucia niekochanego nie jesteśmy w stanie uchwycić i prze-żyć, ponieważ to, co niekochane "ucieka i chowa się". Posiadamy jedynie to, co czujemy i kochamy. W przeciwnym razie uczucia (spuchnięte i skarłowaciałe) posiadają nas i stają się cichym reżyserem naszego życia. To, co kochane można nazwać - tak jak nadaje się imię swojemu dziecku. Aby modlić się swoim uczuciem trzeba je więc od-czuć i nazwać: odczuwam teraz radość, żal, samotność, gniew, niepokój, lęk, zmęczenie, zakłopotanie, zapał, bezpieczeństwo itp. Posiadane i nazwane uczucie można uczynić "słowem" modlitwy, tak jak w międzyludzkiej miłości czynimy to gestem ręki, życzliwym słowem, darowanym prezentem, znakiem seksualnym w małżeństwie itp. Od naszej decyzji zależy przecież jakim znakiem posłużymy się, aby wyrazić Bogu naszą miłość. 

 
1 2  następna
Zobacz także
Sylwia Haberka

Wielu z nas odczuwa duży lęk przed tak zwanym utknięciem na mieliźnie, a dokładniej przed zatrzymaniem się w miejscu, nieefektywnością, zahamowaniem rozwoju. Życie utożsamiamy z działaniem. Stagnacja ma posmak śmierci. Historia biblijnego Izraela i dzieje chrześcijaństwa potwierdzają, że w takim myśleniu jest trochę racji. Życie ludzi, którzy na swojej drodze spotkali Boga, faktycznie było pełne pasji i stanowiło ożywczy impuls dla otaczającego ich świata.

 
Dariusz Piórkowski SJ

Gdybym znalazł się w skórze Piotra w dzisiejszej ewangelii, to chyba bym kompletnie zbaraniał. W tej samej rozmowie Chrystus nazywa go błogosławionym, chwaląc apostoła za przyjęcie pouczenia od Ojca i wyznanie wiary w Jezusa Mesjasza, a za chwilę ten sam apostoł zostaje ostro zbesztany za to, że posłuchał podszeptu szatana i sprzeciwia się woli Ojca. To ci dopiero orzech do zgryzienia...

 
Krzysztof Osuch SJ

Czy warto wpatrywać się w krzew winny i jego jednoroczne przyrosty, zwane latoroślami? Rzeczywiście, sami – patrząc wyłącznie okiem biologa czy przyrodnika – pewno nie odnieślibyśmy duchowego pożytku, ale Mistrz z Nazaretu i jego alegoryczny „komentarz” na pewno przeniesie nas we wzniosły świat ducha i rzuci snop światła nasze dylematy wolności. Jezus powie prosto i jasno przypomni nam, jakie jest nasze „być albo nie być”, w punkcie wyjścia jest zda się sielski widok krzewu winnego i młodziutkich latorośli.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS